Charles Fryderyk Stuart poczerwieniał ze złości i nie mógł powiedzieć ani słowa. Nie był pewien, czy sobie tylko żartowała, czy mówiła poważnie, i to go przerażało. Nagle dotarło do niego, że choć znał Autumn jako dziewczynę dość dobrze, nie znał zupełnie kobiety, która z niej wyrosła.

Widząc jego zdenerwowanie, Autumn zatrzymała się i ujęła dłonie brata.

– Och, Charlie, nie chciałam cię zdenerwować. Charlie odzyskał głos.

– Wejdziemy do mojego saloniku, żebyś mogła zdjąć pelerynę i poprawić włosy – rzekł nagle, zupełnie spokojnie. Jego młodsza siostra była dojrzałą kobietą i zupełnie nie przypominała dwóch innych sióstr. Nie miałby nad nią władzy, nawet gdyby bardzo się starał. Poprowadził ją przez korytarze i w końcu zatrzymał się przed drzwiami. Otworzył je i zaprosił ją do środka.

Służący podszedł i zabrał pelerynę Autumn oraz rękawiczki. Potem zaprowadził ją do miski z perfumowaną wodą. Autumn szybko umyła dłonie i twarz, przyszczypała policzki, by nadać im kolor. Nie smarowała twarzy białym ołowiem, mąką ani sproszkowanym ryżem, jak niektóre kobiety. Włosy miała spięte w gładki kok i tylko kilka uroczych kosmyków wymykało się z niego po obu stronach twarzy.

– Jestem gotowa – powiedziała w końcu.

– Będziesz się porządnie zachowywać? – zapytał. Roześmiała się.

– Nie przyniosę ci wstydu – rzekła, a Charlie odetchnął z ulgą, ale po chwili zrozumiał, że nie odpowiedziała na jego pytanie.

Westchnął głęboko i podał siostrze ramię, by poprowadzić ją przez kręte korytarze do komnaty, w której o tej porze król udzielał audiencji. Serce na chwilę przestało mu bić, gdy dostrzegł natychmiastowe zainteresowanie na twarzy króla. Zaprowadził siostrę do tronu i skłonił się kuzynowi.

– Wasza Wysokość, mam zaszczyt przedstawić moją najmłodszą siostrę, Autumn, madame la marquise d'Auriville.

Zatrzymał się i wykonał głęboki, elegancki ukłon.

Wzrok króla zagłębił się w dekolcie, tuż pomiędzy niewielkimi, ale kształtnymi piersiami Autumn. Uśmiechnął się szeroko i pomógł Autumn wstać.

– Madame, bardzo mi przyjemnie panią w końcu poznać. Żałuję, że jak dotąd nie było dworu, na którym mogłabyś bywać w Anglii.

Nie odrywał od niej wzroku. Autumn poczuła dreszcz ekscytacji.

– Ciepłe powitanie Waszej Królewskiej Mości wynagradza mi te lata oczekiwania – rzekła na jednym oddechu.

Król był ciekawym mężczyzną. Nie był typowo przystojny, ale miał w sobie coś pociągającego. Nie był podobny do żadnego ze Stuartów, raczej do swojej matki, Francuzki. Miał ciemne oczy i kręcone włosy. Twarz przybierała zwykle srogi wyraz, a haczykowaty nos jeszcze go podkreślał. Miał ładne nogi i przypominał Autumn króla Ludwika. Powiedziała mu o tym, a on uśmiechnął się znów.

– Znasz więc mego kuzyna, Ludwika? – zdziwił się. – Słyszałem, że mieszkałaś na wsi, madame lamarquise. Jaki jest mój dwór w porównaniu z dworem mego kuzyna?

– Nigdy nie byłam na francuskim dworze, Wasza Królewska Mość – odparła szczerze. – Król Ludwik ma zwyczaj przyjeżdżać w październiku na polowanie do Chambord. Moja matka i ja odwiedzałyśmy go tam przez kilka ostatnich lat. To jednak wielki pałac, jak na myśliwski dom, nawet dla króla.

– Od jak dawna znasz Ludwika? – zapytał król, nagle zaintrygowany. Nie wiedział, że jego kuzyn zapraszał kobiety do swojej myśliwskiej ostoi.

– Poznałam go, kiedy miał trzynaście lat, Wasza Królewska Mość. To było tuż przed ślubem z Sebastianem d'O1eron. Był bezczelnym chłopaczyskiem i musiałam mu pokazać, gdzie jest jego miejsce. Od tego czasu nie mógł mnie zapomnieć – wyjaśniła z zalotnym uśmiechem.

Król Karol roześmiał się, szczerze rozbawiony.

– Nie, madame, nie da się o pani zapomnieć, tego jestem pewien. Kiedy po raz pierwszy zaproszono panią do Chambord?

– Rok po śmierci mego męża – odparła cicho Autumn.

– Och – rzucił król i zaczynał rozumieć. Podszedł służący z winem. Król wziął dwa kielichy i jeden podał Autumn.

– Charlie mówił mi, że ma pani córkę. Chodźmy dalej. Zbyt wiele uszu nasłuchuje, kiedy się stoi w miejscu i rozmawia. Ile lat ma pani maleństwo?

– Mam dwie córki, Wasza Wysokość. Mademoiselle Madeline d'O1eron, dziedziczka Chermont, majątku mego męża, niedługo skończy siedem lat. Moja młodsza córka, mademoiselle Małgorzata Ludwika de La Bois ma dwa lata.

– Och – odparł. Teraz już rozumiał! – Więc młodsza jest córką mego kuzyna?

– Tak, Wasza Królewska Mość. Król Ludwik łaskawie ją uznał i dał jej własne dochody. Powiedział, że wybierze dla niej męża, kiedy będzie w odpowiednim wieku. Podejrzewam jednak, że Margot sama wybierze sobie małżonka, jak wszystkie kobiety w jej rodzinie.

– Pani brat nie wspomniał mi o mademoiselle de La Bois – stwierdził cicho król. – Właściwie dlaczego?

– Sądzę, że Charlie chciał chronić moją reputację. On i mama uważają, że powinnam ponownie wyjść za mąż, choć ja nie odczuwam takiej potrzeby. Sądzę również, że mój brat uważa, iż Wasza Wysokość pragnie mnie uwieść.

Karol Stuart roześmiał się wesoło i spojrzał Autumn prosto w oczy.

– Mój kuzyn dobrze mnie zna, mademoiselle la marquise. Z całą pewnością mam zamiar panią uwieść. Jest pani zbyt piękna, bym mógł się oprzeć pokusie.

– Ale podobno Wasza Wysokość ma kochankę, do której jest bardzo przywiązany – odezwała się odważnie. – Uległam królowi Ludwikowi, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Musiałam myśleć o dobru dziecka. Wasza Wysokość chyba nie zechce mnie przymuszać w ten sam sposób. Nawet cię nie znam, panie. Nie jestem ladacznicą, którą można tak po prostu posiąść i porzucić.

– Barbara jest przy nadziei i wycofała się z życia dworskiego, madame. Przez wiele miesięcy nie wróci do Whitehall. Chcesz pozwolić, by król usychał w samotności? Nie jesteś chyba tak okrutna?

– Nie wierzę, że jesteś, panie, tak bezwzględny jak Ludwik – rzuciła zuchwale, ale serce biło jej w piersi jak oszalałe. Nie spodziewała się, że król okaże się w stosunku do niej tak bezpośredni, choć rozważała możliwość niewinnego flirtu. Mówiła przecież o tym Charliemu, a teraz brat będzie ją za wszystko winił. Zatrzymali się na końcu sali. Król delikatnie popchnął ją w stronę niewielkiej wnęki, przysunął się i przycisnął do ściany.

– Podoba mi się twoja suknia. Pasuje do twoich mahoniowych loków. – Ujął delikatnie palcem jeden z nich i ucałował. – Jakże piękne są twoje rubiny – rzekł, dotykając ich, a potem przesunął palcem po jej piersiach. – Skórę masz tak cudownie gładką, madame.

Autumn nie mogła złapać oddechu, ale w końcu nabrała powietrza w płuca i odezwała się:

– Wasza Królewska Mość, nie wolno mnie popędzać w podejmowaniu decyzji – oburzała się z wdziękiem. – Muszę najpierw porozmawiać z bratem.

– Decyzja nie należy do ciebie, madame, tylko do mnie, a ja ją już podjąłem. Ależ z ciebie mała oszustka, Autumn. Już cię za to uwielbiam. Charlie na pewno ci powie, że musisz poddać się woli króla, moja piękna. Wiesz, że nie masz innego wyjścia.

– Będzie też na mnie wściekły. Na pewno mnie obwini za to wszystko i powie, że to ja uwiodłam Waszą Wysokość, a nie odwrotnie – odparła, podnosząc głos.

Król się zaśmiał.

– Zapewnię go zatem, że to ja cię uwiodłem, madame la marquise. - Ujął palcami jej brodę. – Zaraz zacznie się cudowna idylla, moja droga.

Autumn roześmiała się.

– Tak właśnie Ludwik nazywał nasz związek. Mówił mi, że jestem jego słodką idyllą, jego klejnotem.

– A teraz będziesz idyllą dla mnie – rzekł i uśmiechnął się. Szybko pocałował ją w usta i zabrał z powrotem na środek sali, gdzie został Charlie. – Znów zostajemy twoimi dłużnikami, kuzynie. Tym razem za to, że przywiozłeś ze sobą na dwór swoją piękną siostrę. Zostanie z nami jakiś czas, żebyśmy mogli nacieszyć się jej towarzystwem.

– Co zrobiłaś? – syknął do Autumn książę Lundy, kiedy cofnęli się nieco.

– Skąd ci przyszło do głowy, że cokolwiek uczyniłam? – zapytała.

– Bo znam ten wyraz twarzy króla. Nie przywiozłem cię na dwór, żebyś została ladacznicą!

– Gdybyś nie był moim bratem, spoliczkowałabym cię za tę uwagę – rzuciła ze złością. – Król pragnie mnie uwieść i uczyni to, ponieważ jest królem. Tyle dowiedziałam się już ze znajomości z Ludwikiem. Czy kobieta może odmówić królowi, Charlie? Czy ktokolwiek słyszał o czymś podobnym? Jeśli jednak mam mieć znów królewskiego kochanka, przynajmniej zdobędę tym razem coś dla siebie. Jeśli publicznie zostanę uznana za nową przyjaciółkę króla i do końca zrujnuję swoją reputację, to przecież na pewno nie znajdę męża. Nie jestem na tyle głupia, by sądzić, że lady Castlemaine nie powróci na dwór prosto w ramiona króla, kiedy tylko skończy się połóg i odzyska siły. Cóż, bracie, muszę dobrze wykorzystać czas, który mi pozostał. Gdy wróci Barbara Palmer, muszę mieć już angielski tytuł i własny dom!

– I dziecko w drodze, co do tego nie mam wątpliwości – stwierdził gorzko brat.

– To i lepiej. Król nie łatwo o mnie zapomni, Charlie, a dziecko tylko na tym zyska.

– Jak to się stało, że jesteś taka cyniczna? – zapytał siostrę książę Lundy. – Co się z tobą stało?

– Och, Charlie, nie jestem naszą prababką, która poradziła sobie z królową i zdobyła własną fortunę.

Nie jestem mamą, która potrafi inwestować pieniądze. Jestem bardziej jak moja babka Gordon, która choć była odważna, musiała przyjmować swój los z pokorą, a nie szukać tego, czego sama pragnęła. Najchętniej byłabym żoną Sebastiana na zawsze. Rodziłabym mu co roku dziecko. Żyłabym sobie skromnie w zamku nad rzeką. Jednak tak się nie miało stać. Gdy tylko owdowiałam, zmuszono mnie, bym została kochanką króla Ludwika przez kilka tygodni każdego roku. Byłam dla niego wypoczynkiem, tak samo jak zamek Chambord. Ludwik mnie lubi, ale brak mu serca, król angielski zresztą też go nie ma. Twierdzisz, że znasz swego kuzyna. Jeśli tak jest, to dlaczego przywiozłeś mnie na dwór? Nikt mi nie musi mówić, że jestem piękna, bracie. Widzę to w lustrze. Sam powiedziałeś, że król lubi piękne kobiety. Wiedziałeś w głębi duszy, że będzie chciał mnie uwieść. Jeśli tak było, to dlaczego teraz jesteś na mnie zły za to, że pogodziłam się z tym, co i tak nieuniknione? Nie mogłam odmówić królowi Ludwikowi. Nie mogę odmówić też Karolowi.

– Nie wiedziałem, że Barbara odeszła z dworu – rzucił ze smutkiem Charlie. – Och, mogłem się spodziewać, że wkrótce to uczyni, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że już jej tu nie ma. Gdybym podejrzewał, że król jest sam, nigdy bym cię tu nie przywiózł. To człowiek, który nie potrafi żyć bez kobiety. Nie podoba mi się tylko to, że tą kobietą ma być moja młodsza siostra.

– Twoja młodsza siostra za trzy tygodnie skończy dwadzieścia dziewięć lat – przypomniała mu ze śmiechem Autumn.

– Mama będzie wściekła.

– Zajmiemy ją szukaniem dla ciebie żony – zaproponowała bratu.

– Niepotrzebna mi żona – burknął. – Tak, wiem. Mówię mamie, że szukam żony, ale tak naprawdę nie jest mi potrzebna. Poza tym mam już dwóch synów na dziedziców Lundy.

– Tych dwóch synów nie widziałeś od wielu lat. Wyrastają w Glenkirk na zupełnych dzikusów – przypomniała mu. – Powinieneś ich sprowadzić ze Szkocji jeszcze przed zimą. Sabrinę też.

Charlie spojrzał na nią chytrze.

– Masz rację, masz absolutną rację. Zajmiemy mamę, sprowadzając jej trójkę moich dzieci, żeby je ucywilizowała! Zaczekam kilka dni, aż się zadomowisz na dworze. Potem, jeśli pozwolisz, pojadę do Szkocji bez zwłoki. Kiedy pojawię się znów w Queen's Malvern, przywiozę ze sobą dzieci. Mama nie będzie miała czasu zadawać pytań, a ja nie będę musiał odpowiadać. Potem, droga siostro, to już będzie twój, a nie mój problem.

– Zgoda – odparła wesoło.

– Chodźmy, powinnaś poznać kilka osób.

Zaprowadził ją w stronę stojących nieopodal mężczyzn, z których pierwszym był George Villiers, książę Buckingham, a drugim Gabriel Bainbridge, książę Garwood.

– Moi rodzice byli przyjaciółmi pańskiego ojca – odezwała się Autumn do Buckinghama. – Nazywali go Steenie.

– Nie znałem mego ojca – odparł. – Zabito go, gdy byłem dzieckiem, a mama spodziewała się mojego brata.

– Jakież to smutne. Cieszę się, że ja znałam ojca.

– Miała pani wielkie szczęście, madame la marquise - rzekł Buckingham.

Powrócili do pokoju Charliego po jej pelerynę, a potem zeszli na podwórze zamkowe, gdzie czekał już powóz. Autumn odwróciła się, żeby wejść do środka, gdy tuż obok pojawił się skromnie odziany mężczyzna.

– Madame la marquise, jestem William Chiffinch, służący Jego Królewskiej Mości. Wysłano mnie, bym zabrał panią do króla. Proszę za mną.