Następnego dnia Henry Lindley wyjechał do Cadby. Kiedy przybył na miejsce, z ulgą przyjął wiadomość, że matka nie odwiedziła ich podczas jego nieobecności. Opowiedział żonie o swojej podróży i o tym, co wydarzyło się w życiu jego siostry, jak poznał króla i zrelacjonował jej krótką z nim rozmowę.

– Jak król był odziany? – zapytała Rosamunda.

– Mnóstwo koronek i wstążek i bardzo bogate materie. Miał buty z rozetkami i chodził z laską z gałką z kości słoniowej. Ja wyglądałem na dworze jak wieśniak, moja droga.

– Więc Charlie przywozi do domu swoje dzieci. Autumn miała rację. Matka na pewno będzie zbyt zajęta dziećmi, żeby pomyśleć o niej. Dzieci Charlie – go potrzebują opieki. W Glenkirk wyrosły na dzikusów. Zwłaszcza Sabrina. Biedne dziecko. Gdy tylko się zjawią w Queen's Malvern, muszę tam pojechać i zaprosić ich do nas. Sądzisz, że będą nas pamiętały?

– Sabrina i Freddie może tak, ale Wilhelm na pewno nie – odparł jej mąż. Z ulgą stwierdził, że cieszy się, iż znalazł się wreszcie w domu i nie musi zajmować się Autumn. Już nie muszę o tym myśleć, postanowił. Mojej siostrze nic nie zagraża, a Charlie niedługo powróci na dwór. Poza tym zarówno książę Buckingham, jak i nasz kuzyn Lynmouth zapewnili mnie, że Autumn nie dzieje się żadna krzywda.

Charlie wrócił ze Szkocji z trójką dzieci na trzy tygodnie przed świętami. Jasmine była wniebowzięta. W wieku dziewiętnastu lat lady Sabina Stuart była niezwykle urodziwą dziewczyną. Niestety, nie umiała już poprawnie mówić po angielsku. Jej szkocki akcent był zbyt wyraźnie słyszalny. Miała nieznośny charakter i potrafiła kląć gorzej niż większość mężczyzn. Madeline i Margot obawiały się jej i gdy tylko spojrzała w ich stronę, zaczynały płakać. Sabrina śmiała się z nich, przezywając płaczkami. Jej bracia, ku zaskoczeniu Jasmine, byli trochę bardziej cywilizowani.

– Ależ mi dałeś ciężkie zadanie, Charlie – zauważyła. – Z twoimi synami sobie poradzę, ale córka… – westchnęła.

– Muszę wracać na dwór – rzucił przepraszająco.

– Oczywiście. Zapewniałeś mnie, co prawda, że hrabia Lynmouth zajmie się Autumn, ale lepiej będzie, jeśli i ty tam pojedziesz. Nieczęsto do mnie pisze i wcale nie wspomina o ewentualnych kandydatach na męża, choć zdaje się, że swoje smutki już dawno porzuciła.

– Zostanę z wami na święta, ale na Trzech Króli muszę być na dworze – rzekł Charlie, starając się nie rozmawiać więcej o Autumn.

– Przykro mi z powodu Greenwood. Wolałabym, żeby Autumn miała własny dom.

– Nie, mamo, lepiej jeśli pozostanie pod dachem spokrewnionego z nami mężczyzny. A ja mam przecież apartament w Whitehall.

– Oczywiście – zgodziła się. – Masz zupełną rację, Charlie. Musimy przecież dbać o reputację Autumn, prawda?

– Owszem – zgodził się książę Lundy. – W rzeczy samej.

Charles Fryderyk Stuart przybył na dwór czwartego stycznia. Ku swojemu zaskoczeniu dowiedział się, że król wyznaczył Autumn do roli Mistrza Złych Rządów na czas świąt. Najwyraźniej odnosiła sukcesy, ponieważ dwór wypełniony był rozbawionymi ludźmi. Jej ulubionym celem żartów był książę Garwood. Jego oczywisty brak poczucia humoru budził wesołość u dworzan, zwłaszcza gdy pewnego dnia nałożyła na niego karę, zmuszając do chodzenia przez cały dzień tyłem. Oznaczało to, iż za każdym razem, gdy się witał, wypinał się w stronę witanej osoby. Był źródłem wielkiej wesołości. Gabriel Bainbridge w końcu stracił cierpliwość i wybiegł z Whitehall. Przez dwa kolejne dni nikt go tam nie widział. Autumn przywitała brata uściskiem i pocałunkiem w policzek.

– Wróciłeś! Jak twoje dzieci? Jak mama?

– Zdaje się, że z Sabriną sobie już nie poradzi – rzekł. – Mama zastanawia się, dlaczego tak rzadko do niej piszesz.

– Jestem zajęta – odparła wesoło.

– A król wciąż zadowolony? Uśmiechnęła się szeroko.

– Oczywiście.

– Lady Barbara już urodziła?

– Dopiero w lutym. Koronację przewidziano na dwudziestego trzeciego kwietnia. Spodziewam się, że będzie chciała wrócić przed tym wydarzeniem, nawet gdyby miało ją to zabić. Co, oczywiście, oznacza, że będę musiała ustąpić.

– Poprosiłaś już o swój tytuł? – zapytał.

– Nie, jeszcze nie. Jeszcze nie nadeszła odpowiednia chwila. Myślę, że wkrótce nadejdzie. Mam nadzieję, że szybko, bo jeśli nie, to przepadłam.

Przez chwilę Charlie dostrzegł na jej obliczu zmartwienie, chyba po raz pierwszy od dnia, gdy rozpoczęła swoje trudne zadanie.

Tej nocy, ku wielkiej radości króla, Autumn znalazła się w jego łożu. Młoda pokojowa pomogła jej zdjąć suknię i bieliznę i została odesłana. Król miał na sobie tylko ciemny, wzorzysty szlafrok. Patrzył na kobietę paradującą po komnacie w samych jedwabnych pończochach, białych z zielonym wzorem bluszczu. Podwiązki z kremowego jedwabiu ozdobiono sporymi różyczkami, a we wnętrzu każdej z nich lśnił niewielki szmaragd. Białe buty wykonane z jedwabiu miały zielone sprzączki, a obcasy zdobione były szmaragdami i perłami.

– Nigdy nie nudzi mnie oglądanie cię w takim stroju – rzekł król. – Chodź tu do mnie, moja droga. – Gdy podeszła, położył dłonie na cudownie krągłych pośladkach i przyciągnął ją do siebie. Przytknął twarz do gęstych, ciemnych loków pokrywających jej wzgórek Wenery. Wdychał głęboko zapach jej ciała. Niewinny zapach kapryfolium i wiciokrzewu w połączeniu z jej naturalnym zapachem podniecał go bardziej niż jakikolwiek afrodyzjak. Wsunął język pomiędzy jej nogi i pieścił jej kobiecość. – Cudowna – mruknął i odnalazłszy wrażliwe miejsce, wzmógł pieszczoty.

– Och tak, tak, ty diable – zachęcała go, kładąc dłonie na jego odzianych w jedwabny szlafrok ramionach, żeby nie stracić równowagi. Zaczęła się poruszać, gdy pieszczota osiągnęła zamierzony efekt.

– Zdejmij mi szlafrok, ty moja śliczna nierządnico – rozkazał ochrypłym z podniecenia głosem.

Autumn pośpiesznie wykonała polecenie, starając się nie odsunąć od dającego jej rozkosz języka. Czuła pod dłońmi jego nagie ramiona i zaczęła je pieścić. Spojrzała w dół i dostrzegła jego miecz naprężony i gotów do walki. Bez wahania odsunęła się i po chwili już siedziała na nim, obejmując sobą jego męskość.

– O tak, kochanie – mruczała. – Czy tak nie jest miło? – Powoli poruszała się, a król pieścił dłońmi jej pośladki. – Czy Wasza Królewska Mość życzy sobie mały pocałunek? – zażartowała, delikatnie dotykając ustami jego ust.

Król wstał ze swego miejsca i nie wysuwając się z wnętrza kobiety, poszedł w stronę łoża. Położył ją na brzegu i zaczął poruszać się w niej gwałtownie, póki nie jęczała z rozkoszy. Oczy miała mocno zamknięte, a na pięknej twarzy malowała się przyjemność. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, a kiedy krzyczała z rozkoszy, sam, nie mogąc już dłużej się powstrzymać, osiągnął szczyt, oddając jej nasienie.

Autumn westchnęła i pocałowała go namiętnie.

– Karolu Stuart, jesteś znacznie lepszym kochankiem niż twój kuzyn, Ludwik! – rzekła i pocałowała go znów.

Tej nocy kochali się raz jeszcze, a potem Autumn wstała i ubrała się. Czekała na przyjście pana Chiffincha, który miał ją odprowadzić przez labirynt korytarzy i sekretnych przejść do głównego wyjścia i czekającego na nią powozu.

– Kiedy skończy się nasza znajomość, Autumn, muszę obdarować cię czymś szczególnym. Co byś chciała, kochanie? Byłaś dla mnie taka miła, ale za kilka miesięcy Barbara zechce wrócić na dwór, a ja ją przyjmę.

Autumn udawała, że zastanawia się nad odpowiedzią, a potem odezwała się cicho.

– Mam dość pieniędzy, Karolu. Kiedyś kochał mnie wspaniały mężczyzna. Mam dwie córki. Żeby pozostać w Anglii potrzebny mi tylko dom i angielski tytuł. Podarujesz mi je w zamian za nasz wspólnie spędzony czas? Tytuł nie musi być szczególnie ważny, a dom nie musi być duży, ale chciałabym mieć coś swojego. Podaruj mi dom i tytuł, a będę ci bardzo wdzięczna.

– Będziesz miała jedno i drugie, gdy skończy się nasza przygoda, Autumn. Nie prosisz o wiele. Stać mnie na to, by być hojnym wobec kobiety, która była tak hojna wobec mnie. Chodź i pocałuj mnie teraz na dobranoc. Słyszę już kroki Chiffincha. Autumn podeszła do łóżka i pocałowała go czule.

– Dziękuję, Karolu – powiedziała, a on czuł, że jest szczera.

Po raz pierwszy od dnia, gdy ją poznał, udało mu się dostrzec prawdziwą Autumn. Nie piękną kurtyzanę, która dała mu tyle przyjemności, ale kobietę, którą była naprawdę, córkę księcia, wdowę po człowieku honoru. Czuł się niezręcznie, uchylając rąbka tajemnicy. Zawołał psy, które wskoczyły do łóżka. Pocieszony ich obecnością, zasnął spokojnie.

Ze zbolałym sercem Autumn szła za Chiffinchem pośród krętych korytarzy, po wąskich schodach. Na dole, królewski służący ostrożnie otworzył niewielkie drzwi i wyszedł na zewnątrz, gdzie czekał powóz Autumn. Pomógł jej wsiąść.

– Dobranoc, pani – powiedział.

Powóz ruszył i gdy wyjechał na drogę, zaczynał nabierać prędkości. Nie mogę się już doczekać, kiedy powiem Charliemu, pomyślała Autumn.

– Król obiecał mi tytuł i dom, kiedy na dwór wróci lady Barbara – odezwała się następnego popołudnia, gdy znalazła się pokoju brata w Whitehall. – Czyż to nie cudownie? – Spojrzała na George'a Villiersa. – Jak pan myśli, dotrzyma obietnicy?

Villiers skinął.

– Tak. Ceni sobie lojalność. Byłaś oddana i lojalna, pani. Pod nieobecność Barbary uprzyjemniłaś mu życie. Na dodatek zgodziłaś się odejść bez oporu, gdy Barbara powróci. Jeśli król twierdzi, że da ci tytuł i dom, to tak będzie.

– Cieszę się – odparła. – Jestem przy nadziei, ale chciałam, żeby to zrobił dla mnie, tylko dla mnie. Teraz powiem mu o tym bez obaw.

– Brawo, madame - rzeki Buckingham z uśmiechem. – Król płodzi potomstwo jak marcowy kocur. Historia się powtarza, co, Charlie?

Książę Lundy pobladł.

– Tak – odparł tylko, ale gdy znaleźli się z Autumn sam na sam, ryknął ze złością: – Zrobiłaś to naumyślnie, żeby dostać to, czego chcesz, niezależnie od okoliczności. Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż tak przebiegła!

– Tak, musiałam być pewna – przyznała. – Wiesz, że lubię dzieci, Charlie. Chętnie urodzę jeszcze jedno, nim opuszczę królewski dwór i osiądę na wsi, w moim nowym domu jako lady Jakaśtam. Może król dziecku też podaruje tytuł. Tym razem czuję się zupełnie inaczej, Charlie. Jestem pewna, że urodzę królowi syna!

– Powiedz mu o tym jeszcze dziś wieczorem – upierał się brat. – Powiedz mu, albo ja mu powiem!

– Powiem – obiecała. – Sądzisz, że się ucieszy?

– Dlaczego nie? – odparł smutno. – Lubi dzieci, a twój stan jest tylko dowodem na to, że jest płodny.

Król ucieszył się, usłyszawszy słowa Autumn.

– Kiedy ma się urodzić dziecko, jak sądzisz? – zapytał.

– Pod koniec sierpnia – odparła. – Za pozwoleniem Waszej Królewskiej Mości oddalę się z dworu, kiedy tylko rozkażesz.

– Córeczka Barbary, Anna, urodziła się ledwie dwa tygodnie temu. Barbara nie wróci na dwór przed koronacją. Wydaje mi się, że jest dobrą matką. Kiedy poda mi datę powrotu, dzień wcześniej poproszę cię o oddalenie się. Nie chcę denerwować Barbary twoim widokiem, ani ciebie jej obecnością.

– Dam ci syna – stwierdziła Autumn.

– Tak? – zapytał rozbawiony. – Lubię wszystkie dzieci, dziewczynki i chłopców, moja kochana. Będę się cieszył na jego nadejście, niezależnie od płci. – Pocałował jej dłoń, a potem zaczął pieścić pierś. – Czuję pod palcami, jak dojrzewają twoje smakowite owoce – mruknął i pochylił się, by je pocałować. – Dałaś mi tyle przyjemności, Autumn, mimo że potrafisz być naprawdę nieznośna – zaśmiał się.

– Nie spodobałabym ci się, gdybym była grzeczna i posłuszna – zapewniła go, a on musiał zgodzić się z jej zdaniem.

Nie mógł się doczekać, żeby wyjawić tajemnicę najbliższym dworzanom. Opowiedział im natychmiast, że jego piękna kochanka, markiza d'Auriville, jest przy nadziei. Gratulowano mu, jakby przynajmniej dokonał jakiegoś cudu. Autumn nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy złościć. W końcu zdecydowała, że lepiej będzie się z tego śmiać i okazało się, że słusznie.

Minął luty, a potem marzec. Lady Barbara wysłała wiadomość, że wraca do Whitehall dwudziestego kwietnia, na trzy dni przed koronacją. Autumn wiedziała, że musi wyjechać osiemnastego. I tak zaczynała się już czuć na dworze niezręcznie, zważywszy jej stan. Nie mogła się doczekać powrotu na wieś, by w sierpniu urodzić dziecko. Obawiała się nieco, ponieważ król nie powiedział jej jeszcze, jaki dostanie tytuł i gdzie jest jej dom. Wiedziała, że jeśli książę Buckingham ręczy za słowo króla, to znaczy, że Karol go dotrzyma, ale i tak się obawiała. Trzy dni przed odjazdem siedziała u boku króla, który grał właśnie w kości z grupą przyjaciół. Nie wiodło mu się tego wieczoru najlepiej, a w kości nie da się oszukiwać, by dać królowi wygrać. Książę Garwood miał najwięcej szczęścia. Teraz grali już tylko on i król.