Dowiedziawszy się od przyszłej teściowej, co włoży na siebie w dniu ślubu jego narzeczona, Gabriel Bainbridge zniknął z Queen's Malvern na dwa tygodnie przed ceremonią. Kiedy w ten uroczysty dzień pojawił się w kaplicy, odziany był w najmodniejszy kaftan z zielonego jedwabiu z eleganckimi złotymi koronkami. Nawet buty miał z zielonej skóry ze złotymi rozetkami. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem i dwoma pięknymi strusimi piórami. W dłoni trzymał długą zieloną laskę. Mrugnął do Autumn, kiedy Charlie przyprowadził ją do ołtarza.

Ślubu udzielono im o dziewiątej rano. Przez piękne witrażowe okna widać było gdzieniegdzie szarobłękitne niebo. Na horyzoncie od wschodniej strony przybrało kolor brzoskwini, z ciemnoszarą i różowawą poświatą. Nie było wiatru i choć dzień nie wydawał się chłodny, to wilgoć utrzymywała się w powietrzu. Po ceremonii, która uczyniła z Autumn żonę księcia Garwood, goście zebrali się w salonie, gdzie czekało na nich weselne śniadanie.

Podano jajka w sosie na bazie wina, posypane gałką muszkatołową, łososia duszonego w białym winie z koperkiem, różową, wiejską szynkę i półmisek kotletów jagnięcych; twardy, ostry cheddar, osełki masła i świeży wiejski chleb.

Córki Autumn zajadały się gęstym słodkim kremem karmelowym, a kiedy na stół postawiono niewielki tort weselny, dziewczynki piszczały z radości na widok cukrowych figurek. Każda z nich chciała zjeść jedną, ale Autumn się nie zgodziła.

– Zachowam je – powiedziała. – Kiedy będziecie wychodzić za mąż, na waszych tortach weselnych umieszczę po jednej z nich, ma filles. Czy to nie dobry pomysł?

Obie dziewczynki potaknęły, choć żadna z nich nie była przekonana, czy to naprawdę dobry pomysł. Pozwolono im jednak wypić odrobinę wina z wodą i postanowiły nie narzekać. Gdyby zaczęły marudzić, babcia mogłaby nie zabrać ich ze sobą do Cadby do wuja Henry'ego i ciotki Rosamundy. Jasmine postanowiła dać córce i Gabrielowi trochę spokoju, nim przywiezie im Maddie i Margot do domu. Para młoda miała wyruszyć za dwa dni do Durham, a goście zniknęli tego samego dnia już przed południem. Ostatnia odjeżdżała Jasmine z dziewczynkami.

– Przywiozę wam dzieci do Garwood na święta – powiedziała. – Chyba że drogi okażą się nieprzejezdne.

Powóz ruszył, a Jasmine pomachała wesoło na do widzenia. Jej wnuczki chichotały radośnie, rozbawione czymś, co tylko je śmieszyło. Cóż, pomyślała, chyba w końcu poradziłam sobie z ostatnim z naszych dzieci, mój drogi Jemmie. Nareszcie. Roześmiała się głośno.

Autumn i Gabriel patrzyli na odjeżdżający powóz, a potem trzymając się za ręce weszli do domu.

– Jesteśmy sami – powiedziała.

– Zupełnie sami – powiedział, prowadząc ją do sypialni. – Za chwilę do ciebie przyjdę – dodał.

– Jest popołudnie.

– Owszem – zgodził się i otworzył drzwi, puszczając jej dłoń, a gdy weszła do środka, zamknął je.

Lily i Orange podbiegły, by pomóc pani zdjąć odzienie.

– To był piękny ślub, milady – rzekła Lily z szerokim uśmiechem na twarzy, rozpinając górę sukni.

– Ta suknia, madame, c'est magnifique – zauważyła Orange zdejmując halki.

Autumn wyszła z góry materii piętrzącej się u jej nóg.

– Uważajcie na nią – ostrzegła je. – Pamiętajcie, że to suknia, która służyła wielu pannom młodym w mojej rodzinie. Ma już ze sto lat.

– Nie wiedziałam, że suknia może tyle przetrwać – stwierdziła Lily, przynosząc swojej pani miskę z perfumowaną wodą do mycia i lnianą ściereczkę.

Orange przechyliła głowę i spojrzała pytająco na Autumn.

– A pończochy i buty?

– Zdecydowanie zdejmujemy! – podkreśliła ze śmiechem. Może pewnego dnia, dla uciechy Gabriela będzie paradowała w nich po sypialni, ale na pewno nie dziś. Poza tym nie była pewna, czy król nie wspominał swoim przyjaciołom na dworze o jej sposobach na rozbudzenie jego zmysłów. Nie chciała przypominać swojemu mężowi o niechlubnej przeszłości. Usiadła, a Orange zdjęła je szybko. Autumn wstała i umyła się. Wyszorowała zęby i wypłukała usta naparem mięty.

Lily przyniosła jedwabny szlafrok. Autumn zdjęła halkę i podała ją Orange, a potem włożyła szlafrok.

– Coś jeszcze, madame? – zapytała Lily, a Orange dołożyła do kominka.

– Nie. Możecie iść. Dobrej nocy.

– Jest pani pewna, że niczego nie będzie już potrzebować? – zapytała Lily. Było w końcu dopiero popołudnie, mimo że ich pani życzyła im dobrej nocy.

– Dziś macie już wolne. Każcie Becketowi postawić w komnacie księcia tacę z kolacją, kiedy już będzie zmierzchać.

– Tak, proszę pani – powiedziały jednocześnie i dygnęły, by po chwili wyjść z sypialni.

Autumn rozejrzała się po pokoju. Zawsze gdy odwiedzała Queen's Malvern, umieszczano ją w tym pokoju. Kiedyś pomieszkiwały tu jej siostry, a przed nimi jej matka i babka. Autumn uwielbiała różowe kotary łóżka i zasłony. Lubiła wielkie, dębowe słupy baldachimu i wyściełane, drewniane wezgłowie. Lubiła witrażowe okna z widokiem na pełen zieleni park i wzgórza za domem. Ten pokój był jej azylem, a teraz miała w nim spędzić noc poślubną. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie się w nim czuła tak samo. Otworzyły się drewniane drzwi łączące jej sypialnię z pokojem męża. Gabriel wszedł do środka.

– Dobranoc, Dunewood – zwrócił się do swego lokaja, a potem zamknął za sobą drzwi. Miał na sobie tylko jedwabny szlafrok.

Autumn milczała. Nie wiedziała, co powiedzieć, czy w ogóle powinna się odezwać pierwsza. Zagryzła dolną wargę. Z wyjątkiem tej jednej chwili, gdy ją pocałował i pieścił, a było to kilka tygodni wcześniej, nie dotknął jej nawet. Jakoś nigdy nie było czasu, a potem on zniknął na dwa tygodnie. W końcu odezwała się:

– To niedorzeczne, Gabrielu. Przecież to nie nasz pierwszy raz, a mimo to nie wiem, od czego zacząć – zaśmiała się nerwowo.

Podszedł i zdjął z niej szlafrok.

– Zdaje się, że powinniśmy zacząć właśnie od tego. – Odsunął się i patrzył na nią przez chwilę, a potem westchnął. – Tak. Jesteś piękna. Teraz rozumiem, dlaczego Karol i Ludwik tak cię pożądali. Nie można ci się oprzeć.

– Nigdy więcej nie wspominaj imienia żadnego z nich w naszej sypialni – rzuciła ze złością. – Pamiętaj, że obiecałeś mi zapomnieć o przeszłości. Jeśli nie możesz tego uczynić, nie wiem czy to zniosę!

– Wybacz mi, ale to bardzo trudne. Wiem, że ci obiecałem i staram się, Autumn.

Zaczęła płakać.

– Jak będziesz mógł się ze mną kochać, jeśli ciągle będziesz się zastanawiał, czy cię z nimi nie porównuję? Nie podobało mi się to, co musiałam robić z moimi królewskimi kochankami! Nienawidziłam się za to! Chcę być kochana za to, że jestem, nie za moją urodę i zmysłowość. Z pewnością jest we mnie coś poza wyglądem, co ci się podoba.

O Boże! Nos mam cały czerwony, pomyślała, i zaczęła płakać jeszcze żałośniej. Nie mogła się powstrzymać.

Na litość boską! Gabriel był zupełnie zaskoczony. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest tak wrażliwa. Zawsze wydawała się taka silna. Wziął ją w ramiona i przytulił.

– Tak mi przykro, dziecinko – mruknął do jej ucha. – Za nic nie chciałbym cię skrzywdzić. Jestem niemądrym zazdrośnikiem. Nie zasługuję na ciebie. – Ujął dłońmi jej twarz i pocałował powoli, głęboko, aż wyraźnie się odprężyła i westchnęła zadowolona. Kiedy się uspokoiła, dodał: – Zdejmiesz ze mnie szlafrok, Autumn?

– A chcesz, żebym to zrobiła? – zapytała. – Nie chciałam poczynać sobie zbyt odważnie.

Zwinnymi palcami rozsupłała pas i odsunęła poły szlafroka. Dłonie położyła na jego torsie. To niemądre, pomyślała. Nie jestem dziewicą i on o tym dobrze wie. Jestem doświadczoną kobietą i mam zamiar się tak zachowywać. Wiedziała, że nawet jeśli go to na początku przestraszy, to później będzie mruczał jak kot pod jej doświadczonym dotykiem. W końcu miała przecież męża, zanim została królewską kochanką. Skąd mógł wiedzieć, że to nie Sebastian nauczył ją wszystkiego, co umiała? Zsunęła szlafrok z jego ramion i pochyliła głowę, by pocałować jego tors.

Gabriel jęknął. Zdecydowanie sprawiało mu to przyjemność.

– Nie przestawaj – rozkazał. – Zabraniam ci przestać, moja cudowna żono.

Całowała go jeszcze chwilę, ale potem powiedziała:

– Muszę przestać, bo zmarzłam i chcę już iść do łoża.

Ujęła jego dłoń i zaprowadziła go do łóżka.

– Och, tak – zgodził się. – Chodźmy do łoża, madame.

Autumn położyła się i powiedziała:

– Nigdy nie kładłam się tak wcześnie z wyjątkiem dni, kiedy byłam chora.

Przykryła się kołdrą i przytuliła głowę do poduszki.

– Ja też nie – stwierdził, wchodząc pod kołdrę i pochylając się nad nią. Już po chwili całował jej piękne piersi.

– Och, Gabrielu! – jęknęła cicho, gdy jego usta zamykały się na wrażliwych sutkach, a potem delikatnie dotykał ich zębami, drażnił językiem i ssał. Jego pieszczoty sprawiły, że całe jej ciało zareagowało podnieceniem i wstrząsnęło się. Dłońmi gładziła skórę na plecach męża, gładką, jak na ciało mężczyzny, ale pod skórą czuła twarde mięśnie.

Językiem dotknął miejsca między jej krągłymi piersiami. Westchnął głęboko.

– Pachniesz wyśmienicie. Można by cię zjeść – powiedział i położył głowę na jej piersiach. – Nie mogę wciąż uwierzyć, że jesteś moja, Autumn. Od tak dawna cię kocham!

Pogładziła go po głowie.

– Ledwie mnie znałeś – odparła.

– Wiedziałam o tobie tyle, ile powinienem, kiedy się poznaliśmy. Byłaś lojalną, kochającą i dzielną dziewczyną. Dwie z tych cech już by wystarczyły, a ty miałaś wszystkie trzy. To cudowne. I na dodatek jesteś piękna. Zaparło mi dech w piersiach…

– Ja sądziłam, że jesteś strasznym, aroganckim człowiekiem – powiedziała. – Bess i biedny Smythe nie żyli. Nienawidziłam cię tak samo, jak wszystkich ludzi Cromwella. Gdybyś nie zabrał mi pistoletu i gdybym nie była tak oszołomiona, zabiłabym pewnie i ciebie.

– Dziś mogę umrzeć z rozkoszy – rzekł, unosząc głowę i patrząc jej prosto w oczy. – Niektórzy powiedzieliby, że te cudowne oczy mogą należeć tylko do czarownicy, a ja kocham oba, i turkusowe, i szmaragdowe – rzekł i pocałował ją.

Autumn przypomniała sobie czasy, gdy zastanawiała się, jakie to uczucie, gdy się kogoś pocałuje. Wspomniała, jaki Sebastian był rozbawiony, gdy postanowiła sprawdzić czy spodobają jej się pocałunki innych zalotników. Sprawdziła i przekonała się, że to Sebastian jest tym właściwym, którego pocałunek jest najbardziej ekscytujący. Od tego czasu pocałunki innych mężczyzn jej nie cieszyły. Dopiero Gabriel wzbudził w niej na nowo takie uczucia. Całował z początku delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie. W dotyku jego ust czuła nie tylko pożądanie, ale też miłość. W jej piersi znów rozbudziły się uczucia, o których dawno zapomniała. Zaczęła płakać.

Czując łzy na jej policzkach, zaczął je całować a potem zapytał:

– Co się stało?

– Kochasz mnie – szlochała głośno.

– Mówiłem ci przecież, że cię kocham – odparł zdziwiony.

– Ale ty naprawdę mnie kochasz – szlochała dalej.

– Naprawdę!

. Roześmiał się cicho.

– Tak, Autumn, naprawdę. Och, kochanie, czyżby nikt od tak dawna cię nie kochał, że przestałaś już wierzyć, że to możliwe? Ci dwaj mężczyźni, których imion nie wymienię wykorzystali cię tylko, bo nie mieli serca. Królowie nie mogą naprawdę kochać. Ja nie jestem królem. Jestem jedynie prowincjuszem, który cię kocha i pragnie twojego szczęścia.

Znów całował łzy płynące po policzkach.

– O Boże! Nie zasługuję na ciebie – jęknęła. - Madame, jeśli w ten sposób masz zamiar uniknąć spełnienia małżeńskich obowiązków, to chyba będę musiał cię zbić – zażartował.

– Nie! Nie! – krzyknęła, a kiedy zrozumiała, że to żart, dodała: – Ależ z ciebie psotnik.

Zrobiło jej się lekko na sercu. Nie czuła się tak od czasu, gdy żył Sebastian.

– Ja nie, madame, ale jest tu pewien psotnik, który pragnie cię poznać – rzekł z uśmiechem i spojrzał w dół. Jego męskość gotowa była do miłości.

– Musisz mnie pocałować – powiedziała i westchnęła, gdy jego usta obdarzyły ją kuszącym, pełnym namiętności pocałunkiem. Zamknęła oczy i poczuła, że się unosi. Znów była bezpieczna. Bezpieczna i kochana. – Nie zostawiaj mnie, Gabrielu. Nigdy – rzekła, odsuwając się od niego na chwilę. Zaczynała rozumieć, że go kocha i poczuła się cudownie!

Zrozumiał, co miała na myśli i dlaczego to powiedziała.

– Mój ojciec miał pięćdziesiąt lat, kiedy się urodziłem – rzekł. – Umarł mając osiemdziesiąt lat. Nie zostawię cię, kochanie. Nigdy cię nie zostawię! – Znów zaczął ją całować czule i namiętnie. Po chwili w nią wszedł, a ona jęknęła, zaskoczona uczuciem, jakie wywołał. Prawie szlochała, gdy doprowadził ją na szczyt rozkoszy.