– Tak – odparł markiz.

– To dobrze! Pojadą ze mną i z dziećmi do Szkocji. Dzieci i służba będą podróżowali w powozie mamy. Zabrałem tylko Biddy. Clara i Mavis musiały zostać. Obie mają ukochanych w Queen's Malvern, a nie wiemy, jak długo moje dzieci zostaną w Glenkirk. Nie chciałem zamartwiać się kłopotami służby w tych okolicznościach – wyjaśnił Charlie.

– Czy Biddy potrafi jeździć konno? – zapytał markiz.

– Tak. Dlaczego pytasz? – zainteresował się jego brat.

– Nie bierz powozu, Charlie. Szybciej i bezpieczniej dojedziesz na miejsce konno. Powóz tylko przeszkadza. Jeden z ludzi z Glenkirk weźmie Wilhelma, a służąca będzie mogła podróżować swobodnie. Sabrina i Freddie jeżdżą konno od trzeciego roku życia. Będzie im ciężko, ale sobie poradzą. Jestem tego pewien – doradzał brat.

– Może masz rację – odparł książę Lundy, kiwając głową w zamyśleniu. – Potraktują to jak zabawę.

– Kiedy wyjedziecie? – zapytał Henry.

– Dam dzieciom dwa dni odpoczynku, a potem musimy ruszać w drogę. Nie mogę ryzykować, że Welk nas tu znajdzie. Poza tym powinienem jak najprędzej znaleźć się za granicą. Im dalej od Anglii będą dzieci, tym lepiej dla nich i dla mnie.

Henry Lindley zgodził się z bratem. Choć bardzo go kochał, nie było mu przykro, gdy dwa dni później nadeszła pora wyjazdu. Musiał mieć na względzie siebie, żonę i pięcioro dzieci. Zdawał sobie również sprawę z potrzeby ochrony Cadby i jego mieszkańców. Życie nauczyło go, że trzeba być ostrożnym, co w tych czasach mogło okazać się przydatne.

Księżna wdowa czule pożegnała się z synem.

– Nie daj się zabić, Charlie – rzekła. – Na Boga! Jesteś taki podobny do ojca! Pamiętaj, jesteś wszystkim, co mi po nim zostało. Nie mam zamiaru cię stracić. – Ucałowała go w oba policzki. – Wyślij mi wiadomość do Belle Fleurs. Nawet jeśli mnie tam nie będzie, ktoś stamtąd da mi znać. – Znów go pocałowała, a potem spojrzała na trójkę jego dzieci. – Musisz się opiekować braćmi, Sabrino. Słuchaj wuja Patricka, choć on pewnie pozwoli ci robić to, na co będziesz miała ochotę.

Jasmine ucałowała dziewczynkę. Mała skłoniła się i powiedziała:

– Dobrze, babciu.

– A ty, Fryderyku, pamiętaj, kim jesteś. Bądź posłuszny wujowi, opiekuj się siostrą i młodszym brałem – zwróciła się do chłopca babka.

– Dobrze, babciu – odparł Freddie i ucałował jej dłoń.

– Pięknie! Zachowałeś się dwornie, chłopcze – pochwaliła i ucałowała go w oba policzki.

– A co do ciebie, Wilhelmie, słuchaj we wszystkim starszego brata i bądź grzeczny.

– Dobze, babciu – seplenił maluch.

Jasmine uśmiechnęła się, pochyliła i ucałowała chłopczyka. Wyprostowała się i spojrzawszy na wszystkich raz jeszcze, rzekła:

– Niech was Bóg prowadzi, moi drodzy.

Po chwili weszła do domu, nie chcąc patrzeć, jak odjeżdżają.

– Póki nie przyjechali okrągłogłowi, pobyt u ciebie był taki miły, Charlie – rzekła Autumn. – Przykro mi, że to tak się skończyło. – Rzuciła się bratu w ramiona i pocałowała go. – Będę za tobą tęsknić.

– Nie bierz ślubu z byle kim, siostro – doradził. – Wyjdź za mąż z miłości, tylko z miłości.

Ucałował ją i wsiadł na konia.

Autumn pożegnała się już z bratankami i bratanicą. Stała obok Henry'ego, gdy książę Lundy z dziećmi w otoczeniu zbrojnych wyjeżdżał z Cadby. Bracia dawno już się pożegnali.

– Nienawidzę Cromwella i jego nudnych okrągłogłowych! – rzekła cicho, kiedy jeźdźcy zniknęli za zakrętem drogi.

– Często to powtarzasz, siostrzyczko – odparł oschle brat. – Wejdźmy do środka. Jest już chłodno, a ty i mama niedługo wyjedziecie do Francji. Musisz być zdrowa w podróży.

– Byłeś kiedyś we Francji, Henry? – zapytała.

– Kilka razy – odparł. – Spodoba ci się tam. Sądzę, że mama będzie chciała spędzić zimę w Belle Fleurs nad Loarą.

– Och – westchnęła rozczarowana Autumn. – Sądziłam, że pojedziemy do Paryża.

– Nie obawiaj się, siostro. Mama będzie chciała, żebyś się zaaklimatyzowała we Francji i zaczęła mówić po francusku jak Francuzka, nabyła modną garderobę i dowiedziała się, co słychać obecnie na francuskim dworze. Jest dobrym strategiem, musi więc właściwie przygotować się do podboju. Przyda ci się majątek matki i francuscy krewni jej dziada. Mama na pewno zechce, żebyś najpierw poznała rodzinę. Zaufaj jej, ona wie, co robi. Najpóźniej za rok będziesz szczęśliwą mężatką – zapewniał siostrę Henry Lindley, biorąc ją za rękę i prowadząc do domu.

Przez cały następny tydzień padał deszcz, Autumn często myślała o Charliem, który teraz był z dziećmi w drodze na północ. Pogoda powinna okazać się pomocna, pod warunkiem że nikogo nie dopadnie gorączka. Tylko ktoś, kto bardzo się śpieszy lub jest szczególnie zdesperowany, może podróżować w taką pogodę.

Na dzień przed planowanym wyjazdem Autumn i matki do Francji przyjechał hrabia Welk i ze złością zażądał wiadomości o tym, co się stało z dziećmi jego córki. Pytał, gdzie obecnie przebywają.

Markiz Westleigh powitał rozzłoszczonego gościa w reprezentacyjnej sali swego zamku.

– Moja matka omówi z tobą tę kwestię, panie, ponieważ ja wiem niewiele poza faktem, iż moja szwagierka została zamordowana z zimną krwią przez żołnierzy sił parlamentarnych. Była tam moja najmłodsza siostra, lady Autumn, i ona powie panu, co zdarzyło się tego dnia, ale musisz być wobec niej delikatny, ponieważ jeszcze nie doszła do siebie po szoku, jakiego wtedy doznała.

Hrabia Welk był szczupłym, niewysokim mężczyzną o żółtawej karnacji. Czarny strój pogłębiał tylko wrażenie, że jest człowiekiem złośliwym. Zwrócił się do wdowy po księciu Glenkirk:

– Więc, madame!

– Mój syn i nasze wnuki byli tutaj kilka tygodni temu, ale gdzie są teraz, mój panie, nie mam zupełnie pojęcia. Powiedziałam Charlesowi, że nie chcę wiedzieć. Sądziłam, że im mniej osób wie dokąd się udają, tym bezpieczniejszy będzie on i nasze wnuki. Chyba sam to rozumiesz, panie.

– Twój syn nie może opiekować się moimi wnukami, madame! - padła pełna złości odpowiedź.

– Czyżby? Dlaczegóż to, jeśli można wiedzieć? – zapytała butnie. – Jest ich ojcem.

– Twój syn to rozpustnik i szumowina – odparł hrabia.

Jasmine roześmiała się.

– Nawet za swojej szumnej młodości Charlie nie mógł być nazwany ani rozpustnikiem, ani szumowiną. Od chwili gdy poznał twoją córkę, milordzie, kiedy zajęła miejsce w jego sercu, był jej oddany. Był lojalnym, kochającym i wiernym mężem i doskonale o tym wiesz.

– Moja córka wciąż by żyła, gdyby nie poślubiła twojego syna – odparł hrabia.

– Twoja córka spędziła najszczęśliwsze chwile swego życia z Charliem. Zmarła nie za sprawą mego syna, tylko za sprawą postępków pobożnych żołnierzy z oddziałów Parlamentu. Wpadli do jej domu i zatłukli majordomusa, a kiedy zaprotestowała, jakiś diabeł zabił ją bez słowa. Moja córka była świadkiem całego zajścia i sama pewnie zostałaby zastrzelona, gdyby nie pojawił się kapitan dowodzący tym oddziałem. Gdy to nastąpiło, żołnierz odzierał palce twojej córki z pierścieni. Takich właśnie ludzi rozpuściliście po całej Anglii, milordzie, by kradli i mordowali niewinnych ludzi!

– Stuartowie nie są niewinni – mruknął hrabia.

– Stuartowie, mimo swego królewskiego pochodzenia, są tacy sami jak my wszyscy, Johnie Lightbody. Są ludźmi i mają ludzkie wady. Karol był złym królem, ale dobrym człowiekiem. Nie wystarczyło wam zrzucenie go z tronu. Nie, musieliście zamordować pomazańca Bożego, a potem pobożnie usprawiedliwiać swoje zbrodnie. Wstyd, powinniście się wstydzić!

– Wiadomo teraz, czyje dobro leży ci na sercu, pani – rzucił ponuro hrabia Welk.

– Moje serce jest teraz w grobie w Glenkirk, tam, gdzie spoczął mój mąż, który zginął, pod Dunbar w obronie króla i kraju. Nie popieram żadnej ze stron. Mój syn, po części Stuart, również nie popierał nikogo. Co się zaś tyczy naszych wspólnych wnuków, mówiłam ci już, panie, że nie wiem, dokąd zabrał je Charlie, ale gdziekolwiek je wywiózł, zrobił to, żeby były bezpieczne. Teraz dopiero wiemy na pewno, że nazwisko uczyniłoby z nich wrogów twoich pobożnych stronników. Zważywszy, w jaki sposób zmarła mała kuzynka Charliego, księżniczka Elisabeth, rozumiem jego potrzebę ukrycia dzieci. Wasi ludzie nie dbali o księżniczkę. Zmarła z wycieńczenia, bo nie pozwoliliście odpowiednio ogrzać jej komnaty, i z głodu, bo nie karmiliście jej jak trzeba. To takiego losu chcesz dla Sabriny, Fredericka i małego Wilhelma?

– Pod opieką moją i mojej żony, lojalnych obywateli, nasze wnuki byłyby bezpieczne – rzekł.

Jasmine roześmiała się kpiąco.

– Jesteś prawdziwym głupcem wierząc w to, milordzie. Dzieci należą do ojca i z nim teraz są. Nie rób sobie wroga z mego syna, milordzie, bo pewnego dnia, a mogę ci to zagwarantować, król powróci na tron, a gdy to się stanie, będziesz szczęśliwy, że ma jeszcze choć jednego przyjaciela na dworze i na dodatek jest nim królewski kuzyn.

– Stuartowie nigdy nie odzyskają tronu Anglii – rzucił hrabia Welk.

Jasmine znów się zaśmiała.

– Ależ tak, odzyskają. Nie wiadomo tylko, ile to zajmie czasu. Postaraj się nie być na liście zdrajców, lianie.

– Pójdę z tym do sądu! – wrzasnął z wściekłością hrabia.

– Idź, milordzie. Jestem pewna, że sąd oddany Parlamentowi bardzo będzie ciekaw sprawy śmierci pewnej niewinnej kobiety, którą zamordowano, by skraść jej pierścienie. Złamano tu dwa przykazania, które są ci tak bliskie: nie zabijaj i nie kradnij. Moja córka nie jest jedynym świadkiem tej zbrodni. Sir Simon Bates był kapitanem oddziału, który napadł na Queen's Malvern. Osobiście zastrzelił żołnierza, którzy to uczynił. Nie może temu zaprzeczyć, bo pogrążyłby sam siebie. Przecież wasi bogobojni oficerowie nie kłamią. Jestem tego pewna.

– Madame, jest w pani coś zdrożnego, ale nie mogę tego ogarnąć rozumem. Gdybyś otrzymała wiadomość od syna, daj mi znać, pani.

– Niestety, drogi panie, nie będę mogła tego uczynić. Wyjeżdżam z córką do Francji. Nie mogę pozostać w Szkocji, bo wspomnienia mi na to nie pozwalają. Dom wdowy w Cadby należy oczywiście do mnie i mam zamiar tu zakończyć życie, ale na razie jestem pogrążona w żałobie. Dziadek pozostawi! mi mały domek na francuskiej prowincji. Moja córka i ja chcemy tam opłakiwać śmierć Jamesa Leslie. Mój syn, Henry, na pewno nie omieszka wysłać ci wiadomości, gdy tylko czegoś się dowie. Nie wyglądaj jej jednak zbyt szybko, mój panie, bo Charlie na pewno nie wyjawi nikomu swej kryjówki, chyba żeby dzieci znalazły się w niebezpieczeństwie – rzekła, uśmiechnęła się słodko i podała mu dłoń do ucałowania.

Oddalono go. Rozmowa została zakończona. Ujął dłonią w rękawicy jej upierścienione palce i jak nakazywał obyczaj, ucałował.

– Dziękuję za rozmowę, madame. Zegnam – rzekł.

– Żegnam, milordzie. Przekaż pozdrowienia żonie – odezwała się Jasmine, odwróciła się i wyszła.

Hrabia Welk zwrócił się do markiza Westleigh:

– Twoja matka jest niezwykłą kobietą, milordzie. Henry powstrzymał uśmiech.

– To prawda – odparł jak najbardziej poważnie.

– Prześlij mi wieści, kiedy jakieś nadejdą.

– Gdy tylko otrzymam jakieś wiadomości od brata, na pewno cię powiadomię, panie – odparł natychmiast markiz. Oczywiście nie zamierzał dotrzymać słowa, ale musiał okazać współczucie i chęć współdziałania. Miał na względzie własną rodzinę, ale przecież nie mógł zdradzić brata. Matka nie myliła się co do hrabiego Welk. Nie miał dość władzy ani pieniędzy, nie miał również wpływowych znajomych, którzy mogliby zająć się jego sprawą. Mimo to Henry Lindley nie chciał robić sobie z niego wroga. Uprzejmie i z uśmiechem pożegnał hrabiego i patrzył, jak jego gość odjeżdża.

– Jesteś sprytny – odezwała się do niego siostra, wstając z fotela przed kominkiem, gdzie siedziała przez cały czas wizyty hrabiego. – Mama jest przebiegła i dumna, ale pozwala jej na to powiązanie z rodziną królewską, ale ty, Henry, jesteś sprytny w inny sposób. Ojciec Bess chyba naprawdę sądzi, że powiadomisz go, kiedy tylko otrzymasz jakieś wieści od Charliego. Po rozmowie z tobą bardzo się uspokoił – zaśmiała się.

Henry uśmiechnął się pod nosem.

– Nie ma sensu robić sobie wrogów. To mi niepotrzebne – rzekł. – Teraz Welk wróci do żony z rozsądnym wyjaśnieniem, dlaczego nie udało mu się zabrać dzieci Charliego. Ten człowiek to głupiec, jeśli sądził, że Charlie mógłby w jakichkolwiek okolicznościach powierzyć mu swoje dzieci. – Wzruszył ramionami. – A gdzie jest mama?

– W domu, dogląda pakowania kufrów. Niektóre rzeczy pozostawi tutaj. Zdaje się, że teraz to jest jej dom w Anglii. Opowiedz mi o Belle Fleurs, Henry. Myłeś tam kiedyś, wiem, że byłeś. Jest duży? Ładny?