Ale to nie było takie proste.
Ciągle jeszcze w złym humorze Leks skręcił do najbliższej restauracji, aby coś przekąsić w drodze do Bonsall. Specjalnością zakładu były żeberka z rusztu i pieczone ziemniaki. Leks, jak zwykle, zamówił podwójną porcję. Stwierdził z zażenowaniem, że jasnowłosa kelnerka, zamiast przyjąć zamówienie od dwu innych kobiet siedzących w przyciemnionym kąciku po przeciwnej stronie, stoi wciąż przy jego stoliku i bezwstydnie się do niego mizdrzy! Nie wiedział, jak ma zareagować na aroganckie zachowanie dziewczyny.
– Dwie butelki bud ice.
Tymczasem Ariel Hart bezskutecznie usiłowała ściągnąć na siebie uwagę kelnerki.
– Daję jej jeszcze pięć minut, a potem idziemy prosto do kierownika – zdecydowała rozzłoszczona. – Cóż to za obyczaje! Żeby kelnerka zalecała się do gościa, choć on, jak widać, wyraźnie sobie tego nie życzy! O co właściwie chodzi tej małej?
– Może to my powinnyśmy sobie z nim poflirtować? Jest całkiem przystojny – stwierdziła Dolly. – I patrzy jakoś tak, jakby mu było głupio z powodu tej kelnerki. Zauważyłaś, jak zmarszczył brwi? On chyba chce cię poderwać, Ariel. Odwzajemnij mu się. Hm, nie wygląda zbyt elegancko, długie, robocze buty i dżinsy. Od razu widać, że to człowiek pracy. Zobacz, on nosi baseballówkę i ma ciemne włosy, zupełnie w twoim typie. I tak jak ty zaczyna siwieć, choć u ciebie tego nie widać pod farbą. Widzisz sama, ile macie wspólnego.
– Przestań, Dolly. Jesteśmy tu po to, by coś zjeść! Proszę pani, proszę pani! – Ariel, pierwszy raz w życiu, by zwrócić na siebie uwagę kelnerki, pstrykała palcami. – Siedzimy tu od prawie dwudziestu minut, a na pewno przyszłyśmy przed tym dżentelmenem. Jeśli jest pani zbyt zajęta, możemy pójść do innej restauracji albo skontaktować się z pani przełożonym, a przekonamy się, co on będzie miał do powiedzenia.
– Jest mi bardzo przykro, proszę natychmiast obsłużyć te panie – Leks zwrócił się do kelnerki – i mnie proszę przynieść ich rachunek.
– Dziękujemy, to niepotrzebne – sprzeciwiła się Ariel. Dolly miała rację, to szalenie przystojny mężczyzna.
– Ale ja nalegam, na pań miejscu na pewno wpadłbym w furię. Ariel uśmiechnęła się.
– A więc zgoda. Będziemy panu zobowiązane za tę wspaniałomyślność.
Leks pochylił głowę nad gazetą, ale czuł się jakoś dziwnie i nie był w stanie skoncentrować na lekturze. I mimo wysiłków nie mógł oderwać myśli od pięknej kobiety, z burzą blond włosów, która siedziała przy drugim stoliku. Miał chęć wstać i przysiąść się do ich nich, ale bał się, że nie będzie wiedział, o czym z nimi mówić, poza tym mogłyby go uznać za jakiegoś podrywacza, a to ostatnie rzecz, jakiej by sobie życzył. I nagle zrobiło mu się gorąco, na sąsiednim stoliku dostrzegł baseballówkę Padres, dokładnie taką jak jego. O tym przecież można by gadać i piętnaście minut! Musiała należeć do blondynki, ponieważ na czubku głowy miała lekko przyklapnięte włosy. Druga pani, z warkoczem, nie nosiła żadnego nakrycia głowy.
Gdybyś choć trochę lepiej znał się na kobietach, mógłbyś być teraz kimś więcej niż tylko obserwatorem – pomyślał rozżalony.
Z przyjemnością słuchał, jak składała zamówienie – miała piękny głos.
– Duży, średnio wysmażony stek, pieczone ziemniaki, kukurydza, fasolka szparagowa, kompot jabłkowy i dwie butelki coors light. Frytki z pikantnym sosem do piwa. To wszystko dwa razy.
Leks uśmiechnął się, ta kobieta to jego bratnia dusza. Jaka szkoda, że nie ma tu nikogo, kto mógłby poznać go z nią! A sam nie potrafi tego zrobić. Przeczytał kilka zdań z artykułu na temat problemów na Bliskim Wschodzie, jednak już po chwili jego myśli wróciły do pań siedzących opodal. A może przed wyjściem zatrzymają się przy jego stoliku? Zapalił papierosa. One także palą. W Kalifornii w niewielu restauracjach pozwala się gościom palić, między innymi dlatego Leks chętnie tu czasami jadał. Znów zerknął w ich stronę i o mało nie roześmiał na cały głos, gdy dostrzegł kątem oka, jak obie panie bez żenady piją piwo prosto z butelki. I znowu, pomimo wysiłków, nie udało mu się skoncentrować na treści artykułu, który zaczął czytać. W jego głowie kołatała tylko jedna myśl: wstać i podejść do ich stolika.
Tymczasem obie kobiety zamówiły jeszcze po piwie i, zajadając frytki z sosem, także zerkały ukradkiem w stronę nieznajomego mężczyzny ukrytego za gazetą.
– On przypomina mi kogoś – szepnęła Ariel.
– Na pewno bym pamiętała, chyba że masz przede mną jakieś tajemnice. Ten facet jest szalenie przystojny. Za dawnych, dobrych czasów aktorzy z Hollywood wyglądali tak na scenie, ale poza nią… szkoda gadać. Według mnie, przed wyjściem powinnyśmy zatrzymać się przy jego stoliku i podziękować mu za obiad. Wiesz, o co chodzi, wyciągnąć rękę, przedstawić się i podziękować.
– Nie potrafię, a poza tym już raz to zrobiłam. I przestań wreszcie bawić się w swatkę. Pomyśli, że chcemy go podrywać tak samo jak ta kelnerka. A nas jest dwie, Boże, on mógłby sobie pomyśleć… Nie, samo „dziękuję” zupełnie wystarczy. No, wreszcie doczekałyśmy się. Spójrz, jemu także niosą tacę z jedzeniem, a to oznacza, że prawdopodobnie jednocześnie wstaniemy od stołu. Wtedy będzie można go zagadnąć. No, jedz – ponagliła Ariel, wyraźnie niezadowolona ze scenariusza, który właśnie wymyśliła.
– Jak myślisz, kogo on ci przypomina?
– Nie wiem, kogoś, kogo spotkałam w swoim życiu. Mam pamięć do twarzy, ale nie do nazwisk. To nie ma znaczenia. Ach, Dolly, jestem potwornie zmęczona, marzę o gorącej kąpieli.
– Ja też. Z tego zmęczenia prawie nie chce mi się jeść. Starczy ci siły, aby wysiedzieć na lekcji obsługi komputera? Może lepiej odłożyć to na jutro. Dowiedziałam się dziś wielu ciekawych rzeczy. Dostałyśmy zamówienie, aby dostarczyć dwadzieścia tysięcy butelek od coca-coli. Ale to nie są takie butelki, jakie widujesz w sklepie, one wyglądają jak tubki, które dopiero potem, kiedy nasz kierowca je przywiezie, zostaną nadmuchane do właściwych rozmiarów. Ciekawe, co? Ale to nie wszystko, przez naszą firmę przewinęło się dziś czterdzieści dwa tysiące funtów maślanych ciasteczek, a jutro dostarczymy ładunek… no, jak myślisz, czego? Dżinsów, które po naszej dostawie mają być sprane, aby nabrały właściwego koloru. Widzisz, ile tu się można nauczyć! Nie mam już ochoty na deser.
– Ja chyba też. Możemy iść, ale przedtem muszę wyjść do toalety. Nie wiesz przypadkiem, gdzie jest?
– Tam. – Dolly wskazała drzwi po lewej stronie. – I chyba tamtędy od razu można wyjść na zewnątrz. A to oznacza, że teraz musimy się zdecydować, czy podchodzimy do jego stolika czy nie.
– Nie jestem teraz w stanie podjąć żadnej decyzji. Z powodu tych dwóch piw muszę jak najszybciej znaleźć się w toalecie, a potem coś zdecyduję.
– No i pojechał – westchnęła Dolly.
Patrzyły, jak ciemny pikap manewrował w ciemnościach, a potem mijał je wolno.
– To on – denerwowała się Dolly. – No zrób coś, zdaje się, że ma uchylone okno.
– Dziękujemy za obiad! – krzyknęła Ariel. – Było nam bardzo miło.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział krótko i już go nie było.
– Ja chyba znam skądś ten głos. Co za jakiś zwariowany dzień, jedźmy wreszcie do domu, Dolly.
– Mogę się założyć, że dziś będziesz śnić o tym facecie – przekomarzała się Dolly.
– Zakład, że nie!
– Zakład, że tak!
– Wiesz, że to idiotyczny zakład – zachichotała Ariel. – Ale niech ci będzie, zgadzam się.
– Dopiero teraz znowu jesteś sobą, Ariel – uśmiechnęła się Dolly.
I przez chwilę obie poczuły się prawie jak za dawnych czasów, gdy Ariel była jedną z najpiękniejszych aktorek Hollywoodu. Prawie.
– Jutro czeka nas nowy, wspaniały dzień.
Leks osiodłał ogiera, araba o imieniu KO od Króla Omara, a po kilku chwilach, nim zdążył dobrze przylgnąć do jego łba, rączy koń darł kopytami ciemną darń, aż strzępy brązowej trawy rozpryskiwały się na boki.
– Szybciej, KO, jeszcze szybciej, przepędź te zwariowane myśli z mojej głowy, szybciej, szybciej, malutki!
4
Wielka odsłona nowych biur Able Body Trucking wypadła, jak na ironię, w Dniu Świętego Walentego.
– To pewnie jakiś znak, ale nie wiem, co on oznacza – powiedziała Ariel do Dolly, próbując dobrać klucz do nowego, eleganckiego zamka w drzwiach biura.
Była szósta rano i obie drżały z zimna.
– Może wczoraj trzeba było dłużej zostać, ale o dziesiątej prawie padałam z nóg, zresztą do tej pory jestem zmęczona – stwierdziła, choć zwykle nie lubiła rozczulać się nad sobą. – Robotnikom, którzy przywieźli dywan, zapłaciłam dodatkowo, aby ustawili meble, kwiaciarka obiecała, że będzie tu przed piątą lub zaraz po powrocie z hurtowni. Więc… powiadam, otwórzmy te drzwi i miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Jak dotąd wszystko układało się po jej myśli, a czasami nawet przekraczało jej oczekiwania. Dywan w kolorze jasnej zieleni wydawał się grubszy i jeszcze bardziej puszysty, niż się spodziewała. Żaluzje, również z lekkim odcieniem jasnej zieleni, pasowały znakomicie do dywanu i miały idealne wymiary. Lekkie dębowe biurko i krzesło obite zieloną skórą stanowiły świetny dodatek do całości. Głębokie, wygodne fotele stojące naprzeciw biurka, a przeznaczone dla klientów, przykryto podobną w kolorze, zieloną tkaniną, która w dotyku przypominała jedwab. W każdym kącie, na dębowych podstawkach ustawiono duże, gęste zielone paprocie.
Na brzegu biurka, dokładnie obok wysokiej klasy komputera, którego zresztą Ariel nie umiała jeszcze obsługiwać, ustawiono uroczy, srebrnolistny kwiatek w glinianej doniczce. Nieco mniejszy pokój, sąsiadujący z gabinetem Ariel, a należący do Dolly, był urządzony tak samo.
– Jak dotąd wszystko idzie jak po maśle – stwierdziła Dolly, podskakując, aby wypróbować miękkość swojego krzesła. – Szkoda tylko, że nikt w tym biurze nie ma pojęcie o komputerze. W takim stanie rzeczy bez trudu można doprowadzić do upadku firmy.
– Będziemy znać się na komputerze już po pierwszym tygodniu nauki. A potem zaczniemy… wprowadzać do jego pamięci wszystkie dane. Możemy tego dokonać, Dolly, musisz być dobrej myśli.
– Ależ jestem. Tylko mi powiedz, kiedy my to wszystko zrobimy? Codziennie rano uczymy się prowadzić ciężarówki, aby otrzymać prawo jazdy, popołudniami mamy zajęcia ze strzelania i walki wręcz. Po takim dniu nie będziemy już w stanie niczego zrozumieć. A praca przy komputerze wymaga koncentracji. Bohater jednej telenoweli przez przypadek usunął z pamięci komputera plik, w którym były numery kont jednego z banków szwajcarskich. No i pieniądze przepadły – powiedziała z przejęciem – całe miliony bezpowrotnie utracone!
– Nam coś takiego na pewno się nie przytrafi. Lekcje obsługi komputera zorganizujemy wcześnie rano w domu. A naszym dziewczętom zapłacimy za czas dojazdu i za lekcje, tak będzie uczciwie. Możemy zaczynać o siódmej, po śniadaniu. Nie będziesz gotować nic wymyślnego, możesz po prostu odgrzać pozostałości z poprzedniego dnia.
– A kto w tym czasie będzie w biurze? Przecież ktoś musi tu siedzieć. Mam pomysł, ja po śniadaniu będę jeździć do biura. Może uda ci się znaleźć dla mnie specjalnego nauczyciela, który zniesie cierpliwie ciągłe przerwy w lekcji. Telefon dzwoni, Ariel.
– Słyszę, tylko nie wiem, który przycisk nacisnąć, żeby go odebrać. Musi gdzieś tu być instrukcja obsługi.
– Zanim ją znajdziesz, stracimy klienta. Przyciskaj jeden po drugim i zobaczymy, co się stanie.
Ariel, idąc za radą Dolly, zaczęła naciskać po kolei każdy guzik i przedstawiała się uprzejmie: „Able Body Trucking”, ale dopiero szósty okazał się właściwy.
– Zgadza się, panie Sanders – powiedziała grzecznie – jest dziesięć po szóstej. W Able Body Trucking pracę zaczynamy od siódmej. To doprawdy godne pochwały, że pan Able bywał w biurze od piątej, ale ja nie jestem panem Able. Informacja o godzinach pracy wisi na drzwiach, pan Able sam ją tam umieścił. Pracujemy od siódmej do siódmej, ale biuro ekspedytora jest otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę. To chwalebne, że pan wstaje o czwartej rano. Ja, podobnie jak większość ludzi, wstaję o szóstej, a w pracy jestem o siódmej. Czym właściwie mogę panu służyć? Obecnie mamy tu trochę bałaganu, bo unowocześniamy biuro, a wszystkie dane… są właśnie wprowadzane do komputera. Proszę skontaktować się ze Stanleyem albo z ekspedytorem. Tak, on rzeczywiście jest gburem, ale to lojalny pracownik i wie wszystko, co wiedzieć trzeba o Able Body Trucking. Lunch? Nie mogę. Mam zbyt wiele pracy, a w ogóle jestem już zajęta do połowy czerwca, jeśli chodzi o lunch, oczywiście. Nie, pana nie wpisuję. Tak, mogę przyjąć pańskie zamówienie na transport. Proszę powiedzieć, czego pan sobie życzy. Ale konkretniej… tak, mam coś do pisania.
– Jak zwykle, nie była to żadna pilna sprawa. Równie dobrze mógł skontaktować się z biurem ekspedytora. Wiesz co? On ma dziwny głos, kogoś mi przypomina, ale nie wiem kogo. Jest bardzo seksowny… – Ariel odruchowo dotknęła dłonią blizny na policzku, na widok czego Dolly odwróciła głowę. – Zapraszał mnie na lunch, ale się nie zgodziłam. Prawdopodobnie spodziewa się uprzywilejowanego traktowania w naszej firmie, a mnie zamierza przekupić pochlebstwami, tylko że to mu się nie uda. – Jej kciuk musnął jeszcze raz ślady nacięć na policzku i brodzie. – Nie ma mowy.
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.