– Ach, si, señor – wszystkie kobiety zaczęły się znacząco uśmiechać, dzieci głośno chichotać, a Leks odetchnął z ulgą.
– Co pan im powiedział? – spytała Ariel z ciekawością.
– Że mamy zamiar się pobrać za jakiś czas i pozwoliłem sobie dopowiedzieć, że to był pani pomysł.
– Nie wierzę! Przecież my się w ogóle nie znamy! Jak można mówić takie rzeczy! Proszę powiedzieć im, że to nieprawda, niech pan im to powie!
– Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy się lepiej poznali. Powiedziałem, że za jakiś czas, a to nie jest żaden konkretny termin. Teraz już nie mogę się wycofać, straciłbym autorytet. Nie mogę rzucać słów na wiatr. O Boże, one chcą zobaczyć pierścionek zaręczynowy.
– Ciekawe, jak pan teraz z tego wybrnie, panie Wielki Mądralo – syknęła Ariel.
Leks potarł ręką czoło, a potem paplał coś przez prawie pięć minut.
– Aha, si, si, señor Leks.
– Co pan im powiedział? – Ariel natychmiast zażądała wyjaśnień.
– Powiedziałem, że jest pani szczupła, czego zresztą nie da się ukryć, i że pierścionek był na panią za luźny, więc musieliśmy go odesłać, aby go przerobili.
– Co one mówią?
– Chcą wiedzieć, czy zamierzamy urządzić duże wesele – zaśmiał się.
– Ciekawe, jakie będą mieli miny, gdy zobaczą, że pan samotnie kroczy do ołtarza – zaperzyła się Ariel. – Godzę się na te niemądre wymysły tylko dlatego, że nie chcę stawiać pana w niezręcznej sytuacji. Jednak nie mam najmniejszego zamiaru wychodzić za mąż za pana, przecież znamy się zaledwie jeden dzień!
– Chodźmy na spacer, będziemy mieli doskonałą okazję poznać się trochę lepiej. Z chęcią odpowiem na każde pani pytanie. Myślę, że możemy sobie na to pozwolić po tym, jak lekką ręką rozdysponowała pani pięć tysięcy moich dolarów i jeszcze wystawiła rachunek za transport. No to jak, czego pani chciałaby się dowiedzieć? – zapytał i wziął ją za rękę.
I jak tu się gniewać na tak uroczego faceta?
– Może jednak zostanie pani na obiad? Frankie przyjedzie dopiero około szóstej. Mogłaby pani przenocować i wrócić dopiero rano.
– Nie, nie mogę, może innym razem.
– Kiedy?
Ariel uśmiechnęła się.
– Gdy tylko zostaną zaproszona. Musimy umówić się na randkę. Pan dzwoni do drzwi, Dolly otwiera, bierze pana na spytki i każe odprowadzić mnie do domu przed północą. Typowa randka.
– Może być w sobotą?
– Świetnie. Najlepiej o siódmej.
– Jeździ pani konno?
– Tak, nawet nieźle. Głównie dlatego, że rola w jednym z moich filmów wymagała tej umiejętności. Muszę przyznać, że nim przywykłam do siodła, przez rok nie mogłam siadać na tyłku. A teraz lubią sobie pojeździć przynajmniej raz na miesiąc.
– Czy istnieje w ogóle coś, czego pani nie potrafi robić? – zdumiał się Leks.
– Tak, nie umiem gotować i nie zamierzam się tego uczyć!
Leks wybuchnął śmiechem, co znów przyprawiło Ariel o przyspieszone bicie serca.
– Wiem, że w dzieciństwie cierpiał pan biedę. W jaki sposób dorobił się pan tego wszystkiego? – zapytała, wskazując ręką na to, co ich otaczało.
– Moja rodzina utrzymywała się z pracy przy drzewkach awokado u pewnego człowieka. On mnie polubił i wysłał do szkoły rolniczej. Po ukończeniu studiów wróciłem na jego ranczo, aby doglądać upraw i odpracować za wykształcenie. Wkrótce właściciel umarł i mnie zostawił w spadku swoje jedenastoakrowe ranczo oraz niewielką, trzyakrową parcelę. Zakasałem rękawy i wziąłem się do pracy, a wszystkie zarobione pieniądze odkładałem i co pewien czas dokupywałem kolejne kawałki ziemi tutaj, a także w Meksyku. Przez długi czas żyło mi się bardzo ciężko, ale potem było już coraz lepiej. Kilka razy na aukcjach wykupiłem ziemię ranczerów, którym nie udało się przetrwać. W ten sposób stałem się właścicielem około stu tysięcy akrów pól. Ten dom to także dzieło moich rąk. Na początku było tu tylko pięć pokoi. Doprowadzenie go do obecnego stanu kosztowało mnie aż dziesięć lat. Czasami przestawałem już wierzyć, że kiedykolwiek go skończę, i chciałem wynająć kogoś, aby zrobił to za mnie. Ale za każdym razem udawało mi się przezwyciężyć kuszące myśli i znowu sam zabierałem się do roboty.
– Dlaczego? – zapytała Ariel z ciekawością.
– Czy pamięta pani tę dziewczynę, którą chciałem zadziwić moją nową koszulą? Otóż kiedyś obiecałem jej księżyc, gwiazdy i ogromny dom. Księżyc i gwiazdy są tu większe i świecą jaśniej niż gdziekolwiek indziej, czasami zdaje się, że wystarczy wyciągnąć rękę, aby wziąć sobie jedną z nich. A dom? Mam ogromny dom, ale nie mam mojej dziewczyny – powiedział tak smutno, że Ariel ścisnęło coś za serce.
– Co się z nią stało? Zresztą… to nie moja sprawa. Przepraszam, nie powinnam była pytać.
– Nic nie szkodzi. Nie wiem, co się z nią stało.
Ariel popatrzyła na zegarek.
– Powinniśmy już wracać. Czy ta furgonetka nie kieruje się do pana podjazdu?
– To Frankie. Jest wcześnie, biegnijmy, kto pierwszy do stajni.
– Prawdziwy dżentelmen pozwoliłby mi zwyciężyć – stwierdziła Ariel po pięciu minutach.
– Trzeba było wcześniej powiedzieć, że chce pani, abym oszukiwał.
– Ależ nic takiego nie wynikało z tego, co powiedziałam przed chwilą. Poza tym na pewno przegrałby pan ze mną, na przykład, w tenisa.
– Jeśli jest pani lepszą zawodniczką, to w porządku, jakoś to zniosę.
– Lubię zwyciężać.
– Ja także – powiedział Leks.
– Hej, podejdźcie tu bliżej! – krzyknęła Frankie. – Jest tu ktoś, kto chce się z wami zobaczyć. Proszę spojrzeć, jak ona ślicznie wygląda w pasach. To bardzo elegancki pies, pani Hart. No dobra, maleńka, wychodź, czas, abyś poznała swoją nową właścicielkę, podejdź do niej bliżej. Musi pani wiedzieć, że ona uwielbia fig newtons. Proszę jej to dać – powiedziała, wręczając Ariel ciasteczko – ale dopiero gdy lepiej się z panią zapozna. Jeśli przy tym pochwali ją pani choć troszkę, z wdzięczności zaliże panią na śmierć. Ten pies ma w sobie tyle miłości, że wciąż mnie tym zadziwia. Musi teraz dokładnie panią obwąchać.
– Ach, mój Boże, ile ona waży? – zdumiała się Ariel.
– Dziewięćdziesiąt sześć funtów, w tym ani jednej uncji tłuszczu.
– Jest wspaniała i ogromna. Czy pani sądzi, że ona… no, wie pani, będzie mnie bronić? Czy to w ogóle możliwe, skoro jest taka łagodna i nieśmiała?
– To sprawa instynktu. Jeśli stwierdzi, że jest pani w niebezpieczeństwie, po prostu zrobi, co trzeba. Pokocha panią, gdy tylko zacznie ją pani karmić, dawać smakołyki, chwalić. Ona musi wiedzieć, że do kogoś należy. Niech śpi w nocy w pani pokoju. Psy czują się odpowiedzialne za swojego opiekuna, gdy on śpi. Czują podświadomie, że jest wtedy najbardziej bezbronny. Ja także mam psa i kiedy biorę prysznic, on przez cały czas leży pod drzwiami od łazienki i zastępuje moje oczy i uszy. Zrozumiałam to dopiero po dłuższym czasie.
Ogromna suka rasy owczarek alzacki biegała tymczasem dookoła Ariel i, popiskując raz i drugi, obwąchiwała jej buty i nogawki.
Ariel sięgnęła po fig newtona i wyciągnęła go w jej stronę. Snookie z godnością przyjęła prezent i schrupała go ze smakiem. Ariel w nagrodę podrapała ją za uszami, a potem ukucnęła w pozycji „twarzą w twarz” ze swoją nową przyjaciółką.
– Na pewno dobrze nam będzie ze sobą – szepnęła. – A w drodze do domu kupię ci mnóstwo fig newtonów.
Snookie przewróciła się na grzbiet, dając do zrozumienia, że chciałaby, aby ją drapać po brzuchu.
– Ciekawe, czy ona umiałaby mnie podrapać po plecach – śmiała się Ariel, pocierając ręką brzuch Snookie.
– To bardzo możliwe, widać już, że polubiła panią – rzekła Frankie. – No dobrze, ja już sobie pójdę. Zajrzę jeszcze do Cleo i jej dziecka. Cieszę się, że panią poznałam, pani Hart. I dziękuję, że wzięła pani Snookie. Będę o nią spokojna, bo trafiła w dobre ręce.
– Dziękuję. Czy mogłaby mi pani dać swoją wizytówkę? Mogłabym przyjeżdżać z nią do pani na wizyty kontrolne. W takim razie – powiedziała po chwili, chowając kartę Frankie do kieszeni – my też już sobie pójdziemy. Musimy jeszcze po drodze wstąpić po ciasteczka dla Snookie. Bardzo przyjemnie spędziłam ten dzień, jestem wdzięczna, że mnie pan zaprosił, i do zobaczenia w sobotę.
– Mnie także było bardzo miło, mam nadzieję, że częściej będziemy się spotykać. I, podobnie jak Frankie, będę teraz spokojniejszy, wiedząc, że ma pani psa. Proszę jechać ostrożnie. – Zatrzasnął drzwiczki i obserwował jeszcze przez chwilę, jak Snookie wciska się w pasy bezpieczeństwa, a potem czeka, aż Ariel je zapnie.
Patrzył na samochód, dopóki żelazna brama nie zamknęła się za nim piskiem. Coś go pchało, by pobiec za Ariel, ach, jak bardzo by chciał zostać dłużej z tą kobietą, być obok niej, gdy razem ze wspaniałym owczarkiem wejdzie do swojego domu, a potem – stać się częścią jej życia. Potrząsnął kilka razy głową, aby odpędzić uporczywe myśli. Dlaczego akurat ona po tylu latach? Co jest takiego specjalnego w Ariel Hart? Ale, nie znalazłszy odpowiedzi na te pytania, skierował kroki do stajni, gdzie czekała na niego druga, równie droga, żeńska istota w jego życiu.
– Piękny wieczór, Snookie – zagadnęła Ariel, odpinając pasy. Ogromny wilczur czekał cierpliwie, gdy Ariel wysiadała z samochodu i przeszła na drugą stronę, aby otworzyć mu drzwi. Wtedy wyskoczył zgrabnie z samochodu i czekał na komendę. Ale zamiast tego dostał ciasteczko, które schrupał z przyjemnością.
– To twój nowy dom, maleńka. Przejdźmy się trochę, będziesz mogła obwąchać teren. Tu wszędzie w razie potrzeby wolno ci podnieść nogę, ojej, przepraszam, zapomniałam, że ty jesteś damą i kucasz w takiej sytuacji.
Snookie, dając dowód, że właściwie rozumie słowa swojej pani, natychmiast ukucnęła, aby załatwić swoją potrzebę.
– Dobry pies, bardzo dobry. – Ariel pamiętała słowa Frankie, która radziła często chwalić Snookie. – A teraz chodź, przejdziemy się ścieżką po ogrodzie.
Wielki pies stąpał posłusznie przy jej boku. Kilka razy zatrzymał się, obwąchiwał jakiś krzak czy wystającą kępkę trawy, ale zaraz przyspieszał, aby dorównać kroku swojej pani.
– Kiedyś, gdy mieszkałam w Los Angeles, byłam przekonana, że najbardziej lubię zapach pomarańczy. Jednak teraz już wiem, że najbardziej kocham las. Uwielbiam świeży, intensywny zapach ziemi i bujnych, zielonych roślin. Robi się nawet wodę kolońską o zapachu lasu, ale oczywiście, nie jest taki jak w rzeczywistości – Ariel miała nadzieję, że Snookie rozumie jej słowa. – Nazywa się Wood Glen – dodała jeszcze i wcale nie było jej głupio.
Snookie przechyliła głowę na bok, przysłuchując się każdemu słowu swej pani.
– Chodź, będziemy się ścigać do drzwi na tyłach domu.
Snookie patrzyła z wyczekiwaniem, jakby nie była pewna, czy to, co usłyszała, było komendą czy nie.
– Biegnij, Snookie! – krzyknęła Ariel i zaczęła szybko biec. – To zabawa! – zawołała przez ramię.
Owczarek przemknął obok niej niczym błyskawica i usiadł na schodkach, przyglądając się spokojnie, jak Ariel, ciężko dysząc skręca za rogiem domu.
– Następnym razem będę musiała wymyślić inną konkurencję – westchnęła Ariel i już na schodach sięgnęła do torby po następne ciasteczko dla Snookie. – Teraz poznasz Dolly. Możesz mi wierzyć, że ona także cię polubi.
Ariel otworzyła drzwi do przedpokoju i odsunęła się na bok, ustępując miejsca Snookie. Dolly o mało się nie przewróciła na widok ogromnego czarnego psa w swojej kuchni.
– Co to jest? – pisnęła przerażona.
– To jest Snookie. Dostałam ją od lekarki weterynarii, którą spotkałam u Leksa Sandersa. Jest podobno trochę rozbrykana, ale za to świetnie wytresowana i należy tylko do mnie. Proszę, ugotuj dla niej coś smacznego, może stek, ziemniaki, hamburger i jakieś warzywa. Jej psia karma, której dostałam cały worek, przypomina z wyglądu królicze bobki. Co dziś mamy na obiad? Wiesz, ona uwielbia ciasteczka fig newtons, od tej pory musimy pamiętać, aby zawsze były w domu. Najlepiej wpisuj je na listę zakupów na pierwszą pozycję. Nazywa się Snookie. Czyż nie jest wspaniała? Waży aż dziewięćdziesiąt sześć funtów, ale w ogóle nie jest tłusta. Powinnaś zobaczyć, jak ona biega! No, Dolly, powiedz coś wreszcie.
– Według mnie jest piękna i ślicznie stawia uszy. A na obiad przygotowałam pieczeń i puree ziemniaczane. Może mogłaby zjeść tego trochę razem z tą swoją psią karmą?
– Oczywiście, będzie jadła to samo co my, jest tego warta – zdecydowała Ariel. – Ona będzie naszym stróżem. Będę teraz o nas spokojniejsza. Zapewne ty też to odczujesz, gdy tylko przyzwyczaisz się do myśli, że mamy zwierzę w domu. Będziemy zabierać ją ze sobą nawet do biura, jak maskotkę. A co przygotowałaś z warzyw?
– Młodą marchewkę z zielonym groszkiem.
– Bardzo dobrze. Wymieszamy to dla niej razem z puree. Idę wziąć prysznic. Chodź, Snookie, pokażę ci dom. Jak sądzisz, Dolly, powinnam jej kupić łóżko? Robią teraz takie, no wiesz – zawołała przez ramię.
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.