Lista życzeń

Wish List

Przekład Bernadeta Minkowska-Koca

Chciałabym zadedykować tę książkę

dziadkowi Kena, Jerry’emu Loydowi (1937-1995).


1

Był to mroźny dzień, jeden z takich dni kiedy każdy chciałby jak najszybciej znaleźć się w domu, usiąść wygodnie przy kominku i, ciepło otulony, delektować się gorącym ponczem. Niektórym przydałby się jeszcze papieros i dobry scenariusz, aby ten obraz wydał się jeszcze bardziej prawdziwy.

Agnes Bixby, fanom oraz bywalcom kina znana lepiej jako Ariel Hart, weszła właśnie do swojego domu.

– Już jestem! – zawołała do starej przyjaciółki, która od wielu lat prowadziła jej gospodarstwo.

Od razu przy drzwiach pozbyła się torebki i butów, które poleciały gdzie popadło, a lekki płaszcz rzuciła na kanapę. Podeszła do małego stolika w hallu i z szuflady wyciągnęła gumkę do włosów. Ściągnęła je w koński ogon i roztrzepała grzywkę na czole. Długie włosy są dla młodych kobiet, a Ariel za kilka dni miała obchodzić pięćdziesiąte urodziny. Obowiązkiem ludzi z Hollywood, do których także się zaliczała, jest jak najdłużej zachować młodość, muszą więc mieć długie, puszyste włosy, podobnie jak skandalicznie gęste, uwodzicielskie sztuczne rzęsy.

– Jeżeli nie możesz pohamować apetytu na puree ziemniaczane i zawiesisty sos, to lepiej od razu zapomnij o szczupłej sylwetce i o karierze – mruknęła chmurnie Ariel, przypalając drugiego w tym dniu papierosa.

Z ponurą miną rozglądała się po pokoju, w którym spędzała najwięcej czasu. Można go było nazwać pokojem rodzinnym, dziennym, salonem albo jak kto chce. Było to piękne wnętrze, zaprojektowane i urządzone przez nią samą. Na początku kariery, kiedy jeszcze udzielała wielu wywiadów, salon stanowił doskonałe tło. Obecnie rzadko się zdarzało, aby ktoś prosił ją o rozmowę, a na stojących w nim meblach, mimo usilnych zabiegów Dolly, która ze szczególną pieczołowitością zajmowała się domem, wyraźnie widać już było ślady upływającego czasu.

– Kocham ten pokój, naprawdę go kocham – powiedziała sięgając po drinka, którego przyniosła Dolly. – Jest tu tak przytulnie. Wciąż mi się podobają te spokojne, pastelowe kolory, ale świat, w którym przyszło nam żyć, jest okropny, nienawidzę go.

Usadowiła się wygodnie na głębokiej, miękkiej kanapie i położyła nogi na stolik. Sięgnęła po trzeciego w tym dniu papierosa.

– Nie dostałaś tej roli, zgadza się? – zapytała Dolly.

– Niestety. Dostała ją aktorka młodsza ode mnie o pięć lat. Po operacji plastycznej twarzy miała jeszcze widoczne zaczerwienienia. Może i ja powinnam się zdecydować na lifting. Tak świetnie pasowałam do tej roli, ale… wiesz, o co chodzi… Aż trzy miesiące przyszło mi czekać na tę propozycję, i nic. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten feralny dzień, jednak nie przypuszczałam, że tak szybko. Nie byłam jeszcze przygotowana. Mój agent także nie jest dobrej myśli. Ostatnio rzadko zdarzają się dobre drugoplanowe role. Tymczasem ja z dnia na dzień coraz bardziej się starzeję. – Ariel wypiła łapczywie całego drinka, choć zwykle popijała go małymi łykami.

– Coś mi się zdaje, że zbytnio się rozczulasz nad sobą – powiedziała sucho Dolly. Odkorkowała budweisera i pociągnęła z butelki.

Była to drobna kobietka z ciemnym długim warkoczem, który sięgał jej szczupłych bioder. W uszach miała dźwięczące kolczyki w kształcie obręczy, których brzęk zapowiadał jej przyjście, zanim się jeszcze pojawiła. Lubiła nosić luźne fartuszki i kolorowe koszulki, a do tego koniecznie co najmniej siedem paciorkowatych meksykańskich wisiorków. Na specjalne okazje, kiedy przychodzili goście, Dolly wkładała elegancki strój francuskiej pokojówki, odpowiedni śnieżnobiały fartuszek i szpilki.

– Mam ku temu powody – odrzekła Ariel wyraźnie poirytowana. – Ta praca przyprawia mnie o ból głowy. Chyba powinnam zakończyć już karierę, problem w tym, że to ona pierwsza chce skończyć ze mną. Coraz częściej myślę o założeniu własnej firmy producenckiej. A wtedy, Bóg mi świadkiem, przetrząsnę całe to miasteczko i wszystkie scenariusze z rolami dla starszych pań będą w moim posiadaniu! Sama powiedz, czy to sprawiedliwe, że mężczyźni wraz z wiekiem stają się bardziej poważani i atrakcyjni, podczas gdy kobiety odsuwa się w cień? Nalej mi jeszcze drinka. I jeszcze jedno: na obiad proszę dziś puree ziemniaczane, zawiesisty sos i solidny kawał pieczeni. Do sosu dodaj jedno jabłko i zmiksuj je po ugotowaniu. Świeże bułeczki z dużą ilością masełka i surówkę z młodej kapusty. Żadnych więcej warzyw. Na deser proszę o napój brzoskwiniowy ze świeżą bitą śmietaną, prawdziwą śmietankę do kawy i, oczywiście, brandy.

– Rozchorujesz się, jeśli zjesz to wszystko. Takich rzeczy nie jadłaś od lat. Twój żołądek przyzwyczaił się do tuńczyka, sałatek i soku cytrynowego. Będę musiała jechać do sklepu.

– Nic mnie to nie obchodzi! Mogę się rozchorować. Czy będziesz miała lepszy humor, jeśli poproszę jeszcze o marynowane buraczki? No, jedź już. Na jutro zamawiam stek i frytki, a na pojutrze udziec barani. Potem ci powiem, co chcę dostać w czwartek.

– Dobrze, już dobrze, ale musisz wiedzieć, że od tego przytyjesz co najmniej o dziesięć funtów. Mogłabyś z tym żyć? Będziesz musiała przejść na dietę albo kupić luźniejsze ubrania. No dobrze, już idę. Czy ziemniaki mają być z przyprawami?

Ariel nie wierzyła własnym uszom. Czyżby Dolly naprawdę tak szybko się poddała?

– Oczywiście. Z dużą ilością masła, soli i pieprzu. I nie zapomnij o brandy, najlepiej przynieś od razu dwie butelki. Czuję, że muszę się dzisiaj upić.

– Po trzech takich drinkach wylądujesz pod stołem i prześpisz się tam do rana. Kto wtedy zje ten wymyślny obiad?

– Obudzisz mnie. No, idź już!

Ariel przełożyła drinka do lewej ręki, sięgnęła po słuchawkę i wcisnęła klawisz z pamięcią.

– Sid, mówi Ariel. Nie dostałam tej roli. Dali ją Wynonie Dayton. Była świeżo po liftingu. Mam dziś ochotę upić się do nieprzytomności. To było już dwunaste z kolei podejście, które skończyło się fiaskiem! Powinnam poważnie się zastanowić nad swoją przyszłością. Po tym, co mnie dziś spotkało, wiem już na pewno, że muszę… zmienić coś w swoim życiu. Tak, tak, wiem, że aktorstwo było dla mnie wszystkim, ale przecież świat się na tym nie kończy. Poza filmem jest jeszcze inne życie, które toczy się normalnym trybem – usłyszała desperację w swym głosie i jeszcze bardziej posmutniała.

Boże, cóż ona ma teraz ze sobą począć? Popatrzyła na statuetkę Oscara, którą otrzymała przed czterema laty za najlepszą rolę drugoplanową. Potem dostała już tylko dwie dobre role, później proponowano jej tylko coraz gorsze.

Dopiła drinka i dopiero wtedy zorientowała się, że Dolly rozcieńczyła go wodą. Cholera.

– Oczywiście, że słucham. Zawsze cię słuchałam, Sid. Mam pomysł. Zapraszam cię na obiad. Dzisiaj będziemy jeść prawdziwy obiad – pieczyste i napój brzoskwiniowy. Nie, nikt nie umarł. Po prostu zamierzam od dzisiaj tak się odżywiać.

Przez chwilę słuchała piskliwych protestów w słuchawce.

– Oczywiście, że mówię poważnie. Dzisiejszy dzień przekonał mnie, że Hollywood nie chce już mnie znać. I wiesz co? Ja też mam tego dosyć, oczywiście chodzi mi o aktorstwo. Nadeszła właściwa pora, abym zrealizowała swoje plany. Otóż mam zamiar otworzyć własną firmę producencką. Może też uda mi się coś wyreżyserować? Kto wie… No to jak, przychodzisz na ten obiad czy nie? Świetnie, w takim razie jutro z tobą porozmawiam. To znaczy, może tak, może nie.

Słuchała przez chwilę rozgniewanego głosu w słuchawce.

– Wyglądałam znakomicie, grałam bez zarzutu i czytałam równie świetnie. Może powinieneś zadzwonić do producenta i zapytać go wprost, dlaczego wolał wybrać tę Wynonę, a nie mnie. Sama także chciałabym to wiedzieć.

Westchnęła ciężko. Przecież Sid nie był odpowiedzialny za jej niepowodzenie. To ona nie zdawała sobie sprawy, że zaczyna się starzeć. Czuła, że musi wypić następnego drinka.

– Przepraszam cię, Sid, mam za sobą bardzo zły dzień. Lepiej porozmawiajmy jutro. Może nie będę taka rozdrażniona.

Gdy tylko odłożyła słuchawkę, otoczyła ją przygnębiająca cisza. Czy to możliwe, aby do tej pory mieszkała w tak cichym domu? Czy nigdy nie słuchała muzyki? Czy zwykle o tej porze nie dochodziły z kuchni odgłosy telewizora, który Dolly przełączała na popołudniowe wywiady typu „talk show”? Gdzie podział się hałas, do którego przywykła? Może trzeba było powiedzieć Sidowi o nowej brodawce na policzku i tej drugiej, na czole?…

– Dzisiaj naprawdę czuję, że mam pięćdziesiąt lat! – krzyknęła na całe gardło. – Choć przecież wiem, że do urodzin zostało jeszcze aż dwa tygodnie, więc właściwie mam jeszcze czterdzieści dziewięć lat.

Myśli Ariel powędrowały ku Carli Simmons, jak zwykle w chwilach przygnębienia i gdy działo się coś niepomyślnego. Carla Simmons swego czasu była najlepszą modelką, a przez trzy lata z rzędu przyznawano jej tytuł najlepszej aktorki. Jednak w pewnym momencie wszystko się skończyło. Nawet lifting twarzy i piersi nie był w stanie pomóc. Pomimo przeróżnych zabiegów odmładzających (pod względem ich ilości mogłaby współzawodniczyć z samą Tiną Turner), Carla i tak wyglądała staro. Jednak do tej pory trzymała się swego zawodu, ponieważ nie miałaby z czego żyć. Jej kolejni mężowie jeden po drugim doszczętnie roztrwonili cały jej majątek. Ileż to razy Ariel dawała jej pieniądze na czynsz, na ubezpieczenie zdrowotne, pomagała jej dostać się do kliniki rehabilitacyjnej, a potem płaciła za pobyt! No cóż, jeśli pomysł z wytwórnią filmową uda się pomyślnie zrealizować, będzie można zaproponować Carli jakąś dobrą rolę, ona każdą potrafi zagrać, bo dla niej najważniejsze jest aktorstwo.

Ariel wcześniej już sobie przyrzekła, że rozpali w kominku i za nic nie zmieni tej decyzji. Musi tylko przebrać się w coś wygodniejszego i wziąć przedtem prysznic. To nie byłaby zła myśl.

Po dziesięciu minutach w kominku wesoło huczał ogień, ogarniając gorącymi językami szczapy drzewa, które sama kiedyś przywiozła z Oregonu razem z dużą ilością szyszek sosnowych. Mimo ryzyka wrzuciła jeszcze do ognia nie obrobioną karpę drewna, aby podtrzymała ogień do chwili, gdy po wzięciu prysznica wróci na dół.

Nim weszła na schody, wzięła do ręki swojego Oscara i jeszcze raz zaczęła mu się przypatrywać. Ta statuetka jest nagrodą za doskonałość. Ona, Ariel Hart, także należy do owej wyselekcjonowanej grupy ludzi – najlepszych z najlepszych. Szkoda tylko, że to, co najpiękniejsze, ma już za sobą. Zadumana, odłożyła błyszczącą figurkę na kominek.

– Ciekawe, co się z nią stanie po mojej śmierci. Będę musiała zapisać ją komuś w testamencie… – i mrucząc coś jeszcze pod nosem, Ariel ruszyła krętymi schodami na górę. Te schody! Wiele lat temu, gdy odnawiała mieszkanie, kazała usunąć stare, a na ich miejsce wybrała nowe i nazwała je „swoją Tarą”. Jakże się z nich cieszyła! Wydawała huczne przyjęcia, a gdy przyjeżdżali goście, witała ich na schodach, po to tylko, by się nimi pochwalić. Kiedy zaś udzielała wywiadów, do zdjęć także pozowała na tle swych pięknych schodów. To były czasy…

Ariel była artystką w szybkim przebieraniu się. Potrafiła także robić kilka rzeczy naraz. Na przykład teraz, jednocześnie zrzucała ubranie, wybierała płytę kompaktową i nastawiła tak głośno, aby mogła słuchać muzyki biorąc prysznic. Popłynęła melodia z „Pretty Woman”. Oczy Ariel napełniły się łzami, na pewno dostało się do nich mydło…

Zwykłe zabiegi po prysznicu zabrały jej dwadzieścia pięć minut. Płyn do ciała, do łokci i kolan, specjalny krem z lanoliną do rąk, potem inny krem, nawilżacz do twarzy, krem do szyi i odżywka do włosów bez spłukiwania, na koniec balsam do stóp. Zerknęła w lustro, stwierdziła, że nie wygląda dobrze. Kiedy ostatnio robiła masaż twarzy? Pewnie ze trzy tygodnie temu.

Twarz to część ciała, o którą każda aktorka musi dbać ze szczególną pieczołowitością, tego wymaga jej zawód.

Skąd się wzięły te brodawki? Nie było ich jeszcze trzy tygodnie temu. Ariel przyglądała się uważnie szpecącym ją znamionom w powiększającym lustrze, przed którym zwykle robiła makijaż. Co prawda, odpowiednio zrobiony makijaż mógłby zamaskować tę skazę, ale Ariel miała teraz ważniejsze rzeczy na głowie.

W kominku na dole ogień nie zdążył wygasnąć. Ariel włożyła do ognia kolejną karpę i zrobiła sobie następnego drinka z dużo większą ilością alkoholu niż zwykle. Doiły musiała już wrócić, bo z kuchni dochodził brzęk naczyń. Ariel wyłączyła odtwarzacz płyt kompaktowych i z uśmiechem na twarzy przysłuchiwała się dialogom w jakiejś operze mydlanej, którą podczas przygotowywania obiadu oglądała Dolly. Bohaterowie rozmawiali o dziecku z nieprawego łoża, które urodziło się siedemnaście lat temu, o czym wszyscy wiedzieli z wyjątkiem ojca owego dziecka.

I co tu teraz robić? No jasne, zapalić papierosa. Kogo obchodzi te kilka małych zmarszczek nad górną wargą?