Żeby tylko udało się zdobyć te swoiste skarby… A wtedy będzie mógł siedzieć tu, w swoim pokoju, i słuchać wszystkich starych płyt z okresu swojej młodości. Potem by się podniósł, wcisnął dziesięciocentówkę do automatu i mógłby się delektować słodkim napojem, aż do zawrotu głowy. A wtedy wcisnąłby jeszcze centa lub pięciocentówkę do drugiego automatu i wziąłby sobie gumę do żucia, którą by żuł i żuł, aż do bólu. W piwnicy na dole miał aż sześćdziesiąt cztery skrzynki butelek coca-coli. W ich sąsiedztwie stały cztery kartony zapełnione kolorowymi, błyszczącymi kuleczkami gumy do żucia. Szafki na górze aż uginały się pod ciężarem płyt, które skupował od kolekcjonerów z całego kraju. Miał zamiar słuchać ich kiedyś całymi godzinami. Ciekawe, co Ariel Hart powiedziałaby o jego obsesji, bo co do tego, że cierpi na obsesję, nie miał wątpliwości.

– Masz nie po kolei w głowie, Leksie Sandersie – mruknął sam do siebie. – Nigdy nie uda ci się odwrócić biegu wydarzeń. Dobrze o tym wiesz. Nie można żyć wspomnieniami. Życie to nie wspomnienia, ono rządzi się swoimi prawami. Ale ja chcę… muszę wiedzieć, co się czuje, słuchając szafy grającej i siorbiąc coca-colę. Chcę mieć dużo centów w kieszeni i wkładać je do automatu. Chcę również żuć te maleńkie kolorowe gumy i robić z nich balony. Chcę wreszcie poczuć w nozdrzach powiew tamtych czasów, mojej młodości. Jeden, jedyny raz. Ale to nie będzie to samo – przekonywał sam siebie. – Nieważne, po prostu chcę czy potrzebuję spróbować. I, do cholery, dopnę swego. Dopiero wtedy, ze spokojnym sumieniem, zamknę tamten rozdział mojego życia.

– Tiki!

– Si, señor Leks. – Tiki weszła do pokoju, kołysząc biodrami.

– Nie rób dziś dla mnie obiadu. Mam zamiar przejechać przez granicę. Czy chcesz, abym przekazał jakieś wiadomości, czy przyniósł tu coś ze sobą?

– Si. Zaraz zrobię listę. Mogą być dwa koszyki dla księdza, señor Leks?

– Ile tylko chcesz. Włóż trochę cukierków dla dzieci i kilka książek z obrazkami, które dostarczono jakiś czas temu. Niech Manny załaduje to wszystko do samochodu. Jest w nim dużo miejsca.

– Señor Leks – powiedziała Tiki, zwijając w palcach brzeg swojego śnieżnobiałego fartucha – telefon dzwonił dziś wiele razy, a w słuchawce głucho. Ja mówię „halo, halo”, ale nikt nie odpowiada. Wczoraj było to samo.

Leksowi ciarki przeszły po plecach.

– A przedtem zdarzały się takie wypadki? Czasami ludzie wybierają niewłaściwy numer i odwieszają słuchawkę, gdy usłyszą nieznajomy głos.

Tiki pokręciła głową.

– Jeśli jutro będzie to samo, zadzwonimy do firmy telekomunikacyjnej. Może oni będą mogli ustalić, skąd są te telefony. Czy ty się boisz, Tiki?

– Nie, señor. Brama jest zamknięta. Jest tu Manny i Jesus. Ale nie chciałabym, aby pan miał kłopoty.

Leks uściskał starszą kobietę.

– Nie martw się o mnie, Tiki. Czy lody dla dzieciaków dotarły na czas?

– Si, wcześnie rano. Są teraz w zamrażarce. Dziś wieczorem rozdam czekoladowe, jutro truskawkowe, a pojutrze waniliowe. Mały Toro nie lubi czekoladowych, mówi, że smakują jak glina, on dostanie tylko truskawkowe.

– Glina? – uśmiechnął się Leks. – Skąd czterolatek wie, jak smakuje glina? Tiki wzruszyła ramionami. Leks znowu się uśmiechnął i wciąż z tym samym uśmiechem siadał za kierownicę. I, jak zwykle, nim przekręcił kluczyk w stacyjce, ogarnął wzrokiem olbrzymie ranczo Sandersów.

– Dziękuję ci, Boże, za wszystko, co mi dałeś, i za to, co mogłem zrobić dla innych.

7

– Dolly, czy zdajesz sobie sprawę, że już prawie koniec kwietnia? Jak ten czas leci…

– Czy w tak okrężny sposób chcesz mi się po prostu poskarżyć, że już prawie miesiąc, odkąd nie dzwonił Leks Sanders?

– Chyba masz rację. Pewnie popełniłam jakiś błąd. Może chodzi o to, że zadzwoniłam, aby mu powiedzieć o zdanym egzaminie na prawo jazdy? Od tamtej pory się nie odezwał. Z Able Body Trucking porozumiewa się tylko za pomocą faksu. Rachunki płaci w ciągu siedmiu dni, jak do tej pory. Jeśli zrobiłam coś nie tak, chciałabym wiedzieć, co to było – powiedziała Ariel ze łzami w oczach. – Pewnie doszedł do wniosku, że moja twarz wygląda fatalnie. Tylko nic już nie mów, Dolly. A tak się świetnie rozumieliśmy i dobrze nam było ze sobą. Ach, jak bardzo czekałam na tę randkę w sobotę po południu… Powiedział, że zadzwoni w piątek, ale nie zrobił tego.

– Sama mogłaś to zrobić. Przecież żyjemy w latach dziewięćdziesiątych. Może jest zajęty. Nie możesz wiedzieć, co dzieje się w jego życiu. Może ma jakieś kłopoty rodzinne? Takie rzeczy zdarzają się często. Moja matka zawsze mawiała: „Nie umkniesz od swojego przeznaczenia”, i miała rację, choć przedtem zawsze myślałam, że to głupie gadanie. Wymyśl jakiś powód, najlepiej służbowy i zadzwoń do niego. To nic złego. Może uda ci się trafić na jakiś ślad, który wyjaśni, co się stało.

– Nie ma mowy. Może gdyby był nieśmiały… ale on do takich nie należy. Umiał zatrzymać mnie na szosie i zaprosić na swoje ranczo. Potem spotkaliśmy się jeszcze sześć razy, byliśmy razem na obiedzie, w kinie, urządziliśmy sobie piknik. I nagle: koniec, kropka. Coś się musiało stać, choć nie wiem co i kiedy. A najgorsze, że byłam gotowa iść z nim do łóżka. Teraz się cieszę, że do tego nie doszło. Cholera, on nawet powiedział swoim pracownicom, że się ze mną ożeni. To miał być żart, ale przecież widziałam jego oczy, on naprawdę miał zamiar to zrobić. Jeszcze nikt nigdy nie wystawił mnie tak do wiatru. I powiem ci, że to paskudne uczucie.

– Zadzwoń do niego – rzekła Dolly.

– Nie ma mowy. – W takim razie nigdy się tego nie dowiesz, o co poszło.

– Jakoś to przeżyję.

– Ale do końca życia będziesz się nad tym głowić. Przecież nie kto inny, ale ty sama zawsze powtarzałaś: „idź śmiało przez życie” i „kuj żelazo póki gorące”.

– Tak, masz rację, ale mówiłam to w odniesieniu do innych spraw. Tu w grę wchodzą uczucia, a to zupełnie inna sprawa. Mimo wszystko jakoś sobie poradzę. Ty zatroszczysz się o jego interesy w firmie lub, jeśli chcesz, możesz je przydzielić komu innemu. Począwszy od tego momentu, przestaję się interesować osobą Leksa Sandersa – powiedziała Ariel wyniosłym tonem, mocując smycz Snookie do obroży.

– W życiu nie słyszałam większego kłamstwa, Ariel Hart – mruknęła Dolly i wróciła do kuchni. W garnku na parze gotowały się warzywa na obiad.

To był piękny wieczór… Ariel biegała ze Snookie, a potem spacerowała po swoim trzyakrowym majątku. Miała ochotę płakać, ale to na pewno by jej nie pomogło, wręcz przeciwnie, miałaby napuchnięte oczy.

Musisz spojrzeć prawdzie w oczy, Ariel Hart, nie ma wątpliwości, że mimo twoich pięćdziesięciu lat jesteś po uszy zakochana w Leksie Sandersie.

Snookie pisnęła cicho – znak, że chce pobiegać bez smyczy.

– Tylko bądź tu za pięć minut – przykazała jej Ariel, rozpinając smycz. – Nie chciałabym stracić także ciebie – dodała drżącym głosem i ze łzami w oczach.

Jednakże ogromny owczarek obwąchał tylko nogi Ariel i nie pobiegł na codzienną penetrację terenu. Ariel ukucnęła i objęła swą wierną towarzyszkę.

– Muszę wierzyć, że będzie lepiej – szepnęła. – Wiesz co, Snookie? Dostałam już pierwszy raport w sprawie poszukiwań Feliksa, jest w tej chwili na górze. Przeczytam go sobie, jak będę szła dziś do łóżka. Kiedy go dziś dostałam, z wrażenia po prostu nie byłam w stanie otworzyć koperty. Postanowiłam odłożyć tę chwilę do momentu, gdy znajdę się sama w swoim zamkniętym pokoju. No i powiedz teraz, czy to nie jest głupie?

Pies przysunął się bliżej, poszukując swą spiczastą mordką pieszczotliwej dłoni.

– Ciekawe, czy ta Beverly, czy jak tam ona się nazywa, znalazła coś istotnego na temat Feliksa. Chciałabym już zamknąć tamten rozdział mojego życia, męczy mnie to ciągłe roztrząsanie minionych chwil. Każdą rzecz trzeba zakończyć. Weźmy na przykład tę sprawę z Leksem. Cholera, może rzeczywiście powinnam do niego zadzwonić? I powiedzieć, żeby dalej z kim innym robił interesy? Na litość boską, przecież jesteśmy dorośli! Zasługuję na lepsze traktowanie. Jak on miał czelność potraktować mnie w ten sposób? Nigdy w życiu nikomu nie zrobiłabym czegoś podobnego. Nienawidzę mężczyzn. Są okropni. Chodź, Snookie. Dolly pewnie czeka już na nas z obiadem, a ja nic, tylko użalam się nad sobą. Jutro dla każdego człowieka wstanie nowy dzień; każdy zrobi z nim to, co będzie chciał, a jeśli tylko naprawdę się chce, wiele można zrobić.

Ariel wstała, a pies biegł kilka kroków przed nią. Znowu zachciało jej się płakać, w gardle poczuła drapanie.

– Nie będę cię opłakiwać, Leksie Sandersie.

Gdy weszła do kuchni, od razu wiedziała, że coś się stało. Dolly z szeroko otwartymi oczami, wyraźnie zaszokowana wręczyła Ariel słuchawkę telefoniczną.

– Mówi Ariel Hart, słucham – Ariel przedstawiła się opanowanym głosem, zerkając pytająco na Dolly, która patrzyła bezradnie.

– Mówi Stan, pani Hart. Przed chwilą miałem telefon z policji stanowej. Ktoś napadł i obrabował jedną z naszych ciężarówek. Z dokumentów wynika, że było tam dziesięć traktorów firmy John Deere, które należało dostarczyć na ranczo Leksa Sandersa. Kierowca ciężarówki zatrzymał się też w Las Vegas, aby po drodze zabrać starą szafę grającą Wurtlitzer, automat do coca-coli i specjalny, jedyny w swoim rodzaju automat do gum do żucia. Tylko te trzy rzeczy warte były sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. To sprawa dla policji federalnej, Mike zawiadomił ich już przez CB-radio i złożył raport. Czy mogę jeszcze coś zrobić w tej sprawie, pani Hart?

– Czy z naszym kierowcą wszystko w porządku?

– Jest w szoku, ale trudno się temu dziwić. Ma żonę i dzieci, można sobie wyobrazić, przez co przeszedł podczas napadu. Tuż za nim jechał Mike Wheeler, zabrał go ze sobą do granicy stanowej, a stamtąd przejęła go policja. Jutro z samego rana przyjadą tu agenci FBI, aby z panią porozmawiać.

– Ten kierowca, co to za człowiek?

– Nazywa się Dave Dolan. Pracuje u nas od dwudziestu trzech lat i należy do najlepszych kierowców. Ma dwoje dzieci w college’u i dwoje w szkole średniej. Milutka, filigranowa żona. Bardzo sympatyczna rodzina.

– Proszę mu normalnie zapłacić za kurs, plus dodatek w wysokości pięciuset dolarów. Za to, że musiał się obawiać o własne życie podczas pracy. Rano z nim jeszcze porozmawiam. Czy widział ludzi, którzy to zrobili?

– Nie. Na twarzach mieli maski z pończoch i w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Twierdzi, że wszystko było ukartowane. Było ich czterech, każdy miał przydzielone zadanie, które wykonywał w absolutnej ciszy. Czy pani zadzwoni do pana Sandersa, czy ja mam to zrobić?

– Sama to załatwię. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że nadchodzi fala nieszczęść, a to jest dopiero pierwsze z nich. Na jutro zarządzam spotkanie wszystkich kierowców. Od tej pory powinni zwiększyć czujność na przystankach dla ciężarówek, a także skończyć z plotkowaniem przez CB-radio.

– Zapamiętam, pani Hart. I, podobnie jak pani, mam złe przeczucia.

– Był napad na naszą ciężarówkę, Dolly – rzekła Ariel. – Dostawa dla Leksa Sandersa. Dziesięć traktorów john deere, oryginalna szafa grająca firmy Wurlitzer i jakiś tam, unikatowy automat do gum do żucia. Kierowca wiózł je z Las Vegas, ze sklepu z antykami. To przedmioty o wielkiej wartości kolekcjonerskiej. Muszę zadzwonić do Leksa… to znaczy pana Sandersa. Podaj mi, proszę, jego numer i numer do Dave’a Dolana. Chcę osobiście porozmawiać z panią Dolan. Może powinnam też zadzwonić na Hawaje, do pana Able’a. Ciekawe, co on miałby do powiedzenia na temat tego napadu. Chyba mamy do niego numer telefonu?

– Ariel, jak sądzisz, czy Chet Andrews maczał w tym palce? – zapytała Dolly, przerzucając kartki grubej książki, w której były spisane domowe numery wszystkich kierowców i prywatny telefon do Leksa Sandersa. Przepisała trzy z nich i podała Ariel.

– Nie zdziwiłabym się, gdyby rzeczywiście tak było, ale nie możemy nikogo oskarżyć, jeśli nie mamy dostatecznych dowodów.

Na myśl, że zaraz będzie rozmawiać z Leksem Sandersem, serce Ariel waliło jak oszalałe. Z drżeniem raje wykręciła jego numer telefonu.

– Tiki, mówi Ariel Hart z Able Body Trucking. Chciałabym rozmawiać z Leksem Sandersem. To bardzo pilne.

– Si, señora. Zaraz go zawołam, jest teraz w stajni.

Ariel bębniła nerwowo palcami o kuchenny blat, próbując sobie wyobrazić reakcję Leksa na jej wieści.

– Sanders, słucham – usłyszała jego głos.

– Mówi Ariel Hart. Przed chwilą miałam telefon od Stana. Otóż ciężarówka z dostawą dla pana została obrabowana przez czterech mężczyzn, niedaleko Las Vegas. Oni zabrali… pańskie przedmioty kolekcjonerskie i traktory firmy John Deere. Rano w biurze Able Body będzą agenci z FBI. Bardzo mi przykro, że to się stało, ale jesteśmy ubezpieczeni, więc… nie wiem, co powiedzieć… – cholera, zaczyna tracić głowę.