Ale oni to zrobili. Matki i żony zawodziły, dzieci krzyczały, jednak to nie miało wpływu na decyzję mężczyzn, mimo że kobiety rzucały za nimi miotły i ścierki.

– Niech pan zamknie bramy, señor Leks! Niech pan zamknie!

Ogromne żelazne wrota zamknęły się za mężczyznami. Leks objął wzrokiem grupkę kobiet i dzieci zbitych w kółko. Niestety, tym razem nie zdoła zebrać awokado. Za mało rąk do pracy. Zrezygnowany pokręcił głową.

Nie bardzo wiedział, co robić. Podniósł telefon i wykręcił numer do Ariel. Odezwała się automatyczna sekretarka i wobec tego Leks odłożył słuchawkę. Powinien się pospieszyć, ma jeszcze wziąć prysznic, a już trzeba jechać po Asę na lotnisko. Gdyby był przezorny, zadzwoniłby na Hawaje, aby się dowiedzieć, czy i tym razem starszy pan nie odwołuje lotu, jak robił to kolejno trzy razy. Ale gdyby był naprawdę przezorny, nie znalazłby się w takiej przykrej sytuacji jak w tej chwili.

Namydlając się przed wejściem pod prysznic, rozmyślał intensywnie. Trzeba porozmawiać z kobietami, najlepiej zrobi to po powrocie z lotniska. Jezu Chryste, co robić? Przekroczyć granicę i sprowadzić nielegalnych? To całkiem realne – Przecież zna wszystkich na granicy, to tylko kwestia pieniędzy. Jednak Leks nie chciał załatwiać sprawy w ten sposób, to zupełnie tak jakby zniżał się do poziomu Cheta Andrewsa. Zawsze był uczciwym, ciężko pracującym biznesmenem, i to napawało go dumą. Uczciwość i sprawiedliwość. Nigdy nie łamał zasad. Aż do tej pory. Może nie czułby się tak podle, gdyby istniało inne rozwiązanie. Wciągając czyste dżinsy, krzyknął do Tiki:

– Zadzwoń do Asy Able’a i dowiedz się, czy tym razem siedzi wreszcie w tym cholernym samolocie. Nie mam zamiaru jechać taki szmat drogi tylko po to, aby stwierdzić, że go tam nie ma! A jeśli jeszcze raz wykręci mi taki numer, możesz mu powiedzieć, żeby sobie jechał autostopem! Mam dosyć własnych problemów!

Tiki kiwnęła głową, przewracając oczami, i wyszła do kuchni.

– Tym razem señor Able leci samolotem, señor Leks – poinformowała go, gdy zszedł na dół. – Czy przygotować coś specjalnego na kolację?

– Kolację? – ostatnie słowo wydało mu się jakieś obce i bardzo odległe. – Wrzuć byle co do garnka i niech się pichci na kuchni. Nie mam teraz czasu jeść ani myśleć o jedzeniu. I nie wiem, kiedy wrócę. Czy pokój gościnny jest czysty?

– Señor Leks! Oczywiście, że jest czysty, postawiłam tam też świeże kwiaty. Dobrej gospodyni nie trzeba przypominać.

– Wiem, przepraszam.

– Señor Leks, zwołam tu swoich siostrzeńców i ich przyjaciół. Pomogą przy zbiorach. Znajdziemy sposób, aby ich tu ściągnąć. Zebrałoby się ze dwudziestu ludzi lub coś koło tego. Razem z bratankami. Oni nie boją się pracy. Wystarczy tylko jedno pana słowo i natychmiast pójdę po nich.

Leks przytulił staruszkę.

– Tiki, poproszę cię o to w odpowiednim czasie. Co za cholerna niedziela, a wczoraj cholerna sobota. – Włożył swoją baseballówkę i krzyknął przez ramię: – Przekaż kobietom, że porozmawiam z nimi po powrocie, tylko nie wiem, kiedy to nastąpi. Zadzwoń także do Frankie, może ona będzie umiała przemówić tym facetom do rozsądku.

– To kiepski pomysł. Już lepiej, żeby młodzi, wykształceni mężczyźni spróbowali przekonać swoich krewnych, choć to też nie najlepszy sposób. Starsi będą domagać się szacunku, a młodym nie starczy cierpliwości. Trzeba było nie posyłać ich do college’u. Co pan teraz z tego ma? – Tiki pokiwała głową.

Załamała ręce i poszła do kuchni.

Miała rację. Jego robotnikom nie zależało na kształceniu własnych dzieci. To on, Leks, nakłaniał ich do tego, a potem przypatrywał się niewzruszonym twarzom mężczyzn, gdy ich syn czy córka otrzymywali dyplom, często z wyróżnieniem, i dostawali dobrą pracę. Starszych interesował tylko wygodny kącik, jedynie kobiety zawsze pragnęły lepszej niż ich własna przyszłości dla swoich dzieci.

W tej chwili tylko jedna jedyna myśl była w stanie poprawić mu humor: po odebraniu Asy pojedzie do Able Body Trucking albo lepiej – prosto do domu Ariel.

10

Dokładnie o siódmej Ariel przekazywała swój wóz parkingowemu, który bacznie obserwował Snookie. Wielki owczarek uwiązany na smyczy od Gucciego kroczył dumnie obok swej pani. Ludzie zdumieni niecodziennym widokiem zaczęli odwracać się i pokazywać go sobie nawzajem. Jedna z pań ośmieliła się nawet podejść na tyle blisko, aby pogłaskać Snookie po głowie. Ale to nie zostało dobrze odebrane przez sukę, która natychmiast się zatrzymała, położyła uszy po sobie i groźnie warknęła. Kobieta cofnęła się i, rozzłoszczona, zaczęła wykrzykiwać piskliwie:

– Nie mam zamiaru zatrzymywać się w tym hotelu, jeśli wolno tu wprowadzać tak złośliwe zwierzęta! Przecież to nie do pomyślenia!

– Na pewno uwierają ją paski od podwiązek – zauważyła ironicznie Dolly.

Ariel śmiała się, biorąc klucz z rąk recepcjonisty hotelowego.

– Mamy pokój 711. Trzeba dobrze zapamiętać tę liczbę, może przynieść nam szczęście.

– Jak to? Przecież nie uda się wyjść z pokoju, więc nie będziemy mieć okazji sprawdzić, czy to szczęśliwa kombinacja cyfr.

– Uda się, Snookie możemy zabrać ze sobą. Navaro nie zabronił wychodzenia z pokoju, prosił jedynie, by Snookie nie zapaskudziła dywanu. Nie przepuszczę takiej okazji: skoro jestem w Las Vegas, wstąpię również do kasyna, a Snookie pójdzie ze mną. FBI czuwa tu nad wszystkim. Po prostu powiemy, że na wprowadzenie Snookie zgodził się agent Navaro, i to powinno załatwić sprawę.

– Oczywiście pod warunkiem, że mamy ochotę na odrobinę hazardu. Jeśli chodzi o mnie, jestem gotowa na wszystko, byle nie siedzieć i nie myśleć o następnych czterdziestu ośmiu godzinach. No, idziemy pod prysznic i przebieramy się. Trzeba spróbować szczęścia. Chciałabym jeszcze zadzwonić do Leksa, więc pierwsza możesz zająć łazienkę. I tak na pewno dzwoniłby dziś do mnie… powiem mu tylko, gdzie jesteśmy.

Dolly mrugnęła, uśmiechając się od ucha do ucha.

– Ach, nie da się dłużej ukryć wielkiej miłości – zanuciła, wchodząc do łazienki. Snookie wskoczyła na łóżko, ziewnęła szeroko, wyciągnęła się na całą długość i, westchnąwszy cicho, przymknęła oczy.

Ariel przeczytała instrukcję na telefonie, wybrała numerki i uzyskała połączenie.

– Tiki, mówi Ariel Hart, czy zastałam Leksa? – słuchała z szeroko otwartymi oczami paplaniny Tiki. – Jak to? Wszyscy od niego odeszli? Mój Boże, co on ma teraz robić? Czy możesz przekazać mu informację, jeśli zadzwoni do domu? Ma telefon w samochodzie? A znasz numer? Nie? Nic nie szkodzi, jak się odezwie, powiedz mu, aby zadzwonił do agenta Navaro, on mu wszystko wyjaśni.

– Dolly!

– Co się stało?!

Dolly z krzykiem wybiegła z łazienki. Snookie otworzyła jedno oko, rozejrzała się dokoła i z powrotem usnęła. Ariel powtórzyła przyjaciółce całą rozmowę z Tiki.

– Co to wszystko ma znaczyć? I czym grozi to nam? Czy ma to jakiś związek z poprzednimi wydarzeniami? Powinnyśmy coś zrobić, ale co? Naprawdę porzucili wszystkich ranczerów? – nie dowierzała Dolly.

Ariel wzruszyła ramionami.

– A cóż my mogłybyśmy tu zrobić, w Las Vegas? Nie znam się na prowadzeniu rancza. Odpowiadając zaś na twoje pytanie, to owszem, uważam, że to wszystko jest ze sobą powiązane, pod warunkiem że Chet Andrews pracuje dla człowieka, który odkupił ranczo Tillisona. Facet z takimi pieniędzmi musi być znany na Wall Street. Zaraz zadzwonię do Kena Lamantii i Gary’ego Kapłana i dowiem się, co to za jeden ten Drew Marino. Nie mam pojęcia, do czego mogą przydać się takie informacje, ale zrobię to tak czy owak. Idź spłucz pianę, zanim twoja skóra całkiem się zeschnie.

Dziesięć minut później krzyknęła:

– Naprawdę nazywa się Iwan Jakiś tam”. Jest oskarżony o nielegalny handel, siedział w więzieniu. Dorobił się na mikrofonach dla dzieci. Ket twierdzi, że to jeden z takich, co to zawsze balansują na krawędzi. Ma forsy jak lodu, bardzo dużo, prawdopodobnie miliardy. A teraz zachciało mu się zostać szanowanym ranczerem. Podobno ukazał się o nim cały artykuł w „Wall Street Journal”, w którym zapowiedział, że w ciągu dwóch lat stanie się największym ranczerem w stanie Kalifornia. Będzie odkupywał od właścicieli rancza znajdujące się na skraju bankructwa. Nie ma już porządnych ludzi na tym świecie. Niektóre z tych rancz od wielu pokoleń należą do tej samej rodziny!

– Nie przesadzaj, Ariel, przecież zawsze tak było. Tylko że ty, siedząc w tym swoim Hollywood, byłaś pogrążona w świecie fantazji. Rzeczywistość rządzi się innymi prawami.

– Wcale nie podoba mi się ta rzeczywistość – prychnęła Ariel. – Ten Drew Marino to przestępca, powinien zostać ukarany.

– Wszyscy to wiedzą, ale nikt nie podejmuje żadnych kroków. I właśnie dlatego tacy jak Drew Marino czy Chet Andrews pozostają bezkarni. Teraz kolej na ciebie, złotko – rzekła Dolly z głębokim ukłonem.

– Dolly! – rozległo się wołanie z łazienki.

– Co znowu? – odkrzyknęła Dolly

– Mam pomysł. Dziś jest niedziela – zaczęła Ariel, stojąc za zasłoną. – Dzwoń do wszystkich znajomych z Hollywood. Powiedz im, że w nocy z czwartku na piątek urządzamy wielkie przyjęcie w stylu country. Zadzwoń do linii lotniczych, zorganizuj czartery samolotów, wynajmij autokary i wiesz, wszystko co trzeba. Niech wszyscy nasi znajomi tu ściągną, a po drodze niech zabiorą swoich znajomych. Hollywood ma dobre serce. Aktorzy nie odmówią pomocy ranczerom. Na pewno się zgodzą, a potem jeszcze film o tym zrobią, sama zobaczysz. Trzeba przeprowadzić tę akcję z rozmachem; gazety chętnie nagłośnią całą sprawę. Zadzwoń na dół i poproś, aby dali nam drugi telefon. Zamów też do pokoju stek z grzybami i sosem, do tego ryż i marchewkę dla Snookie. Niech będzie jeszcze kilka piw korzennych. Ona je uwielbia. Czy zapomniałam o czymś?

– Tak. Kto będzie nas grał w tym filmie? – zapytała Dolly, a Ariel wybuchnęła śmiechem.


* * *

O pierwszej w nocy Ariel wyjęła z gniazdka wtyczkę telefoniczną.

– W ten oto sposób została mi przywrócona wiara w człowieka. To prawda, co mówią, Hollywood nie zapomina swoich ludzi. Jeśli tylko przyjadą wszyscy, którzy obiecali to zrobić, zdołamy zebrać awokado wszystkich okolicznych ranczerów. Musimy jeszcze pomyśleć o jedzeniu, wiesz, ludzie muszą mieć siłę do pracy. Zresztą skoro powiedziałam, że przyjęcie będzie, to będzie. Zaraz zadzwonię do Tiki i poproszę, aby kobiety z ranczo Leksa zajęły się gotowaniem. Jeśli się nie zgodzi, trzeba będzie uruchomić wariant B i wynająć kogoś.

– Każdy dzień jest drogi – stwierdziła Dolly, skończywszy ostatnią rozmowę. – Problem w tym, kto zawiezie awokado do skupu? Zebrać to jeszcze nie wszystko, trzeba jeszcze załadować i zawieźć na miejsce.

– Ejże! Przecież ja jestem właścicielką firmy transportowej, nie pamiętasz? W najgorszym wypadku wszystkie kobiety, które mają prawo jazdy, pojadą w trasę. Inni ranczerzy mają swoich kierowców. Naszych też wsadzimy za kierownicę, jeśli inne firmy przewozowe nie zechcą wziąć w tym wszystkim udziału. A na pewno nie zechcą, bo ten potentat finansowy obieca im krocie za świadczenie usług właśnie jemu. Jednak tym razem porwał się na nieodpowiedniego przeciwnika, na samo Hollywood. A swoją drogą, chciałabym zobaczyć tego faceta.

– Powiedz, Ariel, czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że może się tu wydarzyć tyle rzeczy?

– Skądże. No dobrze, pora na spacer dla Snookie. Po drodze zatrzymamy się gdzieś na drinka, a potem spróbujemy szczęścia w kasynie, tak zapowiada się ta noc. Dobrze się spisałyśmy, Doiły. Wiesz, czuję się teraz jak… nigdy dotąd tak się nie czułam. Każdy chciał pomóc, a nikt nawet nie zapytał o pieniądze. Na tym świecie są jeszcze dobrzy ludzie. Zeke Neuimer, najlepszy kaskader, obiecał, że dostarczy ludzi własnym transportem. Nigdy bym nie pomyślała, że on mnie w ogóle pamięta. Wygląda na to, że na jakiś czas Hollywood będzie musiało zamknąć się dosłownie na cztery spusty. Zarezerwuję całą stronę w „Variety”; znajdzie się tam nazwisko każdej osoby, która weźmie udział w akcji. I pieniądze wyłożę na to z własnej kieszeni. No, chodź, Snookie, zobaczymy, jak wygląda owa przesławna noc w Las Vegas, a przy okazji znajdziemy dla ciebie kawałek trawnika.

Po ulicach kręciło się więcej ludzi niż za dnia. Zafascynowane, przyglądały się dłuższą chwilę „erupcji” wulkanu Steve’a Wynna.

– I Hollywood nie zrobiłoby tego lepiej – westchnęła Ariel.

– Wiesz, zastanawiam się, jak wiele pieniędzy przechodzi z raje do rąk każdego dnia w Las Vegas – głośno rozmyślała Dolly.

– Nie potrafiłybyśmy się nawet doliczyć. Jak tu pięknie, każdemu musi się podobać. Czy wiesz, Dolly, że istnieją tu specjalne kaplice, do których wjeżdża się samochodem i, nie wysiadając, zawiera się ślub? Nie ma czekania. Możesz sobie wybrać ślub spośród kilku kategorii. Najdroższy kosztuje pięćset dolarów, trochę tańszy trzysta osiemdziesiąt i zupełna taniocha za około sto pięćdziesiąt. Niekiedy państwo młodzi dostają szampana i prawdziwą orchideę. To dopiero jest klasa. Dolly, umówmy się, że jeśli ty lub ja będziemy brać ślub w najbliższej przyszłości, weźmiemy go właśnie tu, w jednej z kaplic, nie wychodząc z samochodu. To byłoby wspaniałe przeżycie, a jednocześnie doskonałe zakończenie filmu. Co ty na to? Tak zrobimy. O, Snookie gotowa, możemy wchodzić. Mam pięć żetonów do automatów. A ty ile masz?