– Boże Wszechmogący, ma, synu.
– Ale jeszcze nie wszystko skończone. Nie mam zamiaru się poddać. Na pewno istnieje jakiś sposób, aby przechytrzyć tych sukinsynów.
– Do zbiorów zostało już tylko kilka dni. Załóżmy, że uda ci się w jakiś sposób zebrać owoce z drzew, i co dalej? Bez ubezpieczenia będziesz je transportował ciężarówkami pani Hart? To byłaby najgłupsza decyzja, a ty nie jesteś głupcem, mój synu.
– Mogę jeszcze przekroczyć granicę.
– Aby sprowadzić tu następną turę nielegalnych? Patrole graniczne złapią cię w mgnieniu oka.
– Są sposoby…
– Nielegalne, wyłącznie. Lepiej nie postępować zbyt pochopnie i nie sięgać po broń, którą operuje nasz wróg. Znajdzie się jakieś uczciwe rozwiązanie. Coś mi się zdaje, że pani Hart już coś wymyśliła. Już to że zmieniła plany i postanowiła zawrócić, świadczyć może tylko o tym, że wzięła sprawę w swoje ręce. Musimy umówić się z nią na kolację.
Leks opowiedział przyjacielowi o czekających ich kłopotach ze Snookie.
– Więc udam, że niedowidzę. Zresztą nie muszę udawać. Mam kataraktę w lewym oku. Dopiero gdy dojrzeje, będę mógł ją usunąć. Czy ty w ogóle masz pojęcie o takich dolegliwościach?
– Mam, mam, bardzo mi przykro, Asa.
– Nie mogę powiedzieć, że to nic takiego, ale mam jeszcze drugie oko, które jest całkiem zdrowe. Poza tym zmysł słuchu i węchu funkcjonują prawidłowo, w moim wieku bardzo liczą się takie rzeczy. To tak jakby wciąż jeszcze należało mi się coś od życia.
Po dziesięciu minutach Leks skręcił na plac załadunkowy przy firmie. Range rover należący do Ariel stał na swoim miejscu, a więc ktoś musiał go odprowadzić,
Właśnie się nad tym zastanawiał, gdy dostrzegł Ariel, a potem Snookie, jak wychodzą z kabiny ciężarówki. Ariel razem z Dolly, która tymczasem podeszła z przeciwnej strony, otworzyły drzwi przyczepy. Ze środka wyszli dwaj agenci w wymiętym ubraniu, wyraźnie niezadowoleni. W tej chwili Leks dostrzegł Snookie, która szła niespiesznie w jego kierunku. Zmartwiał z przerażenia i, chwyciwszy Asę za rękę, czekał tylko, aż olbrzymi pies powali go na ziemię. Dlaczego Ariel nie przywołuje jej do siebie? W tym momencie spostrzegł małą karteczkę za psią obrożą. Natychmiast ukrył ją w dłoni i poklepał wielki łeb Snookie.
– Dobry pies – pochwalił ją szeptem.
Snookie w odpowiedzi obwąchała jego buty i pobiegła z powrotem do swojej pani.
Leks, odwróciwszy się tyłem do agentów, przeczytał wiadomość: „Czekaj na mnie tam, gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz. Przyprowadź ze sobą pana Able’a. Jedź już”.
Wetknął karteczkę do kieszonki na piersiach i kazał Asie wsiadać do samochodu. Włączył silnik i wychyliwszy się przez okno krzyknął do Ariel:
– Czy jutro chciałabyś zjeść ze mną lunch na ranczo?
– Jasne! – odkrzyknęła w odpowiedzi i beztrosko pomachała mu ręką.
– No cóż, widać teraz, że plan się nie powiódł – stwierdziła Ariel. – Chciałabym tylko wiedzieć, czy któryś z panów lub może któryś z waszych przełożonych przemyślał dokładnie ten krok?
– Oczywiście, zresztą uprzedzaliśmy, że akcja może skończyć się fiaskiem. A teraz proszę mi powiedzieć, dlaczego pani nie zastosowała się do poleceń i nie pojechała dalej na ranczo Sandersa?
– Ponieważ owo polecenie było idiotyczne, a ja nie jestem idiotką. Dobrze wiedziałam, że na tym odcinku drogi nic nie mogłoby się wydarzyć, i miałam rację. A teraz, proszę mi wybaczyć, ale muszę się dowiedzieć, czy ładunek pana Sandersa dotarł bezpiecznie na miejsce. Aż do tej pory byłam przekonana, że FBI to najlepsza agencja rządowa. Ale po waszych ostatnich osiągnięciach w mojej sprawie muszę stwierdzić, że wasza praca jest funta kłaków niewarta. Chyba zadzwonię i osobiście złożę na was zażalenie w FBI. Przełożeni potrzebują informacji od zwykłych ludzi o waszych działaniach w terenie. O tak, zaraz to zrobię. Nie bójcie się, moje „pochwały” na wasz temat nie pójdą do akt, nie chciałabym popsuć wam opinii. Grałam kiedyś agentkę FBI i znam zasady.
Navaro był wyraźnie zdenerwowany, a twarz Harry’ego przybrała zielony odcień w nikłej wieczorowej poświacie. Wydawało się, że hałasy dobiegające od samochodów i ciężarówek dudniących w oddali jeszcze pogorszyły złe samopoczucie obu mężczyzn. W tym momencie sensorowe światła oświetliły cały obszar terenu parkingowego.
– To nie jest dobry pomysł. Moi ludzie wyciągają dość błędne wnioski z takich telefonów. Poza tym myli się pani – wszelkie informacje zawsze wędrują do naszych akt. I na pewno w niczym nam nie pomogą. Muszę pani przypomnieć raz jeszcze, że od początku nie mieliśmy pewności co do powodzenia całej akcji. Pani jest taka niecierpliwa. Razem z Harrym zapraszamy obie panie na obiad i spokojnie porozmawiamy o całej sprawie. Może razem coś wymyślimy Mamy za sobą długą drogę i potrzeba nam trochę odprężenia, choć przedtem powinienem się jeszcze zameldować w biurze. No to jak, mają panie ochotę na największy stek w San Diego na koszt rządu? – uśmiechnął się z udawaną wesołością.
– Nie dzisiaj. Ale w przyszłości bardzo chętnie skorzystamy z hojności naszego rządu, prawda Dolly? No dobrze, jutro zdecyduję, czy dzwonić z tą skargą. Panowie musicie zrozumieć, chciałabym wyrazić swoją opinię. A może umówimy się tutaj na spotkanie jutro około dziesiątej? Czy obu panom odpowiada taka pora?
– Tak, oczywiście, dziesiąta jest w sam raz.
Obie patrzyły, jak mężczyźni odchodzą do zielonego sedana, wsiadają i odjeżdżają.
– Jak sądzisz, czy istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że zjawią się tu jutro o dziesiątej? Widziałaś wyraz twarzy Navaro? Ładnie go załatwiłyśmy, warto było czekać na taką chwilę. Aha, nic nie mów, gdy wsiądziemy do mojego range rovera. Po prostu rób to co ja. Jeśli wciąż mamy do czynienia z tym samym scenariuszem, należy przypuścić, że ktoś założył podsłuch w naszym samochodzie. Dowiem się tylko od Stana, co się stało ze starociami Leksa, i natychmiast stąd odjeżdżamy. Kiedy zatrzymam się przed restauracją, powiem tylko coś w stylu „No to jesteśmy”. Ten, kto będzie nas podsłuchiwał, pomyśli, że dojechałyśmy do domu.
– A jeśli oni będą nas śledzić? Zdaje się, że zasięg podsłuchu nie działa poza milą. Mogą być na tyle bezczelni, aby jechać za nami. To jest przerażające.
– Cieszę się, że o tym mówisz. O takich wypadkach wiem tylko z filmów, ale jak radzić sobie z tym wszystkim w rzeczywistości, nie mam zielonego pojęcia. Zresztą chyba już wkrótce wszystkiego się dowiemy. A tymczasem moim największym problemem jest wprowadzenie Snookie do restauracji. Może uda się to zrobić za pomocą studolarówki, zapewniając jednocześnie, że Snookie nie wylezie spod stołu? Jeśli będzie akurat tamta kelnerka, może Leks zdoła ją oczarować.
Ariel ruchem ręki przywołała do siebie Stana Petrie.
– Czy są jakieś wiadomości od kierowcy, który wiezie ładunek Leksa?
Stan potarł brodę.
– Nie, przez ostatnie dwie godziny nie mogę go złapać na CB. Dzwoniłem na ranczo Leksa, ale tam także jeszcze nie dojechał. Wiem, że na to za wcześnie, ale z tymi facetami wszystko jest możliwe, oni potrafią przycisnąć pedał gazu. A ten Tim Ryan wyjątkowo lubi szybką jazdę. Kiedy ostatnio z nim rozmawiałem, powiedział coś dziwnego i chyba myślał, że go rozumiem, ale to nieprawda. Powiedział, że pani R.R. Hood kieruje się na wschód z całym swoim towarem. A może pani wie, co to znaczy, pani Hart?
– Kto to jest R.R. Hood? – zapytała Dolly.
Ariel zaśmiała się.
– Dolly, wstydź się. Już nie pamiętasz, że grałam kiedyś agentkę FBI i nazywałam się wtedy Red Riding Hood lub krótko R.R. Hood? Na pewno chodzi o to, że Ryan wiezie towary Leksa inną trasą, niż to wcześniej przewidywano. Ale wschód równie dobrze może oznaczać zachód, północ czy południe. Według mnie Ryan ma zamiar doprowadzić tę ciężarówkę bocznymi drogami przez pola lub coś w tym stylu. Nie twierdzę… ale może przychodzi wam do głowy jakieś inne wytłumaczenie, to proszę bardzo. Możliwości jest wiele. A może Leks coś mądrzejszego wymyśli. Usiądziemy z nim i spędzimy razem z godzinę. Dostaniesz numer z informacji. Daj znać, jeśli dowiesz się czegoś ważnego.
– Oczywiście, pani Hart.
– Do zobaczenia jutro, Stan. Snookie, do samochodu!
Schłodzone piwa corona pojawiły się na stole, gdy tylko usiadły. Snookie usadowiła się pod stołem i zasnęła.
– Dziękuję, że załatwiłeś miejsce dla Snookie. Ile cię to kosztowało?
– Sto dolców.
– Warta jest tego, co do centa. Zaraz ci oddam.
– To dobrze, bo nie mógłbym zasnąć. – Leks zrobił minę w stylu Groucho Marxa, a Ariel uśmiechnęła się.
– Posłuchajcie uważnie… – Ariel skinęła na wszystkich, aby pochylili się nad stolikiem, i przedstawiła im swoją wersję wydarzeń. – Jestem pewna – dodała na zakończenie – że w moim samochodzie jest podsłuch. A jak już stąd wyjdziemy – zwróciła się do Leksa – razem z panem Able’em powinieneś odwiedzić wszystkich ranczerów i powiedzieć im, że w czwartek Hollywood przybywa im na ratunek. Być może, niektórzy ludzie zaczną się zjeżdżać już od jutra. Trzeba ich jakoś zakwaterować. Wierz mi, twoje owoce awokado będą nie tylko zebrane, ale również dostarczone na rynek.
– Ariel, jak ty to zrobiłaś?
– Po prostu poprosiłam, i tyle. Prawie wszystko jest już załatwione, ale niektóre punkty planu należy jeszcze dopracować. Żywność, urządzenia sanitarne i spanie muszą przygotować twoi ranczerzy. Jutro przyjadą namioty. Będzie potrzebna Tiki i gromada innych kucharzy, aby nie zabrakło jedzenia. A kiedy już będzie po wszystkim, piwo poleje się strumieniami. Czy jeszcze o czymś zapomniałam?
– Zdumiewające! Co ty na to, Asa? – zapytał Leks z przejęciem.
– O tak. Cały Hollywood? A kto w tym czasie zajmie się kręceniem filmów? Wstrzymają produkcję czy jak?
– Tak, a to dlatego, że Hollywood kocha niebanalne posunięcia.
– Pani musiała być tam kimś naprawdę ważnym, czegoś takiego nie robi się dla byle kogo – stwierdził Asa.
– Nie, oni nie spodziewali się, że opuszczę ich tak szybko, i myślą, że jest mi z tego powodu przykro. Być może robią to dlatego, że nigdy nie prosiłam ich o nic dla siebie, a czują, że są mi coś winni? Pewne jest jedno: chcą po prostu pomóc drugiemu człowiekowi, bo to dobrzy ludzie. Zresztą sami się przekonacie.
– O, jest jedzenie. Pozwoliłem sobie zamówić niewielki filet dla Snookie Można go pokroić na małe kawałki, żeby jej było łatwiej jeść, a i dywanu przy tym nie zabrudzi. O, te frytki z ketchupem także są dla niej.
– Dzięki. – Ariel pokroiła mięso na małe kawałki, wycisnęła ketchup na talerz, wszystko razem wsunęła pod stół i sama zaczęła jeść. – Czuję, że mam wilczy apetyt! Jeśli można, poproszę jeszcze o jedno piwo, ogromny deser czekoladowy i lody waniliowe z przybraniem.
– Załatwione – zaśmiał się Leks.
– Kiedy zadzwoni pani do FBI? – zapytał Asa.
– Kiedy będziemy stąd wychodzić; aparat telefoniczny wisi przy drzwiach.
– Według mnie nie powinnaś dziś nocować w domu. Najlepiej zatrzymaj się w hotelu. Zadzwonię do znajomego policjanta i powiem mu, aby nie spuszczał z oka tamtych dwóch facetów. A potem razem z Asą pojadę do ranczerów. Zapowiada się dziś dla mnie długa noc, nie chciałbym martwić się dodatkowo o was.
– Miło z twojej strony – powiedziała Ariel, obierając ze skórki ostatniego ziemniaka.
– To dlatego, że ja w ogóle jestem miłym facetem. – Leks uśmiechnął się od ucha do ucha. – A jeśli to wszystko byłoby tylko filmem, co działoby się potem?
Licho podkusiło Ariel. Zamyśliła się na chwilę.
– No cóż, według mnie, twórca scenariusza, z myślą o głównych bohaterach, usunąłby z tego miejsca wszystko co niepotrzebne. Potem by się upewnił, że jest tu obszerna damska toaleta. A ja miałabym powiedzieć, że wychodzę upudrować nos. Scenariusz nakazałby mi obejrzeć się przez ramię i zachęcić cię uwodzicielskim wzrokiem. A ty, aby przekupić Snookie, która przytrzymywałaby cię za nogawkę, rzuciłbyś jej resztkę swojego steku i pobiegł za mną do łazienki. Razem zamknęlibyśmy drzwi na klucz. A zaraz potem zaczęłabym cię rozbierać, ja ciebie, bo mamy przecież lata dziewięćdziesiąte. No wiesz, koszula, spodnie, jedno po drugim, a przez cały czas skubałabym delikatnie twoje ucho, szepcząc słodkie głupotki.
– A co potem, co potem? – Leks dyszał tak ciężko, że Ariel zaśmiała się.
– Potem reżyser zawołałby: „Cięcie!” i powiedziałby, że na dziś koniec.
– To mi się podobało! – Asa trzasnął pięścią w stół.
– Mnie też. A kiedy będzie dalszy ciąg? – zapytał Leks.
– Gdy tylko te cholerne awokado znajdą sie na rynku – odpowiedziała Ariel z uśmiechem.
– Daj mi to na piśmie.
Ariel napisała na serwetce.
– I lepiej, żebyś jej nie zgubił. Przyjdzie czas, że będziesz musiał ją pokazać.
Leks złożył serwetkę, wetknął ją do kieszonki na piersiach i dla bezpieczeństwa zapiął klapkę.
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.