– No to bierzmy się do roboty. Pozwolę sobie pierwszy skorzystać z telefonu. Chcę, aby mój przyjaciel z policji osobiście zajął się zorganizowaniem twojego noclegu w hotelu. Będę do ciebie dzwonił.
– Uważaj na siebie, Leks.
– Ty także, Ariel.
Miała chęć go pocałować. Na samą myśl o wtuleniu się w jego ramiona poczuła, że nogi robią się jej miękkie jak z gumy. Jednak on sięgnął po słuchawkę, lewą ręką przytrzymując kieszonkę na piersiach. Mrugnął do niej, a ona, nieco oszołomiona, w odpowiedzi przesłała mu ręką buziaka. Zauważyła, nie bez satysfakcji, że jego dłoń drży.
– Ty, rozpustnico! – syknęła Dolly.
– Co, nie podobało się? – odsyknęła Ariel
– Ależ owszem, owszem! – rechotał Asa.
11
Prywatne samoloty, długie limuzyny, samochody ferrari, mercedesy-benz, przyczepy, pikapy, motocykle i łyżworolki – wszystkie podążały w jedną stronę; jedna młodziutka gwiazda przyjechała razem ze swoimi przyjaciółmi na deskorolkach. Dziennikarze różnych telewizji rywalizowali ze sobą o zdobycie dogodnych miejsc; i stąd przez satelitę podawano najświeższe wiadomości, które natychmiast obiegały cały świat. A było co pokazywać, bo jak okiem sięgnąć, ramię w ramię, zgodnie pracowali aktorzy, aktorki, kamerzyści, technicy, reżyserzy i producenci.
To był niezwykły, wspaniały dzień, jak później napisały gazety. „Hollywood spieszy z pomocą jednemu ze swoich” – głosiły nagłówki. Ariel usiłowała skorygować nieco to określenie; według niej była to zwyczajna pomoc ludzi dobrego serca udzielona innym, będącym akurat w potrzebie. Jednakże media obstawały przy swoim, wobec czego Ariel skapitulowała i zabrała się do roboty. Niech sobie mówią, co chcą, byleby praca posuwała się do przodu.
Po południu niemal wszyscy już nabrali wprawy i widać było wyraźnie, jak efektywnie pracują. Ariel patrzyła z niedowierzaniem. Czyż to możliwe, że panuje tak zgodna atmosfera, nikt nie wszczyna awantur o pieniądze, lepsze zakwaterowanie, makijaż czy źle uszyte kostiumy? Pociągnęła z puszki łyk zimnej pepsi i zobaczyła przed sobą znajomą twarz aktora, z którym pracowała kiedyś wiele razy. Podała mu puszkę.
– Dzięki, Ariel, bardzo mi smakowała. Wiesz, brakuje mi ciebie. – I odszedł, a Ariel głośno się roześmiała.
– Ach, mój Boże, czy to był Tom Hanks? Ariel, czy to naprawdę on? – dopytywała się Dolly.
– Był to po prostu sympatyczny mężczyzna, który powiedział, że za mną tęskni i, moim zdaniem, powiedział prawdę. Czy nazwiska rzeczywiście są takie ważne?
– A mnie Jack Palance pomógł zaciągnąć kosz do ciężarówki. Tak sądzę, bo w tym jego kapeluszu i okularach słonecznych niepodobna stwierdzić tego na pewno. A ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Słyszałam, że Heather Locklear też tu jest i ma na sobie jakiś fikuśny kombinezon roboczy. Połamała sobie wszystkie paznokcie i nawet się z tego powodu nie rozzłościła. Jest to naprawdę wiele mówiący fakt.
– Zgadzam się z tobą, ale już czas wrócić do roboty. Mam zamiar zastąpić Charliego Sheema. Należy mu się odpoczynek, aż do tej pory pracował bez przerwy. Zaniosę mu trochę wody sodowej. Jego ojciec także pracuje za dwóch. Ach, Dolly, czy to nie wspaniałe?
– Słyszałaś, że Dolly Parton i Reba, jakaś tam” będą śpiewać dziś wieczór, jeśli tylko wcześniej nie zasną?
– Nie, nie słyszałam. A powiedz mi, kto zajął się przygotowaniem świateł?
– Faceci z Universalu. Ich szefem jest taki starszy, szpakowaty pan, on powiedział, że lubi szczupłe kobiety z długimi włosami. Natychmiast mu się przedstawiłam. Zaproponował, żebyśmy się spotkali przy kolacji, ale przecież dziś nie należy się spodziewać niczego takiego, bo stołujemy się przy kuchniach polowych. Chyba że wezmę mu jakiś talerz. Zebrałam dziś aż osiemdziesiąt cztery buszle *. A ty?
– Już straciłam rachubę. Ale moje obolałe plecy mówią, że dużo. Ręce mi już odpadają. Do zobaczenia. Chwileczkę! Widziałaś może gdzieś Leksa?
– Dawno temu, może około południa. Rozmawiał z FBI, tym prawdziwym. A potem widziałam jeszcze, jak odjeżdżał swoim samochodem. Moim zdaniem, zajmuje się organizacją na innych ranczach. Ariel, to był genialny pomysł. Aż trudno uwierzyć, ale każdy z zapałem garnie się do tej pracy. I jeszcze jedno, nikt nie udziela wywiadów do gazet. Ta akcja przywróciła mi wiarę w rodzaj ludzki.
– Tak, mnie także.
Była pierwsza nad ranem, gdy Ariel z hot dogiem w jednej ręce i napojem orzeźwiającym w drugiej usiadła ostrożnie na ziemi, by nie sprawić sobie bólu.
– Nie wiem nawet, czy dam radę unieść ręce, aby to włożyć do ust – mruknęła pod nosem.
– Przy tamtej kuchni polowej jest całe pudło maści przeciwbólowej. Wziąłem sobie jedną tubkę, spróbuj, może ci pomoże – usłyszała.
– Clint! Jak to miło cię widzieć. Chciało ci się jechać aż taki szmat drogi z Carmel?
– To nie tak znów daleko. Tęsknimy za tobą. Jesteś tu szczęśliwa?
– Jestem, jestem. Z początku musiałam się przestawić, ale teraz już się przyzwyczaiłam, tak, jestem tu szczęśliwa i cieszę się, że przyjechałeś. Mam nadzieję, że któregoś dnia będę miała okazję odpłacić ci za tę przysługę.
– Nie trzeba, było bardzo miło – rzucił jej na kolana tubkę maści i odszedł.
– Czy to miejsce jest zajęte?
– Nie.
Hot doga i wodę sodową wciąż jeszcze trzymała w uniesionych do góry rękach, bo bała się je opuścić z bólu.
– Jak leci, Ariel?
– Szczerze?
– Jasne. Masz zamiar zjeść tego hot doga, czy chcesz go tylko tak potrzymać?
– Nie mogę ruszyć rękami, choć umieram z głodu. Ach, Sly, nigdy dotąd nie byłam tak potwornie zmęczona.
Wielka ręka pomogła doprowadzić hot doga wprost do ust Ariel.
– Zjedz, a potem rozmasuję ci ręce. Powinnaś więcej trenować.
– Wiele jeszcze rzeczy powinnam… Wspaniale, że przyjechałeś. Ranczerzy są wam bardzo wdzięczni za pomoc. Bez niej na pewno by zbankrutowali. Ależ to jest smaczne. Chcesz ugryźć?
– Mam jeść tę chemię? – ale odgryzł duży kawałek i zaczął z przyjemnością przeżuwać.
– Jak sądzisz, Sly, gdybyśmy tu mieli szesnastu Rambo, którzy zestrzeliwaliby awokado z drzew, czy poszłoby nam szybciej? – zapytała Ariel umęczonym głosem. – A propos, świetnie wyglądasz.
– To całkiem tak jak ty, maleńka. Słyszałem o twojej operacji. Szkoda, że nie dałaś nam żadnej szansy, po prostu spakowałaś się i wyjechałaś. A przecież właśnie ty powinnaś wiedzieć, że ludzie związani z Hollywood są jak jedna wielka rodzina, nie zapominamy o swoich. Dlaczego nam to zrobiłaś? – zapytał ze smutkiem, który nie uszedł uwagi Ariel.
– Moja twarz była dla mnie wszystkim w życiu – odpowiedziała równie smutno. – Nie zniosłabym litościwych spojrzeń. Poza tym chciałam sobie poukładać pewne rzeczy z przeszłości. Dobrze mi tu, naprawdę. Szczerze mówiąc, odnalazłam tu dla siebie drugie wspaniałe miejsce na ziemi.
– Dzielna z ciebie dziewczyna, Ariel. I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. W razie potrzeby wiesz, gdzie mnie znaleźć. Walczysz o słuszną sprawę. To dla nas wszystkich będzie niezapomniane przeżycie. Czy mógłbym zjeść tę resztkę hot doga?
Ariel włożyła mu ją prosto do ust, a potem wręczyła mu maść przeciwbólową; po piętnastu minutach z powrotem zabrała się do pracy.
Następnego dnia w południe „Wojownicy z Hollywood”, jak określiły ich media, zrobili sobie przerwę na wspólny gorący posiłek. Wszyscy, pomimo zmęczenia, rzucili się na jedzenie jak wygłodniałe wilki. Serwowano kotlety schabowe z grilla, steki i pieczone ziemniaki. A mrożona herbata i oranżada lały się wprost strumieniami.
Ariel oparła się o jedną z przyczep. Trzymając w rękach puszkę wody sodowej i papierosa zastanawiała się głęboko, czy zdoła wytrzymać takie tempo przez kolejne dwa dni. Z głośników akurat płynęły informacje na temat ich postępów przy zbiorach.
– Ariel, dobrze się czujesz? – usłyszała głos Leksa Sandersa.
– Tak, jestem tylko bardzo zmęczona. A ty?
Był brudny i nie ogolony, ale na jej widok oczy zajaśniały mu blaskiem. Pomyślała, że nigdy dotąd nie widziała takiego ciepła w czyjejś twarzy, i uśmiechnęła się.
– Słuchałam informacji, podobno pięć pierwszych ciężarówek jest już załadowanych i gotowych do drogi. Jak posuwa się praca na innych ranczach?
– Bardzo dobrze. Wiesz, chciałbym ci jeszcze kogoś przedstawić – kiwnął ręką w stronę sześciu mężczyzn, podobnie jak Leks nie ogolonych i brudnych. – To ranczerzy, o których ci opowiadałem. Chcą ci osobiście podziękować za to, że skłoniłaś tych wszystkich ludzi do pomocy przy zbiorach. Uchroniłaś ich od bankructwa.
Mężczyźni j eden po drugim podchodzili z wyciągniętymi rękami, przedstawiali się i wymieniali z Ariel uściski dłoni. Ariel spojrzała z niechęcią na swoje dłonie; były brudne, całe w bąblach i z połamanymi paznokciami. Starała się nie krzywić z bólu, choć każdy uścisk był dla niej bardzo bolesny.
– Czy są jakieś wiadomości o panu Marino i pracownikach, których podkradł innym ranczerom? Czy są już agenci z FBI? – dopytywała się Ariel.
– Już tu byli. Jeszcze kilka chwil temu pomagali zbierać owoce. Przyjechali tu furgonetką, w której mają ze sobą faks i wiele innych wymyślnych urządzeń. Jeden z ich ludzi ciągle tam siedzi i zajmuje się ich obsługą. Nie wiadomo, co się stało z Navaro i Harrym. FBI zna ich z mojego bardzo dokładnego opisu i prowadzi poszukiwania. Ale oni już dawno zwiali.
– Strasznie mi głupio. Jak mogłam dać się zwieść ich kłamstwom?
– Tak samo jak my wszyscy. Nikt z nas nie miał pojęcia, że za plecami Cheta Andrewsa stoi jeszcze Drew Marino, który trzyma w rękach wszystkie sznurki. Jednak, z braku dowodów, nie można pociągnąć go do odpowiedzialności za napady.
– Czy twoje skarby kolekcjonerskie dotarły na miejsce?
– Tak. Są już w domu. Tim przeniósł je do pikapa i przykrył brezentem. A zeszłej nocy dowiózł je na miejsce jego brat. Twoja ciężarówka została na poboczu dziesięć mil drogi stąd. Stan wysłał już kogoś po nią. Bystry z niego gość, zasługuje na premię.
– Ach, Leks, jestem taka szczęśliwa, że masz je wreszcie u siebie. Tak się martwiłam – zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocno. – Śmierdzisz – stwierdziła, marszcząc nos.
– Prawdę mówiąc, ty także nie pachniesz jak kwiatuszek. Po skończonej robocie zapraszam cię na wspólną gorącą kąpiel. Snookie też będzie mogła wejść – dodał.
– Dawno już nie słyszałam nic równie miłego.
– Jeśli tylko dasz mi szansę, będę dla ciebie tak samo miły do końca życia. Ejże, czy to nie jest Charles Bronson? – zapytał z lękiem.
– Wygląda całkiem jak on i porusza się dość żwawo jak na starszego pana, nieprawdaż? Idę o zakład, że to wydarzenie przypomina mu czasy, gdy realizował film z arbuzami.
– Widziałem go! Świetne kino. Czas wrócić do pracy, Ariel.
– Czy ja naprawdę śmierdzę, Leks? – zapytała strapiona.
– Owszem…
Mijały godziny. Długo po zachodzie słońca Ariel, ze Snookie u boku, wzięła szklanką mrożonej herbaty, podeszła do jednej z ciężarówek Able Body i ostrożnie usadowiła się na ziemi. Miała tak wysuszone gardło, że pomimo bólu uniosła napój do ust w obolałych rękach. Odstawiła szklankę na ziemię i ręką przywołała Snookie.
– Muszę się przespać, tylko kilka minut – szepnęła do psa. – Wiem, że nie znasz się na zegarku, ale postaraj się jakoś obudzić mnie za pół godziny.’
I od razu zasnęła. Snookie okrążyła śpiącą postać raz, potem drugi i trzeci. Nadstawiła czujnie uszu, gdy zobaczyła trzech mężczyzn, którzy zatrzymali się w pobliżu. Przysłuchiwała się przez chwilę ich głosom, a potem, uspokojona, położyła głowę na łapach, ale nie spuszczała z nich wzroku.
– To Ariel Hart, równa babka. Widywałem ją czasami, zawsze się do mnie uśmiechała i machała ręką. Bardzo się cieszę, że tu jestem, przyjechałbym nawet za cenę naszego ewentualnego, wspólnego przedsięwzięcia, Van Damme.
– Chyba powinniśmy zrobić razem jakiś film, Seagal.
– Jestem do usług. Czy mogę napisać scenariusz? Tytuł damy: „Rambo” lub cokolwiek, ale, Seagal, to zakończenie musi zostać.
– Nie ma mowy! Skontaktuj się z moim agentem.
– A ty z moim!
– A co z napisami?
– Sporządzimy je w porządku alfabetycznym.
– Brzmi nieźle.
Trzej supergwiazdorzy zasalutowali wesoło w stronę Ariel i wrócili do pracy. Snookie zawyła cichutko.
Kiedy się obudziła, księżyc był już wysoko na niebie.
Zerknęła na zegarek. Cholera, przespała aż pięć godzin! A miała to być trzydziestominutowa drzemka. Snookie, zobaczywszy swą panią na nogach, także natychmiast się podniosła.
– No cóż, nie możesz nadawać się do wszystkiego. Jak to się skończy, nauczę cię rozpoznawać czas. Całe ciało mnie boli, nawet paznokcie u nóg i małżowina uszna. Trzeba znów brać się do roboty. Chyba nigdy dotąd nie zaczynałam pracy o trzeciej czterdzieści nad ranem.
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.