– Aha, oto i nasze herbaty z rumem.
– Wyglądasz jak gwiazda filmowa, po prostu wspaniale. Dokonałaś trafnego wyboru. Bukiet z gardenii pasuje znakomicie, niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o stroiku na głowie.
– Wiem. Szukałam czegoś… wiesz, niebanalnego; tylko ten nadawał się do włożenia na moją głowę, choć wiem, że jest zbyt… zbyt obszerny. Co to za hałas?
– Jaki hałas?
– Jakby ktoś płakał.
Obie znieruchomiały. Dźwięk wyraźnie dochodził spod łóżka Ariel. Dolly natychmiast uklękła na kolana i zajrzała pod łóżko.
– To Snookie, ona chyba będzie rodzić albo jeszcze coś gorszego. Nie wiem, nie znam się na psich porodach.
– Ja też nie – zdenerwowała się Ariel. – Biegiem, poszukaj Frankie! Która godzina?
– Za pięć czwarta! – Dolly zawołała przez ramię.
– Poczekaj jeszcze, jeśli zobaczysz po drodze Leksa, powiedz, żeby tu przyszedł.
– Ale jest taki przesąd, że pan młody nie powinien oglądać panny młodej przed ślubem. No dobrze, już idę.
– Jeśli chcesz wiedzieć, to dziś rano brałam prysznic razem z panem młodym, idźże!
Ariel uklękła na kolanach, aby przytrzymać głowę Snookie. Poklepywała ją leciutko po wielkim brzuchu i mówiła do niej cicho dla dodania otuchy.
– Wszystko będzie dobrze, maleńka. Jeszcze trochę i zostaniesz matką, a wtedy zapomnisz o bólu. Tak przed porodem uspokaja się wszystkie matki, które mają wydać na świat swoje potomstwo. Niestety, nigdy tego nie doświadczyłam, bo nigdy nie byłam matką. Wszystko będzie dobrze, obiecuję, a zawsze dotrzymuję danego słowa. A kiedy już będzie po wszystkim, wyleczymy cię z tego, że nawet znaku nie będzie. Hm, może trochę muzyki, muzyka świetnie koi duszę.
I Ariel, podpierając się rękami, podeszła na kolanach do odtwarzacza i wcisnęła guzik, potem jeszcze jeden i w pokoju rozległ się aksamitny głos Franka Sinatry.
– Frank jest dobry – mruknęła, gramoląc się z powrotem do ciężko dyszącego psa. W tej chwili setki maleńkich pereł rozsypały się po podłodze. Ariel patrząc, jak się toczą, zauważyła dziurę na dole sukni, którą rozdarł jej obcas. Ale to nie wszystko, z boku znalazła jeszcze jedną, a prześlizgując się wzrokiem po lustrze, stwierdziła, że stroik jest przekrzywiony, jedno ramiączko sukni zaś obsunięte.
– No i co z tego? – mruknęła.
Frankie, w długiej sukni i z torbą lekarską w ręku, wpadła jak burza do pokoju. Tuż za nią, w szarym smokingu, przybiegł Leks.
– Co się stało?
– Jak zwykle, aż trzy rzeczy naraz: najpierw wróciła Dolly, potem poznali się z Pete’em, to wszystko pięknie. A teraz, tuż przed naszym ślubem, Snookie zaczęła rodzić. Bardzo się o nią martwię. Frankie, czy z nią wszystko w porządku? Ona ma ciepły nos i tak ciężko dyszy. Dlaczego ma ciepły nos?
– Jakbyś miała rodzić, też byś miała ciepły nos. Lepiej przygotuj kilka czystych ręczników i ciepłą wodę.
– Już idę! – Ariel natychmiast wstała.
W tej chwili w pokoju rozległ się głośny, przejmujący skowyt.
– O cholera! – Ariel szarpnęła stroik z głowy i cisnęła go na łóżko. – W łazience nie ma w co nabrać wody, Leks, zszedłbyś na dół po miskę?
– Ariel, uspokój się, Frankie już tu jest i panuje nad sytuacją. Bardzo mi przykro, że muszę to mówić, ale ksiądz nie może dłużej zwlekać. Oprócz nas czekają go jeszcze trzy inne śluby. Co mam mu powiedzieć?
– Poproś, żeby przyszedł na górę dać nam ślub. Nie mogę w takiej chwili opuścić Snookie.
– Co za kobieta! Kocham cię i za chwilę będę z powrotem – i pobiegł.
– Do czego potrzebna jest ciepła woda?
– Do niczego. Chciałam tylko, abyś mnie dopuściła do Snookie. Dobra, pierwszy już idzie. Całe szczęście, że udało mi odpowiednio go ustawić, bo chciał wychodzić łapkami. A oto i drugi.
– Och, mój Boże, są takie malutkie, takie śliczne, wspaniałe. Czuję się całkiem jak matka.
– Ariel, możemy już zaczynać? Przyprowadziłem księdza. Ariel uniosła głowę do góry i kiwnęła mu ręką, aby ukucnął.
– Możemy zaczynać, ojcze – powiedziała.
Gdy szczenię numer siedem ujrzało światło dzienne, ksiądz ogłosił ich mężem i żoną. Leks gwizdnął, a Ariel i Dolly klasnęły. Pocałunkowi państwa młodych towarzyszyło przyjście na świat ósmego malucha. Po kolejnych dziesięciu minutach Snookie szczeknięciem obwieściła przyjście na świat dziewiątego potomka.
– Ona chce nam powiedzieć, że to już koniec. No, no! Mamy tu matkę aż dziewięciorga dzieci. – Frankie uśmiechnęła się. – Teraz potrzebujemy łóżka dla niej i małych. Trzeba włączyć grzanie, tu jest za zimno dla szczeniąt.
– Och, Leks, popatrz, ona je liże. Musi je strasznie kochać. Czyż to nie piękna chwila?
Wkrótce Snookie usnęła w legowisku, przygotowanym dla niej i szczeniąt. Ariel zadowolona, że wszystko skończyło się pomyślnie, popatrzyła na Leksa.
– Przepraszam cię, tak chciałam, aby ten dzień był wyjątkowy…
– A nie był? Do licha, przecież tego, co się dziś stało, nigdy nie da się zapomnieć. Mam tu coś dla ciebie.
I Leks, szurając nogami, wręczył Ariel wianuszek ze świeżych kwiatów.
– Chciałem, abyś w nim brała ślub, ale jak Snookie zaczęła rodzić, straciłem głowę, no i przepadło. Starałem się, by wyglądał tak samo jak tamten sprzed lat.
Ariel rozpłakała się głośno, przytulając do siebie najwspanialszego na świecie mężczyznę, którego pokochała i poślubiła drugi raz w życiu.
– No dobra, zabierajmy się stąd – zarządziła Frankie. – Chce mi się tańczyć.
W rozprutej i rozerwanej sukni, ale w pięknym wianku na głowie, promieniejąca miłością Ariel podeszła do swojego męża. I razem, trzymając się pod ręce, po schodach zeszli na dół.
– Oooo, popatrz na Dolly. Ślicznie dziś wygląda, Pete na pewno jest tego samego zdania. Leks, nie mogłam wytrzymać, pokazałam jej dom, nie złość się, proszę.
– Wiem, że jej pokazałaś, i nie mam zamiaru się złościć. Cieszę się, że wszystkim nam wreszcie ułożyło się w życiu. I bardzo panią kocham, pani Sanders.
– Ja także pana kocham, panie Sanders.
– I czekam z niecierpliwością na noc poślubną.
– To zupełnie tak jak ja.
Fern Michaels
"Lista życzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "Lista życzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Lista życzeń" друзьям в соцсетях.