W Harvardzie Filip uczestniczył w uroczystości, którą bardzo boleśnie przeżył, odświeżyła bowiem prawie zasklepione już rany. Otóż pani Widener zaprosiła go na uroczystość nadania bibliotece imienia jej tragicznie zmarłego syna, Harry'ego Elkinsa Widenera. Chłopcy widzieli się po raz ostatni na "Titanicu". Filip dobrze zapamiętał młodego Widenera, który utonął razem z ojcem. Harry przyjaźnił się z Jackiem Thayerem, również obecnym na uroczystości. Filip zamienił z nim kilka słów, lecz zaraz się rozstali. Dziwnie chłodne było to spotkanie zważywszy, że po katastrofie znaleźli się w tej samej łodzi ratunkowej.
Przez dzień czy dwa lokalne gazety nagabywały Filipa, pragnąc przeprowadzić z nim wywiad jako z jednym z rozbitków, wreszcie jednak dały mu spokój, co przyjął z ulgą. Ci, co ocaleli z "Titanica", zbyt wiele utracili i zbyt wiele ich kosztowało pogodzenie się z losem, aby wracać do przeżytej tragedii. Filip napisał Edwinie, że spotkał Jacka Thayera, ale pominęła to milczeniem, on więc także o tym więcej nie mówił. Wiedział, że przypominanie tamtych tragicznych chwil jest dla niej rozdrapywaniem ledwie zabliźnionej rany. Nieczęsto wspominała owe wydarzenia i prawie nigdy Charlesa. Stratę narzeczonego przeżywała w skrytości ducha i wciąż na nowo. Filip podejrzewał, że tak już będzie zawsze. Jego siostra nie potrafiła wyrzucić z pamięci tamtej nocy, która bezpowrotnie zabrała jej młodość.
Prawdziwy cios spadł na nich w maju. Filip szedł właśnie przez miasteczko studenckie, gdy usłyszał wiadomość, która nim wstrząsnęła. Aż przeszedł go dreszcz, gdy mimo woli wróciło doń wspomnienie tamtej lodowatej nocy sprzed trzech lat.
Otóż Niemcy storpedowali statek pasażerski "Lusitania", który bez powodu został zaatakowany i w ciągu osiemnastu minut poszedł na dno wraz z tysiącem dwustu pasażerami. Opinię publiczną na całym świecie bardzo poruszyła ta zbrodnia. Filip doskonale potrafił sobie wyobrazić agonię tonącego statku. Przez cały ranek myślał o zbrodniczym ataku i o tym, jak bardzo dotknie ta wiadomość jego starszą siostrę. Czuł, że Edwina mocno to przeżyje.
Nie omylił się. Usłyszawszy o nieszczęściu, zamknęła oczy i śmiertelnie pobladła, po czym aby się uspokoić, piechotą poszła z redakcji do domu na California Street. Ben chciał ją podwieźć, lecz odmówiła, potrząsając w milczeniu głową. Nie powiedziała ani słowa, jakby go nie widziała.
Szła powoli, rozmyślając, podobnie jak Filip, o okropnej nocy sprzed trzech lat, która zmieniła całe ich życie. Sądziła, że wspomnienia te przybladły, jednakże tragiczny los "Lusitanii" przywołał je ze wzmożoną siłą. I znów powróciły obsesyjne myśli o rodzicach i Charlesie. Zdawało jej się, że dostrzega ich twarze poprzez mgłę łez, gdy odmawiała modlitwę za pasażerów "Lusitanii", Znowu słyszała orkiestrę na "Titanicu" grającą żałobny hymn tuż przed zatonięciem statku; poczuła na twarzy mroźne podmuchy wiatru; usłyszała okropny trzask rozpadającego się kolosa… Wróciło bolesne poczucie utraty tych, których kochała.
– Edwino? – Alexis wystraszyła się wyrazu twarzy siostry wchodzącej frontowymi drzwiami, jej lunatycznych ruchów, gdy podnosiła woalkę i zdejmowała kapelusz. – Czy coś się stało? – spytała.
Miała teraz dziewięć lat, o wiele za mało, by przypominać jej rodzinną tragedię. Edwina delikatnie musnęła twarz dziecka i pokręciła głową. Zdradzały ją tylko oczy.
– Nic się nie stało, kochanie – powiedziała.
Dziewczynka wyszła bawić się na dwór, a Edwina długą chwilę patrzyła za nią.
Gdy zadzwonił Filip, Edwina była już spokojna.
– To paskudna wojna, prawda, Weenie? – powiedział.
– Jak mogli coś takiego zrobić?… Statek pasażerski… – Sama myśl o zatonięciu "Lusitanii" przyprawiała ją o dreszcz i wzmagała dawny ból.
– Nie myśl o tym – uspokajał ją Filip.
Ale jak można było nie myśleć? Wspomnienia natrętnie cisnęły się do głowy, słyszała skrzyp opuszczanych łodzi ratunkowych, jęki ludzi tonących w lodowatej wodzie… Bardzo chciała o tym zapomnieć, ale niestety, zaczynała się obawiać, że nigdy jej się to nie uda. Co noc bowiem leżała w łóżku rozmyślając o rodzicach, Charlesie i nie ziszczonych marzeniach o życiu u jego boku.
Rozdział osiemnasty
Po zatonięciu "Lusitanii" Włochy zerwały sojusz z Niemcami i wypowiedziały wojnę Austrii We wrześniu tego roku wojska rosyjskie, straciwszy w walkach tysiące żołnierzy, wycofały się z Polski, Litwy i Kurlandii. Wojna nieprzerwanie zbierała okrutne żniwo a Ameryka wciąż przyglądała się temu z boku.
W roku 1916 Niemcy i Francuzi stracili prawie siedemset tysięcy ludzi pod samym tylko Verdun, ponad milion padło nad Sommą. Niemieckie U-booty kontynuowały bezwzględną wojnę zaczepną topiąc statki handlowe i pasażerskie na równi z wojennymi,co wzmagało oburzenie światowej opinii publicznej. Nawet Portugalia przystąpiła do wojny. Nieprzerwanie trwały naloty niemieckich samolotów na Londyn. W listopadzie Wilson został ponownie wybrany na prezydenta USA, głównie po to, by trzymać kraj z dala od wojny. Oczy świata zwrócone były jednak na Europę, gdzie bez przerwy trwała rzeź, jakiej historia dotąd nie znała.
Ostatniego dnia stycznia 1917 roku Berlin zawiadomił Waszyngton o rozpoczęciu nieograniczonej wojny prowadzonej przez łodzie podwodne, które miały zatapiać każdy statek wiozący dostawy broni dla wroga. Kilka dni później prezydent Wilson musiał zająć zdecydowane stanowisko. Wprawdzie dotąd twierdził, że Stany Zjednoczone są "narodem zbyt dumnym, aby walczyć" teraz jednak ogłosił, że chce bronić amerykańskiej wolności i demokracji.
Do Edwiny wciąż dochodziły, aczkolwiek bardzo nieregularnie listy od ciotki Liz. Docierały one z Europy różnymi okrężnymi drogami. Wynikało z nich, że ciotce wiedzie się nie najgorzej pomimo okropnej pogody oraz niedostatku paliwa i żywności. Błagała Edwinę żeby dbała o siebie, i skarżyła się, iż tęskni za nimi. Miała nadzieję,że po wojnie przyjadą ją odwiedzić, ale na myśl o podróży Edwinie ciarki chodziły po grzbiecie, bo teraz mocno przeżywała nawet przeprawę promem do Oakland.
Często bywała w wydawnictwie, gdzie z zainteresowaniem przysłuchiwała się mężczyznom dyskutującym o wojnie. Jej stosunki z Benem wróciły do normy, tak że znów byli najlepszymi przyjaciółmi. Ben w końcu pogodził się z tym, że Edwina nie zamierza wychodzić za mąż i że odpowiada jej poświęcenie życia młodszemu rodzeństwu. Potrzebowała przyjaźni Bena, jego męskiego spojrzenia na sprawy polityki i wojny, na problemy wydawnictwa. Potrafili omawiać te kwestie bez końca.
Edwinę cieszył rychły powrót Filipa, który kończył ostatni rok studiów w Harvardzie, czuła bowiem, że najwyższa pora, aby wydawnictwem zajął się ktoś z rodziny. Wywiązało się ostre współzawodnictwo na rynku prasy, a na czele innych gazet stali właściciele znający się na rzeczy. Najbardziej znane było wydawnictwo Youngów, potentatów prasowych w San Francisco. Gazeta Winfieldów, niegdyś świetnie prosperująca dzięki wieloletnim staraniom Berta, wyraźnie podupadła. Nadszedł więc czas, aby Filip przejął prowadzenie interesów. Edwina zdawała sobie sprawę, że zanim brat pozna wystarczająco tajniki firmy, minie rok lub dwa, ale miała nadzieję, że uda mu się doprowadzić wydawnictwo do stanu, w jakim było niegdyś. Ostatnio zyski z gazety zmalały, choć ciągle mieli dość pieniędzy, by wieść dostatnie życie. Edwina rada była niezmiernie, że Filip wraca. Jesienią z kolei George miał podjąć studia w Harvardzie.
Niestety, 6 kwietnia Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. Edwina wróciła do domu z zebrania w redakcji w poważnym nastroju. Niepokoiła się o swoich chłopców, aczkolwiek doszli z Benem do wniosku, że w żaden sposób zdarzenie to nie wpłynie na życie Filipa i George'a, studentów bowiem nie powoływano do wojska, George zaś był za młody. Rozmowa z Benem dodała jej otuchy w obliczu tych wszystkich okropności, o których czytała w gazecie, pozwoliła na chwilę zapomnieć o setkach tysięcy młodych istnień złożonych w ofierze na ołtarzu wojny.
Gdy wróciła do domu, Alexis powiedziała jej, że telefonował Filip i że ma zadzwonić jeszcze raz. Tego dnia jednak chłopiec już się nie odezwał i Edwina zupełnie o tym zapomniała. Czasami dzwonił tylko po to, aby porozmawiać o wydarzeniach na świecie, i choć Edwina nie zachęcała go do ekstrawaganckich wydatków na telefon, cieszyło ją, że brat chce się z nią dzielić myślami. Dni upływały jej na zbieraniu z podłogi lalek, zawiązywaniu wstążek we włosach dziewczynek i besztaniu Teddy'ego za rozrzucanie ołowianych żołnierzyków, toteż rozmowy z braćmi na poważniejsze tematy były dla niej prawdziwą rozrywką. George również interesował się wojną, choć o wiele bardziej zajmowały go filmy, które o niej robiono. Każdą wolną chwilę spędzał na ich oglądaniu, zabierając do towarzystwa którąś ze swych licznych sympatii. Edwina z uśmiechem na to patrzyła. Zachowanie brata przypominało jej trochę własną młodość, gdy najważniejsze było uczestnictwo w przyjęciach, balach i kolacjach. Teraz czasami bywała w towarzystwie, lecz zupełnie inaczej się czuła bez Charlesa u boku. Nikt go nie mógł zastąpić, nie szukała zatem kandydata na męża. Miała prawie dwadzieścia sześć lat i na ogół była zadowolona z życia.
George napomykał czasem, że powinna częściej bywać wśród ludzi. Pamiętał, jak to było "przedtem", gdy odświętnie ubrani rodzice wychodzili na przyjęcia, a Edwina, wystrojona w śliczną suknie, spędzała wieczory poza domem w towarzystwie Charlesa. Kiedy jednak przypominał tamte czasy, Edwina tylko smutniała. Nie chciała wracać do nich myślą. Choć młodsze siostry nieraz ją nudziły by pokazała im sukienki, które kiedyś nosiła, nie potrafiła się na to zdobyć. Większości nie umiałaby nawet odnaleźć, pochowała je bowiem już dawno. Ostatnio ubierała się poważniej, próbowała nawet nosić odzież po matce. Wyglądała w tych strojach jak młoda matrona.
– Dlaczego już nigdzie nie bywasz? – zapytał ją wprost George lecz Edwina twierdziła, że wychodzi wystarczająco często. Nie minął tydzień, jak była na koncercie z Benem i jego nową panią.
– Przecież wiesz, o czym myślę – z irytacją rzekł na to George.
Chodziło mu o męskie towarzystwo, Edwina wszakże nie zamierzała na ten temat rozmawiać z bratem. Rodzeństwo z jednej strony uważało, że najstarsza siostra powinna mieć więcej rozrywek, równocześnie zaś okazywało niebywałą zaborczość, wykluczając pojawienie się u jej boku mężczyzny. Edwiny nie kosztowało wiele wyrzeczenie się tej strony życia kobiety, wciąż bowiem marzyła o Charlesie, chociaż po pięciu latach wspomnienia zaczynały się zacierać. Mimo to czuła się nadal jego narzeczoną. Nienawidziła szeptów i plotek na swój temat: "Tragiczne… okropne… biedactwo… Taka śliczna panna… Narzeczony zatonął na "Titanicu", rodzice też… Wychowuje rodzeństwo…" Zanadto była dumna, by okazać, że irytuje ją szum wokół jej osoby, i zbyt wrażliwa, aby nie było jej przykro, gdy nazywano ją starą panną. Wiedziała, że to prawda, ale nie chciała pozwolić, by w wieku dwudziestu pięciu lat podobne myśli zatruwały jej życie, i utrzymywała, że krążąca opinia nie ma dla niej znaczenia. Ta część życia została przed nią zamknięta na zawsze. Od dawna nie oglądała swego ślubnego welonu, nie mogąc znieść bólu, jaki wywoływał jego widok. Obiecała sobie więcej go nie oglądać. Chyba że Alexis lub Fannie miałyby go włożyć do swojego ślubu na pamiątkę miłości, która nigdy nie umarła. Takie myśli jednak Edwina od siebie tymczasem odsuwała. Miała tyle innych spraw na głowie!
Filip tego wieczoru ostatecznie nie zadzwonił, George zaś wrócił do domu naładowany wiadomościami o wojnie. Kilkakrotnie wyraził rozczarowanie, że nie jest wystarczająco dorosły, aby się zaciągnąć. Kiedy Edwina ostro przykazała, aby wybił to sobie z głowy, brat oburzył się na jej "wysoce niepatriotyczną" postawę.
– Szukają ochotników, Weenie! – Zmarszczył brwi uświadomiwszy sobie naraz niechętnie, że jest piękniejsza od ich matki. Była wysoka i szczupła, z długimi lśniącymi czarnymi włosami, które w domu nosiła swobodnie rozpuszczone. Tak wyglądała znacznie młodziej niż w poważnych fryzurach, które upinała idąc do miasta, wydawnictwa lub na przyjęcie.
– Niech sobie szukają! – popatrzyła na niego gniewnie. – Ty nawet o tym nie myśl! Jesteś za młody. A Filip musi pokierować gazetą. Niech inni idą na wojnę, która na szczęście wkrótce się skończy – powiedziała surowo, chociaż nic nie wskazywało, żeby to miało rychło nastąpić. Tysiące żołnierzy nieprzerwanie ginęły w okopach całej Europy.
Pięć dni po tym, jak Kongres ogłosił przystąpienie Stanów do wojny, Edwina wracała do domu z ogrodu z naręczem róż, które sadziła jeszcze jej matka. Znalazłszy się blisko drzwi kuchennych, śmiertelnie zbladła: stał w nich z poważną miną Filip, wysoki i przystojny. Edwina zatrzymała się na chwilę, potem wolno podeszła do niego, obawiając się zapytać, dlaczego bez zapowiedzi przyjechał aż z Bostonu. Upuściła kwiaty na trawę i rzuciła się w jego otwarte ramiona. Trwali w uścisku dłuższą chwilę. Filip miał dwadzieścia jeden lat i w przeciwieństwie do Edwiny wyglądał na dużo starszego. Obowiązki, które spadły na niego w ciągu ostatnich pięciu lat, wycisnęły piętno na jego twarzy.
"Miłość Silniejsza Niż Śmierć" отзывы
Отзывы читателей о книге "Miłość Silniejsza Niż Śmierć". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Miłość Silniejsza Niż Śmierć" друзьям в соцсетях.