Edwina bez końca mogła słuchać opowieści George'a o świecie filmu. Wciąż nie mogła uwierzyć, że urzeczywistniły się oto marzenia jej zwariowanego młodszego brata. Dobrze zrobił, że poszedł za głosem serca. Jego obecne zajęcie było na pewno ciekawsze od ślęczenia nad prasowymi artykułami, a pobyt w Hollywood zapewniał mu więcej wrażeń niż spokojna egzystencja w sennym San Francisco.

Brat i siostry odwiedzali go dwa, trzy razy do roku. Zatrzymywali się wtedy w jego domu przy North Crescent Drive. George zatrudniał lokaja, kucharza i pokojówki. Stał się światowym młodzieńcem, według Fannie przystojniejszym od samego Rudolfa Valentino. Choć chłopiec nie brał poważnie opinii młodszej siostry, Edwina zauważyła, iż żeńska część mieszkańców Hollywood zdawała się ją podzielać. Wieczory spędzał w otoczeniu gwiazd i gwiazdek, widać wszakże było, że jedyną dziewczyną, na której rzeczywiście mu zależy, jest Helen Horowitz, córka jego mistrza, teraz dwudziestodwuletnia piękna panna. Kiedy Edwina ostatnio ją widziała, Helen miała na sobie obcisłą suknię ze srebrnej lamy, tak doskonale podkreślającą jej urodę, że gdy przytulona do ramienia George'a wkroczyła do Cocoanut Grove, gościom klubu z wrażenia zaparło dech. Helen zachowywała się, jakby nie widziała skierowanych na nią spojrzeń i kamer. Edwina zapytała później brata, dlaczego jego przyjaciółka nigdy nie występuje w filmach ojca.

– Bo on tego nie chce – odrzekł George. – Ja też uważam, że powinna się trzymać z dala o tego zwariowanego biznesu. Kilka lat temu pytałem Sama, czemu nie weźmie Helen do filmu, ale nie chciał nawet o tym słyszeć. Sądzę, że miał rację. Dzięki temu na to, co się tutaj dzieje, Helen patrzy z dystansu, nie uczestniczy w tym bezpośrednio. Lubi słuchać o rozmaitych skandalach, ale tylko dlatego, że uważa je za śmieszne.

George mówił o Helen w taki sposób, że Edwina mogła przypuszczać, iż myśli o dziewczynie poważnie. Jak dotąd ich związek nie wykraczał raczej poza ramy romantycznej przyjaźni. Edwina była niezmiernie ciekawa, co wyniknie z tej znajomości, nie chciała jednak zbyt natarczywie wypytywać brata.

Po powrocie do San Francisco Edwina zabrała rodzeństwo na film pod tytułem "Hollywood", a pewnego dnia, gdy spierała się z Alexis tłumacząc, dlaczego jej nie pozwala obejrzeć filmu "Miłostki faraona", zadzwonił George. Zapraszał Edwinę, by przyjechała do Los Angeles i towarzyszyła mu na premierze jego najnowszego dzieła. Grał w nim, zaangażowany specjalnie do tego filmu, Douglas Fairbanks. George zapewnił, że przyjęcie wydane z tej okazji będzie fantastyczne.

– Dobrze ci zrobi, jak choć na chwilę uwolnisz się od tych małych potworów – przekonywał.

Lubił, gdy od czasu do czasu Edwina przyjeżdżała do niego sama, tym razem jednak premiera była zbyt głośnym wydarzeniem, aby mogła się wykręcić od zabrania dzieci, tak że dwa tygodnie później w czwórkę zjechali do Hollywood.

Alexis kończyła właśnie siedemnaście lat i była nie mniej piękna od córki Horowitza, tyle że włosów nie miała ostrzyżonych według ostatniej mody i nigdy nie nosiła srebrnej lamy. Olśniewała urodą, gdziekolwiek się znalazła, zawsze podążały za nią męskie spojrzenia. Była prawdziwą pięknością i Edwinie z trudem udawało się powstrzymywać pchających się drzwiami i oknami adoratorów. Mimo takiego powodzenia Alexis nadal była nieśmiałą panienką. Nad towarzystwo wielbicieli przedkładała przebywanie wśród o wiele starszych od siebie przyjaciół Edwiny, gdyż przy nich czuła się najpewniej.

Piętnastoletnia Fannie stała się zagorzałą domatorką. Najchętniej zajmowała się pracą w ogrodzie lub pieczeniem ciasta. Bardzo jej odpowiadało, gdy Edwina była zanadto zajęta, by zajmować się domem, mogła ją bowiem wyręczać.

Edwina poczyniła kilka korzystnych inwestycji i co pewien czas przy pomocy Bena sprawdzała, jak idą interesy. Ben już dawno zapomniał o swoich romantycznych mrzonkach, byli więc teraz parą doskonałych przyjaciół. Od dwóch lat był żonaty, jego szczęście zaś szczerze radowało Edwinę.

Trzynastoletni Teddy zaczynał snuć plany o wyjeździe do Harvardu. Podobało mu się w Hollywood, ale pragnął zostać bankierem. Jak na chłopca w jego wieku wybór ten wydawał się dość dziwny, tyle że Teddy przejawiał podobną jak Filip solidność i sposobem bycia bardzo go przypominał.

Z całej rodziny jeden George miał w sobie żyłkę awanturniczą, toteż jak najbardziej odpowiadało mu egzotyczne życie w Hollywood, gdzie czuł się jak ryba w wodzie.

Tym razem Winfieldowie zatrzymali się w Beverly Hills Hotel albowiem dom George'a pełen był gości. Dzieciom, jak nazywała rodzeństwo Edwina ku wielkiemu niezadowoleniu Alexis, bardzo się to spodobało, ponieważ hotel był miejscem bardziej intrygującym. Akurat zatrzymali się w nim Pola Negri, Beatrice Joy, Noah Beery i Charlie Chaplin, a Teddy niemal oszalał z wrażenia, gdy zobaczył w holu Willa Rogersa i Toma Mixa.

Edwina poczuła się zaszczycona, gdy brat zaprosił ją na premierową galę w posiadłości zwanej Pickfair. Na tę okazję sprawiła sobie oryginalną suknię Chanel ze złotej lamy i pomimo swego wieku czuła się jak młoda dziewczyna. Wkrótce miała skończyć trzydzieści dwa lata, ale o dziwo, okres wyrzeczeń jakby ją odmłodził. Jej twarz pozostała gładka, bez zmarszczek, a figurę miała teraz nawet lepszą niż przed laty. Tego roku za namową brata ścięła krótko lśniące czarne włosy. Wyglądała bardzo szykownie w złotej sukni, gdy wchodzili do domu, który Douglas Fairbanks wybudował przed trzema laty dla Mary Pickford w prezencie ślubnym. Ich małżeństwo wydawało się bajkowo szczęśliwe. Byli jedną z nielicznych par, której ułożyło się życie osobiste pośród napierającego zewsząd blichtru. Niewiele innych związków przetrwało pomiędzy jednym a drugim przyjazdem Edwiny do Hollywood.

– Gdzie Helen? – zapytała George'a, gdy stali w ogrodzie popijając drinki i obserwując tańczących gości.

Tym razem brat ani słowa jeszcze nie powiedział o przyjaciółce, co Edwina uznała za niezwykłe. Przecież do tej pory nigdy przy ważnych okazjach nie brakowało Helen u jego boku, a chociaż obydwoje mieli mnóstwo innych znajomych, twarz George'a rozjaśniała się tylko na jej widok. Tylko na niej zależało mu naprawdę, troszczył się o wszystko, co jej dotyczyło, niepokoiło go jej najbłahsze przeziębienie. Nie widać było jednak, by pilno mu było do ołtarza, a właśnie kwestia ustatkowania się brata budziła najżywsze zainteresowanie Edwiny.

– Jest w Palm Springs – wyjaśnił cicho George i popatrzył Edwinie prosto w oczy. – Sam uważa, że nie powinniśmy się więcej spotykać.

To tłumaczyło niespodziewane zaproszenie siostry na premierę, Edwina zastanawiała się bowiem, czemu Helen nie ma na przyjęciu.

– Dlaczego? – zapytała krótko, wzruszona wyrazem beznadziejnego smutku w oczach George'a. Pod maską wesołości wyglądał na zupełnie zdruzgotanego, co nie było do niego podobne.

– Sam twierdzi, że po czterech latach romansu albo powinniśmy się pobrać, albo przestać się widywać.

Westchnął i pozwolił, by przechodzący obok kelner napełnił mu kieliszek szampanem. Wypił już sporo tego wieczoru, ale od czasu wprowadzenia przed trzema laty prohibicji ogólnie nadużywano alkoholu. Ulubioną rozrywką stało się chodzenie na prywatne przyjęcia, organizowane w salach kinowych lub w ukrytych barach, na których czarnorynkowy alkohol lał się strumieniami. Ustawa Volsteada przyczyniła się do tego, że wielu Bogu ducha winnych ludzi zostało alkoholikami. George zazwyczaj nie pił dużo. Tego dnia przesadził, bo bez Helen czuł się strasznie samotny, i trudno było nie zauważyć, jaki jest nieszczęśliwy.

– To dlaczego się z nią nie ożenisz? – Edwina odważyła się wreszcie zadać pytanie, które od dawna cisnęło jej się na usta. Może uznała, że nadeszła pora, by postawić sprawę jasno, a może ona również wypiła za dużo? – Przecież ją kochasz, prawda?

Skinął potakująco głową i uśmiechnął się smutno.

– Tak. Ale nie mogę się z nią ożenić.

– Dlaczego? – zdumiała się Edwina.

– Pomyśl, co by ludzie powiedzieli. Że ożeniłem się z nią, aby ugruntować interesy z jej ojcem. Że ożeniłem się z nią dla pieniędzy… dla kariery. – Popatrzył nieszczęśliwy na siostrę. – Widzisz, pół roku temu Sam zaproponował mi spółkę, ale moim zdaniem muszę wybierać: albo Helen, albo ta praca. Jeżeli się z nią ożenię, prawie na pewno będę musiał opuścić Hollywood, żeby ludzie nie gadali, że to małżeństwo dla korzyści. Co prawda moglibyśmy zamieszkać w San Francisco – mówił George z rozpaczą – ale co bym tam robił? Wyjechałem cztery lata temu i nie znam się na niczym prócz tego, co robię tutaj. Dlatego na żadną posadę raczej nie mogę liczyć. A do tego wydałem pieniądze od ciotki Liz, więc jakim sposobem utrzymałbym Helen?

Istotnie, tutaj George miał niezłe, może nawet całkiem dobre dochody, lecz z dala od Hollywood nie posiadałby nic. Pieniądze odziedziczone po ciotce wydał na wspaniały dom, luksusowe samochody i stajnię pełną drogich koni.

– Jakbym się z nią ożenił, przyszłoby nam klepać biedę. A jeżeli wejdę w spółkę z Samem, nie będę mógł ożenić się z Helen. To by wyglądało paskudnie, jak najgorszy rodzaj nepotyzmu.

Odstawił szklankę i tym razem, gdy kelner zbliżył się do nich, zakrył kieliszek dłonią. Tego wieczoru nie miał nawet ochoty się upić. Pragnął jedynie wypłakać się na ramieniu siostry i przykro mu było, że psuje jej zabawę, na którą przecież ją zaprosił.

– To śmieszne – zaprotestowała Edwina, spoglądając na niego ze współczuciem. – Przecież wiesz, co myśli o tobie Sam. Wiesz, dlaczego chce mieć cię za wspólnika. Taka propozycja dla człowieka w twoim wieku to dowód prawdziwego uznania. Zrobiłeś chyba jedną z najwspanialszych karier w Hollywood.

– I co z tego, skoro jestem sam? – zaśmiał się z goryczą. – Edwino, nie mogę tego zrobić. A co będzie, jeżeli Helen pomyśli, że ożeniłem się z nią dla kariery? Tego bym nie zniósł, dlatego muszę o niej zapomnieć.

– Rozmawiałeś z nią o tym? – spytała Edwina.

– Nie. Tylko z Samem. Powiedział, że przyjmie każdą moją decyzję, ale uważa, że nasz romans za długo trwa. Helen ma dwadzieścia dwa lata i jeżeli nie wyjdzie za mnie, ojciec chciałby ją wydać za kogoś innego – odrzekł George.

Nie miał jeszcze dwudziestu czterech lat, a już osiągnął prawie wszystko, czego pragnął. Do pełni szczęścia zabrakło mu spółki z najpotężniejszym człowiekiem w Hollywood i kobiety, którą chciał pojąć za żonę. Mógł mieć jedno i drugie, uważał jednak, że to nieosiągalne. Edwina, choć rozumiała jego rozterki, była zdania, że sprawy da się ułożyć pomyślnie, i przez cały wieczór próbowała przekonać o tym brata. Ale George nadal miał wątpliwości. Gdy odwoził ją do hotelu swoim lincolnem phaetonem, z uporem powtarzał:

– Nie zrobię jej tego, Weenie. Helen nie może być bonifikatą w tym interesie.

– Tam, do diabła! – Edwina zaczynała tracić cierpliwość. – Kochasz ją?

– Tak.

– To ożeń się z nią. Nie marnuj życia na inne dziewczyny, o które nie dbasz. Ożeń się z nią, dopóki nie jest za późno. Nigdy nie można przewidzieć, jak się życie potoczy. Skoro masz okazję zaznać szczęścia, to łap je i na nic się nie oglądaj… – Kiedy to mówiła, do oczu napłynęły jej łzy. George wiedział, że pomyślała o Charlesie, jedynym mężczyźnie, którego kochała, jedynym, o którym marzyła. Gdy odszedł, zostawił po sobie pustkę, której nic nie mogło zapełnić. – Pragniesz tej pracy? – ciągnęła, zdecydowana, pomimo uporu brata, wyjaśnić na gorąco nurtujące go kwestie. – Chcesz wejść w spółkę z Samem? – zapytała.

George zawahał się, lecz tylko na moment.

– Tak.

– No to wykorzystaj szansę, George. – Położyła mu dłoń na ramieniu, głos jej złagodniał. – Życie daje nam tylko określoną liczbę okazji. A tobie zaskakująco szybko ofiarowało wszystko, o czym marzyłeś. Wybierz więc to, czego pragniesz najbardziej, pielęgnuj, zatrzymaj, nie daj sobie odebrać i bądź wdzięczny losowi za to, co dostałeś. Nie marnuj życia i nie rezygnuj ze szczęścia doszukując się wyimaginowanych przeszkód. Horowitz daje ci wspaniałą szansę, a Helen jest kobietą, którą kochasz. Byłbyś głupi, gdybyś zrezygnował z jednego lub drugiego! Przecież wiesz, że nie żenisz się po to, by zbliżyć się do Sama. Nie musisz. On już cię poprosił, żebyś został jego partnerem. Na co czekasz? Mówię ci, wykorzystaj szansę i do diabła z ludźmi! Przecież dobrze wiesz, że jeżeli ktoś coś sobie ubzdura, a nawet odważy się skomentować twój krok, po tygodniu inne wydarzenie będzie tematem dnia, a wasz ślub pójdzie w zapomnienie. Twoje miejsce jest nie w San Francisco, tylko tutaj, w tym zwariowanym biznesie, w którym jesteś taki dobry, że pewnego dnia studio Sama będzie należało do ciebie. Albo dorobisz się własnego. Masz dopiero dwadzieścia trzy lata, dzieciaku, i kiedyś dotrzesz na sam szczyt. Zresztą już teraz zaszedłeś wysoko. Do tego masz dziewczynę, którą kochasz… Do diabła, na co czekasz? – mówiła uśmiechając się przez łzy. – Chwytaj swój skarb, George… Jest twój, bo zasłużyłeś na niego.