Ale czy mógł w to uwierzyć? Po tym, co przeżył z Frannie?
– Nie – powiedział na głos, bo nie potrafił wytrzymać tej przeraźliwej ciszy, jaka go otaczała. – Nie mogę. Boję się. Nie chcę ryzykować.
Wzdychając ciężko, wyprostował się na fotelu i ponownie sięgnął po długópis. Musi maksymalnie skupić się na pracy. Może w końcu uda mu się nie myśleć o Holly.
Skorzystała z faktu, że ma zwichniętą nogę, i wzięła kilka dni wolnego. Tommy o nic nie pytał; zaakceptował to, co mu powiedziała przez telefon. Ale ona znała prawdę: może występować ze zwichniętą nogą, tylko po prostu nie chce. Wolała się ukryć, nie ryzykować spotkania z Parkerem. Przynajmniej przez jakiś czas.
Zwłaszcza teraz.
– Bóg ma dziwne poczucie humoru – szepnęła, spoglądając na plastikowy patyczek, który trzymała w palcach.
Znak plusa był wyraźnie widoczny.
Położyła patyczek na krawędzi umywalki, obok trzech innych wskazujących identyczny wynik.
– No i jestem w ciąży…
Na miłość boską, co ma teraz począć? Czy powinna zawiadomić Parkera? Chyba ma prawo wiedzieć, że zostanie ojcem? A może informacja o dziecku jeszcze bardziej wszystko pogmatwa? Przecież dał jej jasno do zrozumienia, że nigdy nie będą razem. Skoro nie chce jej w swoim życiu, po co miałby chcieć jej dziecko?
Miała wrażenie, że bicie serca wypełnia całą łazienkę· Dziecko.
Za dziewięć miesięcy urodzi córkę lub syna. Będzie miała własną rodzinę. Kogoś, kogo pokocha bez pamięci. I kto odwzajemni jej miłość.
Razem będą snuć plany na przyszłość. Będą mieszkać w cudownym starym domu. Będą przyjmować pod swój dach inne dzieci. Będą wieść szczęśliwe życie, o jakim zawsze marzyła.
Wpatrując się w lustro, zobaczyła w swoich oczach radość i niepokój. To śmieszne, ale tyle czasu modliła się o to, by nie być w ciąży, że nie pomyślała o tym, jak bardzo informacJa o ciąży może ją ucieszyć.
Przytknęła dłonie do brzucha. Przez chwilę trzymała je tam, jakby chciała chronić kruszynę, którą wraz z Parkerem powołała do życia. Będzie dobrze, powtarzała w myślach. Damy sobie radę. Zobaczysz, moje maleństwo, poradzimy sobie.
Wciągnęła głęboko powietrze. Powoli na jej ustach wykwitł uśmiech. Może ojciec dziecka się nie ucieszy, może nie będzie chciał mieć z nią nic wspólnego, ale to nie szkodzi. Ona, Holly, będzie najlepszą matką na świecie.
Z zadumy wyrwał ją ostry dzwonek do drzwi.
Ku własnemu zdumieniu poczuła iskierkę nadziei. Może to Parker? Może poszedł po rozum do głowy, może zrozumiał, że jej miłość jest cudownym darem, a nie pułapką?
Wrzuciwszy testy ciążowe do kosza na śmieci, spojrzała w lustro, przeczesała ręką włosy, po czym ruszyła pośpiesznie do drzwi.
Na widok stojącej w progu osoby dosłownie zaniemówiła…
– No proszę. Kogo widzę? – zamruczała cicho Frannie LeBourdais.
Minęła zaskoczoną Hollyi jakby nigdy nic, skierowała się do salonu.
– Najwyższy czas, żebyśmy porozmawiały.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Torebkę z krokodylej skóry oraz duży brązowy skoroszyt rzuciła na niski stolik, na którym leżały stosy kolorowych pism, po czym rozejrzała się z zaciekawieniem. Duża kanapa obita tkaniną w kwiecisty wzór, mnóstwo tandetnych bibelotów, okno z widokiem na zaniedbanyogród…
To niezbyt imponujące wnętrze ogromnie poprawiło Frannie humor.
– Co pani tu robi? – zapytała Bony.
– Ależ Bony… Nie obrazisz się, że będę do ciebie mówić po imieniu, prawda?: – Żona Parkera usiadła na skraju kanapy. – Bądź co bądź znamy się od dawna.
Bony, lekko utykając, przeszła na środek pokoju.
– Słucham?
Frannie machnęła lekceważąco ręką.
– Proponuję, żebyśmy były z sobą szczere i niczego nie owijały w bawełnę. W końcu sprawa dotyczy nas obu. – Na moment zamilkła. – Doskonale cię pamiętam. Śpiewałaś na moim weselu.
– Owszem.
– Widziałyśmy się również w dzień poprzedzający wesele…
Frannie wszystko sobie przypomniała, kiedy otrzymała raport sporządzony przez prywatnego detektywa. Na samo wspomnienie tamtego incydentu ogarnęła ją niepohamowana wściekłość. Kochały się z Justine w ogrodzie,. kiedy nagle zza kępy krzaków wyłoniła się ta nikomu nieznana, żałosna piosenkareczka. Frannie poderwała się jak oparzona. Przestraszyła się, że ta dziwka wszystko wygada Parkerowi, i małżeństwo, na którym tak bardzo jej zależało, nie dojdzie do skutku..
No i proszę, dziesięć lat później spotyka tę samą zdzirę! Zagrożenie wraca. Bo jeżeli Bolly Carlyle wyjawi Parkerowi, na czym kiedyś przyłapała jego żonę, Frannie na sto procent nie zdoła uratować małżeństwa.
Dość tego! Nie zamierza dłużej żyć w strachu i niepewności. Pozbędzie się tej zdziry i odzyska Parkera.
– To było bardzo dawno temu – rzekła Bolly.
– Istotnie. – Frannie podniosła się z kanapy. Nie podobało jej się, że musi zadzierać głowę.
– I znów się spotykamy.
– Właśnie tego nie rozumiem. Czego ode mnie chcesz?
– Już mówię. – Wysunąwszy skoroszyt spod swojej torebki, Frannie przyglądała się rywalce spod oka. – Otóż przychodzę z wiadomością od Parkera.
– Od Parkera?
– Tak, od mojego męża. – Zamilkła. Nawet nie przypuszczała, że tak dobrze będzie się bawić. Uśmiechając się ironicznie, po chwili dodała: – Pamiętasz go? To ten facet, z którym sypiasz.
Holly poczuła bolesny ucisk w piersi. Nie odezwała się.
– Parker nie chce się z tobą więcej widzieć.
– On cię tu przysłał?
– Oczywiście – skłamała Frannie. – Chyba nie sądzisz, że sam zawracałby sobie głowę takimi duperelami?
– Nie wierzę ci.
– A mnie się wydaje, że wierzysz. – Podała rywalce skoroszyt, podeszła do okna, po czym obróciła się do niej twarzą. – W głębi duszy wiesz, że Parker nie traktował poważnie waszej znajomości. Że byłaś dla niego… maskotką, zabawką. Widzisz, Parker i ja… mamy z sobą pewien układ. Nasze małżeństwo.różni się od innych. Każdemu z nas wolno zawieraĆ znajomości, przyjaźnie, wolno romansować na boku, ale nigdy nie zapominamy o tym, z kim braliśmy ślub.
– Hm, to dziwne. – Holly zacisnęła rękę na skoroszycie, ale nie zajrzała do środka. Zachwiała się lekko, jakby zakręciło się jej w głowie. – Jeśli wasze małżeństwo jest tak trwałe, jak mówisz, to dlaczego prasa rozpisuje się o waszym zbliżającym się rozwodzie?
– Och, nie żartuj! Kto by tam wierzył tym gryzipiórkom? – Frannie sprawdziła czy z paznokci nie odpryskuje jej lakier. – Przyznaję, że po naszej ostatniej sprzeczce Parker trochę się zdenerwował i poleciał do prawnika, ale lada dzień wyjaśnimy sobie te nasze nieporozumienia.
– Rozumiem.
– A jeśli chodzi o moje preferencje seksualne, to Parker doskonale wie, że wolę kobiety – dodała Frannie, zadowolona ze swojego kłamstwa. Po pierwsze, skąd Holly miałaby wiedzieć, że to nieprawda? Po drugie, jeżeli będzie myślała, że Parker zna prawdę, uzna, że nie ma sensu opowiadać mu o incydencie, który widziała przed dziesięcioma laty. – W każdym razie kazał ci przekazać, żebyś dała mu święty spokój i nie próbowała na siłę ciągnąć waszego romansu.
– A dlaczego Parker się tobą wyręcza?
– Och, Holly, Holly… – Frannie pokiwała z politowaniem głową. – Jaki mężczyzna chciałby wysłuchiwać pretensji rozżalonej kochanki?
Holly przyznała jej w duchu rację. Pewnie żaden. Przypomniała sobie napięcie malujące się na twarzy Parkera, kiedy powiedziała mu, że go kocha. Wyglądał tak, jakby miał ochotę zapaść się pód ziemię, a przynajmniej znaleźć się jak naj dalej od niej, Holly. Na samą myśl o tym przeniknął ją dojmujący ból.
Zastanawiała się, jak by zareagował, gdyby usłyszał o dziecku? Czy byłby wystraszony? Smutny? A może by się ucieszył? Niestety, ona tego nigdy się nie dowie.
– A to… co to jest? – spytała, unosząc skoroszyt. Na szczęście ręka jej nie drżała.
– Zobacz.
Przerzucając wsunięte do środka strony, Hollypoczuła, jak przenika ją straszliwy chłód. Ktoś zadał sobie wiele trudu, aby dokładnie prześledzić jej przeszłość, a wszystkie błędy i grzechy, jakie miała na sumieniu, przedstawić do oceny Frannie LeBourdais.
Czy tylko do oceny Frannie? A może Parker też czytał ten szczegółowy raport? Może siedzieli obok siebie na kanapie, śmiejąc się do rozpuku, że ktoś taki jak HollyCarlyle wyznaje Parkerowi miłość?
Bolesny ucisk w sercu sprawił, że ledwo oddychała. Czy to była odpowiedź Parkera na jej słowa o miłości? Czy wrócił do domu, chwilę podumał nad tym, co usłyszał, a następnie przysłał do niej żonę, by ta ją przegoniła na cztery wiatry? Czy tak nisko ją, Holly, cenił? Czy nic dla niego nie znaczyła ich wspólna noc?
– Czy Parker to zlecił? Czy to on kazał sporządzić ten raport?
– Nie, to mój pomysł – odparła Frannie.
– Twój?
– Oczywiście. – Frannie wygładziła elegancką bluzkę i roześmiawszy się ironicznie, podniosła ze stolika torebkę. – Powinnaś wiedzieć, że uczynię wszystko, żeby chronić swoje małżeństwo. Żeby zatrzymać przy sobie faceta, który należy do mnie. Na razie Parker wciąż myśli o tobie z sympatią, ale to się zmieni. Widzisz, on jeszcze nie czytał tych papierów.
Na Hollyspłynęła ulga. Przynajmniej Parker jest niewinny. Nie poniżył się do tego, by gmerać w jej przeszłości – w przeszłości, która jego przecież nie dotyczy.
– Jeżeli jednak podejmiesz najmniejszą próbę zbliżenia się' do mojego' męża – kontynuowała Frannie – możesz być pewna, że dostanie ode mnie kopię raportu.
– Zaraz, zaraz… Skoro, jak twierdzisz, Parker nie chce mieć ze mną więcej do czynienia, to czym się martwisz?
– Źle mnie zrozumiałaś. W cale się nie martwię. – Frannie wykrzywiła wargi w uśmiechu. – Te papiery to… to moje zabezpieczenie na przyszłość. Na wypadek gdyby Parkerowi się odmieniło. Jeśli dowiem się, że się widujecie, nie omieszkam przekazać mu tych informacji. Przypilnuję, żeby się dowiedział, kim naprawdę jesteś: żałosną, pazerną oportunistką, która za wszelką cenę pragnie zdobyć dla siebie lepszą pozycję społeczną.
~ Parker ci nie uwierzy.
– Myślę, że uwierzy. – Frannie ponownie obdzieliła ją cierpkim uśmiechem. – Ale to nie wszystko. Jeżeli nie będziesz się trzymać z daleka od mojego męża, przekażę te dokumenty odpowiednim instytucjom.
Holly wciągnęła gwałtownie powietrze.
– Widzę, że się rozumiemy – ciągnęła Frannie. – Władze stanu Luizjana na pewno nie dopuszczą, żeby kobieta o tak podejrzanej reputacji została matką zastępczą.
– Informacje na temat wykroczeń popełnianych przez osoby nieletnie są tajne – powiedziała cicho Holly. – Jak… – Nagle urwała. – Skąd wiesz o moich planach?
– Wynajęłam świetnego detektywa. Bardzo skrupulatnego. A on odkrył, że uczęszczałaś na specjalne kursy dla rodziców. No i złożyłaś już dokumenty… – Na moment Frannie zamilkła. – Mogę sprawić, aby twoje marzenia nigdy się nie ziściły.
Faktycznie, Frannie mogłaby to zrobić. Gdyby spełniła groźbę i w odpowiednim urzędzie przedstawiła dokumenty opisujące młodzieńcze wybryki Holly…
– Szantażujesz mnie?
– Szantaż to takie brzydkie słowo. – Frannie skrzywiła się z niesmakiem. – Brzydkie, ale precyzyjnie oddające moje intencje:
– Dlaczego to robisz? – spytała Holly, nienawidząc nuty desperacji, którą słyszała w swoim głosie.
– Naprawdę jesteś aż tak nieinteligentna? – Żona Parkera pokręciła zdegustowana głową. Mniejsza o to. Wydawało mi się, że dość jasno wyraziłam swoje stanowisko, ale dla pewności powtórzę, co mówiłam. Otóż jesteś dla mnie zerem. Mniej niż zerem. Jeżeli jednak zaczniesz mi się stawiać, podejmę odpowiednie kroki, żeby cię zniszczyć.
– Strasznie się przejmujesz kimś, kogo uważasz za mniej niż zero.
Frannie zmierzyła ją ironicznym spojrzeniem.
– Jestem, pewna, że Parker chętnie zapozna się z tym raportem. To fascynująca lektura. Kradzieże, pobyt w zakładzie dla riieletnich, że nie wspomnę o aresztowaniu za obnażanie się w miejscu publicznym… Z takim życiorysem nie bardzo cię widzę w roli matki zastępczej.
Holly poczuła, jak smutek i rozgoryczenie ustępują miejsca złości. Nie zamierzała pozwolić, by ktoś taki jak Frannie bezkarnie wywlekał różne zdarzenia z jej przeszłości i obrażał ją w jej własnym domu. Dotąd milczała, bo była za bardzo· wszystkim oszołomiona, ale teraz basta! Dłużej nie będzie tego tolerować.
– Byłam dzieckiem – oznajmiła gniewnie. Nie miałam co do ust włożyć. I ukradłam bochenek chleba.
– Ojej, obrazek jak z powieści Dickensa.
– A co do obnażania się… – Holly uderzyła dłonią w skoroszyt. – Podczas parady w Mardi Gras podniosłam bluzkę i pokazałam piersi. Tego dnia w Nowym Orleanie robi to tysiące kobiet. To niewinna zabawa.
– Ty naprawdę w to wierzysz? Że to niewinna zabawa? No to ci współczuję. – Frannie westchnęła, po czym wsunęła swój egzemplarz raportu pod pachę. – Przystępujesz do walki całkiem nieuzbrojona. Masz nieciekawą przeszłość. A teraźniejszość… hm, też można by się do niej przyczepić. Kim jesteś? Piosenkarką o wątpliwych standardach moralnych, która sypiając z cudzym mężem, próbuje wspiąć się na szczyt drabiny społecznej. Jakoś nie sądzę, żeby zwykłej dziwce udało się wkraść w łaski rodziny Jamesów.
"Miłosny blues" отзывы
Отзывы читателей о книге "Miłosny blues". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Miłosny blues" друзьям в соцсетях.