Uśmiechnęła się przez łzy.
– Nienawidzę Jenny Peterkin.
– Kochanie, nie… – odezwała się Sam, ale Kyle przykląkł na jednym kolanie i spojrzał córce w oczy.
– Jeśli chcesz, to możesz ją nienawidzić. Przynajmniej przez jakiś czas.
– Chciałabym do niej zadzwonić i powiedzieć jej, że jest nadęta i głupia jak but.
Kyle się roześmiał.
– Rozumiem, że masz na to ochotę, ale nie powinnaś. Nie teraz. To tylko pogorszy sytuację. Im gwałtowniej zareagujesz na jej zaczepki, tym większą sprawisz jej przyjemność. Będzie ci jeszcze bardziej dokuczać i gorzej na tym wyjdziesz. Po prostu nie zwracaj na nią uwagi. Uwierz mi, tacy ludzie jak Jenny Peterkin najbardziej cierpią, kiedy się ich traktuje jak powietrze. – Wolno wypuścił rękę Caitlyn.
Samantha westchnęła.
– Dobrze. Kryzys zażegnany. Wracaj do łóżka.
– Ale jeszcze jest wcześnie!
– Kiedy zadzwonił telefon, już zasypiałaś. – Po krótkich namowach i obietnicy Kyle'a, że zobaczą się nazajutrz, Caitlyn wróciła do łóżka i zasnęła w kilka sekund.
– Czy to się często zdarza? – zapytał, kiedy zeszli na dół.
– Częściej niż powinno. – Sam stała przy zlewie i patrzyła przez kuchenne okno. – Czasami ktoś dzwoni i wcale się nie odzywa, tylko odkłada słuchawkę. Wstrętne bachory.
Kyle poczuł ukłucie lekkiego niepokoju.
– Dzwoni ciągle ta sama osoba?
– Chyba tak – odrzekła, wzruszając ramionami.
– Ale nie jesteś pewna?
– Nie. Dlaczego pytasz?
Odwróciła się i wtedy zobaczył na jej twarzy głęboką troskę. Przeklinał w duchu tego nieznanego żartownisia, który przysparzał jej tylu zmartwień. A przecież sam też kiedyś ją skrzywdził, i to chyba bardziej niż ktokolwiek inny.
– Takie telefony nie wyglądają mi na robotę dziesięciolatki. Dzieci wolą wykrzykiwać jakieś obelgi, brzydkie słowa. Ale może to jakiś inny dzieciak tak się zabawia. – Kyle rozejrzał się wokół. – Lepiej będzie, jak tu zostanę, dopóki sytuacja się nie wyjaśni.
– Po co chcesz zostać?
– Możesz mnie potrzebować. Roześmiała się nerwowo.
– Radziłyśmy sobie same przez dziewięć lat. Teraz też damy sobie radę.
– Ale przedtem nie wiedziałem, że mam córkę. Teraz wiem i za nic jej nie opuszczę. Ani jej, ani ciebie.
– Trochę późno zacząłeś odczuwać ojcowską troskę, nie uważasz?
– Lepiej późno niż wcale – wymamrotał. Przeszedł przez wszystkie pomieszczenia na parterze i dokładnie pozamykał okna i drzwi.
– Wpadasz w paranoję – stwierdziła, idąc za nim.
– To rodzinne.
– Co chcesz powiedzieć?
– Jeśli rodzina jest bogata i sławna, czy jeśli otacza ją rozgłos, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że jakiś świr zechce na niej trochę zarobić. Porwania i szantaż to dla niektórych perspektywa łatwego zarobku.
– To chore…
Wszedł do łazienki i zamknął okno na zasuwkę. Odwrócił się i niemal zderzył się z Sam.
– Zacznij się do tego przyzwyczajać.
– Dlaczego?
– Bo Caitlyn należy do rodziny Fortune'ów.
– Nikt o tym nie wie.
– Na razie. To tylko kwestia czasu.
– A potem co? Myślisz, że nagle stanie się celem jakiegoś ataku? Właśnie to chciałeś powiedzieć?
Dobry Boże, to nie może być prawda. Dotychczas prowadziły z Caitlyn beztroskie, idylliczne życie, przynajmniej przez większość czasu. Oczywiście, były kpiny i wyzwiska, ale zawsze było w tej okolicy bezpiecznie. Nie groziło im żadne fizyczne zagrożenie. Bała się o dziecko, ale jej lęki dotyczyły takich spraw jak wypadki drogowe, kłopoty w szkole albo okrucieństwo innych dzieci. Obawy Kyle'a były o wiele bardziej przerażające.
– Myślę, że trochę przesadzasz. Telefoniczne wybryki nie znaczą jeszcze, że ktoś chce zrobić Caitlyn coś naprawdę złego.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz, ale na wszelki wypadek tu zostanę.
– Nie wydaje ci się, że to całkiem niepotrzebne? To jest życie, nie melodramat.
Odwrócił się i przyparł ją do ściany.
– Chcesz ryzykować życie naszej córki?
– Jasne, że nie.
– W takim razie pozwól mi spędzić tu noc.
– To chyba nie jest najlepszy pomysł. Uśmiechnął się dwuznacznie.
– Jak mnie powstrzymasz? Wyrzucisz mnie z domu siłą? Wyciągniesz strzelbę taty? Zadzwonisz po policję?
– Prawdę mówiąc, zamierzałam cię uwieść – oznajmiła poważnie. – Chciałam zabrać cię do swojego łóżka, rozgrzać cię do białości, a kiedy już byłbyś słaby i uległy, wezwałabym pogotowie i kazała sanitariuszom, żeby cię stąd wywieźli w kaftanie bezpieczeństwa.
Roześmiał się i dotknął jej twarzy.
– Zabawne, ale chciałem cię poddać takiej samej próbie. Jeśli uważasz, że twój plan się powiedzie, proszę bardzo. Zdaję się na twoją łaskę.
– Podoba mi się to zdanie. Powinieneś wygłaszać je częściej. – Stłumiła śmiech. Sięgnęła ręką za siebie, do ściennej szafy i wyjęła stary koc oraz poduszkę, od których biła silna woń naftaliny. – To dla ciebie, kowboju. Możesz tu zostać, ale będziesz spał na kanapie.
– Zdaje się, że mówiłaś coś o rozgrzewaniu mnie do białości w twoim łóżku.
– Kłamałam – oparła. Kiedy pochylił się, żeby ją pocałować, położyła mu ręce na ramionach i potrząsnęła głową. – Za szybko, Kyle. Nie jestem jeszcze gotowa na takie sytuacje.
– Skąd wiesz? Jej uśmiech stał się chłodny.
– Wiesz, jak to mówią, kto się raz sparzył, na zimne dmucha. Ja tak się sparzyłam, że będę dmuchała na zimne do końca życia.
Odsunął się, robiąc jej przejście.
– Nie sądzę, żeby było z tobą aż tak źle. Jeśli się nad tym zastanowisz, sama dojdziesz do takiego wniosku.
– Zgaś światła, dobrze?
– Sam…
– Dobranoc, Kyle.
– O której śniadanie?
– Kiedy tylko je przygotujesz. Lubię jajecznicę. Caitlyn przepada za naleśnikami, ale cokolwiek zrobisz, będziemy zadowolone.
Usłyszał, jak drzwi na piętrze się zamykają. Gdyby był prawdziwym mężczyzną, poszedłby na górę i wskoczył do jej łóżka. Przecież dzisiaj reagowała na jego pieszczoty. Drżała pod wpływem jego dotyku, pragnęła go. Bez wysiłku by ją przekonał, by się z nim kochała. Wyobraził sobie, jakby to było i od razu poczuł, że ogarnia go podniecenie.
Przeklinając pod nosem, rzucił koc na kanapę. Była twarda i niewygodna, lecz to nie brak wygody nie pozwalał mu zasnąć, tylko bliskość Sam.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Obudził ją dochodzący z kuchni zapach kawy. W pierwszej chwili się zdziwiła, lecz szybko przypomniała sobie, że Kyle jest w domu. Nie miała pojęcia, dlaczego świadomość jego obecności wpływała na nią kojąco. Nie potrzebowała Kyle'a, nie chciała go. Im rzadziej go będzie widywać, tym lepiej.
W pokoju nadal panował mrok, świt dopiero zaczynał wpełzać przez otwarte okno. Włożyła szlafrok i boso zbiegła na dół. W kuchni zobaczyła Kyle'a siedzącego za stołem. Policzki miał zarośnięte, włosy zmierzwione od snu, oczy jasne i czyste jak poranne niebo nad Wyoming.
– Dzień dobry – powitał ją. Kieł leżał zwinięty u jego stóp, w dzbanku stała świeżo zaparzona kawa.
– Dzień dobry. – Unosząc brwi, nalała sobie kawy i usiadła naprzeciw niego. – Nie przypuszczałam, że doczekam się takiego dnia – mruknęła, obejmując kubek dłońmi. – Kyle Fortune udomowiony.
– Jest jeszcze wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz.
– Czyżby? Może mi powiesz.
– Dobrze. – Wraz z krzesłem odchylił się do tyłu. – Przede wszystkim powinnaś wiedzieć, że musiałem się wykazać nadludzko silną wolą, żeby śpiąc z tobą pod jednym dachem, nie wedrzeć się siłą do twojego łóżka. Przez pół nocy walczyłem z sobą, ale w końcu szlachetność wzięła górę nad popędem.
Nie mogę jednak obiecać, że następnym razem zachowam się tak samo. W zasadzie gwarantuję ci, że nie.
Przełknęła łyk kawy, starając się zachować spokój. Przy tym mężczyźnie nic nie było łatwe, nawet poranna kawa.
– Skąd ci przyszło do głowy, że będzie jakiś następny raz?
– A skąd tobie przyszło do głowy, że nie?
– Nie możemy tak żyć, drżeć na widok własnego cienia, liczyć na twoją opiekę. Damy sobie z Caitlyn radę. – W milczeniu pił kawę i patrzył na nią z namysłem, co doprowadzało ją do szaleństwa. – Dotychczas świetnie sobie radziłyśmy.
– Bo ja nie wiedziałem, że mam córkę. – Odstawił kubek, skrzyżował ręce na piersi i jeszcze bardziej odchylił się w tył. – Nie ma takiej siły, prawnej czy fizycznej, która by mnie od niej odsunęła.
– Nie powiedziałam, że właśnie tego chcę.
– Słuszna uwaga. Powiedz, czego właściwie chcesz. Wyprostował się, nogi krzesła stuknęły o podłogę. Kieł umknął w kąt kuchni, a Kyle nagle pochylił się nad stołem i zbliżył twarz do twarzy Sam. Patrzył na nią wrogo.
– To akurat jest dość proste – odparła bez wahania. Nie mrugnąwszy nawet okiem, odstawiła kubek, oparła się o porysowany blat i oznajmiła: – Chcę, żeby moja córka była szczęśliwa.
– Bez ojca?
– Nie, to by było głupie. Tak naprawdę nigdy nie chciałam cię od niej odizolować, ale okoliczności mnie do tego zmusiły. Teraz sytuacja się zmieniła. – Odwróciła wzrok. – Wszystko tak się poplątało.
– Nie musi tak być. Chodź. – Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą na werandę. Trawa była jeszcze wilgotna, a rosa zmieniała pajęczyny w sznury skrzących się kryształków. Kyle oparł się o balustradę i przyciągnął Sam do siebie. Przez cienki materiał szlafroka czuła jego ciepło, słyszała miarowe bicie serca. Gdzieś w oddali zapiał kogut. – Nie musimy ciągle się kłócić.
Oparła głowę na jego ramieniu. Gdy dotknął ustami jej skroni, lekko zadrżała.
– Chcę dla niej tego samego co ty – powiedział. Jego oddech był ciepły jak wiosenny wiatr.
– Naprawdę?
– Jej szczęście jest najważniejsze.
– Czyżby? – Bardzo chciała mu wierzyć, ale kiedy stała tak blisko niego, nie potrafiła myśleć logicznie.
– Zaufaj mi, Sam. Tym razem będzie lepiej.
– Tym razem? – powtórzyła. Zdała sobie sprawę, że mówi o ich związku. Wszystko było takie skomplikowane i niejasne, w przeszłości i teraz. Czy dzisiaj mogła zaznać tyle szczęścia, żeby zatrzeć wspomnienie wczorajszego bólu?
Na schodach rozległy się kroki i Sam odskoczyła od Kyle'a, zanim córka zdążyła ich zobaczyć przytulonych. Mogłaby wyciągnąć fałszywe wnioski.
– Mamo?
– Tutaj, kochanie. Caitlyn, jeszcze w piżamie, przebiegła przez kuchnię i na widok Kyle'a zatrzymała się jak wryta.
– Jesteś tu jeszcze? – Czyżby w jej głosie słychać było nutę nadziei?
– Tak. Twoja mama nie może się mnie pozbyć.
– Spędził noc na kanapie w salonie. – Samantha chciała dać córce do zrozumienia, że w jej związku z Kylem nie ma ani grama romantyzmu. Już dawno, właśnie przez niego, pozbyła się marzeń o wielkim uczuciu.
– Dlaczego nie pojechałeś do domu? – Caitlyn patrzyła na rodziców z powątpiewaniem.
– Martwiłem się o ciebie.
– O mnie?
– To z powodu tego telefonu – wyjaśniła Samantha. Caitlyn prychnęła z pogardą. W świetle dnia odzyskała animusz.
– Jenny Peterkin jest wstrętna i może mnie pocałować gdzieś.
– Hm, może lepiej powiedzieć, że się nią wcale nie przejmujesz – poprawiła ją Sam.
– Właśnie. Wcale się nią nie przejmuję i może mnie pocałować gdzieś.
Ku jej irytacji Kyle wybuchnął śmiechem.
– To jest właściwe podejście. Nie pozwól, żeby jakaś smarkula zalazła ci za skórę.
– Jenny jest głupia – zadecydowała nagle Caitlyn. Usiadła na balustradzie i zaczęła machać nogami. – Może o mnie mówić, co zechce, bo to już wszystko nieprawda.
– Właśnie – przytaknął Kyle.
– I to nigdy nie była prawda – pośpiesznie dodała Sam. Bała się, że rozmowa pójdzie w złym kierunku. Caitlyn już zaczęła postrzegać siebie jako część normalnej rodziny z dwojgiem rodziców, gdy tymczasem właściwie nic nie uległo zmianie. Sam nie dostała żadnego dowodu na to, że Kyle się zmienił. Być może wciąż jest tym samym nieodpowiedzialnym, zepsutym chłopcem. Niestety, wtedy go pokochała i teraz też było jej coraz trudniej mu się oprzeć, chociaż nadal nie był najlepszym materiałem na męża i ojca.
Zaskoczona tokiem własnych myśli, przesunęła dłońmi po połach szlafroka. Nagle zdała sobie sprawę, jak wygląda. Włosy w nieładzie, bose stopy, spod szlafroka wygląda koszula nocna.
To jakieś szaleństwo. Po co Kyle spał w jej domu? Dlaczego zaparzył rano kawę, jakby byli w sobie zakochani…
Zerknęła na niego i zobaczyła, że patrzy na nią z tak niekłamanym pożądaniem, że aż zakręciło się jej w głowie. Oblizała wargi i poznała po błysku w jego oczach, że uznał ten gest za prowokacyjny. Szybko odwróciła wzrok. Wszystko nie tak. Wysyłali swojej córce – i sobie nawzajem – sprzeczne sygnały. Przecież między nimi nic nie było, zupełnie nic. Łączące ich kiedyś uczucie odeszło, odrzucone dawno temu.
Sam odchrząknęła lekko i sięgnęła do klamki. Musi jakoś odczynić ten urok, który Kyle na nią rzucał, kiedy byli razem. Musi odzyskać panowanie nad sobą, żeby nie wiadomo ile miało ją to kosztować.
"Milioner i prowincjuszka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Milioner i prowincjuszka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Milioner i prowincjuszka" друзьям в соцсетях.