Patrick uśmiechnął się leniwie. Jest nieprzyuczona, ale dzielna, pomyślał z uznaniem. Pogładził delikatnie wzgórek Wenery, pokryty rudawymi lokami, ciemniejszymi nieco niż włosy na głowie. Pochylił się i zaczął znów ją całować, nie zaprzestając głaskania. Jej wargi sromowe nabrzmiały i mógł już wsunąć pomiędzy nie palec. Przesuwał nim powoli między ciepłymi, wilgotnymi fałdkami. Westchnęła głośno, zaskoczona, lecz uspokoił ją pocałunkami i czułymi słowami.

Serce Flanny biło jak szalone. Budził w niej uczucia, o których istnieniu nawet nie wiedziała, bezlitośnie rozpalał zmysły. Czuła się jak kociołek, ustawiony na ogniu. Tyle było spraw, o które chciałaby go zapytać, lecz pora jakoś nie wydawała się stosowna. Pewne rzeczy powinna jednak wiedzieć! Wielki Boże, dotykał jej teraz w sposób tak intymny. Flanna miała wrażenie, że zaraz zdarzy się coś absolutnie niewyobrażalnego, że zemdleje. Zaczerpnęła czym prędzej powietrza, by rozjaśniło jej się w głowie.

– Co robisz? – załkała przestraszona, kiedy spróbował wsunąć w nią palec.

– Wszystko w porządku, moje jagniątko – zapewnił. – Muszę wiedzieć, jak mocna jest twoja błona dziewicza. Nie sprawię ci więcej bólu, niż będzie to konieczne, Flanno. Leż spokojnie, skarbie.

Zaczął całować usta dziewczyny, aby odwrócić jej uwagę, nie przestając szukać odpowiedzi na swoje pytanie. A kiedy ją znalazł, spochmurniał. Sprawa nie będzie łatwa, uznał. Flanna była bez wątpienia dziewicą, i to stuprocentową. Już kiedy spróbował wepchnąć głębiej palec, mocno się skrzywiła. Sądził przedtem, iż na skutek jazdy konnej jej błona dziewicza mogła nieco się rozciągnąć, nic takiego widać jednak nie nastąpiło.

Boże, pomyślała Flanna, co się zaraz stanie? I czy ja tego chcę? Zresztą to bez znaczenia, weźmie mnie i tak, a wszystko przez Brae. Łzy pociekły jej z oczu i spłynęły po policzkach. Ciało męża wgniatało ją w materac. Zadrżała i odwróciła głowę, przygryzając wargi, by powstrzymać okrzyk protestu.

Zobaczył jej łzy i niemal go to powstrzymało. Nie był przecież brutalem, zmuszającym kobiety, by mu ulegały. Namiętność niosła z sobą przyjemność, a on chciał dać swej młodej żonie rozkosz. Uniósł się zatem i przysiadłszy na piętach, powiedział:

– Nie bój się, Flanno. Spójrz na mnie i powiedz, co cię niepokoi. Nie chcę cię brać, kiedy się mnie boisz.

Odwróciła głowę i spojrzała na niego. Jej młode piersi to unosiły się, to opadały od nadmiaru emocji.

– To nic nie znaczy, panie. Nie chciałam, by utrata dziewictwa nie miała znaczenia. Nie sądziłam, że wyjdę kiedykolwiek za mąż, lecz skoro tak się stało, ten akt powinien mieć znaczenie. Wiem, że mówię bez sensu!

Po czym zaniosła się szlochem.

– Och, Flanno, moja porywcza żono – powiedział delikatnie Patrick. – Nie jest tak, jak myślisz. Czy nie wiesz, jak bardzo cenię sobie to, czym zamierzasz mnie dziś obdarować? Chroniłaś dziewictwo przez całe swoje życie i czuję się zaszczycony, że będę pierwszym i jedynym, którego nim obdarujesz. To, co się zaraz stanie, ma znaczenie. Żadna panna młoda nie może przynieść mężowi, wszystko jedno, czy będzie nim król czy pasterz, cenniejszego daru. Jestem ci za to bardzo wdzięczny, Flanno Leslie.

– A Brae? – spytała cicho.

– Brae to twój posag, Flanno – odparł.

– Pragniesz go bardziej niż mnie – zauważyła. – Gdyby ojciec zgodził się sprzedać włości, nabyłbyś je za złoto.

– To prawda – przyznał – ale pragnąłem Brae na tyle, by wziąć i ciebie, dziewczyno, ty zaś zamierzasz dać mi coś, co warte jest całego złota świata.

– Och – westchnęła, poruszona jego słowami.

– Pragnę cię, Flanno Brodie – wyszeptał, pochylając się, aby popieścić jej ucho. – Pragnę połączyć moje ciało z twoim i dać nam obojgu przyjemność.

Nie znałaś dotąd przyjemności, jaką zamierzam ci dać.

Przesunął koniuszkiem języka po wnętrzu jej ucha.

– Jesteś sprytny jak lis, a twoje słowa gładkie niczym wody jeziora – powiedziała, odzyskując rezon. Poczuła, że jej ciało przeszywa dreszcz podniecenia.

– Będziemy musieli zostać w tym pokoju, dopóki sprawa nie zostanie załatwiona – powiedział. – A nie chcesz chyba, byśmy utknęli tu na resztę życia. Pokochasz Glenkirk, Flanno. No i uwolnisz się od ojca i braci.

– Pozwolisz mi przemeblować zamek, bym mogła czuć się w nim jak u siebie? – spytała śmiało.

Patrick parsknął głębokim, szczerym śmiechem.

– I kto tu jest spryciarzem, moja pani! Tak, będziesz mogła sięgać do mojej sakiewki – zapewnił.

Jego męskość była już twarda jak żelazo i jeśli zaraz nie wepchnie jej w gorący aksamit Flanny, chyba eksploduje. Zaiste, udało jej się rozpalić w nim pożądanie do stopnia, kiedy gwałt wydaje się nie tylko możliwy, ale wręcz nieunikniony.

– Pocałuj mnie zatem, milordzie, by przypieczętować sprawę – wyszeptała, obejmując go ramionami za szyję i przyciągając do siebie tak, by poczuł na ciele dotyk jej bujnych piersi. – Spróbuję się nie bać, a ty obiecaj, że postarasz się być delikatny.

Ich wargi zetknęły się w palącym pocałunku. Przyciskał usta do warg żony, starając się odwrócić uwagę Flanny od tego, iż rozsuwa kolanem jej uda. Oboje ciężko oddychali – on z żądzy, a Flanna ze zdenerwowania. Nie była aż tak wytrącona z równowagi, by nie poczuć, jak naprowadza męskość na cel i zaczyna leciutko pchać. Wspomniała słowa Uny.

Leż spokojnie i pozwól mu wykonywać całą robotę.

Lecz ona nie mogła leżeć spokojnie. Jej nienawykłe do miłości ciało pragnęło znaleźć właściwy rytm i mu się poddać. Kiedy po chwili Patrick przestał się poruszać, wyszeptała, zaniepokojona: – Co się stało?

– Teraz zaboli – powiedział, a potem, nim zdążyła o cokolwiek zapytać, cofnął się nieco i pchnął, wkładając w to całą siłę swych lędźwi.

Flanna krzyknęła. Głos Uny rozbrzmiał jej w głowie.

Za pierwszym razem będzie trochę bolało, lecz to chwilowa przykrość.

Tyle że to nie była jedynie przykrość. Krzyknęła znowu, gdy Patrick wykonał kolejne pchnięcie. Tym razem udało mu się przebić przez to, co dotąd go wstrzymywało. Palący ból przeszył łono, a potem pierś Flanny, odbierając jej na moment dech. Uda miała jak z ołowiu. Patrick leżał jednak spokojnie i ból z wolna zaczął mijać.

– Dzielna dziewczynka – wymruczał, a potem zaczął znów się poruszać.

Zesztywniała, przygotowując się na dalsze cierpienie, lecz nic takiego nie nastąpiło. Czuła jedynie silne pchnięcia jego lędźwi, gdy wbijał w nią głęboko swój miecz. Zaczęła poruszać się wraz z nim i po chwili jej ciało zalała fala gorąca i słodyczy tak intensywnej, że wydawała się wręcz nie do zniesienia.

– Oooch! Aaach! To cudowne! – załkała. Patrick jęknął tak głośno, aż pomyślała, że coś mu się stało, on jednak przestał na chwilę się poruszać, zesztywniał, a potem wzdrygnął się całym ciałem. Poczuła, że jego męskość wiotczeje i aż krzyknęła, zawiedziona. Una miała rację. Rzeczywiście, zdołała zaznać nie tylko bólu, ale i trochę przyjemności. Patrick stoczył się z niej, odsunął i legł w milczeniu na plecach. Flanna leżała obok niego, walcząc z ogarniającym ją poczuciem straty. Zaczęła cicho płakać, a Patrick, nadal zdumiony tym, jak silne pożądanie zdołała w nim obudzić młoda żona, wyciągnął ramiona i przytulił ją do siebie.

– Cii… moje jagniątko, byłaś dzielna i dostarczyłaś mi mnóstwa przyjemności. Wiem, że mnie też się to udało, gdyż sama mi powiedziałaś.

Pogładził jedwabiste włosy żony.

– Nie martw się, malutka. Masz to już za sobą. Nie sprawię ci więcej bólu, Flanno Leslie. A teraz śpij.

Pocałował żonę w czubek głowy.

Flannę zdumiało, jak wiele ukojenia przyniósł jej ten pocałunek i jak dobrze czuje się w uścisku jego ramion. A także to, iż rozpłakała się jak każda z tych głupiutkich kobiet, którymi zawsze gardziła. Wtuliła się w męża i zatonąwszy w męskim zapachu jego ciała, zamknęła oczy.

Patrick uśmiechnął się w ciemności czując, jak Flanna się odpręża. Po chwili jej oddech się wyrównał i wiedział już, że zasnęła. Poślubił ją ze względu na posag, ale być może dostał więcej, niż się spodziewał.

Na zewnątrz, w korytarzu, Lachlann Brodie uśmiechnął się triumfująco do najstarszego syna, Aulaya.

– Stało się – powiedział, usatysfakcjonowany. – Teraz nie będzie się mógł jej wyprzeć.

ROZDZIAŁ 4

– Pani! Pani!

Ktoś ciągnął ją bezlitośnie za ramię, nie miała więc innego wyjścia, jak tylko się obudzić i wynurzyć z otchłani głębokiego snu.

– Proszę pani! – dobiegł ją błagalny głos młodej Aggie.

– Co się stało? – wymamrotała Flanna, nie otwierając zaciśniętych mocno oczu i osuwając się głębiej na puchowym materacu.

– Mąż twój mówi, że musisz, pani, wstać. Chce wyjechać najszybciej, jak tylko można – paplała dalej Aggie, podekscytowana. – Nadciąga burza i wygląda na to, że będzie gwałtowna. Angus i ja jesteśmy gotowi do drogi. Czekamy tylko na ciebie. Staruszek chce zobaczyć prześcieradło.

Jej mąż? Jej mąż! Wydarzenia poprzedniego dnia i wieczoru wróciły z całą mocą.

– Przynieś mi ciepłej wody – powiedziała, przewracając się na plecy i nakrywając kołdrą.

– Już to zrobiłam – odparła Aggie. – I wyłożyłam dla ciebie czyste ubranie, pani.

Flanna wstała i Aggie zarumieniła się, widząc ją nagą. Ignorując służącą, Flanna powiedziała:

– Zanieś prześcieradło mojemu ojcu i powiedz, iż małżeństwo zostało skonsumowane jak należy. A potem przynieś mi coś do jedzenia. Nie zejdę do wielkiej sali, by wszyscy się na mnie gapili. Wyjdę z tego pokoju jedynie po to, aby wyjechać od razu z Killiecairn. Powiedz mojemu mężowi, by zjadł na dole, Aggie.

Pokojówka, której źrenice rozszerzyły się na widok wielkiej plamy krwi, skinęła jedynie głową, zabrała prześcieradło i czym prędzej wyszła.

Flanna rozejrzała się po pomieszczeniu. Nic nie wskazywało, że Patrick spał z nią tej nocy. A przecież był tutaj. Uśmiechnęła się do siebie. Fizyczna strona małżeństwa z pewnością się jej spodoba, uznała, zwłaszcza kiedy już się nauczy sprawiać przyjemność mężowi. Dziwny człowiek z tego jej księcia. Dumny tak, że niemal arogancki, a mimo to uprzejmy. Flanna zdawała sobie sprawę, że był wobec niej delikatny. Mógł pchnąć ją na plecy i odebrać jej dziewictwo, nie zadając sobie trudu, by ukoić jej lęk i dostarczyć choć trochę przyjemności. Była wdzięczna i nie zamierzała tego przed nim ukrywać. Nie sądziła, że kiedykolwiek dane jej będzie zostać żoną. I prawdę mówiąc, wcale tego nie chciała, a proszę, oto jest już poślubiona i pozbawiona cnoty. Patrick obiecał, że nie będzie u niego, jak żony jej braci, niewolnicą.

– Muszę być dobrą żoną – powiedziała cicho do siebie. – Ailis ma rację. Wiem, jak prowadzić dom, a w Glenkirk będę miała do pomocy służbę.

Wzięła myjkę, zostawioną przez Aggie, obmyła szybko ręce i twarz i wypłukała usta wodą. Dopiero gdy odwróciła się, by włożyć koszulę, zauważyła na udach plamy zaschniętej krwi. Spłonęła rumieńcem, po czym wzięła raz jeszcze szmatkę i zmyła krew. Intymne części jej ciała wydawały się dziwnie obolałe, mimo to umyła je, wpatrując się z przerażeniem w brązowiejącą wodę w misce.

Skończywszy toaletę, założyła robione na drutach pończochy, zielone wełniane bryczesy, białą bawełnianą koszulę i na koniec skórzany kaftan. Wsunęła stopy w znoszone, wysokie buty, a potem chwyciła szczotkę i zaczęła energicznie szczotkować długie włosy. Gdy były już gładkie i lśniące, splotła je w pojedynczy warkocz. Wepchnęła szczotkę do kieszeni i założyła na głowę błękitną czapeczkę z piórem. Rozejrzała się po pokoju, który przez większą część życia należał do niej, a potem, nie oglądając się za siebie, wyszła i podążyła do wielkiej sali. Aggie nie wróciła z jedzeniem, co znaczyło, że ojciec chce się z nią zobaczyć, zanim opuści pośpiesznie Killiecairn. Zaniepokojona i więcej niż trochę głodna, weszła pośpiesznie do sali.

Było dokładnie tak, jak się spodziewała. Wszyscy już na nią czekali. Kobiety uśmiechały się z zadowoleniem, pewne, że dumna Flanna została wreszcie okiełznana. Mężczyźni starali się nie patrzeć jej w oczy, wszyscy poza ojcem, który obrzucił córkę uważnym, szacującym spojrzeniem, a potem wskazał jej miejsce obok siebie. Flanna usiadła, pozwalając, by szwagierki ją obsługiwały. Przyniesiono talerz gęstej, dymiącej owsianki. Polała ją śmietaną z dzbanka i zaczęła jeść. Sięgnęła po chleb, odłamała kawałek i rozsmarowała na nim kciukiem masło. Ktoś podał jej na ostrzu sztyletu kawałek twardego, żółtego sera. Podniosła wzrok i napotkała spojrzenie męża. Uśmiechnął się do niej leciutko, wzięła więc ser i położyła na chlebie. Jej kielich napełniono – patrzcie tylko! – winem! Był to napitek, którego nie podawano tu do porannych posiłków. Skończyła jeść i siedziała, milcząc. W końcu przemówił jej ojciec.

– Dobrze się spisałaś, dziewczyno – pochwalił ją.

– Twój mąż powiedział, że byłaś dzielna. Dałem mu dokumenty, potwierdzające jego prawo do Brae. Należy teraz do niego, tak jak ty, Flanno. Lecz jeśli zechcesz nas odwiedzić, zawsze będziesz tu mile widziana.