– Sądzę, że mogę ci zaufać, Flanno – powiedział.
– Nie czas teraz jednak na rozmowy o moim majątku. Czeka cię nie lada zadanie. Musisz uczynić zamek znowu wygodnym miejscem do życia. Odkąd wyjechała moja matka, zabierając z sobą Adalego, służby nikt nie pilnuje. Powinien pokierować nimi ktoś stanowczy. Ty, Flanno.
– Kim był A… Adali? – spytała, siadając na jednym z dwóch stojących przed kominkiem krzeseł.
– Służył mojej matce, odkąd się urodziła – odparł, siadając naprzeciw niej. – Kiedy przybyła do Glenkirk jako żona mego ojca, został tu zarządcą. A kiedy wyjechała, Adali i dwie pokojówki, które służyły jej przez całe życie, opuścili Glenkirk wraz z nią. To właśnie Adali zarządzał gospodarstwem, pilnując, by słudzy robili, co do nich należy, troszcząc się, by niczego nam nie zabrakło, kupując wszystko, czego nie byliśmy w stanie wyhodować, wytworzyć, wymienić lub upolować. Teraz to zadanie będzie należało do ciebie, Flanno. Bycie księżną to nie tylko bale i piękne stroje – zakończył.
Wpatrywała się w niego, zdumiona.
– Nie byłam nigdy na balu, milordzie, nie posiadam też pięknych strojów. Co zaś się tyczy prowadzenia domu, zrobię, co będę mogła, nie mam jednak pojęcia, jak poprowadzić tak wielkie gospodarstwo. Oczywiście, wszystkiego się nauczę, musisz być jednak wobec mnie cierpliwy. To nie Killiecairn. Nawet twoja matka miała liczną służbę, by jej w tym pomagała. Nie jestem służącą, mój panie. Jestem twoją żoną.
– Nie miałem na myśli… Oczywiście, możesz mieć tyle służby, ile zechcesz, by ci pomagała. Jeśli cię uraziłem, bardzo przepraszam.
– Ożeniłeś się ze mną dla włości, panie – odparła Flanna rzeczowo. – Oboje doskonale o tym wiemy. Znam swoje obowiązki: dbać o to, by w domu wygodnie się mieszkało i jak najszybciej dać ci dziedzica. Na szczęście mam Angusa, by pomógł mi w tym pierwszym zadaniu. Angus przybył do Killiecairn z Brae, towarzysząc mojej matce. Pamięta jeszcze, jak powinno się prowadzić elegancki dom. Co zaś się tyczy drugiego zadania, będziemy musieli postarać się oboje.
– Nie zamierzałem… – zaczął, lecz Flanna mu przerwała.
– W jakim miesiącu się urodziłeś? – spytała.
– W marcu – odparł.
– A ile lat skończysz w następne urodziny? Zastanawiał się przez chwilę, a potem odparł:
– Trzydzieści pięć, dziewczyno.
– Ja urodziłam się w sierpniu i skończyłam w tym roku dwadzieścia dwa lata. W jakim wieku była twoja matka, gdy urodziła pierwsze dziecko?
Patrick zastanawiał się przez dłuższą chwilę. Miało to miejsce, nim przyszedł na świat. Jego siostra przyrodnia, India, była najstarszą z rodzeństwa.
– Miała chyba siedemnaście lat – powiedział. – Tak, siedemnaście!
– A ile dzieci urodziła, nim doszła do mojego wieku? – dopytywała się uparcie Flanna.
– Czworo – powiedział. Przeczuwał, dokąd prowadzą te pytania, lecz nie był wcale pewny, czy gotów jest zostać ojcem tak od razu. Nie wiedział nawet, czy jest gotowy do małżeństwa, a przecież miał już żonę.
– Czworo – powtórzyła Flanna. – Twoja mama urodziła czwórkę dzieci, nim doszła do mojego wieku! Pomyśl, panie, jaka czeka nas praca! Ile dzieci urodziła ogółem?
Patrick z trudem przełknął ślinę.
– Dziewięcioro – wymamrotał – lecz jedna z moich sióstr zmarła w niemowlęctwie. Musisz zrozumieć, Flanno, że moja matka miała kilku mężów i kochanka, a każdy chciał ją zapłodnić.
– Kochanka? – powtórzyła Flanna, nie wiedząc, czy powinna okazać, jak jest zaszokowana.
– Książę Henryk Stuart, który miał zostać królem po swym ojcu, Jakubie, był ojcem mego brata przyrodniego, Charliego. Oczywiście, matka urodziła go, nim wyszła za mojego ojca.
– Co się z nim stało? – spytała Flanna. – Z kim?
– Z bękartem. Bękartem twojej matki – odparła Flanna.
Patrick Leslie parsknął śmiechem. Nigdy nie przyszło mu do głowy, aby postrzegać Charliego w ten sposób. Zresztą, o ile wiedział, innym także.
– Mój brat przyrodni, Charles Frederick Stuart, książę Lundy, nigdy nie był w ten sposób postrzegany, Flanno. Chociaż lubimy się z nim droczyć, nazywając żartobliwie “niezupełnie królewskim Stuartem”, zawsze uważany był po prostu za jedno z dzieci mamy. Stary król Jakub i królowa Anna bardzo go kochali. Był ich pierwszym wnukiem. Niestety, jego ojciec, książę, zmarł wkrótce po tym, jak urodził się Charlie. Jego wuj, zmarły król Karol, po którym odziedziczył imię, wręcz za nim przepadał. Jednym z powodów, dla których matka wyjechała z Glenkirk do Anglii, była chęć upewnienia się, że Charlie nie narazi się na niebezpieczeństwo, angażując się w wojnę o religię i Boskie Prawo. Charlie jest bowiem wobec rodziny ojca bardzo lojalny.
– Ale urodził się po złej stronie kołdry – upierała się Flanna. – Czy może być kimś innym, jak tylko bękartem?
– Posłuchaj, dziewczyno – wyjaśniał Patrick cierpliwie – królewscy Stuartowie zawsze uznawali swoich bękartów, bez względu na to, kim była ich matka. Tak było, kiedy władali Szkocją, i jest tak teraz. To bardzo kochająca się rodzina. Wiele szkockich rodzin ma w sobie królewską krew, moja także.
Flanna potrząsnęła głową.
– Nie rozumiem – powiedziała – lecz jeśli mówisz, że to w porządku, wierzę ci na słowo.
Patrick roześmiał się znowu.
– Jesteś głodna? – zapytał.
– Owszem, i dziwię się, dlaczego na stole nie pojawił się jeszcze posiłek, skoro pan domu przebywa w nim już od godziny.
Wstała.
– Kto zarządza gospodarstwem? – spytała.
– Od wyjazdu matki, nikt – odparł. Flanna westchnęła.
– Angus, do mnie! – zawołała i olbrzym, który był jej służącym, wysunął się z cienia. W ramionach trzymał Sułtana. Zwierzę mruczało głośno, kiedy je głaskał.
Patrick uśmiechnął się.
– Rzadko zaprzyjaźnia się z obcymi, lecz ufam, że potrafi ocenić człowieka.
– To wspaniały zwierzak, milordzie – odparł Angus. Był mężczyzną w nieokreślonym wieku, dość wysokim, potężnym i prostym jak dąb. Włosy miał ciemnobrązowe, przetykane pasemkami siwizny. Nosił je ściągnięte i związane skórzanym rzemykiem. Miał też bujną brodę, którą troskliwie pielęgnował. Był z niej bardzo dumny, podobnie jak ze swego kiltu w barwach klanu Gordonów.
– Postaw kota – poleciła Flanna – i sprawdź, dlaczego nie podano jeszcze kolacji. Czy mężczyźni mają cierpieć głód po tak długiej jeździe w tej zimnicy? Jutro musimy wziąć się do pracy i zaprowadzić w domu porządek. Odwróciła się do męża.
– Zamek należy do mnie? Natychmiast zrozumiał, o co jej chodzi.
– Tak, madame - odparł.
Flanna odwróciła się znów do sługi.
– Od dziś jesteś zarządcą zamku Glenkirk, Angusie – powiedziała. – Gdzie moja komnata, Aggie? Chcę wziąć gorącą kąpiel. Nadal jest mi zimno, mimo whiskey i ognia.
– Tu jest tyle pokoi, proszę pani, że nie wiedziałam, gdzie zajrzeć najpierw – odparła Aggie. – Ona wie – dodała oskarżycielsko, wskazując stojącą obok starszą niewiastę – lecz nie chce mi powiedzieć.
– Zamierzasz sprowadzać do domu ladacznice, skoro nie ma w nim twej matki, panie? – spytała śmiało kobieta. Była niska i pulchna, o siwych włosach, choć młodej twarzy.
– To moja żona, Mary – powiedział książę z naciskiem. – Poślubiłem ją wczoraj w domu jej ojca w Killiecairn. Będzie twoją nową panią. Winnaś okazywać jej szacunek. Flanno, oto Mary More – Leslie.
– Znasz się na gospodarstwie? – spytała Flanna stanowczo.
– Tak – odparła Mary, mierząc Flannę krytycznym spojrzeniem. Potrafiła rozpoznać dziewczynę z gór, gdy miała ją przed sobą.
– Będziesz tu zatem gospodynią, chyba że Angus doniesie mi, iż jesteś flejtuchem. A teraz zaprowadź mnie do mojej komnaty.
Flanna nauczyła się od Uny, że trzeba od razu wymusić na służbie szacunek, inaczej straci się kontrolę nad gospodarstwem. Nie spuszczała więc wzroku ze starszej kobiety, skłaniając ją spojrzeniem do posłuszeństwa.
Mary spuściła wreszcie wzrok i, odwracając się, powiedziała:
– Tędy, pani. Nie spodziewaliśmy się panny młodej, pokój nie jest więc gotowy, uporamy się z tym jednak do wieczora. Jutro będzie zaś nowy dzień, prawda?
Książę przyglądał się, zaskoczony, jak Mary potulnie prowadzi Flannę i jej służącą. Odwrócił się, lecz Angus zdążył już zniknąć. Sułtan ocierał mu się o nogi. Usiadł na krześle, a kot natychmiast wskoczył mu na kolana.
– Cóż, Sułtanie – powiedział – co myślisz o nowej pani? Bo ja uważam, że mimo woli znalazłem sobie bardzo dobrą żonkę.
Dzień. Znał ją zaledwie jeden dzień, lecz zdążył się już przekonać, że jest dzielna i praktyczna. Kochanie się z nim sprawiało jej wyraźną przyjemność, wydawała się też szczera i lojalna. Wszystkie te cechy stanowiły równie dobrą podstawę związku, jak każde inne. Zostało jednak mnóstwo rzeczy, których będzie musiał się dowiedzieć. Poślubienie Flanny było bowiem pochopną decyzją, dobrze o tym wiedział.
Uśmiechnął się do siebie. Co pomyślałaby matka, widząc go ożenionym z prostolinijną dziewczyną z gór, niezbyt wysoko urodzoną? A jego rodzeństwo? Wśród braci Lesliech był markiz i dwóch książąt. Charlie i Henry prowadzili inne życie, choć teraz, gdy w Anglii szerzyły się niepokoje, ono także musiało się zmienić. Henry będzie umiał nagiąć się do okoliczności. Przeżyje, choćby ze zmarszczką na jedwabnych bryczesach, i jego rodzina także.
Henry, starszy od Patricka o siedem lat, był dla niego zawsze miły i uprzejmy, nie poświęcał jednak młodszemu braciszkowi wiele uwagi.
Z Charliem sprawa przedstawiała się jednak inaczej. Niezupełnie królewski Stuart starszy był od Patricka zaledwie o trzy i pół roku. Zawsze znajdował dla niego czas, byli więc bardzo zżyci, bardziej nawet niż Patrick był zżyty z dwoma młodszymi rodzonymi braćmi: Adamem i Duncanem. Co stanie się z Charliem podczas wojennego zamętu? Był bardzo oddany rodzinie ojca. Gdyby księciu Henrykowi pozwolono ożenić się z owdowiałą markizą Westleigh, a jego matka otrzymała tytuł, Charlie zostałby po śmierci starego Jakuba królem Anglii. Charlie nie dbał jednak o to ani trochę. Był lojalny wobec Stuartów niczym prawowicie urodzony syn. Nowiny docierały do gór wschodniej Szkocji powoli. Nawet o egzekucji króla dowiedzieli się dopiero późną wiosną. Gdzie może być Charlie teraz?
– Niech Bóg ma cię w opiece, bracie – wyszeptał książę, zamyślony.
– Milordzie – powiedział Angus, podchodząc – kucharka poda wkrótce kolację. Odbyłem z nią rozmowę. W przyszłości posiłki będą zjawiały się na stole punktualnie. Nie wiedzieli, kiedy wrócisz, stąd zwłoka. – Ukłonił się z lekka. – Mam powiadomić jej książęcą mość, czy sam to uczynisz, panie?
Patrick wstał i postawił kota na podłodze.
– Sam jej powiem – odparł. – Cieszę się, że dom jest znów w dobrych rękach. Dziękuję.
Wyszedł, a Angus spojrzał w ślad za nim. Flanna dobrze trafiła, mimo że robiła wszystko, co możliwe, aby uniknąć obowiązków związanych ze swoją płcią. Była nieokiełznana jak kiedyś jej matka, choć tylko on pamiętał jeszcze, jak uparta bywała Meg Gordon. Lachlann Brodie zakochał się w dziewczynie i uważał jej niezależność za zabawną. Dotrzymał też obietnicy danej żonie, choć Angus nie potrafił sobie wyobrazić, jak zdołałby tego dokonać, gdyby książę Glenkirk nie spadł mu z nieba. Nieważne jak, ale stało się i Flanna jest teraz zarówno księżną, jak hrabiną.
Angus wiedział o księciu i jego rodzinie znacznie więcej, niż Patrick mógłby się spodziewać. Jego dziadkiem był bowiem dziadek księcia, czwarty lord Glenkirk, także Patrick. Spłodził on kilkoro bękartów rozsianych po okolicy. Babka Angusa ze strony matki, Bride Forbes, zwróciła na siebie uwagę lorda i w marcu roku 1578 powiła córkę, Jessie. Ta zaś wpadła z kolei w oko Andrew Gordonowi, lordowi Brae. Umarła w dwa dni po tym, jak wydała na świat syna, nazwanego po jednym z przodków Angusem. Chłopiec został przez ojca uznany i zabrany do zamku Brae, gdzie wychowywał się jako jeden z Gordonów. Młoda hrabina Brae, Anne Keith, wyszła za Andrew, gdy Angus miał trzy latka i w cztery lata później urodziła swe jedyne dziecko, córkę Margaret. Traktowała bękarta męża jak własnego syna. Jedyna różnica polegała na tym, że jako nieślubny nie mógł odziedziczyć tytułu ani włości ojca, które przeszły na prawowitą córkę hrabiego, Margaret.
Kiedy lord Brae zmarł wkrótce po dwunastych urodzinach córki, to Angus przejął na siebie opiekę nad wdową po nim oraz jej córką, chroniąc zarówno obie niewiasty, jak Brae przed zakusami sąsiadów. To właśnie Angus dostrzegł podczas letnich zawodów w Inverness, że Lachlannowi Brodie spodobała się Meg Gordon. Dziewczyna nie chciała jednak opuścić matki, która już mocno niedomagała. Dopiero dwa lata później, gdy lady Anne umarła i została pochowana, Meg uległa namowom Angusa i zgodziła się przyjąć oświadczyny Lachlanna.
– Nasz ród stoi wyżej, niż Brodie z Killiecairn – powiedział Angus otwarcie – lecz ty nie jesteś już pierwszej młodości, Meg. Lachlann nie będzie zważał na to, czy dasz mu potomków, ma ich już bowiem pół tuzina. Jest wystarczająco stary, by mógł być twoim ojcem, ale i zakochany w tobie po uszy. Nie znajdziesz lepszego kandydata na męża, ponieważ masz tylko Brae i przynależne doń włości. Nie posiadasz bydła ani gotówki. To korzystny związek, a mąż będzie dla ciebie dobry.
"Nazajutrz" отзывы
Отзывы читателей о книге "Nazajutrz". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Nazajutrz" друзьям в соцсетях.