– Co stanie się z tobą, Angusie? – zatroskała się Meg Gordon. – Nie zostawię cię samego.

– Poza Brae niewiele osób wie, że jestem bękartem twego ojca – odparł Angus. – Pojadę z tobą jako twój osobisty służący. Brodie na pewno się zgodzi, a każdy, kto ma oczy, szybko przekona się, że potrafię być przydatny.

Meg przyjęła zatem oświadczyny Lachlanna, mężczyzny starszego od niej o trzydzieści trzy lata, by z zaskoczeniem przekonać się, że pomimo wieku jest on bardzo żywotnym kochankiem.

Uwielbiał ją też i robił, co mógł, by czuła się szczęśliwa. Angus został zaś jednym z domowników, czuwając niezauważenie nad młodszą siostrą, a potem jej córką i starając się być ze wszech miar użytecznym, by nikt nie zarzucił mu, iż nie zarabia na swoje utrzymanie. Na łożu śmierci Meg zwierzyła się córce, że Angus jest jej bratem przyrodnim, czyli wujem Flanny. Ta zaś potrafiła dochować sekretu.

Uwagi Angusa nie uszły zawieszone nad kominkami portrety, jak również doskonalej roboty meble, piękne gobeliny, zwieszające się z belek sufitu jedwabne proporce, srebrne naczynia na kredensie, porcelanowe misy i woskowe świece. Lampy płonęły jasno, zasilane czystym, pachnącym olejem, na stole zaś stało zarówno wino, jak whiskey. Komnata wymagała gruntownego sprzątania, lecz widać było, że do niedawna dbano tu o porządek. Oto wielka sala w domu bogatego mężczyzny, pomyślał, a Flanna jest teraz jego żoną.

Będzie musiała wiele się nauczyć. Meg kochała swe jedyne dziecko, ale nie poświęciła zbyt wiele czasu na to, aby nauczyć córkę, jak zarządzać dużym gospodarstwem. Prawdopodobnie nawet nie przyszło jej do głowy, że Flanna wyjdzie tak dobrze za mąż. Gdy Meg umarła, Una Brodie starała się ją zastąpić, ucząc Flannę podstaw prowadzenia domu, lecz Flanna nie wykazywała szczególnego zainteresowania gospodarstwem, poza tym w Killiecairn nie było zbyt wiele do roboty. Jego siostrzenica wolała spędzać czas na powietrzu, jeżdżąc konno i polując od świtu do zmierzchu. Meg nauczyła córkę składać podpis, Flanna nie potrafiła jednak czytać ani pisać. Nie znała też żadnych obcych języków. Angus, zniechęcony, potrząsnął głową. Siostrzenica nie była ani trochę przygotowana do swego nowego statusu. Ciekawe, co też pomyśli o tym książę, kiedy się dowie. Potrząsnął głową po raz trzeci. Tyle jest do zrobienia. Gospodarstwem może zająć się sam, lecz Flanna musi szybko się dokształcić, by nie przynieść mężowi wstydu. Czyż nie usłyszał przed chwilą, jak Patrick Leslie mówi, że jego matka była księżniczką? Z pewnością umiała zatem pisać, czytać i rozmawiać w różnych językach. Flanna mówiła tylko specyficzną odmianą angielszczyzny oraz gaelickim, zrozumiałym jedynie dla urodzonych w górach Szkotów.

Usłyszał, że do sali wchodzą służący. Odwrócił się więc szybko i zaczął wydawać stanowcze polecenia. Ledwie zdążyli nakryć stół, kiedy pojawił się książę z małżonką. Angus podprowadził ich do podwyższenia i wskazał siostrzenicy miejsce po prawej stronie księcia. Potem zmarszczył brwi, spojrzeniem nakazując służbie, by podawała.

– Posiłek będzie prosty, milordzie, gdyż kucharka nie była dostatecznie przygotowana. Jutro lepiej się sprawi.

– Wolę proste posiłki – odparł Patrick, spoglądając na gotowanego pstrąga, pieczoną wołowinę, pasztet z dziczyzny, gotowane na parze karczochy, chleb, masło i ser.

– Nieźle, jak na kogoś źle przygotowanego – zauważył sucho.

– Jeżeli jesteś zadowolony, panie, z pewnością poinformuję o tym kucharkę – powiedział Angus, nalewając pewną ręką wina do kielichów i odstępując w tył.

– Niestety na deser mamy jedynie tartę z gruszkami. Piwo czy wino, pani? – spytał, pochylając się ku Flannie.

– Och, wino! – odparła z entuzjazmem, a potem wyjaśniła, zwracając się do Patricka: – W Killiecairn pijaliśmy wino tylko przy szczególnych okazjach. Czy będziemy mogli pić je do każdego posiłku, panie? – spytała, sącząc chciwie trunek.

– Jeśli sprawi ci to przyjemność, madame - odparł.

Skinęła z zapałem głową.

– Nie piłam dotąd tak dobrego wina. Skąd pochodzi?

– Z Francji – odparł, na wpół rozbawiony. – Matka ma tam rodzinę.

– Twoja mama jest Francuzką?

– Nie. Moja babka, lady BrocCairn, którą zapewne poznasz, jest z urodzenia Angielką. Lecz ojciec matki władał wielkim wschodnim imperium, które Anglicy nazywają Indiami.

Flanna skinęła głową, po czym, ku wielkiej uldze Angusa, zamilkła. Dalsze pytania jedynie odkryłyby przed księciem jej ignorancję. Flanna wiedziała, że na południe od Szkocji leży Anglia, zaś na zachód, za morzem, kraj zwany Irlandią. Orientowała się także, iż Francja leży za kanałem, na południe od Anglii, lecz na tym koniec.

Tymczasem zmarły lord Brae kształcił jedynego syna. Angus spędził nawet dwa lata w Aberdeen, studiując na uniwersytecie. Zdobyta tam wiedza dotąd mu się nie przydawała, teraz zdał sobie jednak sprawę, że by uchronić siostrzenicę przed katastrofą, będzie musiał nie tylko przypomnieć sobie, czego go nauczono, ale przekazać to Flannie. Bo kiedy ta da już mężowi dziedzica, a jej wdzięki stracą urok nowości, książę zainteresuje się inną, Flanna zaś, by przetrwać, będzie potrzebowała nie lada sprytu i umiejętności. Uroki kobiecego ciała szybko bowiem obojętnieją i mężczyzna zaczyna szukać rozrywek gdzie indziej.

ROZDZIAŁ 5

Flanna rozejrzała się po sypialni, która należała teraz do niej. Zobaczyła najpiękniejszy pokój, jaki dotąd widziała. Nie była tylko pewna, czy kiedykolwiek będzie w stanie czuć się w nim swobodnie. Wszystko było tu takie eleganckie, takie bogate. Ściany zakrywały panele ze złocistego drewna, niektóre zdobione kolorowym kwiatowym wzorem. Sufit został pomalowany. Flanna nie widziała jeszcze takiego sufitu. Wyglądał jak niebo podczas jednego z pięknych wrześniowych dni, błękitne i pełne białych obłoków, morelowozłotych po brzegach. Unosiły się na nim puchate amorki, zmysłowe kobiety i piękni mężczyźni, niektórzy okryci dyskretnie przejrzystymi materiami, inni zupełnie nadzy. Zmysłowość tego zadziwiającego obrazu przywołała rumieniec na policzki Flanny. Nie obejrzała sypialni wcześniej, gdy Mary przyprowadziła ją na piętro. Zbyt była zajęta gapieniem się na równie elegancki pokój dzienny, który miała dzielić z mężem. Sypialnia Patricka znajdowała się tuż obok, połączona z sypialnią żony niewielkimi drzwiami.

Przesunęła spojrzeniem po meblach. Wielkie dębowe łoże miało wysokie na ponad dwa metry tapicerowane wezgłowie. Słupki podtrzymujące baldachim zdobione były wzorem z liści winogron. Nawet ciężki drewniany baldachim pokrywały pasujące do reszty zdobienia. Jego spód także pomalowano, dzieląc go na części, wyobrażające gwiazdy, księżyce, kwiaty, ptaki i małe zwierzęta. Zasłony uszyto z aksamitu o barwie wina, przykrycie zaś miało kolor wina i złota.

Łóżko, kufry, stoły i krzesła wykonano z dębu o ciepłym, złotym odcieniu. Krzesła miały tapicerowane różowo – złotą materią oparcia i siedzenia. Z obu stron paleniska ustawiono wysokie kamienne posążki chartów. Na kamiennym obramowaniu kominka stał zegar z polerowanego drewna, wydzwaniający godziny, froterowaną drewnianą podłogę pokrywały zaś najpiękniejsze wełniane dywany, jakie Flanna kiedykolwiek widziała. Pochodzą z Turcji, poinformowała ją z dumą Mary, gdy oglądała salonik, podziwiając srebrne świeczniki z woskowymi świecami i lampy ze srebra i kryształu, w których płonął pachnący olej. Okna zakrywały aksamitne zasłony tej samej barwy, co draperie przy łóżku. Pokój był tak piękny, że Flanna przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, absolutnie oszołomiona.

– Jest tu specjalne pomieszczenie na ubrania – poinformowała ją Aggie z podziwem – i, jak twierdzi Mary, malutki pokoik dla mnie. Nawet mi go pokazała. Nie miałam dotąd pokoju tylko dla siebie. To bardzo elegancki dom, pani.

– Może zbyt elegancki dla mnie – odparła Flanna nerwowo. – Ciekawe, kto zajmował przedtem te pokoje.

– Mary powiada, że te apartamenty należały zawsze do pana i pani domu. Mieszkali tu ojciec i matka księcia, a przed nimi jego dziadkowie. Lady Jasmine to podobno bardzo wytworna dama i nikt by nie powiedział, że pochodzi z obcego, dzikiego kraju. Mary twierdzi, że od razu wiedziała, iż ma w sobie królewską krew, a jej służący są dumni i pełni godności, zwłaszcza pan Adali. Mary mówi, że teraz, gdy wyjechała, zamek nie będzie już taki sam.

– Mary mówi przede wszystkim za dużo, choć pewnie ma rację – odparła Flanna chłodno. – Obawiam się jednak, że będzie musiała przywyknąć do nowej, bardziej zwyczajnej pani, czyli mnie. Nie mam w sobie królewskiej krwi, a ciebie trudno nazwać pełną godności, choć określenie to pasowałoby może do Angusa, z racji jego wzrostu. A teraz pomóż mi przygotować się do snu,, Aggie. Jestem zmęczona, i ty pewnie także. Mamy za sobą długi dzień. Gdzie mój mąż?

– Nie wiem, pani. Kiedy wychodziłyśmy, został w wielkiej sali. Pewnie jeszcze tam jest, albo w swojej sypialni. Mam poszukać Donala i go zapytać?

– Nie, jeszcze nie teraz. Chcę się wykąpać. Przed posiłkiem nie było na to czasu. Idź do Angusa i dopilnuj, by przyniesiono wodę. Książę tu nie sypia, prawda?

– Jego pokój znajduje się tuż obok – odparła Aggie. – Tak podobno bywa w wytwornych domach. Na Boga, pani, musimy wiele nauczyć się o tym miejscu – dodała, po czym wybiegła, aby odszukać Angusa.

Po co zadała Aggie tak głupie pytanie? Czyż Mary nie powiedziała wcześniej, że jej mąż ma własną sypialnię? Zaczęła przemierzać niespokojnie pokój. Była zmęczona. Co gorsza, zaczynała uświadamiać sobie, że ojciec, starając się wykorzystać okazję i dobrze wydać córkę za mąż, nie pomyślał o tym, jakie konsekwencje będzie miało dla niej, prostej dziewczyny z gór, poślubienie księcia. Lecz co staruszek mógł o tym wiedzieć? Jeśli nie liczyć dwóch wypraw na letnie zawody, nie wychylił właściwie nosa poza swe włości, nie miał więc pojęcia, jak dalece Killiecairn różni się od Glenkirk. Sytuacja, w jakiej się znalazła, była nie do zniesienia. Miała oto męża, który jej nie chciał, i zamek, którym nie potrafiła zarządzać.

Zapukano do drzwi. Zawołała, by pukający wszedł, a kiedy zobaczyła, że jest nim Angus, po prostu się rozpłakała.

– Co ja zrobię? – łkała, a on natychmiast odgadł powód jej zmartwienia.

– Przestań szlochać, pani – powiedział spokojnie, zamykając za sobą drzwi. – Potrafię zarządzać zanikiem. Czyż nie wychowałem się w Brae? Wszyscy uznają, że polecenia, jakie wydaję, pochodzą od ciebie. Będziesz tylko musiała obserwować i uczyć się ode mnie, milady. A także nauczyć się pisać i czytać. Twoja mama potrafiła jedno i drugie. Wiem, że nie masz do tego cierpliwości, lecz musisz zacząć się uczyć.

– Nie chcę, by się zorientował, jak jestem niewykształcona – przytaknęła nerwowo.

– Sam będę cię uczył – uspokoił ją Angus. – W końcu twój mnie dziadek wykształcił, choć nie wiedziałem dotąd po co. Nie martw się. Nadchodzi zima i do wiosny raczej nie zawitają tu goście. W zamku jest biblioteka, a kiedy nauczysz się składać litery, będziesz mogła kształcić się sama. Jego matka i jej poprzedniczki były bardzo oczytane. Nie musisz się wstydzić, że nie znasz obcych języków, gdyż jesteś tylko dziewczyną z gór i nie miałabyś zapewne okazji nimi się posługiwać. Będziesz jednak musiała nauczyć się mówić poprawnie po angielsku, a także czytać i pisać. Wcześniej czy później książę będzie musiał wyjechać z zamku i zechce z tobą korespondować. Zaczniemy jutro, pani. Flanna pociągnęła nosem i przytaknęła.

– Och, Angusie! Co ja bym bez ciebie zrobiła? Zawsze mogę na ciebie liczyć, wujku!

Objął ją, uścisnął i szybko się odsunął.

– Cii, pani. Nie wiemy, co pomyślałby sobie twój mąż, gdyby się dowiedział, że bękart Gordonów zarządza jego gospodarstwem.

– On nie przejmuje się takimi rzeczami – odparła Flanna, po czym opowiedziała Angusowi o bracie przyrodnim męża, księciu Lundy.

– Ach – zauważył Angus, kiedy skończyła – to coś zupełnie innego. Jego brat jest synem księcia, i niewiele brakowało, a zostałby królem. Moją matką była zaś prosta Jessie Forbes, córka Bride Forbes.

– Kto był twoim dziadkiem ze strony matki, Angusie? – spytała Flanna. – Czy ona znała swego ojca? Dlaczego nie ożenił się z twoją babką?

– Tak, wiem, kim on był, milady. Szlachcicem, jak mój ojciec. Stary Fingal Forbes, ojciec babki, zwykł mawiać, że dziewczęta Forbesów nie potrafią odmówić przystojnemu chłopcu, który ładnie prosi.

Roześmiał się, a potem dodał, zmieniając temat:

– Woda na kąpiel już się grzeje i wkrótce ci ją przyniosą. Jego lordowską mość powiedział, że nie przyłączy się dziś do ciebie, gdyż musisz być zmęczona po podróży.

Skłonił się i wyszedł, nim zdążyła zadać mu kolejne pytanie.

Nie była pewna, co właściwie odczuwa: ulgę czy rozczarowanie? Patrzyła w milczeniu, jak procesja młodych lokai wnosi kubły z wodą i wlewa ją do wielkiej dębowej wanny. Kiedy młodzieńcy wyszli, Aggie pomogła swej pani się rozebrać. Flanna weszła do wanny i zaczęła się myć. Aggie wyjęła tymczasem z paleniska umieszczone tam wcześniej cegły, owinęła je we flanelę i wsunęła do łóżka. Następnie pomogła pani się wytrzeć, włożyć nocną koszulę i się położyć. W końcu wyszła, życząc Flannie dobrej nocy i wyraźnie nie mogąc się doczekać, kiedy zamknie za sobą drzwi własnego, przeznaczonego tylko dla niej, pokoiku.