– Ma nawet okno, choć malutkie – powiedziała Flannie, nim wyszła – i kufer na moje rzeczy!

Flanna uśmiechnęła się w półmroku. Aggie posiadała jedynie zmianę ubrania i grzebień z gruszkowego drewna, by czesać nim orzechowobrązowe włosy. Pod tym względem bardzo przypomina swą panią, pomyślała Flanna, parskając cichym śmiechem. Wsunęła się głębiej pod przykrycie, rozkoszując ciepłem i wygodą. Miękki blask płonącego na kominku ognia napełniał pomieszczenie złocistą poświatą. Czuła się teraz trochę pewniej, ufała bowiem, że Angus pomoże jej pokonać trudności, związane z brakiem manier i wykształcenia. Wuj, mimo niskiej pozycji społecznej, wychowany został na dżentelmena.

Pomyślała znowu o mężu. Żałowała teraz, że nie zechciał się do niej przyłączyć. Po kąpieli czuła się ożywiona, a kochanie się z nim poprzedniej nocy było przecież całkiem przyjemne. Jeśli miała szybko dać mu dziedzica, nie może dopuścić, by uchylał się od spełniania mężowskich obowiązków, choć może to on czuł się zmęczony podróżą. Był w końcu od niej sporo starszy. Przewróciła się na bok, podciągnęła kolana i wtuliła głowę w poduszkę. To dobre miejsce do życia, pomyślała jeszcze, a ona da sobie radę. A potem zasnęła.

Śnieg przestał do rana sypać, pozostawiając grubą warstwę białego puchu. Nim Flanna zeszła do niewielkiego rodzinnego saloniku, zdążyła się dowiedzieć, iż mąż wyjechał na polowanie i nie będzie go przez kilka dni. Nadciąga zima i trzeba zaopatrzyć spiżarnie w mięso. Chłodnia, jak przekonała się o tym, towarzysząc Angusowi w pierwszym obchodzie, mogła pomieścić co najmniej sześć jeleni, a teraz znajdował się tam tylko jeden. Na ścianach wisiało jednak mnóstwo ptactwa, głód więc im nie groził.

– Chętnie wybrałabym się z nimi – poskarżyła się Angusowi. – Potrafię polować nie gorzej niż mężczyźni. Kiedy wyjechali? Może mogłabym jeszcze ich dogonić? Na śniegu zostały zapewne wyraźne ślady.

– Skoro książę wyjechał – odparł Angus cicho – nadarza się doskonała okazja, byś zaczęła brać lekcje, pani. Kazałem urządzić w kącie biblioteki miejsce do nauki. Spotkamy się tam za niedługą chwilę.

– Ale ja chcę jechać na polowanie! – zaprotestowała Flanna.

– Jak sobie życzysz, pani, ale co będzie, jeśli mąż dowie się, jaką jesteś ignorantką? Nie zdążyłaś jeszcze przywiązać go do siebie. Pan młody, który po nocy poślubnej zostawia żonę samą i wyjeżdża na kilka dni…? – Angus potrząsnął z dezaprobatą głową.

– Ożenił się ze mną dla włości – wycedziła Flanna przez zaciśnięte zęby.

– Tak – zgodził się z nią Angus – i teraz to on je ma, nie ty. Będzie potrzebował dobrego powodu, aby zatrzymać cię przy sobie, a jak widać, na razie jeszcze takiego nie znalazł. Musisz dać mu potomka, pani. A jeszcze lepiej dwóch.

– Urodzę mu dzieci! – odparła Flanna z mocą.

– Nie, jeśli nie zdołasz przyciągnąć go na powrót do swego łoża – zauważył logicznie wuj. – A co masz takiego w sobie, by zaintrygować męża, Flanno? Oczywiście, mężczyzna nie lubi, by żona była od niego zdecydowanie mądrzejsza, ale na pewno potrafi docenić taką, z którą może porozmawiać po tym, jak się kochali. O czym będziesz rozmawiała z mężem, Flanno? O polowaniu? Prowadzeniu domu? Co mu powiesz, by go zafascynować i skłonić, by cię pokochał? Szybko przekonasz się, że seks bez miłości nie jest tak cudowny jak wtedy, gdy ludzie się kochają. Pożądanie to wspaniałe uczucie, lecz miłość je przewyższa. To co, mam polecić, by osiodłano twoją klacz, pani?

Flanna milczała przez chwilę, a potem powiedziała:

– Zaczekam na ciebie w bibliotece, Angusie. Obróciła się na pięcie, aż zawirowały jej spódnice, i odeszła. Słowa wuja mocno ją zaniepokoiły.

Angus Gordon tylko się uśmiechnął. Siostrzenica była bystra, choć stopień tej bystrości będzie musiał dopiero ocenić. Podejrzewał, że nauka pójdzie jej łatwo, i ani trochę się nie pomylił. Opanowała alfabet w ciągu zaledwie dwóch dni i zaczęła składać co krótsze słowa, odczytując je na głos z książek, a potem starannie przepisując. Ku zaskoczeniu wuja okazało się także, iż nieźle radzi sobie z rachunkami.

– Mama mnie nauczyła. Powiedziała, że powinnam umieć liczyć, inaczej kupcy będą próbowali mnie oszukać. Czasami pomagałam też Unie w rachunkach. Wiesz, jak ostrożnie mój ojciec obchodził się z pieniędzmi.

– Tak – odparł Angus, zadowolony, że siostra zrobiła dla córki coś użytecznego.

Książę i jego ludzie wrócili po pięciu dniach, przywożąc cztery jelenie, które należało sprawić i powiesić w zamkowej spiżarni. Flanna była już teraz dobrze obeznana z zamkiem, gdyż spędzała czas nie tylko ucząc się w bibliotece, ale też zwiedzając nowy dom z wujem, utyskującą wiecznie Mary, i Aggie. Odkryła zachodnią wieżę, zamieszkiwaną kiedyś przez damę, której portret wisiał nad kominkiem w wielkiej Sali, i uznała to miejsce za nader interesujące.

– Zwykle zatrzymywała się tutaj babka lady Jasmine – poinformowała ich Mary. – Zachodnia wieża stała opuszczona, póki nie wybrała jej dla siebie. Lubiła w niej mieszkać. Mówiła, iż dobrze się tam czuje. Minęło wiele lat, jak odeszła, lady de Marisco. Podobno zabiła człowieka i ocaliła życie pani Jasmine, choć była już stara.

– Tutaj? – spytała Flanna, zafascynowana.

– Nie, w Anglii, w domu, który należy teraz do księcia Lundy – wyjaśniła Mary.

Do jakiejż rodziny weszłam? – zastanawiała się Flanna. Teściowa, która była księżniczką. Szwagier, królewski bękart. Zatrzęsienie lordów i ich żon, o morderczyni nie wspominając!

– Co się z nią stało?

– Nic, milady – odparła Mary. – Zabiła przestępcę, który zamordował wcześniej czworo ludzi. Była dzielną staruszką, więc niech spoczywa w pokoju!

Teraz, gdy wrócił jej mąż, uznała, że musi dowiedzieć się o rodzinie czegoś więcej. Zauważyła pełen aprobaty wyraz twarzy Patricka, gdy wszedłszy do wielkiej sali ogarnął spojrzeniem wypolerowane meble i wolną od kurzu podłogę. Kominy zostały oczyszczone i ogień płonął równo, nie wydzielając dymu. Okna błyszczały czystością, a na stołach rozstawiono miseczki z potpourri.

– Witaj w domu, panie. Mam nadzieję, że dopisało ci szczęście i będziemy mieli dość mięsa na zimę – powiedziała. Dygnęła i podała mężowi kielich z winem.

– Cztery jelenie, madame - odparł, popijając wino. – Pogoda znowu się zmienia, zostaniemy więc w domu, zamierzam jednak wyruszyć, gdy tylko stanie się to możliwe. Tym razem będzie padać, potem przyjdzie jednak znowu śnieg i zima na dobre się rozgości. Mam nadzieję upolować przynajmniej jednego jelenia więcej, i może dzika.

– Na pewno miałbyś ochotę na kąpiel – powiedziała Flanna. – Przygotowałam ją dla ciebie.

Ku zaskoczeniu Patricka wzięła go za rękę i zaprowadziła do apartamentów.

– Weź ubrania jego lordowskiej mości, Donalu – poleciła. – Koszula, kalesony i pończochy mają iść do praczki. Sama wykąpię męża. Powiedz Angusowi, że zjemy dziś wieczór w naszym saloniku.

Uśmiechnęła się, a odprawiony Donal wyszedł, zabierając ubranie swego pana.

Patrick uśmiechnął się z rozbawieniem. Woda była gorąca i dopiero gdy się zanurzył, uświadomił sobie, jak obolałe ma mięśnie. Wielogodzinna jazda wierzchem podczas zimnej i wilgotnej pogody raczej się im nie przysłużyła.

– Madame - powiedział, przymykając z zadowoleniem zielonozłote oczy – okazujesz się doskonałą żoną. Na wielką salę aż przyjemnie popatrzeć, a teraz jeszcze kąpiel.

– Cieszę się, że jesteś zadowolony, panie – odparła Flanna skromnie.

Patrick roześmiał się.

– Stałaś się nadspodziewanie potulna i uległa, dziewczyno – stwierdził żartobliwie.

– Trudno mi spierać się z tobą, gdy mówisz, że jesteś ze mnie zadowolony, mężu – odparła cierpko. Wzięła do rąk szczotkę ze szczeciny dzika i klęknąwszy na drewnianych schodkach wanny, zaczęła przesuwać nią po plecach i barkach Patricka. Poruszała się szybko i sprawnie, szorując szeroką połać skóry, pachy, a potem stopy i nogi.

Gdy wyszedł Donal, zdjęła spódnicę, pozostając w halkach i koszuli. Była to ta sama spódnica, którą miała na sobie w dzień po ślubie. Widząc to, Patrick uświadomił sobie, że Flanna nie ma zbyt wielu ubrań, a żadne nie odpowiada jej nowemu statusowi. Tak bardzo skupił się na tym, by zaopatrzyć na zimę spiżarnie, że nie poświęcił jednej myśli młodej kobiecie, która została właśnie jego żoną. Naprawi swój błąd tak szybko, jak tylko będzie to możliwe, postanowił. Lecz gdy tak klęczała, pochyliwszy rudą głowę, skupiona na swym zadaniu, nagle wydała mu się bardzo pociągająca. Troczki koszuli rozwiązały się, ukazując krągły, kremowy biust. Uśmiechnął się szelmowsko. Pokusa była zbyt silna, by się jej długo opierać.

Krzyknęła, zaskoczona, gdy wciągnął ją do wanny.

– Oszalałeś, Patricku Leslie? Myślisz, że mam za dużo ubrań, by tak nieopatrznie sobie z nimi poczynać?

Próbowała się uwolnić, lecz wyrwał jej szczotkę z ręki i pocałował w usta. Nie przestała walczyć nawet, gdy wsunął jej rękę za dekolt i objął dłonią pierś.

– Nie możesz pokazywać mi swoich towarów i oczekiwać, że nie zechcę ich kupić, madame - wymruczał jej wprost do ucha, a potem przesunął po nim językiem.

– Och, niecnota z ciebie – zaprotestowała słabo, lecz zaraz pochyliła głowę i musnęła jego wargi swoimi. – Czy to właśnie nazywają grą miłosną, mój panie?

Jej srebrzystoszare oczy, ukryte częściowo za zasłoną powiek, zabłysły, gdy sadowiła się naprzeciw niego.

– W rzeczy samej – odparł, muskając językiem jej wargi. Cofnął dłoń, obejmującą gibką talię żony i wsunął ją pod halki.

– Jesteś zepsuty – wyszeptała, zmieniając jednocześnie pozycję, aby ułatwić mu do siebie dostęp.

– Ty zaś jesteś bezwstydnym dziewczyniskiem – powiedział. – Wiedziałem o tym już wtedy, gdy mnie zaatakowałaś, ale ja lubię bezwstydne dziewczyniska, Flanno.

Popieścił palcami jej dolne wargi, zanurzając palce pomiędzy bujne kędziory, zdobiące wzgórek Wenery.

Westchnęła, a potem wtuliła twarz w zagłębienie pomiędzy szyją a barkiem męża. Lubiła się z nim kochać, a dziś, gdy przyjdzie znów do jej łoża, nie będzie tak jak w noc poślubną. Dziś nie będzie się bala i zrobi wszystko, by jak najpełniej go zadowolić.

– Och…eh…eh! – westchnęła, zaskoczona, gdy uniósł ją, by wsunąć na sztywną z pożądania lancę.

– Od razu lepiej, prawda, dziewczyno? – wymruczał, przyciągając ją do siebie. Zdarł z niej mokrą koszulę i odrzucił na podłogę. Twarde teraz niczym węzełki sutki Flanny przesunęły się po delikatnie owłosionej klatce piersiowej Patricka.

Czuła, jak płoną jej policzki, a w głowie potęguje się zamęt.

– Och…eh…eh! – jęknęła, gdy objął dłońmi jej pośladki, a potem zaczął poruszać rytmicznie biodrami. Wrażenia, jakich dostarczały jej zmysłom ich złączone w miłosnym uścisku ciała, były absolutnie rozkoszne.

– Och, tak! – krzyknęła, naśladując ruchy Patricka. Do licha, jeśli okaże się utalentowana w sztuce miłości, stanie się wręcz niebezpieczna, pomyślał Patrick, zaskoczony entuzjazmem żony.

– Pocałuj mnie jeszcze raz – polecił, poddając się dotykowi jej warg.

Cudownie! Jak cudownie! Przemknęło Flannie przez myśl, gdy rozkoszowała się przyjemnością, jaką dawała jej nabrzmiała, poruszająca się męskość. Pomyślała, że mogłaby dostarczyć mu więcej przyjemności, gdyby była w środku ciaśniejsza, zacisnęła więc na próbę mięśnie. Patrick jęknął głośno, uznała więc eksperyment za udany i czym prędzej go powtórzyła.

– Sprawiłam ci przyjemność, panie? Mam to znów zrobić? – spytała, odsuwając na moment głowę.

– Tak, wiedźmo, niewiarygodną przyjemność. Wsunął się w nią jeszcze gwałtowniej, a woda w wannie zachlupotała niebezpiecznie.

Flanna wzdrygnęła się, szybując na wyżyny, na których nie była nigdy wcześniej, a potem opadła bezwładnie na pierś męża, czując, jak jego soki zalewają ją od środka.

– Och, panie, jakże to było rozkoszne – szepnęła. – Uwielbiam kochać się z tobą.

Patrick roześmiał się z cicha.

– A ja z tobą, dziewczyno – przyznał.

Woda zaczęła gwałtownie stygnąć. Wstał więc i pociągnął żonę za sobą. Oblała się rumieńcem i stała nieruchomo w ociekających wodą halkach, nie wiedząc, co zrobić. Rozwiązał ten problem, poluzowując tasiemki i zdejmując z niej ubranie. Teraz stała przed nim zupełnie naga.

– Jesteś śliczna, Flanno i nie masz powodu się wstydzić. Jako twój mąż mam prawo patrzeć na ciebie i podziwiać twoją urodę – powiedział.

Zarumieniła się znowu, a potem powiedziała:

– Wyjdź z wanny, panie, to cię osuszę. Powiesiłam przy ogniu ręczniki, by się ogrzały.

– Osuszymy się nawzajem – powiedział. Sięgnął po ręcznik i zaczął energicznie ją wycierać. – Zgłodniałaś, madame? Bo ja tak. Ciekawe, co Angus przyniósł nam do jedzenia.

– Do licha! – zaklęła Flanna. – Myślisz, że słyszał, co robimy?

– Możliwe, podejrzewam jednak, że Angus to człowiek światowy, a jako taki nie poczuł się zaszokowany tym, że małżonkowie się kochają.