Wstała i ujęła pod brodę najmłodsze dziecko.
– Ciebie zaś, malutki, nauczymy, jak utrzymać się w siodle, ale to dopiero wiosną. Teraz musimy was nakarmić i zapakować do łóżek. Angus, człowieku, gdzie się podziewasz? – zawołała.
– Tu jestem, pani – odparł majordomus, podchodząc. Skłonił się obu dżentelmenom i powiedział: – Rozmawiałem z gospodynią. Umieścimy dzieci we wschodniej wieży. Już szykują tam dla nich pokoje. Teraz jednak, jeśli państwo pozwolą, zabiorę je do kuchni.
Flanna skinęła głową, a potem odwróciła się do gości. Biddy wpatrywała się w Angusa, zafascynowana, a dzieci znów wyglądały na przerażone.
– Angus was nie skrzywdzi – zapewniła pośpiesznie. – Podobnie jak Biddy przyjechała z wami, on przyjechał z moją matką, gdy poślubiła papę. Pomagał mnie wychować, a teraz przybył ze mną do Glenkirk. Jest nie tylko moim sługą, ale i przyjacielem. Jeśli będziecie czegoś potrzebowali, zwracajcie się do niego. Dobrze się wami zaopiekuje, obiecuję.
– Dziękujemy, pani – odparła Biddy, wyraźnie nieprzekonana.
Freddie zdążył już jednak odzyskać rezon. Spojrzał na Angusa i zadzierając głowę, zapytał:
– Ile masz wzrostu?
– Dwa metry, chłopcze – odparł Angus.
– Jak to jest być tak wysokim?
Angus schylił się, podniósł chłopca i posadził go sobie na ramionach.
– Właśnie tak. I co, podoba ci się?
– Pewnie! – odparł Freddie ze śmiechem.
– Ja też chcę! – zawołała Sabrina, po czym pisnęła, zachwycona, gdy Angus podniósł także ją.
– Proszę za mną, pani Biddy – powiedział. – Poszukamy kuchni, gdzie znajdzie się dla was uczciwa kolacja.
Wymaszerował z sali, unosząc dwójkę nowych przyjaciół, a za nim Biddy z małym Williem w ramionach.
Książę Lundy odwrócił się do Flanny.
– Jak mam ci dziękować, madame? Widzę, że moje dzieci będą pod twoją opieką bezpieczne i szczęśliwe.
– Niewiele trzeba, by uszczęśliwić dzieci, panie – odparła Flanna. – Muszę pójść się upewnić, czy służba należycie przygotowała dla nich pokoje.
Dygnęła i opuściła mężczyzn.
– Usiądź, Charlie – powiedział Patrick. – Chcę usłyszeć wszystkie nowiny. Nie przyjechałeś do Szkocji wyłącznie z powodu dzieci, jestem tego pewny.
Usiedli przy jednym z dwóch olbrzymich kominków i Glenkirk napełnił kielichy winem.
– Jak matka? – zapytał. – Kiedy ją ostatnio widziałeś i dlaczego nie zostawiłeś dzieci w Cadby, u Henry'ego i jego rodziny?
– Mama nadal bardzo przeżywa śmierć ojca – odparł Charlie. Podobnie jak wszystkie dzieci Jasmine, zrodzone z różnych mężczyzn, także i on nazywał zmarłego Jemmiego Leslie ojcem. Prawdę mówiąc, trzeci mąż jego matki był jedynym ojcem, jakiego znał.
– Zabrała Autumn do Francji. Wyjechały z czwórką wiernych służących, wśród których był mąż Toramalli, człowiek z Glenkirk. Nie sądzę, by tęsknił szczególnie za swym górskim matecznikiem.
– Czy żołnierze Cromwella mogą zaatakować Cadby tak, jak zaatakowali Queen's Malvern? – zapytał Patrick.
– Nie sądzę, aby istniało takie niebezpieczeństwo. Właśnie dlatego przywiozłem dzieci do ciebie, Patricku. Henry'emu jak dotąd udawało się nie angażować po żadnej ze stron. Gdybym przywiózł dzieci do niego, stałby się celem ataku fanatyków. Jak nas wszystkich, także Henry'ego wiadomość o straceniu króla mocno zdegustowała, potrafił jednak spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy. Pewnego dnia ten koszmar się skończy i młody król wróci na tron, gdzie jego miejsce. Jeśli Lindleyowie z Westleigh mają tego doczekać, muszą pozostać neutralni. To dobry sposób na przetrwanie, i ja też jestem jego zwolennikiem, pomimo więzów, łączących mnie z rodziną królewską. Lecz właśnie z racji tych więzów zawsze byłem dla ludzi Cromwella nieco podejrzany. Gdy Bessie została zamordowana, uświadomiłem sobie, że nie mogę pozostawać dłużej bezczynny. Muszę opowiedzieć się po którejś ze stron. Wybrałem króla. Mam jednak słaby punkt – dzieci. Tu, w cudownie odosobnionym Glenkirk, będą bezpieczne, gdyż w Anglii mało kto wie, że mam w Szkocji rodzinę. Mama dowie się, gdzie przebywają jej wnuki i nie będzie się o nie martwić.
Patrick skinął głową. Przez chwilę w milczeniu popijał wino, a potem zapytał:
– A co ty będziesz robił, Charlie, kiedy ja będę czuwał nad twoim potomstwem? Jakiż to nierozważny czyn planujesz? Szkocki parlament trzyma młodego Karola na krótkiej smyczy. Słyszałem, jak mówiłeś do córki, że król będzie w Aberdeen za dwa tygodnie. Po co tam przybywa?
– Musimy powołać armię, Patricku – odparł Charlie. – Jeśli Anglia ma zostać odebrana rebeliantom, będziemy potrzebowali armii.
– Zwariowałeś! Śmierć ojca niczego cię nie nauczyła, Charlie? – zawołał książę Glenkirk, spoglądając gniewnie na brata.
– Szkoci nie przegraliby bitwy pod Dunbar, gdyby generał Leslie, powodowany dumą i próżnością, nie sprowadził oddziałów ze wzgórz, gdzie były bezpieczne i nie rozkazał im obozować tuż pod nosem Anglików. Nadętemu durniowi nie przyszło zapewne do głowy, że zdesperowani Anglicy mogą zaatakować pierwsi. Anglia znajduje się we władaniu potwora. Ludzie mają tego dość. Potrzebujemy jedynie silnej armii, aby osadzić króla z powrotem na tronie!
– To będzie szkocka armia, przeklęty głupcze! – odparował Patrick gniewnie. – Naprawdę sądzisz, że najazd Szkotów spowoduje, iż naród angielski poprze sprawę Karola? Dwaj królowie z rodu Stuartów nie osłabili lęku Anglików przed szkockim najazdem! Niech no tylko zobaczą nadciągające oddziały dzikusów w kiltach, z powiewającymi proporcami, poprzedzane przeraźliwym odgłosem dud, powstaną, by ich przepędzić, nie zaś serdecznie powitać! Od dwóch pokoleń Stuartowie uważani są w Anglii za obcych.
– To dlatego, że królowie Jakub i pierwszy Karol urodzili się w Szkocji. Ten Karol przyszedł na świat w pałacu Świętego Jakuba. Jest Anglikiem, a ludzie kochali go, gdy był ich księciem. To się nie zmieniło, Patricku. Nadal go uwielbiają. Mają dość Cromwella, jego brutalnych żołdaków i miłośników hymnów, odzierających Kościół z liturgii oraz radości, jaka powinna towarzyszyć wierze – zakończył Charlie z przekonaniem.
– Nie to, żebym zupełnie się z tobą nie zgadzał, Charlie – powiedział Patrick. – Uważam jednak, że nie uda się przywrócić młodego króla na tron przy pomocy szkockiej armii. Anglicy tego nie przełkną. Możecie nawet zaszkodzić sprawie króla.
– On chce wracać do domu – powiedział Charlie cicho. – Bessie została zamordowana pod koniec września. Wyruszyłem na północ w połowie października. Od tego czasu przebywaliśmy przez cały czas na dworze, o ile to coś można w ogóle nazwać dworem. Szkocki parlament dosłownie odciął króla od przyjaciół. Zostali wygnani ze dworu. Ich duchowni pouczają go dniem i nocą. Wiesz, co powiedzieli mu po Dunbar? Że klęska była winą Stuartów, ponieważ nie zgodzili się przyjąć Kowenantu szybciej, lecz trwali z uporem przy Kościele anglikańskim, zamiast wprowadzić naród na jedynie słuszną ścieżkę prezbiterianizmu! Przywieźli go do Szkocji i zgodzili się pojechać z nim do Anglii jedynie dlatego, iż mają nadzieję, że zdołają narzucić swoje wyznanie wszystkim Anglikom!
Znużony Patrick potrząsnął głową, a potem powiedział:
– Pamiętasz, co mama opowiadała nam o naszym dziadku, Wielkim Mogole Akbarze? Zaprosił na dwór przedstawicieli różnych religii i pozwolił im nauczać swobodnie. Byli tam katolicy, anglikanie, ortodoksyjni Grecy, protestanci, Żydzi, muzułmanie, hinduiści, buddyści, dżiniści, zoroastrianie. Za każdym razem, gdy natknął się na przedstawiciela nowego kultu, sprowadzał go do Fatehpur Sikri. Przez lata przysłuchiwał się, jak walczą ze sobą, wykłócając się o to, kto z nich wyznaje prawdziwą wiarę. Na koniec stworzył własną religię, wybierając z pozostałych wszystko, co w nich najlepsze, i właśnie ją wyznawał. Gdy patrzę na to, co dzieje się dziś dookoła, nietrudno mi pojąć, dlaczego postąpił właśnie tak.
– Mnie również – zgodził się z nim Charlie – wiem jednak także, iż Wielki Mogoł nie dopuściłby do wybuchu rebelii takiej jak ta, ani do tego, by rebelianci uszli karze. Królowa Henrietta przebywa na wygnaniu w rodzimej Francji, żyjąc wraz z maleńką córeczką, Henriettą – Anne, niemal w ubóstwie. Książę Jakub jest teraz przy niej, chociaż na ogół podróżuje, krążąc pomiędzy Francją, Anglią i Szkocją. Księcia Henry'ego przetrzymują ludzie Cromwella. Młoda księżniczka Elizabeth bardzo cierpiała z powodu śmierci ojca. Nim go stracono, podarował jej swój modlitewnik. Wtedy widziała go po raz ostatni. Zmarła kilka miesięcy temu, w więzieniu, nie dożywszy piętnastu lat. Powiadają, że za nic nie chciała rozstać się z modlitewnikiem i w końcu włożono go jej do trumny. Władza królewska pochodzi nie od ludzi, ale od Boga, Patricku. Naprawdę w to wierzę. Mordując wuja Karola, Cromwell i banda łajdaków z jego parlamentu próbowała przeciwstawić się Boskiej woli. Musimy to naprawić i osadzić syna mojego wuja na tronie Anglii, gdzie jest jego miejsce!
– Tylko że Cromwell też wierzy, iż Bóg jest po jego stronie – zauważył w odpowiedzi na tę zapalczywą tyradę Patrick. – On i jego poplecznicy cytują Biblię na okrągło, wybierając fragmenty, które zdają się potwierdzać ich punkt widzenia. Ludzie posługujący się Bogiem jako wymówką, aby usprawiedliwić własne postępowanie, to najniebezpieczniejsze stworzenia na świecie, Charlie. Wierzą, iż Bóg pozwala im mordować, torturować i kraść, gdyż racja jest po ich stronie. Nie bardzo widzę, jak można byłoby osiągnąć tutaj kompromis, zwłaszcza dopóki Anglicy okupują Edynburg i większą część nizinnych okręgów na południe od stolicy.
– Właśnie dlatego król zamierza opuścić Scone i przybyć do Aberdeen. Chce stworzyć armię z ludzi północy – wyjaśnił Charlie. – Musisz wystawić oddział i pojechać z nami, Patricku. To twój obowiązek jako Szkota, bracie!
– Nie – odparł książę stanowczo. – Moim obowiązkiem jest troszczyć się o ludzi z klanu oraz rodzinę. Zaopiekuję się twoimi dziećmi, Charlie, lecz na nic więcej nie licz. Królewscy Stuartowie zawsze sprowadzali na Lesliech z Glenkirk nieszczęścia. Nasza historia to potwierdza.
– Dość polityki, panowie – powiedziała Flanna, wracając do sali. – Pora na kolację. Dzieciaki jedzą w kuchni. Kiedyż to, Charlesie Fredericku Stuarcie, karmiłeś ostatnio te biedactwa? Nie widziałam dotąd, by ktoś jadł z takim apetytem!
– Od miesięcy w Anglii krucho było z żywnością – wyjaśnił książę Lundy – to zaś, co dostawały tutaj, w Szkocji, nie bardzo im odpowiadało. Głównie było to chłopskie jedzenie: ciemny chleb, owsianka, gotowana kapusta, solona ryba. Prawie nie widywali mięsa, jarzyn ani słodyczy.
– Ani przyzwoitego, gorącego posiłku – zauważyła księżna Glenkirk. – Kucharz przygotował zupę z owsa i marchwi, ugotowaną na kościach jagnięcych i kilka kromek świeżego chleba, posmarowanego suto masłem i obłożonego serem. Dzieciaki rzuciły się na jedzenie niczym młode wilczki, a ta ich Biddy nie pozostała wiele z tyłu, chociaż starała się zachować maniery, biedactwo. Powiedziałam kucharzowi, by dał im jeszcze gotowane gruszki, lecz na tym koniec, inaczej się pochorują. Biedne dzieci głodowały! – zakończyła z oburzeniem.
Charles Frederick Stuart wstał, ujął dłonie bratowej, podniósł je do ust i ucałował.
– Cokolwiek się wydarzy, wiem, że moje dzieci będą miały u ciebie dobrą opiekę, madame. Nigdy nie zdołam ci się za to odwdzięczyć.
Flanna wyrwała dłonie z uścisku jego rąk. Komplement sprawił, że spłonęła rumieńcem.
– Usiądź, panie – powiedziała, sadowiąc się na kolanach męża. – Opowiedz mi o swoim królu.
– To także twój król, Flanno – odparł książę. – Cóż, jego matka twierdziła, iż był najbrzydszym dzieckiem, jakie przyszło kiedykolwiek na świat, tymczasem król z wyglądu przypomina po prostu swoją babkę Marię di Medici, Włoszkę. Ma jak ona ciemne oczy, włosy i śniadą cerę. Te oczy potrafią jednak cudownie błyszczeć. Niektórzy nazywają go z racji kolorytu ciemnym chłopcem. Jego rysy stanowią mieszankę cech obu rodzin. Miał w końcu dziadka Francuza i wioską babkę oraz, ze strony ojca, szkockiego dziadka i duńską babkę.
Jest wysoki, ma pociągłą twarz i bardzo zmysłowe usta, tak przynajmniej twierdzą panie. Jest wykształcony, lecz to nie typ uczonego, jak jego ojciec i dziadek. Jest też dobrym żołnierzem, choć nazbyt skłonnym do brawury. Przede wszystkim jednak odznacza się niepospolitym urokiem. Książę Lundy odwrócił się do brata.
– Martwisz się, że Karol nie zdoła podbić serc swoich szkockich poddanych, Patricku, ale on już to zrobił, zapewniam!
– Mógł zjednać sobie prostych ludzi – stwierdził Patrick rozsądnie – tylko że oni nie mają władzy nad tymi, którzy sprawują dzisiaj kontrolę nad królem, Charlie. Karol nie jest władcą absolutnym, a dopóki się nim nie stanie, nie uda mu się odzyskać tronu Anglii.
Flanna zignorowała sprzeczkę i zapytała:
– A dwór, panie? Opowiedz mi o dworze. Charles Frederick Stuart roześmiał się gorzko.
"Nazajutrz" отзывы
Отзывы читателей о книге "Nazajutrz". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Nazajutrz" друзьям в соцсетях.