Nic w jej głosie nie wskazywało, że przed chwilą oddawała się namiętności.

Charlie wyciągnął rękę i chwycił lok, wymykający się z upięcia jej włosów.

– Dostanę wszystko, czego nie poskąpiłaś przed chwilą memu bratu, madame? - spytał żartobliwie, nie mogąc się powstrzymać.

Flanna, zaszokowana, poczuła, że czerwienieją jej policzki. Spojrzała jednak wprost w iskrzące się humorem, bursztynowe oczy szwagra i powiedziała spokojnie:

– Cóż, może nie aż tyle, jednak z pewnością spędzisz noc wygodnie, panie. Mamy cudowne materace z pierza i puchowe kołdry.

Charles parsknął śmiechem, po czym, mrugnąwszy do brata, powiedział:

– Gdyby księżna nie była twoją żoną, sam bym się w niej zakochał. Pamiętaj, co ci powiedziałem, i nie rób z siebie głupca zbyt długo, bo możesz stracić wszystko.

A potem dodał, zwracając się do Flanny:

– Prowadź, madame. Tęsknię za wygodnym łóżkiem, choć zapewne nie będzie mi dziś w nim tak dobrze, jak mojemu bratu.

Roześmiał się raz jeszcze i wyszedł za Flanną.

ROZDZIAŁ 7

Książę Lundy pozostał w Glenkirk do Bożego Narodzenia. Spędzając czas z Flanną, opowiadał jej o rodzinie matki – swojej i Patricka. O tym, jak teściowa, której dotąd nie poznała, i może nigdy nie pozna, urodziła się w miejscu odległym od Glenkirk o pół świata, zwanym Indie.

– Nazywała się wówczas Jasaman Kama Begum – mówił, a Flanna słuchała z otwartymi szeroko oczami. – Jasaman znaczy “jaśmin”, kama “miłość”, a begum to tytuł, przynależny księżniczce. Nasza babka, Velvet Gordon, lady BrocCairn, sądząc, że jej mąż zginął w pojedynku, wypłynęła do Indii, by spotkać się z rodzicami, przebywającymi tam w interesach. Została porwana i podarowana władcy Indii, aby została jedną z jego żon.

Starał się uprościć całą historię, wiedział bowiem, iż Flanna, naiwna i nieznająca świata poza rodzinnymi górami, mogłaby wielu rzeczy nie zrozumieć.

– Jedną z żon? – spytała bardziej zdziwiona niż zaszokowana. – To ile ich miał?

– Czterdzieści! – odparł Charlie ze śmiechem.

– Nasz dziadek władał krajem, gdzie mężczyzna może mieć wiele żon. Większość poślubił z pobudek politycznych: aby zakończyć konflikt albo przypieczętować traktat – wyjaśnił. – Po latach babka dowiedziała się, że szkocki mąż bynajmniej nie zginął, zdążyła już jednak urodzić władcy córkę, naszą matkę. Chciała pozostać w Indiach, lecz dziadek nie zgodził się na to, nie chcąc okrywać hańbą swego imienia. Odesłano ją zatem do Anglii i do prawowitego małżonka, lorda BrocCairn. Matka została jednak w Indiach. Minęły lata i sprawy tak się skomplikowały, że i Jasaman musiała zostać odesłana. Nikt poza pradziadkami nie wiedział, że jest w drodze. Przybyła do Londynu pewnego zimowego dnia roku 1606. Jej ojciec już wtedy nie żył, podobnie pierwszy mąż, zamordowany przez brata Jasaman. Zmuszona uciekać z kraju, schroniła się u naszej prababki, madame Skye.

– Słyszę o tej madame Skye, odkąd przybyłam do Glenkirk – zauważyła Flanna. – Naprawdę była aż tak niezwykła? Miejscowi nadal ją wspominają, choć gdy tu przybyła, była już stara.

– Urodziła się w Irlandii – zaczął kolejną opowieść Charlie. – Przeżyła dwoje monarchów. Znała zarówno Elżbietę Wielką, jak króla Jakuba. Toczyła z Elżbietą nieustanne potyczki, i nieźle dała się jej we znaki, choć w końcu, jak należało się spodziewać, wola królowej zwyciężyła. Miała sześciu mężów i wszystkich przeżyła. Urodziła ośmioro dzieci, z których siedmioro dożyło wieku dorosłego. Stworzyła wielkie imperium handlowe, które przyniosło nam bogactwo, i nadal przynosi. Uznawała za swój obowiązek dbać o to, by w rodzinie dobrze się działo i wywiązywała się z niego aż do śmierci. Będąc w podeszłym wieku uśmierciła złoczyńcę, aby ochronić naszą matkę. Wbiła mu w serce sztylet.

Flanna westchnęła, zafascynowana.

– Dziarska z niej była staruszka, czyż nie? Dobrze wiedzieć, że moje dzieci będą miały w sobie jej krew.

– Rodzina twego męża też miała matkę rodu, dorównującą niemal madame Skye – odparł Charlie. – Jej portret wisi nad kominkiem. Była córką pierwszego lorda i udała się z ojcem do małego księstewka, zwanego San Lorenzo. Patrick Leslie, pierwszy tego imienia, był ambasadorem Jakuba IV w tym kraju. Janet Leslie poślubiła dziedzica San Lorenzo, ale została porwana przez tureckich piratów i zamknięta w haremie sułtana.

– Została jego faworytą – podjął Patrick, wyręczając brata – a kiedy dała sułtanowi pierwszego syna, podniesiono ją do godności pierwszej żony. Jej potomkowie rządzą Turcją po dziś dzień. Najmłodszego syna odesłała na wychowanie do Szkocji, a potem, gdy jej mąż zmarł, sama tu wróciła. To ona zdobyła dla swych potomków Sithean i wiążący się z nim tytuł. My tutaj, w Glenkirk, pochodzimy w prostej linii od brata Janet, Adama.

– Władcy imperiów i sułtani! – wykrzyknęła Flanna. – Dotąd nawet o nich nie słyszałam. Jestem zdumiona, że zechciałeś poślubić nic nieznaczącą dziewczynę, taką jak córka Brodiego z Killiecairn, mój panie!

– Miałaś Brae, a ja go pragnąłem – odparł Patrick bez ogródek.

Była to okrutna uwaga i w oczach Flanny zabłysnął na chwilę ból. Patrick tego nie dostrzegł, lecz jego brat jak najbardziej.

– Nie wszyscy z naszych krewnych są lordami albo członkami rodów królewskich – wtrącił, starając się rozładować nieco atmosferę. – Dwaj najstarsi synowie madame Skye z pewnością nimi nie byli. Jeden odziedziczył po ojcu skrawek ziemi w Irlandii, drugi został kapitanem statków w De – von. Najstarsza córka madame Skye została spłodzona przez hiszpańskiego kupca z Algieru, druga zaś, podobnie jak najmłodszy syn, byli potomkami Nialla Burke'a, irlandzkiego lorda bez włości i znaczenia.

– W jaki sposób madame Skye udało się zostać lady? – zaciekawiła się Flanna.

– Stało się tak za sprawą jej trzeciego męża, lorda Lynmouth. To właśnie on wprowadził ją na błyszczący pełnią blasku dwór królowej. Każdego roku urządzał z okazji święta Trzech Króli bal maskowy, o którym mówił cały ówczesny Londyn. Królowa też tam bywała, i to nie przez chwilę, ale przez całą noc. Niełatwo było uzyskać zaproszenie, lecz ten, komu się udało, od razu zyskiwał na znaczeniu.

– Ich syn kontynuował tę tradycję – powiedział Patrick. – Matka i ojciec wywołali podczas jednego z takich balów skandal.

– Jaki?

Patrick parsknął śmiechem.

– Zostali przyłapani w łóżku po tym, jak goście się rozeszli. Nasza ciotka Sybilla nakryła ich i narobiła zamieszania. Bo widzisz, ciotka wychowała się w BrocCairn. Była bękartem mego dziadka. Uznał ją, a babka wychowała jak własną córkę. Gdy pojawiła się nasza matka, Sybilla była o nią bardzo zazdrosna, gdyż planowała oczarować ojca i zagarnąć go dla siebie. Nic zatem dziwnego, że gdy przyłapała go w łóżku z naszą matką, dostała szału.

– I wtedy wasi rodzice się pobrali… – zauważyła Flanna.

– Nic podobnego – odparł Patrick ze śmiechem. – Matka odmówiła poślubienia ojca pod presją okoliczności. Madame Skye wydała ją więc za Rowana Lindleya, markiza Westleigh, który już był w niej zakochany. Gdy kilka lat później został w Irlandii zamordowany, matka nie zgodziła się, by zaaranżowano kolejny związek. Ojciec Charliego zakochał się w niej, a ona w nim. Umarł jednak wkrótce po narodzinach syna. Wtedy król Jakub wraz z królową postanowili, chcąc dla matki jak najlepiej, że winna poślubić ojca. Uciekła jednak wraz z dziećmi do Francji. Odszukanie jej zajęło ojcu blisko dwa lata. Dopiero wtedy wzięli ślub i wrócili do Glenkirk.

– Tymczasem – przerwał mu Charlie – stary król narobił znów zamieszania, gdyż niemal przyrzekł matkę innemu mężczyźnie. Kiedy wyszła za ojca, ten człowiek tak się wściekł, że postanowił zniszczyć ich oboje. Nie udało mu się i został uznany winnym morderstwa, którym próbował obciążyć Lesliech z Glenkirk. Zniknął, by pojawić się tutaj i targnąć na życie matki.

– To wtedy madame Skye go zabiła? – spytała Skye.

– Tak – odparli bracia jednym głosem. Flanna słuchała, zafascynowana. Do jakiejż to rodziny weszła? Wielcy władcy i lordowie. Niewiarygodne bogactwo. Kobiety piękne, mądre, uwielbiane przez mężczyzn, którzy o nie walczyli. A po nich przyszła Flanna Brodie, góralka bez znaczenia. Jedynym, co za nią przemawiało, był skromny posag – Brae. Widziała portret Janet Leslie nad kominkiem, a także portret matki Patricka, cudownej Jasmine, w zamkowej galerii, gdzie znajdowała się również podobizna jego pięknej babki, Cat Leslie, kobiety, która sprzeciwiła się królowi, aby być z ukochanym. Kim była Flanna Brodie w porównaniu z tymi wspaniałymi, mądrymi kobietami? Pragnęła zostawić w Glenkirk po sobie ślad, by pewnego dnia także jej portret zawisł w galerii, a któryś z potomków napomknął odwiedzającemu ją gościowi: “Ach tak, to Flanna Brodie, żona drugiego księcia. Wsławiła się tym, że…” Że co? Westchnęła głęboko. Co mogłaby zrobić, aby odcisnąć w historii rodu Lesliech swój ślad?

Któregoś z następnych dni matkowała bratankom i bratanicy, ucząc starsze dzieci strzelania z łuku. Sabrinę Stuart fascynowała płomiennowłosa kobieta, która z każdym dniem wydawała się bardziej cudowna.

– Trafiłam! Trafiłam! – wykrzyknęła uradowana, gdy wypuszczona przez nią strzała utkwiła w prowizorycznej tarczy. Napięła znowu łuk i kolejna strzała dosięgła celu.

– Naprawdę mnie tego nauczyłaś – powiedziała, wznosząc ku Flannie błyszczące podnieceniem oczy.

– Teraz ty musisz nauczyć mnie, jak być damą – odparła Flanna, uśmiechając się do dziewczynki.

– Pewnego dnia mogę znaleźć się na dworze, a nie chciałabym przynieść waszemu wujowi wstydu swoim brakiem manier.

– Twoje maniery są w porządku – odparła Sabrina. – Mówisz ze śmiesznym akcentem, ale nie jesteś przecież Angielką, tylko Szkotką. Szkoci z nizin, ci z otoczenia kuzyna Charlesa, mówią podobnie, lecz jakoś łatwiej mi to zrozumieć. Ale i tak ich nie lubię. Są ponurzy i źle traktują króla, on jednak jest dżentelmenem, udaje więc, że tego nie zauważa.

Jak na dziewięciolatkę Sabrina wydawała się Flannie zdumiewająco dojrzała.

– Kuzyn Charles ma wspaniałe maniery – opowiadała dalej dziewczynka. – Nie widziałam dotąd, aby zachował się wobec kogoś nieuprzejmie, nawet jeśli ten ktoś za nim nie przepada. Brakuje mu jednak dam. Na dworze przebywa teraz niewiele kobiet, te zaś, które się tam znajdują, są chłodne w obejściu i zupełnie nie w jego guście. Kuzyn mnie lubi – zwierzyła się Flannie. – Papa mówi, że to dobrze, iż jestem małą dziewczynką, inaczej mógłby spróbować mnie uwieść. Papa mówi też, że będę kiedyś bardzo piękna.

– Pięknym jest ten, kto pięknie postępuje – odparła Flanna, uświadamiając sobie, że cytuje swoją szwagierkę Unę. – Ale to prawda, będziesz kiedyś piękną damą, Brie.

– Jak długo zostaniemy z tobą, ciociu Flanno?

– spytała Sabrina. – Aż do wiosny?

– Nie wiem, kochanie – odparła Flanna uczciwie, przytupując, by rozgrzać stopy. – Glenkirk będzie waszym domem tak długo, jak długo będziecie tego potrzebowali.

– Tęsknię za mamą i za Queen's Malvern – stwierdziła Sabrina melancholijnie. – Wiem, że mama nie żyje, chciałabym jednak wrócić do domu!

Łzy trysnęły z jej bursztynowych oczu. W końcu, mimo pozorów dojrzałości, to mała dziewczynka. Flanna uklękła i przytuliła bratanicę.

– Z tego, co zrozumiałam, w Anglii toczy się wojna domowa. Nie możecie wrócić, dopóki sytuacja się nie uspokoi. Poza tym wasz dom ucierpiał w pożarze i musi zostać odbudowany. A na to trzeba czasu.

Wstała i wziąwszy Sabrinę za rękę, poprowadziła ją ku domowi, zostawiając bratanka pod opieką Angusa.

Gdy weszły do wielkiej sali i służąca odebrała od nich płaszcze, poleciła:

– Gorący cydr z przyprawami dla panny Stuart i wino dla mnie.

– Gdyby wuj Patrick zgodził się wysłać ludzi, wszystko byłoby w porządku – powiedziała Brie z dziecięcą logiką. – Dlaczego nie chce pomóc królowi, ciociu?

– Ponieważ królewscy Stuartowie zawsze sprowadzali na Lesliech nieszczęścia, przynajmniej tak twierdzi wuj – wyjaśniła Flanna. – Poza tym, trzeba znacznie więcej ludzi, niż może ich dostarczyć Glenkirk, by osadzić króla z powrotem na tronie.

– Gdybym była starsza – zauważyła Sabrina z przejęciem – sama zebrałabym ludzi, aby pomogli kuzynowi!

I nagle Flannę olśniło. Brae nie jest na tyle duże, by pomóc królowi, lecz Flanna Leslie z pewnością mogłaby coś zrobić! To, co opowiadał Patrick na temat sprowadzania nieszczęścia, to po prostu bzdury! Nie ma żadnej klątwy, zagrażającej Lesliem z Glenkirk, jeśli zaangażują się w sprawy królewskich Stuartów. Oto jak może wyróżnić się spomiędzy kobiet Lesliech. Będzie księżną, która pomogła Karolowi II odzyskać tron, podróżując od jednego górskiego klanu do drugiego i zachęcając ludzi, by przyłączali się do króla. Wpierw winna jednak spotkać się z Karolem. Musi być pewna, że wart jest jej wysiłków, no i uzyskać zgodę na takie działania. Jak to przeprowadzić?