– O ile możni, którzy czynili życie w tym kraju trudnym do zniesienia, sprawiali kłopoty przed wyjazdem króla, to potem sytuacja jeszcze się pogorszyła. Nie było bowiem władcy ni dworu, który mógłby odwrócić ich uwagę. Anglicy gardzili naszym królem, nie mieli jednak wyboru, jak tylko go zaakceptować. Był prawowitym następcą starej królowej. Jakub tak dobrze czuł się w spokojnej Anglii, że nie zwracał uwagi na to, jak postrzegają go Anglicy – A kiedy umarł, tron odziedziczył jego syn, pierwszy Karol. Choć uważany za Szkota, gdyż tu się urodził, był jednak ceniony wyżej niż ojciec, większość życia spędził bowiem w Anglii. Lecz szybko zaczęły się kłopoty. Widzisz, to starszy syn powinien był odziedziczyć po Jakubie tron, umarł jednak młodo, a szkoda, bo Anglicy ponoć go kochali.

– To musiał być ojciec niezupełnie królewskiego Stuarta, Charliego – domyśliła się Flanna.

– Zapewne – odparła Una. – Lecz zamiast niego tron odziedziczył młodszy brat. Nie był dobrym królem, tak przynajmniej o nim mówiono. Nie bardzo rozumiem, o co toczy się w Anglii wojna, kosztowała jednak Stuarta życie. A teraz jego syn, urodzony w Anglii, został koronowany w Scone. Nie zadowoliło go to jednak na tyle, by został i nami rządził. Chce wrócić do Anglii i nas zostawić. Do tego potrzeba jednak armii, która utorowałaby mu drogę do Londynu.

– W wojnie nie ma nic moralnego, Flanno. Ani słusznego. Kraj jest niszczony. Niewinne kobiety, dzieci i starcy mordowani. Nasza historia pełna jest wojen i, prawdę mówiąc, mamy ich już dosyć. Mężczyźni mają rację: nie znamy tego króla. Przestrzegamy praw naszego kraju, lecz nie czujemy się zobowiązani, by walczyć za Stuarta. Jesteśmy już tym zmęczeni. Rozumiesz?

– Lecz w Killiecairn jest was zbyt dużo – zaprotestowała Flanna. – Młodzieńcy nie mogą się żenić, ponieważ brakuje miejsca, by mogli sprowadzić żony. A jeśli nie będą się żenić, klan wymrze. Walcząc za króla, mogliby czegoś się dorobić, Uno.

– Gdyby przeżyli – odparła Una ponuro. – Ale słyszałaś dzisiaj Iana, Uno. Wyjedzie z Killiecairn i zabierze z sobą innych. Ci, którzy poszliby walczyć za króla, wróciliby kiedyś do domu. Czy synowie klanu, którzy znajdą dla siebie miejsce w Nowym Świecie, zechcą do nas wrócić?

– Nie wiem – odparła Una – lecz Ian, a wraz z nim wielu młodych, i tak popłynie. Prawdę mówiąc, rozmawiali o tym po kątach już od miesięcy. Kiedy przemówiłaś dziś tak śmiało, skorzystali z okazji, aby przedstawić swoje racje. To rozsądne rozwiązanie. W Nowym Świecie jest dość ziemi i wielu Szkotów tam wyjeżdża. Pomożemy im, na ile będzie to możliwe.

– Nie wiedziałam – przyznała Flanna cicho.

– Nie mogli otwarcie o tym rozmawiać, póki żył stary – wyjaśniła Una ze śmiechem. – Lachlann Brodie nie zgodziłby się utracić choćby jednego krewniaka. Wierzył, że siła klanu zależy od liczebności. Lecz teraz chroni nas Glenkirk. Wdać się w spór z nami, znaczy zadrzeć z Lesliemi. Poza tym mamy jedynie ziemię i bydło. To nic wielkiego, a już z pewnością nie dość, by wszcząć wojnę.

– Czy Leslie podzielą w końcu los Brodiech? – zastanawiała się na głos Flanna.

– Leslie pilnowali, by w każdej generacji synowie i córki lorda dodawali coś do rodzinnego majątku. Jeśli król, którego tak podziwiasz, naprawdę jest ci życzliwy, możesz odzyskać pewnego dnia tytuł, który należał do rodziny twej matki, a potem przekazać go synowi. Są sposoby, aby uzyskać to, czego się pragnie, ale my, Brodie z Killiecairn, nie jesteśmy wystarczająco bogaci i wpływowi, by móc pozwolić sobie na tego rodzaju machinacje.

– Rzeczywiście zastanawiałam się, jak by tu odzyskać tytuł lorda Brae dla drugiego syna – przyznała Flanna.

– Widzisz, dziewczyno – powiedziała szwagierka – myślisz jak księżna Glenkirk, choć wyszłaś za mąż dopiero niedawno. Ale dość gadania. Prześpijmy się.

Una szybko zaczęła pochrapywać, lecz Flanna leżała przez jakiś czas bezsennie, pogrążona w rozmyślaniach. Czuła się rozczarowana, że nie dane jej było werbować dla króla żołnierzy, lecz może plan był po prostu zbyt ambitny. Jest przecież tylko szlachcianką z prowincji, do tego od niedawna poślubioną. Znajdzie inny sposób, by pozostawić po sobie ślad. Złożyła dłonie na brzuchu. Był nadal płaski, wiedziała jednak, że w środku rozwija się życie.

Nagle ledwie mogła się doczekać, by wrócić do Glenkirk. Patrick będzie bardzo podekscytowany, gdy dowie się, że urodzi mu dziedzica. Może i nie zdołała zwerbować dla króla żołnierzy, których on tak rozpaczliwie potrzebuje, wypełni jednak obowiązek względem Lesliech. Pogodzona z sobą, zasnęła, zastanawiając się, czy fakt, że spodziewa się dziecka oznacza, iż będą musieli zrezygnować z małżeńskich przyjemności. Zapytam o to Unę, postanowiła.

– Możecie cieszyć się sobą jeszcze przez jakiś czas, lecz trzeba zachować ostrożność – powiedziała Una, gdy przygotowywały się do wyjazdu z Killiecairn. – I nie zamartwiaj się, jeśli Patrick poszuka przyjemności u innych, gdy staniesz się zbyt gruba, by cię dosiadać. Mężczyźni często tak robią, lecz nic to dla nich nie znaczy.

– Z nami tak nie będzie! – zaperzyła się Flanna. Una tylko się roześmiała.

– Jeśli mąż dowie się, że tak do tego podchodzisz, prawdopodobnie postara się być dyskretny. Mężczyźni to jednak duzi chłopcy.

– Cieszę się, że ze mną jedziesz – powiedziała Flanna.

– Jestem ciekawa i chętnie zobaczę Glenkirk – przyznała Una. – Zamek jest podobno wspaniały.

– Ja też tak myślałam, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Teraz to po prostu mój dom – odparła Flanna. – Ma za sobą wieki historii. Ciągle zadziwia mnie, że mój syn zostanie pewnego dnia następnym księciem.

– Mnie także, Flanno – przyznała Una ze śmiechem. – Pomagając cię wychowywać, nie przypuszczałam, iż możesz zostać pewnego dnia księżną.

Wyjechali z Glenkirk. Sześciu braci Flanny postanowiło towarzyszyć kobietom. Coś w ich jedynej i najmłodszej siostrze nie dawało im spokoju. Była jak na kobietę zbyt wygadana i niezależna. Chcieli zapewnić księcia, że bracia Flanny Leslie staną po stronie jej męża w każdym sporze pomiędzy nim a ich siostrą. Książę Glenkirk mógł być potężnym sprzymierzeńcem i należało dbać o jego przychylność. A siostra nadal sprawiała kłopoty. To, co powiedziała w wielkiej sali, zaskoczyło braci. Małżeństwo ani trochę jej nie utemperowało. Była równie śmiała, jak przed zamążpójściem.

Kiedy jechali, spojrzała w kierunku położonego na pobliskim wzgórzu rodzinnego cmentarza, gdzie widoczny był świeży grób. Zmówiła za ojca cichą modlitwę. Słabe marcowe słońce towarzyszyło im, kiedy pokonywali mile, dzielące dom Brodiech od Glenkirk. Gdy objeżdżali jezioro Brae, Flanna powiedziała:

– Mąż podarował mi Brae i pozwolił odbudować zameczek. Pewnego dnia odziedziczy go nasz drugi syn. Leslie dbają o to, by zabezpieczyć przyszłość wszystkim synom.

– Twój mąż nie ma młodszych braci? – spytał Aulay.

– Owszem, ma. Ich matka posiada w Irlandii wielki majątek. Podzieliła go między najmłodszych synów i postarała się dla każdego o tytuł.

– Więc twoja teściowa jest Irlandką? – dopytywał się Aulay.

– Nie. Pochodzi z bardzo dalekiego kraju. Patrick mówi, że nazywają go Indie. Jej papa był wielkim królem.

– Jakimż to sposobem córka wielkiego króla wyszła za mąż za Szkota i zamieszkała w Glenkirk? – zapytał kpiąco drugi brat Flanny, Callum. – Kto naopowiadał ci takich historii?

– Mój mąż – odparła Flanna. – Jego rodzina jest doprawdy niezwykła, drodzy bracia. Babce Patricka, starej lady BrocCairn, powiedziano, że jej mąż zginął w pojedynku. Zrozpaczona, popłynęła ze starszym bratem do Indii, gdzie przebywali jej rodzice. Została porwana i podarowana temu wielkiemu królowi, by zostać jego czterdziestą żoną.

– Czterdziestą? – zawołał z niedowierzaniem kolejny brat, Simon. – Boże, miej litość nad tym biedakiem, mnie jedna żona w zupełności wystarczy!

Pozostali parsknęli zgodnym śmiechem.

– Mąż opowiada ci bajki – zauważył Callum.

– Nie, to prawda. Patrick twierdzi, że większość małżeństw jego dziadka została zawarta z przyczyn politycznych, aby przypieczętować traktat albo zakończyć wojnę. Niektóre z tych kobiet kochał, i tak było właśnie z Velvet. Nazywał ją swoją angielską różą. Wkrótce po tym, jak urodziła mu córeczkę, z Anglii nadeszła wieść, że lord BrocCairn żyje. Rodzina chciała odzyskać Velvet i król, człowiek honoru, odesłał ukochaną do Anglii. Zatrzymał jednak córeczkę, która dorosła i stała się potem księżną Jasmine.

Jej pierwszy mąż był księciem. Zginął, zamordowany przez brata księżniczki, która uciekła do Anglii, kiedy ich ojciec umierał i nie był w stanie dłużej jej chronić. Dziadkowie powitali dziewczynę serdecznie i po jakimś czasie wyszła ponownie za mąż. Dała markizowi Westleigh troje dzieci. To właśnie markiz zdobył dla niej majątek w Irlandii, nadany mu przez króla Jakuba. Gdy jej mąż został zamordowany, Jasmine opuściła Irlandię i wróciła na angielski dwór, gdzie poznała księcia Henryka Stuarta i dała mu syna. Gdy książę zmarł, przysięgła nie wychodzić więcej za mąż, gdyż uwierzyła, że sprowadza nieszczęście na mężczyzn, którzy ją kochają.

Bracia słuchali, porwani opowieścią, której treść przekraczała wszystko, co byli w stanie sobie wyobrazić. Flanna zaczęła opowiadać, jak król Jakub rozkazał, by książę Glenkirk, który był wówczas wdowcem, poślubił owdowiałą markizę Westleigh. Chciał w ten sposób zapewnić bezpieczny dom swemu wnukowi, gdyż ufał księciu Glenkirk jak mało komu. Pamiętał, jak to jest, być wychowywanym przez obcych i nie życzył sobie, aby spotkało to jego wnuka.

– Jednakże – opowiadała dalej Flanna – dama nie życzyła sobie wychodzić ponownie za mąż. Znała Glenkirka i nawet go lubiła, nie podobało jej się tylko, że ma poślubić go na rozkaz. Zabrała czwórkę swoich dzieci i uciekła z nimi do Francji. Odnalezienie jej zajęło Glenkirkowi dwa lata, a pomogła mu w tym madame Skye.

– A któż to taki? – zapytał Aulay.

– Babka lady Jasmine, ale to już zupełnie inna historia! Ledwie mogę uwierzyć w to, co słyszę na temat tych kobiet. Dlatego tak ważne jest, bym nie zapisała się w pamięci potomnych jako księżna, która niczego nie dokonała. Pomagając królowi, zostawię po sobie ślad. Pozwólcie jednak, że skończę. Lady Jasmine i Jemmie Leslie w końcu się pobrali. Urodziło im się trzech synów i dwie córki. Jedna zmarła w dzieciństwie. Druga przebywa teraz z matką we Francji. Jest najmłodsza i urodziła się, gdy księżna sądziła, iż nie może mieć już dzieci. Patrick powiada, że byli bardzo zdziwieni, gdy jego siostra, Autumn, pojawiła się na świecie. A stało się to w Irlandii, dokąd udali się, by wydać za mąż jedną z jego sióstr… ale to temat na kolejną opowieść. Historia Glenkirk obfituje w fascynujące momenty – zakończyła ze śmiechem.

– Cóż – zauważyła Una – rozumiem teraz, dlaczego tak uparłaś się przy swoim pomyśle, lecz może Patrick zadowoliłby się żoną, która nie ucieka i nie popada w tarapaty. Wygląda na człowieka ceniącego spokój.

– Wszystkie kobiety Lesliech miały burzliwe życie – przyznała Flanna. – Wyraża się o nich z miłością, lecz możesz mieć rację, Uno. Zwykł także mawiać, że jego siostry to samowolne dziewuszyska, przysparzające rodzicom nieustannych kłopotów.

– Sama widzisz! – zawołała triumfalnie Una. – Twój mąż to zwykły naczelnik klanu, mimo swego majątku i tytułów. Będziesz dla niego doskonałą żoną, gdy tylko wybijesz sobie z głowy te głupoty. Będziesz dbała o jego dom i dasz mu gromadkę zdrowych dzieci, które wychowasz na dobrych ludzi. Gdy wasi potomkowie popatrzą na twój portret, nie powiedzą, że byłaś księżną, która niczego nie dokonała, lecz taką, która uczyniła swego męża bardziej szczęśliwym, niż którykolwiek lord przed nim. On zaś obdarzał ją nieustającą miłością i nie lubił przebywać z dala od niej.

– Ależ, Uno – powiedziała Flanna, zaskoczona słowami starszej niewiasty. Nie podejrzewała dotąd, że szwagierka może być tak romantyczna.

– Cóż, to z pewnością lepsze, niż być zapamiętaną jako naiwna księżna, przemierzająca szkockie góry po to, by znaleźć mięso armatnie dla wygnanego króla, który opuścił Szkocję, gdy tylko odzyskał to, co stracił – rzekła Una ostro. – Twój mąż to dobry człowiek, Flanno. Nie odstręczaj go od siebie, przeciwstawiając się jego woli. Jeśli Patrick uważa, że Stuartowie sprowadzają na jego rodzinę nieszczęście, musisz uszanować ten pogląd, nawet jeśli uważasz go za niemądry. Tak postępuje dobra żona. Wychwala osiągnięcia męża i pomija milczeniem popełniane przez niego błędy w ocenie, przynajmniej na ogół.

– Teraz już wiem, jak udało ci się przeżyć z moim bratem tyle lat we względnym spokoju – zażartowała Flanna.

Una wymierzyła klapsa szwagierce, lecz był to czuły klaps, i obie się roześmiały.

Wyjechali z Killiecairn późnym rankiem, a pod wieczór zamajaczyły przed nimi wieże Glenkirk. Flannie od razu zrobiło się ciepło na sercu. W czasie tych kilku miesięcy, jakie minęły od ślubu, pokochała Glenkirk. Fingal popędził konia, zbliżył się do niej i powiedział z uśmiechem: