Książę skinął głową.

– Muszę przeprosić żonę i błagać ją o wybaczenie. Wcale nie jestem pewny, czy kiedy to zrobię, uda mi się zaleczyć rany.

– Jeśli cię kocha, to ci wybaczy – odparł Henry rozsądnie. – To, że zdecydowała się na jakiś czas cię opuścić mówi mi, że tak właśnie się stanie. Zamiast pozostać tutaj i rozpamiętywać twoje słowa wciąż na nowo, pojechała do Brae i zajęła myśli czymś innym – odnawianiem domu matki. Do diaska, Patricku, ożeniłeś się z porządną dziewczyną z dobrej rodziny. Nie muszę ci mówić, co zrobiłaby nasza matka, gdyby Jemmie Leslie odważył się postawić jej podobne pytanie!

– Flanna to nie nasza matka – odparł Patrick, zirytowany. Wiedział, że postąpił źle, a słowa Henry'ego były niczym sól sypana na rany.

– To prawda, nie jest naszą matką, lecz każda uczciwa kobieta poczułaby się takim pytaniem urażona.

Uśmiechnął się.

– Tym bardziej nie mogę się doczekać, by poznać twoją żonę. To, że cię nie zabiła, dobrze świadczy o jej charakterze. Musi mieć nie lada cierpliwość.

– Mówią na nią Ognista Flanna, i to nie tylko z racji włosów – powiedział Patrick.

Henry roześmiał się serdecznie.

– Doskonale – powiedział. – Wyruszymy jutro do Brae i przekonamy się, czy zdołała choć trochę ochłonąć. Widziałeś ją, odkąd cię opuściła?

Patrick potrząsnął głową.

– Zakazała mi przyjeżdżać. Posłuchałem, gdyż Flanna nie jest osobą, rzucającą słowa na wiatr.

– Nie widziałeś więc żony od ponad trzech miesięcy, Patricku? – zapytał Henry ze śmiechem. – Musi być niezwykłą kobietą, skoro tak się z nią liczysz.

– Nie chciałem narazić dziecka – odparł książę.

– Nie wątpisz zatem, że jest twoje?

– Nie, Henry – przyznał Patrick. – Była dziewicą, gdy się z nią ożeniłem i kobietą z zasadami. Kocham żonę i kiedy zobaczyłem ją z innym, zazdrość zaćmiła mi umysł. Wiem, że Flanna nigdy by mnie nie zdradziła.

– Lepiej powiedz jej to od razu, gdy tylko znajdziemy się w Brae – poradził bratu Henry.

– Taki mam plan – odparł Patrick. – Nie chcę się z nią więcej rozstawać.

– Po tym, jak sprowadzisz Charliego z powrotem do Glenkirk – zauważył Henry.

Patrick westchnął głęboko.

– No dobrze – powiedział niechętnie – pod warunkiem, że zostaniesz w Glenkirk z moją żoną. Nie zostawię Flanny samej, jedynie z gromadą służących i trójką dzieciaków. Angus Gordon nie miałby takiego jak ty posłuchu.

– Zostanę – obiecał Henry. – Jeśli pojedziesz sam, wyprawa nie powinna zająć ci zbyt wiele czasu.

– Tak – zgodził się z nim Patrick. – Pojadę sam. Gdybym zabrał ze sobą zbrojnych, ktoś mógłby pomyśleć, że zamierzam przyłączyć się do króla. Sam będę mógł podróżować szybciej i bezpieczniej. Podczas drogi powrotnej nikt nie uzna, że stanowimy zagrożenie, gdyż będziemy poruszali się nie w tym kierunku. Na północ, zamiast na południe, gdzie toczą się walki.

Rankiem bracia wyprawili się w krótką podróż do Brae, zabierając bratanicę i dwóch małych bratanków. Gdy wyłonili się z lasu i stanęli nad brzegiem jeziora, dali na chwilę odpocząć koniom, sami zaś spojrzeli przez taflę błękitnej wody ku miejscu, gdzie na wyspie wznosił się niewielki zameczek z ciemnego kamienia.

– Jest piękny! – zawołała Brie, klaszcząc w dłonie. – Nic dziwnego, że ciocia Flanna chce w nim mieszkać!

– A Glenkirk nie jest piękne? – zapytał książę.

– Jest, wuju, ale i bardzo duże. Twój zamek jest wspaniały i robi imponujące wrażenie, lecz Brae wygląda jak z opowieści o rycerzach. Nie widziałam dotąd zamku na wyspie.

Jechali wzdłuż jeziora, aż dotarli do mostu, łączącego wyspę ze stałym lądem. Most, przegniły i rozchwierutany, kiedy ostatni raz go widzieli, został odbudowany. Kopyta wierzchowców zadudniły głucho na świeżych deskach. Patrick zauważył, że większość roślinności, zasłaniającej kiedyś widok, została usunięta. Pozostawiono jedynie kilka drzew, zza których przeświecała fasada budynku. Zjechali z mostu i znaleźli się na wąskiej dróżce, prowadzącej wprost do zamku.

Nowe stajnie, zbudowane z kamienia i drewnianych bali, miały solidne, łupkowe dachy. Przetrwają dłużej niż poprzednie, pomyślał. Dziedziniec został niedawno zamieciony i panował na nim spokój. Nigdzie nie widać było robotników. Książę podniósł wzrok i zobaczył, że dach zamku także został naprawiony. Poprowadził resztę towarzystwa ku schodom, a potem w głąb zamku, Ian More dostrzegł księcia, skłonił się i natychmiast ku niemu pośpieszył.

– Wasza Miłość – pozdrowił swego pana.

– Księżna już czeka. Wprowadził ich do wielkiej sali, gdzie na kominku rozpalono ogień.

Flanna uniosła się powoli z krzesła, uśmiechając się na widok zaskoczenia, malującego się na twarzy męża, który widział ją po raz pierwszy od trzech miesięcy.

– Witam w Brae, panowie – pozdrowiła ich.

– Przynieś wino, Ianie, i jakieś słodycze dla dzieciaków.

Wyciągnęła ramiona i dzieci natychmiast do niej podbiegły.

– Ciociu – powiedziała Sabrina, jąkając się. – Jesteś taka… taka…

– Gruba! – podpowiedział siostrze Willy. Flanna roześmiała się.

– To dlatego, że rośnie we mnie dziecko. Gdy się urodzi, będę znów szczupła, Willy.

– A kiedy to nastąpi, ciociu? – zaciekawił się Freddie.

– Wkrótce – odparła. – A oto i Aggie. Biegnijcie do niej, oprowadzi was po moim małym królestwie.

Gdy dzieci wyszły, odwróciła się do Patricka i powiedziała:

– I cóż, panie? Co masz mi do powiedzenia? A może zamierzasz trwać dalej w swych niemądrych podejrzeniach?

– Przyjmiesz moje przeprosiny, dziewczyno? – zapytał po prostu. Kiedy już zaczął, wcale nie okazało się to takie trudne.

– Jeśli przyznasz, że zachowałeś się jak zazdrosny głupiec – odparła.

– Kocham cię, Flanno. Straciłem głowę i rozum, gdy zobaczyłem, z jakim podziwem spogląda na ciebie inny mężczyzna. Proszę, wybacz mi, kochanie. Czułem się bez ciebie samotny i bardzo chcę, byś wróciła ze mną do domu – powiedział Patrick szczerze. Dawno już uświadomił sobie, iż żona jest dla niego ważniejsza niż urażona duma.

Oczy Flanny wypełniły się łzami, które spłynęły natychmiast po policzkach.

– Wybaczam ci, Patricku, z całego serca. Jak mogłabym postąpić inaczej, skoro tak bardzo cię kocham?

Objął żonę i scałował słone łzy z jej bladej twarzy.

– Wrócisz ze mną do Glenkirk?

– Oczywiście – odparła, obdarzając go szybkim pocałunkiem. – Następny książę Glenkirk powinien urodzić się we własnym domu.

– Hm! – zakaszlał markiz dyskretnie. Małżonkowie odsunęli się od siebie, a książę przedstawił żonie najstarszego brata.

– Witamy serdecznie w Brae, panie, i w Szkocji także – powiedziała Flanna myśląc, że szwagier jest bardzo przystojny. Zwłaszcza przypadły jej do gustu jego turkusowe oczy.

– Ja zaś z przyjemnością poznam damę, która rzuciła mego braciszka na kolana i przywróciła mu rozsądek – odparł Henry z uśmiechem.

Flanna zarumieniła się uroczo i powiedziała:

– Teraz znam już dwóch braci mojego męża. Szkoda, że nie miałam okazji poznać waszej mamy.

– Pewnego dnia wróci – obiecał jej Henry. – Teraz lepiej usiądź, pani. Żona dała mi kilkoro dzieci, dlatego dobrze wiem, czego potrzeba kobiecie w twoim stanie. Nie tak, jak mój nierozgarnięty braciszek.

Podprowadził Flannę do krzesła i pomógł jej usiąść.

– Powiedz mi, droga szwagierko, spodziewasz się chłopca czy dziewczynki? Powinienem zostać w Glenkirk do rozwiązania, bym mógł opowiedzieć o wszystkim mamie. Twój mąż nie zawiadomił jej nawet, że się ożenił. Przypuszczam, że z rodziny wie o tym jedynie Charlie.

– Tylko dlatego, że przybył tu jesienią z dziećmi – wyjaśnił bratu Patrick. – Jak miałem wyprawić do matki posłańca pośród całego tego zamętu, Henry? Prawie nikt nie zagląda teraz do Glenkirk. Czasem pokaże się jakiś handlarz czy druciarz, ale czy mógłbym powierzyć mu list? Dokąd miałby go dostarczyć? I komu? Pomiędzy Anglią a Francją łączność została jednak zachowana, tobie będzie więc łatwiej przesłać mamie wiadomość. Napiszę list, a ty zabierzesz go, wracając. Skoro korespondowałeś przez cały czas z matką, zdołasz go jej dostarczyć.

– Po co przybyłeś do Glenkirk, panie? – spytała nagle Flanna. – I jak udało ci się tu dostać? Niewiele dociera do nas wieści, słyszeliśmy jednak, że Anglicy okupują Edynburg, a król przygotowuje się, by najechać Anglię i odzyskać tron. Dlaczego zatem tu jesteś? Nie powinieneś być z rodziną?

– Powinienem – zgodził się z nią Henry – lecz jestem tutaj. Matka obawia się, że Charlie może zginąć. Chce, by wrócił do Glenkirk. Jestem Anglikiem, nie mogę więc być widziany w pobliżu króla czy jego armii. Gdyby tak się stało, zostałbym uznany przez rząd za zdrajcę. Lecz Patrickowi to nie grozi.

Ian More przyniósł panom wino, Flannie zaś podał kielich źródlanej wody, która ostatnio bardziej jej smakowała.

– Jesteś Anglikiem, a nie możesz być widziany z królem? Nie rozumiem – przyznała Flanna, pociągając łyk wody. – Nie chcesz, by twój król wrócił, panie?

– Cromwell jest teraz zbyt silny, a król zbyt słaby – zaczął wyjaśniać Henry. – Wmówiono mu, że gdy wróci do Anglii, jego zwolennicy, zwani rojalistami, powstaną i pomogą mu odzyskać tron. Lecz tak się nie stanie, Flanno. Zwolennicy króla w Anglii przeżyli jedynie dlatego, że siedzą cicho, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Nadal będziemy tak postępować, ponieważ nie nadszedł jeszcze czas, aby przywrócić monarchię. Prawdę mówiąc, nie wiem, kiedy taki czas nadejdzie. Tymczasem byłoby szaleństwem narażać nasze rodziny, majątki oraz przyjaciół, postępując nierozważnie. Nie wszyscy zgadzają się ze mną co do tego, ale uwierz, takich osób jest bardzo mało. Na razie będę wspierał legalne władze, gdyż nie chcę stracić domu moich przodków i wszystkiego, co dla mojej rodziny drogie, walcząc za nieobecnego króla. Nie mogę tak postąpić.

– Matka pisze, iż martwi się o Charliego. Szanuje to, że pozostał wierny Stuartom, lecz nie chce go stracić. Skłamałem władzom, by pozwoliły mi przyjechać do Glenkirk. Teraz Patrick musi odszukać króla i przemówić bratu do rozsądku. Charlie powinien wrócić do Glenkirk i do swoich dzieci. Jeśli żołnierze parlamentu schwytają go z królem, zostanie stracony.

– Nie wydaje mi się, by Charlie zechciał opuścić kuzyna – odparła Flanna z wolna. – Jest wobec niego bardzo lojalny. Tak bardzo, iż bez trudu przekonał mnie, że powinnam zaniedbać obowiązki żony i przyłączyć się do batalii o odzyskanie przez króla tronu. Nie wróci z Patrickiem do Glenkirk, lecz będzie to jego decyzja, jest bowiem dorosłym mężczyzną. Jednakże, skoro życzy sobie tego wasza matka, Patrick powinien przynajmniej spróbować go przekonać. Gdyby wiedziała, że jej syn się ożenił i wkrótce urodzi mu się dziecko, nie prosiłaby go o coś tak niebezpiecznego. Nie wiedziała tego, dlatego Patrick będzie musiał pojechać.

Jej słowa mocno braci zdziwiły. Spodziewali się raczej łez, błagań, krzyków i innych kobiecych sztuczek. Tymczasem przedstawiono im logiczne rozumowanie. Flanna wiedziała, co znaczy konieczność. Nie podobało jej się, iż mąż będzie musiał ją zostawić, ale to rozumiała.

Markiz wstał i ująwszy dłonie szwagierki, z uczuciem je ucałował.

– Jesteś najrozsądniejszą kobietą, z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia, madame - powiedział. – Chylę przed tobą czoła!

Flanna spojrzała na niego, po czym, cofając dłonie, powiedziała:

– Nie podoba mi się ta sytuacja, Henry. Wiem jednak, co to obowiązek wobec rodziny. Kiedy chciałbyś wyruszyć? – spytała, zwracając się do męża.

– Wkrótce – odparł, spoglądając na nią z miłością i podziwem w zielonozłotych oczach.

– Rankiem powinniśmy zatem wrócić do Glenkirk. W moim stanie będę zmuszona podróżować wolno, droga zajmie nam więc cały dzień. Jeśli wolałbyś opuścić mnie już teraz, Patricku, i wyruszyć rankiem, masz moją zgodę. Twój brat odwiezie mnie bezpiecznie do domu.

– Nie – zapewnił ją szybko Patrick. – Zostanę z tobą na noc i jutro zabiorę cię do domu. Mogę wyruszyć pojutrze.

– Jeśli dzieci zaspokoiły już ciekawość – wtrącił Henry – wrócę z nimi do Glenkirk jeszcze dzisiaj. Twój człowiek, Ian, może nas eskortować. Rankiem przyślę po Flannę wóz i eskortę, bracie. Byliście z dala od siebie przez trzy miesiące i znów czeka was rozłąka. Gdyby chodziło o mnie, z pewnością chciałbym spędzić trochę czasu sam na sam z żoną.

– Jesteś bardzo taktowny, panie – pochwaliła szwagra Flanna z uśmiechem.

Zawołano dzieci, Iana oraz Aggie, która miała wyruszyć razem z nimi. Dowiedziawszy się o tym, pobiegła szybko po rzeczy.

– Musimy coś jeść – powiedział cicho książę do żony.

– Kolacja jest w kuchni – odparła. – Dziś sama ci usłużę. Ja dorastałam, nie będąc obsługiwaną, choć muszę przyznać, że nawet mi się to podoba – zakończyła z uśmiechem.

Dzieciaki zaczęły protestować, lecz Flanna szybko je uciszyła.