– A ty? Dokąd się udasz? – spytała, zwracając się do Charliego.

– Do Francji – odparł. – Ścigający skierują się wpierw na północ i wschód, co da mi czas, bym przemknął niezauważenie do Bristolu. Zwykle kotwiczy tam przynajmniej jeden statek kompanii O'Malley – Small. Nim ludzie Cromwella dotrą na południowy wschód, zdążę się zaokrętować. Król odesłał mnie, nim bitwa na dobre rozgorzała. Uciekliśmy przez bramę Claps. Prawdę mówiąc, mój brat w ogóle nie powinien był się tam znaleźć. Choć nie jest zwolennikiem Cromwella, nie popiera też króla. Matka wysiała go, aby sprowadził mnie do domu – wyjaśnił Charlie z uśmiechem. – A mój królewski kuzyn obawiał się, że jeśli mnie zabiją, Cromwell rozgłosi wszem wobec, że Charles Stuart zginął. Mogłoby to utrudnić późniejszy powrót Stuartów na tron, gdyż, choć nie nadszedł jeszcze ich czas, kiedyś przecież wrócą.

– Boże, chroń króla – powiedziała Barbara Carver, a potem zwróciła się znów do Patricka. – Wypij, panie. Im szybciej wyjmę z ciebie tę kulę, tym szybciej zasiądziemy do kolacji. Moja stara Lucy już przygotowuje dla nas gorący posiłek.

Książę przełknął trunek. Whiskey rozgrzała mu żołądek i niemal od razu poczuł się senny. Odchylił się na krześle. Od kominka płynęło przyjemne ciepło i poczuł, że opuszczają go troski. Pomyślał o swej pięknej żonie. Gdy wróci do Glenkirk, dziedzic będzie już na świecie, a Flanna wróci do jego łóżka. Uśmiech oczekiwania rozjaśnił przystojną twarz Patricka, zdmuchnięty niemal natychmiast przez ból.

– A niech to diabli! – zaklął, próbując się odsunąć. Otworzył zielonozłote oczy i zobaczył, iż Barbara grzebie w jego zakrwawionym ramieniu ostrym nożem.

– Wypij jeszcze whiskey – polecił mu Charlie. Patrick zorientował się, że brat go przytrzymuje.

– Jezu! – wyjęczał. – Masz szczęście, że nie jestem w pełni sił, madame!

A potem zemdlał.

– Dzięki Bogu! – powiedziała pani Carver. – Był bardzo dzielny, lecz kula utkwiła głęboko. Teraz zdołam spokojnie ją wydobyć.

Zatopiła nóż głębiej w ranie, uśmiechnęła się i wydobyła okrągłą ołowianą kulkę. Wpatrywała się w nią przez chwilę, a potem podała Charliemu.

– Pamiątka – powiedziała. – Zawieź ją matce i opowiedz, co wycierpiał dla ciebie brat, opuszczając swe orle gniazdo i przybywając ci na pomoc.

– Kieski pomysł – uznał Charlie, mimo to schował kulę.

Pani Carver zabandażowała ranę.

– Przeżyje, lecz ramię będzie dokuczało mu przez kilka tygodni.

– Gdzie chcesz go umieścić? – zapytał Charlie.

– Połóżmy go w sypialni sąsiadującej z moją. Zajrzę do niego w nocy i sprawdzę, czy nie rozwinęła się infekcja.

Charlie podźwignął brata, a wymagało to nie lada wysiłku, i zaniósł na piętro. W sypialni zdjął Patrickowi ostrożnie buty i naciągnął na niego przykrycie.

– Dziękuję, braciszku – powiedział cicho, a potem wrócił wąskimi schodami do saloniku. Stara Lucy, służąca Barbary, wnosiła właśnie posiłek. Pozdrowił ją ciepło, a ona odpowiedziała równie serdecznie.

– Musisz być głodny jak wilk – zauważyła Barbara. – Usiądź, proszę. Od jak dawna jesteś z powrotem w Anglii?

– Przybyłem tu wraz z kuzynem – odparł Charlie, nakładając sobie pstrąga i wołowinę.

– Dzieci?

– Na północy – odparł krótko. – Bezpieczne.

– Powinieneś był zostać z nimi, dopóki wszystko się nie uspokoi. Dlaczego król nie zdawał sobie sprawy, że naród go nie poprze?

– Bo mu nie powiedzieli. Nie jestem nawet pewny, czy angielscy rojaliści byli w stanie komunikować się ze szkockimi panami. Mimo to mógł zwyciężyć, gdyby jego armia pomaszerowała od razu na Londyn, nie zatrzymując się w Worcester.

– Jeszcze na to nie pora – odparła Barbara rozsądnie. – Teraz jesteśmy zbyt zastraszeni. Z czasem będziemy mieli dość purytan, lecz jeszcze nie teraz.

– A tobie jak udało się przetrwać? – zapytał.

– Purytanie nie są tacy moralni, za jakich chcieliby uchodzić. Nie afiszuję się ze swoim wyznaniem, poza tym pewien wpływowy dżentelmen z okolicy od czasu do czasu mnie odwiedza. Nie przysparzam kłopotów, ani nie robię nic niestosownego, zostawili więc biedną wdowę w spokoju. Niech żyje sobie na swoim wzgórzu.

– Czy istnieje niebezpieczeństwo, że ten człowiek może się tu wkrótce zjawić? – zapytał Patrick.

– Nie jest żołnierzem. To mało prawdopodobne, by osobiście brał udział w bitwie, zapewne uda się jednak do Worcester za dzień lub dwa, by się pokazać i wziąć udział w egzekucjach. Nie spodziewam się go zobaczyć, nim sytuacja się uspokoi. A potrwa to pewnie kilka tygodni.

Jedli i pili, jak tyle razy w przeszłości. A kiedy skończyli, wstali i bez słowa skierowali się na górę.

– Sprawdzę wpierw, co z twoim bratem – wyszeptała. Weszła do niewielkiej sypialni, zbliżyła się do łóżka i położyła Patrickowi dłoń na czole.

– Ma lekką gorączkę – powiedziała – lecz należało się tego spodziewać. Lepiej przyniosę mu trochę wody z winem.

– Później – powiedział Charlie i pociągnął ją ku drugiej sypialni. A gdy się już tam znaleźli, objął ją i zaczął namiętnie całować, rozwiązując jednocześnie z wprawą tasiemki sukni.

Barbara roześmiała się i odsunęła.

– Zdejmij wpierw buty, drogi panie! Nie życzę sobie, byś zabłocił mi pościel!

Popchnęła go na krzesło, a kiedy usiadł, przyklękła i zdjęła mu buty, a potem pończochy, wykrzykując:

– Fe! Jak długo je nosiłeś, Charlie?

– Zbyt długo – przyznał, po czym wstał i podjął to, co zaczął.

Wkrótce ubranie Barbary leżało na podłodze, a ona sama na łóżku. Obserwując, jak Charlie się rozbiera rozsunęła kusząco dolne wargi i zaczęła pieścić się palcami, nie odrywając spojrzenia od płonących żądzą, bursztynowych oczu kochanka. Przesuwała spiczastym języczkiem po ustach, podniecając go jeszcze bardziej. A kiedy jej klejnot nabrzmiał z pożądania, wsunęła do ust palce i zaczęła je ssać.

– Pośpiesz się! – powiedziała nagląco. Charlie zdawał sobie sprawę, że musi ostrożnie obchodzić się z ubraniem, nie miał bowiem drugiego na zmianę. Nie mógł jednak oderwać wzroku od Barbary, a jego członek z każdą chwilą stawał się twardszy. Ledwie był w stanie rozpiąć guziki. Barbara zawsze była w łóżku chętna i pomysłowa, nigdy nie pragnął jej jednak tak mocno, jak tego wieczoru. W końcu udało mu się uwolnić od ubrania. Nie tracąc ani chwili, wskoczył do łóżka i ich usta znowu się połączyły. Objął dłońmi jej cudownie pełne piersi, ściskając jędrne, a mimo to delikatne ciało i przesuwając drażniąco palcami po wielkich sutkach.

– Zerżnij mnie! – wyszeptała mu do ucha. – Potem możemy się pobawić, Charlie, lecz teraz po prostu we mnie wejdź. Już!

Posłuchał i aż jęknął z rozkoszy.

– Ach, Boże, Barbaro! – westchnął, wbijając się w nią z zapałem.

– O tak, Charlie, tak! – westchnęła, obejmując go w pasie udami. – Och, bierz mnie! Bierz!

Niemal krzyczała z rozkoszy, jaką dawała jej nabrzmiała pożądaniem lanca kochanka. Nie pamiętała, że jest tak duży, a może po prostu o tym zapomniała? Nie była w stanie się nim nasycić, wysuwała zatem gorliwie biodra na spotkanie każdego pchnięcia.

Charliemu kręciło się w głowie. Kiedy ostatni raz był z kobietą? Nie potrafił sobie przypomnieć, a to był dla niego nie lada szok. Uwielbiał przecież igraszki. Miał kochającą żonę, a Barbara była cudowną kochanką. Żar jej namiętności, ciepło bujnego ciała wręcz odurzały. Był niczym chłopiec ze swoją pierwszą kobietą, absolutnie niezdolny się kontrolować.

– Och, Boże! – jęknął, wystrzeliwując w nią nasienie.

– Oooo, tak! – zawtórowała mu czując, jak zalewa ją miłosnymi sokami i poddając się nagromadzonemu pożądaniu.

Kiedy leżeli potem przytuleni, spytała wprost:

– Ile czasu minęło, odkąd ostatni raz kochałeś się z kobietą, Charlie?

– Miesiące – przyznał, uśmiechając się leciutko.

– Obszedłeś się ze mną niezbyt delikatnie – powiedziała z uśmiechem. – Mimo to mam nadzieję, że zostało ci jeszcze trochę siły na następny raz. Stęskniłam się za tobą.

– Może na więcej niż raz – odparł Charlie ze śmiechem. – Ja też się za tobą stęskniłem, niepoprawna dziewko. Czy przy swoim purytańskim kochanku też jesteś tak wyuzdana? A może zadowala go, że szepczesz mu do ucha sprośności?

Pochylił się i ucałował jej pierś.

– Odgrywamy pewną scenę – odparła Barbara szczerze. – Jestem niegrzeczną uczennicą, która ma nieprzystojne myśli i mu to wyznaje. Potem obnażam pośladki, a on wymierza mi klapsy. Dopiero wtedy jest w stanie mnie zerżnąć, a potem wymyka się szybko i wraca potulnie do żony.

– Do licha, kochanie, chyba nie robi ci krzywdy? Barbara tylko się roześmiała.

– Oczywiście, że nie. Przecież mnie znasz, Charlie. Nie pozwoliłabym na coś takiego. On czuje się tak winny, iż ulega pożądaniu – ze mną, czy z jakąkolwiek kobietą, bez różnicy – że nie jest w stanie podniecić się w normalny sposób. Próbowałam zmienić jego przyzwyczajenia, ale nic z tego nie wyszło. Musi odegrać swoją scenkę i jest mi wdzięczny, że zgadzam się w tym uczestniczyć.

– Widujesz go czasem w wiosce?

– Rzadko, i nigdy się wówczas do niego nie zbliżam, gdyż oficjalnie nie znamy się zbyt dobrze – odparła. – Jego żona to okropna jędza. Może i podejrzewa go o niewierność, lecz nie ma dowodu. On panicznie się jej boi, nie odwiedza mnie więc zbyt często. Mimo to raz, kiedy ktoś z wioski poddał w wątpliwość moją lojalność wobec władz, nie tylko mnie bronił, ale nakłonił do tego żonę, sugerując, że oskarżyciel mnie pożąda lub pragnie zagarnąć mój skromny majątek. Ja zaś jestem godną szacunku wdową po szanowanym mężczyźnie, opłakującą w odosobnieniu zmarłego małżonka. Zdziwiło mnie, że odważył się wystąpić w mojej obronie – dodała ze śmiechem.

– Najwidoczniej polubił cię za twą uprzejmość – zauważył książę. Ujął lok jej ciemnoblond włosów i pocałował go. – Jesteś miłą kobietą, Barbaro. Zawsze taka byłaś.

– Lepiej przygotuję coś do picia dla twojego brata – powiedziała, wstając i naciągając na powrót koszulę.

– Tylko się pośpiesz – ponaglił ją z szelmowskim błyskiem w oku.

ROZDZIAŁ 16

Patrick obudził się cokolwiek zamroczony. Za oknem niebo zaczynało właśnie różowieć. Poruszył się ostrożnie i jęknął z bólu. Niemal natychmiast do sypialni wszedł Charlie. Był całkowicie ubrany. Nalał do kielicha rozcieńczonego wodą wina i podał bratu.

– Wypij. Miałeś lekką gorączkę, ale Barbara mówi, że to normalne. Rana jest jednak czysta i nie wdało się zakażenie.

Patrick przełknął łapczywie chłodny płyn. Gdy zaspokoił pragnienie, powiedział:

– Słyszałem was w nocy. Jezu, Charlie, nie wiedziałem, że masz kochankę. Z pewnością Bess o tym nie wiedziała. Złamałbyś jej serce, gdyż bardzo cię kochała.

– Nie – zapewnił brata Charlie – Bess nigdy się nie dowiedziała. Kochałem ją ponad wszystkie inne, ale na Boga, Patricku, jestem Stuartem! Wiesz, jaki mamy apetyt! Byłem żonaty od sześciu lat, gdy odnowiłem znajomość z Barbarą. Bess spodziewała się dziecka, a Barbara była od kilku lat wdową.

– Więc się z nią przespałeś?

– To ja pozbawiłem ją cnoty, Patricku. Kiedy madame Skye się o tym dowiedziała, była na mnie wściekła. Barbara była porządną dziewczyną, jednak przyszły książę Lundy nie mógł poślubić kupcówny, przynajmniej zdaniem madame Skye. Najpierw upewniła się, że Barbara nie spodziewa się mojego dziecka, a potem wydała ją za miejscowego dziedzica. Nie zobaczyłem jej aż do czasu, kiedy wybuchła pierwsza wojna domowa. Znalazłem się wtedy w Worcester i przypadkiem wpadliśmy na siebie na ulicy. Pewnego dnia zaszedłem do niej z wizytą i… cóż…

– Nie mogłeś się powstrzymać, aby się z nią nie przespać? – zapytał Patrick kpiąco.

Charlie się uśmiechnął.

– Nie, obawiam się, że nie. Barbara jest nie tylko cudowną kochanką, ale, co dla mnie ważniejsze, wspaniałą przyjaciółką. To, że ukryła nas u siebie, było z jej strony bardzo wspaniałomyślne. Gdyby władze dowiedziały się, że zapewniła schronienie dwóm rojalistom, zostałaby stracona. I dlatego, braciszku, muszę wyruszyć natychmiast do Bristolu. Już prawie świta, a nie chcę, by mnie dostrzeżono. Nawet tutaj, w miejscu tak odosobnionym, nie wiadomo, kto patrzy i dlaczego.

– Zatem ja także powinienem wyjechać – powiedział Patrick, lecz kiedy spróbował wstać, opadł bezsilnie na poduszki.

– Do licha, Charlie, jestem słaby jak kociak.

– Barbara chce, byś został, póki nie odzyskasz choć trochę sit – odparł jego brat. – Potem będziesz musiał rozeznać się w sytuacji, zanim wyruszysz na północ.

– A ty nie musisz? – zapytał Patrick.

– Wiem to, co wiedzieć powinienem. Oddziały króla poniosły wczoraj klęskę. Podejrzewam, że kuzyn uciekł, gdyż zawsze potrafił wymknąć się z pułapki, lecz uciec to jedno, a zachować wolność to coś zupełnie innego. Będzie musiał wykorzystać cały swój spryt. Ludzie Cromwella będą go szukali, na pewno wyznaczona zostanie też olbrzymia nagroda. Muszę udać się do Francji, powiedzieć królowej to, co wiem, i upewnić naszą matkę, że jestem bezpieczny, wszyscy jesteśmy bezpieczni. Gdybym został pojmany, ludzie Cromwella nie zawahaliby się ogłosić, że schwytali Charlesa Stuarta. I nawet nie byłoby to kłamstwo. Nikt by się nie pofatygował wspomnieć, że chodzi nie o króla, ale o jego kuzyna, i rojaliści upadliby na duchu. A choć w końcu sprawa by się wyjaśniła, i tak przysporzyłoby to królowi kłopotów. Muszę zatem wyjechać. Podaj mi rękę, braciszku. Nie wiem, kiedy znowu się zobaczymy, lecz taki dzień nastąpi. Mam przekazać mamie uściski od ciebie?