– Nie. Odkąd rozstałem się z Nicole, nie było w moim życiu żadnej innej kobiety.

Może to dziwne, ale trudno powiedzieć, że Nicole była mu bliska. Młody mężczyzna, za którego wyszła za mąż, zmienił się diametralnie w ciągu kilku miesięcy. Kiedy obchodzili drugą rocznicę ślubu, po dawnym Jeffreyu Ritterze nie zostało już śladu.

Dopiero teraz zrozumiał, że w ogóle nie powinien się z nią żenić. A skoro już to zrobił, nie powinien wstąpić do służb specjalnych. Ogromnie go to zmieniło, i to błyskawicznie, przez co ich małżeństwo nie miało żadnych szans powodzenia. Od rozstania się z Nicole kobiety przestały dla niego istnieć. Stały się bezimiennymi, pozbawionymi twarzy towarzyszkami nocy. Były to obce istoty, które przyjmowały go z otwartymi rękoma na godzinę, czy też dzień. Tylko jednej z nich udało się wytrzymać z nim blisko dwa tygodnie.

– Ja nie spotykałam się z nikim od czasu Damiana – wyznała Ashley. Przysunęła się do niego bliżej, zwijając się w kłębek. – Miałam kilku chłopaków przed nim, ale byłam wtedy bardzo młoda. Właściwie to się nie liczy.

– Nadal jesteś całkiem młoda.

– Jeff!

Spojrzał na nią, gdyż uniosła się na łokciu.

– Mam dwadzieścia pięć lat. Wyrosłam już z pieluch.

– Ja mam trzydzieści trzy lata.

– No i co z tego? Czy uważasz się w związku z tym za staruszka?

Nie miała pojęcia, jak bardzo postarzał się wewnętrznie, oglądając rzeczy, o których się ludziom nawet nie śniło.

Westchnęła i znowu się do niego przytuliła. Poczuł na ramieniu jej nagą pierś.

– Doprowadzasz mnie do szału – mruknęła. – Wcale nie jesteś taki stary.

– Skoro tak twierdzisz…

– Owszem. Zresztą, mniejsza z tym. Damian był moim pierwszym mężczyzną. A więc ty jesteś drugim.

Zdumiały go te słowa.

– Dlaczego mi o tym mówisz?

– Ponieważ… – Przycisnęła wargi do jego gołego ramienia.

– Ponieważ chcę ci dać do zrozumienia, że to, co jest między nami, to coś wyjątkowego. Że uważam cię za nietuzinkowego mężczyznę.

To tylko złudzenia, pomyślał natychmiast. Chciał jej wytłumaczyć, że nie może zapewnić jej żadnego wsparcia, że nie może się czuć przy nim bezpieczna, a cała ta sytuacja jest ryzykowna dla nich obojga. Nie potrafił jednak znaleźć odpowiednich słów.

– Nie chciałam się angażować uczuciowo – mówiła dalej.

– Biorąc pod uwagę twoje życie, sądzę, że ty również nie. Dlatego powinniśmy wyciągnąć jedyny słuszny wniosek, że emocje wzięły w nas górę nad rozumem i że prędzej czy później nam przejdzie.

Zdobył się na odwagę i zerknął na nią, zatracając się niemal w jej przecudownych oczach.

– Dlaczego nie chcesz się angażować uczuciowo?

Uśmiechnęła się rozbrajająco.

– Ze względu na komplikacje. Za bardzo mnie pociągasz. Wczoraj czułam się niemal jak schizofreniczka. Popadałam z jednej skrajności w drugą – chichotałam z radości jak idiotka, to znów przysięgałam sobie, że natychmiast z tobą skończę.

A więc czuła się dokładnie tak samo jak on.

– Jeśli zamierzałaś zakomunikować mi to ostatniej nocy, przyznam, że twoja koronkowa koszula wzbudziła we mnie raczej mieszane uczucia.

– Wiem. – Uśmiech na jej ustach zbladł. – Żadne z nas nie chce pakować się w kłopoty. Dla nas obojga to niewłaściwy moment. Wszystko się przez to zagmatwało. Istnieje mnóstwo powodów, dla których powinniśmy dać sobie spokój, wolę jednak, by stało się inaczej.

– Czyli jak?

Położyła mu głowę na ramieniu i przymknęła oczy.

– Chcę działać spontanicznie. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z tobą, nie angażując się zbytnio emocjonalnie.

Dopóki nie nadejdzie pora, by odejść, dodała w duchu. Jeff odczytał jednak jej myśli. Wiedział, że Ashley ma rację. Mogli udawać parę kochanków, zachowywać się jak inni. Oboje jednak znali prawdę. Ashley i tak od niego odejdzie, gdyż on nie potrafi dać jej tego, czego pragnie i na co zasługuje. On z kolei pozwoli jej odejść, ponieważ jej obecność zbytnio go rozprasza.

– Chcę zachować swój pokój – powiedziała. – Ze względu na Maggie. Wolałabym, żeby się o nas nie dowiedziała. Dlatego lepiej będzie, jeśli każdego ranka będę wracała do siebie, zanim się mała obudzi.

Ashley zamierzała spędzać z nim noce. W każdym razie przebywać z nim w jednym łóżku długie godziny. Nie tylko, by się kochać, ale leżeć w jego objęciach, dotykać go i spać razem. Ogarnęło go podniecenie.

– Co ty na to? – zapytała Otworzyła oczy i spojrzała na niego. – Nie wspomniałeś jak dotychczas słowem, czego ty chcesz.

Zdawał sobie sprawę, że to tylko gra, ale z drugiej strony znaczyło to dla niego więcej niż cokolwiek dotychczas.

– Chcę, żebyś była ze mną szczęśliwa – powiedział. – Chcę spełnić wszystkie twoje życzenia.

Ashley zachichotała.

– Naprawdę?

Przewrócił ją na plecy i wsunął udo między jej nogi.

– Dosłownie wszystkie.

– Cudownie – mruknęła leniwie. – Dzisiejszej nocy dostaniesz ode mnie listę moich życzeń.

– Dlaczego mielibyśmy czekać do wieczora?

– Mamusiu, znalazłam! – pisnęła z radości Maggie, podnosząc jaskrawożółte, plastikowe jajko. – Wujku Jeffie, spójrz!

– Ile ich już masz? – zapytał. Maggie zerknęła do koszyczka.

– Cztery – odparła z dumą w głosie.

Ashley, która przysiadła obok Jeffa na schodku, uśmiechnęła się do córeczki. Zamrugała, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Była bardzo wzruszona, co nie mogło dziwić.

Od dwunastego roku życia musiała sobie radzić sama. Najpierw musiała pogodzić ze śmiercią siostry i matki, a następnie utrzymywać się na powierzchni w kolejnych rodzinach zastępczych. Udało jej się zrobić maturę i rozpocząć studia. Aż nagle zakochała się w czarującym próżniaku, który nie sprawdził się w roli męża, a co dopiero ojca. Została samotną matką, borykając się z życiem.

Przez ostatnie trzynaście lat stawiała dzielnie czoło kolejnym wyzwaniom. Po raz pierwszy od czasu, gdy została sama, miała szansę trochę odetchnąć, nabrać sił. Dzięki pracy u Jeffa oraz pracom zleconym udało jej się oszczędzić trochę pieniędzy. Była na bieżąco z programem studiów i każdy dzień zbliżał ją do zdobycia upragnionego dyplomu. Maggie była zdrowa jak rydz i bardzo szczęśliwa, a obie miały dach nad głową.

Wszystko to dzięki Jeffowi.

Ashley zerknęła na niego kątem oka. Ubrał się do kościoła w przepiękny, granatowy garnitur, choć jeszcze tego samego ranka, tuż po szóstej, w dżinsach i sportowej bluzie chował w ogrodzie jajka. Wczorajszego wieczoru pomógł Ashley przygotować te słodkie niespodzianki. Napełnili plastikowe skorupki czekoladowymi smakołykami oraz ozdobili je odblaskowymi naklejkami w jaskrawych kolorach, a do jednego z nich włożyli malutki pierścionek.

Jeff zaczynał się coraz bardziej przywiązywać do Maggie. A właściwie do ich obu. Dla Ashley było to już oczywiste. Kochał się z nią każdej nocy i był dla niej wyjątkowo czułym kochankiem.

Dwa razy w tygodniu Jeff robił zakupy w towarzystwie Maggie. Piątkowe wieczory spędzali na oglądaniu filmów. Wypożyczali film Disneya, prażyli kukurydzę i w towarzystwie gromady pluszowych zabawek mościli się na kanapie przed telewizorem. Jeff zajmował się małą przez dwa wieczory w tygodniu, gdyż Ashley musiała przygotowywać się do ostatniej sesji egzaminacyjnej.

Zawsze interesował się, jak spędziły dzień, i słuchał ich wynurzeń z taką uwagą, jakby od tego zależał pokój na świecie. A może było mu to potrzebne dla własnego spokoju. Opowiadał im o swojej pracy, o tym, że w końcu przyszłego miesiąca czeka go podróż nad Morze Śródziemne, zdawał na bieżąco relacje z poczynań kandydatów do pracy.

– Sześć! – wykrzyknęła Maggie, podnosząc kolejne plastikowe jajko.

Jeff wstał.

– Nieźle się sprawiłaś, młoda damo. Jestem pod wrażeniem. O ile się nie mylę, wielkanocny króliczek przeznacza sześć jajek na każde dziecko, a więc znalazłaś wszystkie.

– Naprawdę? – Błękitne oczy Maggie rozpromieniły się. Małą rozpierała duma. – Mamusiu, znalazłam wszystkie jajka!

– Jesteś bardzo dzielną dziewczynką – stwierdziła Ashley, wyciągając ramiona do córeczki.

– Maggie podbiegła i padła jej w objęcia. Po chwili odwróciła się do Jeffa. Schylił się i wziął małą na ręce. Ashley poczuła ucisk w sercu. Zarówno ona, jak i jej córka znalazły się w tarapatach. Jeff nie budził w nich już obawy – zresztą, zdaje się, że Maggie nigdy się go nie bała. Jakim cudem Ashley miałaby mu się oprzeć?

Jeff skierował się ku tylnym drzwiom. Ashley wstała ze stopnia i poszła za nim.

Miał fantastyczne podejście do jej córki. Wielka szkoda, że sam nie miał dzieci. Byłby wymarzonym ojcem. Nicole się myliła, zarzucając mu, że nie jest ludzki. Jeff Ritter był wspaniałym mężczyzną – nie pozbawionym wad i słabości, jak każdy człowiek, ale z pewnością przyzwoitym.

Weszła do kuchni. Jeff i Maggie zdążyli już otworzyć kilka plastikowych jajek, wypełnionych smakołykami. Córeczka roześmiała się podekscytowana na widok jaskrawopomarańczowego pierścionka z oczkiem w kształcie stokrotki. Spojrzała na matkę, uśmiechając się od ucha do ucha.

– To najwspanialsza Wielkanoc ze wszystkich. Pojedziemy teraz do kościoła, a potem do Brendy i do Bułeczki?

Ashley skinęła głową i wyciągnęła do niej rękę.

– Chodź, ubierzemy się świątecznie, żeby sprawić przyjemność wujkowi Jeffowi.

Maggie klasnęła w rączki.

– Założymy kapelusze – oznajmiła uszczęśliwiona.

Jeff zmarszczył brwi. Ashley uśmiechnęła się.

– Może to śmieszne, ale to u nas tradycja. Na Wielkanoc sprawiamy sobie zawsze nowe kapelusze.

– Umieram z ciekawości.

Ich spojrzenia spotkały się. Ashley znów poczuła ucisk w sercu.

Uświadomiła sobie, że jest nieprzytomnie i bez pamięci zakochana w Jeffie. Będzie zdruzgotana, gdy przyjdzie jej odejść.

– Dlaczego wszyscy tak na nas patrzą? – zapytała Ashley szeptem, gdy znaleźli się w domu Brendy, w Bellevue.

Jeff również dostrzegł ciekawskie spojrzenia, rzucane w ich kierunku. Objął ją czule w talii.

– Ponieważ wyglądasz uroczo. Uniosła wzrok i uśmiechnęła się do niego.

– Rozumiem.

Ogarnął spojrzeniem jej ciemne, falujące włosy, orzechowe oczy, które przenikały w głąb jego duszy, jej usta, które złożyły się do uśmiechu. Miała na sobie kremową sukienkę z długimi rękawami. Wiotki materiał podkreślał jej zgrabne kształty, opadając elegancko do łydek. Głowę zdobił wąski pasek materiału ozdobionego koronką, który mógł uchodzić za kapelusz jedynie przy bujnej fantazji. Wyglądała przepięknie i szykownie. Jeff nie mógł uwierzyć, że są tu razem.

– A może to ze względu na ciebie – mruknęła. – W końcu ty też prezentujesz się nie najgorzej.

– Z pewnością masz rację.

Ashley, tłumiąc śmiech, wzięła z tacy szklankę z sokiem pomarańczowym, który roznosił odziany w smoking kelner.

Dom Brendy był przestronny. Jej mąż pracował w firmie komputerowej Microsoft niemal od samego początku jej istnienia. Widać było, że im się świetnie powodzi – po eleganckich meblach oraz dziełach sztuki zdobiących pomieszczenia. Ashley podziwiała gustowny wystrój wnętrz, gdy tymczasem Jeff liczył drzwi i planował drogę ewentualnej ucieczki. Wiedział, że nie ma ku temu powodu, ale weszło mu to w krew.

– Co sądzisz o brunchu? – zapytała Ashley. – Uważam, że Brenda przeszła samą siebie.

– To coroczna tradycja. – Rozejrzał się po zatłoczonym salonie. – Zaproszeni goście to w większości pracownicy naszej firmy oraz ludzie pracujący z jej mężem. Reszta to przyjaciele i rodzina.

– Często bywasz na przyjęciach u Brendy?

– Nie.

Nie przyznał się, że przyjął zaproszenie po raz pierwszy. A ponieważ zjawił się do tego w towarzystwie boskiej kobiety oraz jej córeczki, nic dziwnego, że wzbudzili żywe zainteresowanie. Zorientował się, że Ashley uważa go za całkiem normalnego człowieka, i nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu.

– Patrzcie, patrzcie, kogo tu mamy.

Jeff zdławił jęk. Los okazał się dla mnie łaskawy tylko przez chwilę, pomyślał na widok swojego wspólnika.

Zane Rankin był w towarzystwie młodej dziewczyny, uwieszonej na jego ramieniu. Miała jakieś dwadzieścia parę lat, blond włosy oraz tak ogromny biust, że odnosiło się wrażenie, iż z trudem utrzymuje się w pozycji pionowej. Jej wydekoltowana, skąpa sukienka ledwie zakrywała pupę.

Jeff odwrócił się, uścisnął dłoń koledze, a następnie przedstawił mu Ashley. Przyjaciółka Zane'a oznajmiła, chichocząc rozkosznie:

– Nazywam się Amee, przez dwa e.

– Zane twierdzi, że jesteś naprawdę niebezpieczna, niemal jak on. Podobno potrafisz zabić człowieka gołymi rękoma – zagadnął Jeff.

Zane posłał mu jadowite spojrzenie.

– To nie jest stosowne miejsce, aby demonstrować nasze umiejętności – oznajmił lodowatym tonem.

– Och! Szkoda. – Dziewczyna prześlizgnęła się wzrokiem po gościach. – Obawiam się, że masz rację. Zresztą są święta.