– Nie licz na taryfę ulgową, dlatego że jesteś kobietą. Posiała mu piorunujące spojrzenie.
– Czyżbym o to prosiła? Wzruszył ramionami.
– Jesteś twarda jak skała. Ashley wzięła się pod boki.
– Sądzisz, że jeśli mnie zdenerwujesz, to będzie mi się lepiej jechało?
– Staram się odwrócić twoją uwagę.
Podszedł do nich spacerkiem Jeff. Zerknął na listę.
– Ashley, kolej na ciebie. Jesteś gotowa?
– Pod warunkiem, że pozwolisz mi ukatrupić Zane'a, jak wrócę.
Jeff zachichotał.
– A co, działa ci na nerwy?
– Czuję się tak, jakby ktoś skrobał paznokciem po tablicy.
– Przeszedł ci trochę strach? – wtrącił Zane. Spojrzała na olbrzymi samochód, a potem na trasę.
– Może.
– A więc pomogło. Ashley westchnęła.
– Nie znoszę, jak się wywyższacie tylko dlatego, że jesteście zawodowymi żołnierzami.
Jeff otworzył drzwi od strony kierowcy i sięgnął po kask.
– Rozluźnij się, skoncentruj i staraj się jechać szybko.
– Czy mogę zrobić tylko dwie rundy? – spytała.
– Nie. Wymagane są pełne trzy.
Burknęła coś pod nosem, zapięła kask i wsunęła się na miejsce kierowcy. Dwaj mężczyźni, bankierzy z Nowego Jorku, zajęli miejsce z tyłu, za szybą. Zane uniósł w górę śrutówkę. Jeff stał na poboczu z notatnikiem w jednym ręku i stoperem w drugim.
– Jesteś gotowa? – zawołał.
Ashley skinęła głową. Wzięła głęboki oddech, próbując się nieco rozluźnić, ale nic z tego. Wytarła spocone dłonie o dżinsy, powtarzając sobie w duchu, że to tylko upozorowana sytuacja i że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Wiedziała jednak, że nie można go wykluczyć do końca. Godzinę temu jeden z uczestników wpadł w poślizg i przekoziołkował. Nikomu nic się nie stało, ale samochód nadawał się na złom.
Rzuciła okiem na swoich pasażerów.
– Proszę założyć kaski, panowie – powiedziała.
Kiedy zapięto już dokładnie wszystkie klamerki, zapaliła silnik i wjechała na trasę.
W czasie ćwiczenia uczestnicy kursu mieli się przekonać na własnej skórze, na czym polega jazda samochodem ze stosowaniem uników. Obejrzeli film na ten temat i przyglądali się pokazowi instruktorów. Teraz mieli szansę zastosować w praktyce obejrzane sztuczki.
Ashley napatrzyła się wystarczająco na samochody, które co chwila zarzucały tyłami, by zdawać sobie sprawę, że jazda na torze to dla niej wyzwanie.
– Prowadzisz jak typowa baba – stwierdził beznamiętnym głosem towarzyszący jej Zane, kiedy zdjęła nogę z gazu przed pierwszym zakrętem.
Nawet nie spojrzała na niego.
– Może to metoda działająca na waszych nowicjuszy – skomentowała. – Mnie to jednak nie rusza.
Wychodząc z zakrętu, dodała gazu. Ćwiczenie wykonywało się na czas, ale traciło się punkty za wypadnięcie z trasy.
Na drodze znajdowały się po kolei trzy esowate zakręty, a potem długi prosty odcinek, który błyszczał z daleka od oleistej substancji. Powinna przejechać, unikając wpadnięcia w poślizg. Ashley zagryzła wargi i dodała gazu. Zdjęła nogę z pedału dopiero w ostatniej chwili, gdy wjechali z impetem na śliską nawierzchnię. Trzymała kierownicę niemal jednym palcem, aby nie zmienić kierunku jazdy.
Samochód przez pierwsze dziesięć metrów jechał prosto, potem jednak zaczął ześlizgiwać się na bok. Ashley widziała, że inni kierowcy mocowali się z samochodem, aby nie wypaść z trasy. Ona zaś zjechała z zimną krwią na pobocze. Zdecydowała się zrobić pewien manewr. Gdy tylko koła dotknęły skraju drogi, nacisnęła pedał gazu. Koła znalazły pewien grunt, dzięki czemu udało jej się sprytnie wyminąć pułapkę.
Kiedy znalazła się już z powrotem na drodze, zerknęła na Zane'a. Siedział z kamienną miną.
– Całkiem nieźle – bąknął pod nosem. To była jego jedyna reakcja.
Ashley pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. Wiedziała, że poradziła sobie znacznie lepiej, niż wskazywały jego słowa. Zamierzała mu to wygarnąć, ale raptem rozległy się strzały.
– Na podłogę – krzyknęła.
Zrównał się z nią jakiś mniejszy pojazd i próbował ją zepchnąć z drogi.
Nic sobie nie robiąc z wystrzałów oraz pędzącego tuż obok samochodu, starała się skoncentrować na drodze. Dodała raptownie gazu, wystrzelając do przodu. Na prawo od niej coś wybuchło, ale zignorowała i to. Po chwili po jej prawej stronie pojawił się znowu jakiś samochód. Wykonała gwałtowny zwrot, uderzając w intruza, po czym popędziła jak szalona w stronę mety.
Kiedy się zatrzymała, serce waliło jej jak młotem. Udało jej się! Ukończyła trasę.
– Jaki mam czas? – zapytała Zane'a.
– Trzy sekundy gorszy od Henryka.
– Trzy sekundy? – Wyskoczyła z samochodu i tanecznym krokiem zbliżyła się do Jeffa, stojącego z notatnikiem w ręku. – Jestem tuż za Henrykiem. Na drugim miejscu.
– Wiem – powiedział, nie patrząc na nią.
Klepnęła go w ramię.
– No co ty – przytuliła się do niego. – Przyznaj szczerze. Uważasz, że jestem całkiem niezła.
Uniósł wzrok. Zobaczyła w jego oczach dumę oraz czułość.
– Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem pod wrażeniem.
Rozdział 13
Przejmujący krzyk rozdarł nocną ciszę. Ashley pomyślała w pierwszej chwili, że to kolejny podstęp ludzi Jeffa. Kiedy otworzyła jednak oczy, zorientowała się, że jest w sypialni Jeffa, w jego ogromnym domu w Queen Annę Hill. A więc nie było to żadne ćwiczenie.
Zamrugała, usiłując dostrzec coś w ciemności i zorientować się, co się stało. Czyżby Maggie przyśnił się jakiś koszmar?
Rozległ się znowu krzyk, ale nie od strony korytarza. Przeraźliwy okrzyk boleści wyrwał się z piersi mężczyzny leżącego obok niej. Ashley odwróciła się do Jeffa. Zerknęła na zegarek i zobaczyła, że dochodzi druga w nocy. Na ogół wracała na noc do swojego łóżka, ale dzisiaj coś ją powstrzymało. Przyglądała się Jeffowi, jak walczy z kołdrą, wykrzykując ochrypłym głosem niezrozumiałe zdania, zadowolona w duchu, że została u niego.
Wyciągnęła rękę, by dotknąć jego ramienia. Chciała go obudzić, ale trochę się obawiała, że zanim się ocknie z dręczącego koszmaru, może jej niechcący zrobić krzywdę.
Zapaliła lampę na nocnym stoliku i wyszeptała czule jego imię.
Jeff ocknął się natychmiast. Otworzył oczy i rozejrzał się badawczo po pokoju. Gdy jego wzrok spoczął na Ashley, znieruchomiał.
– Śniło mi się coś – oznajmił.
Skinęła głową.
– Krzyczałeś przez sen. Wszystko w porządku?
Dopiero teraz spostrzegła, że Jeff jest spocony i blady jak trup. Jego chrapliwy oddech rozlegał się w całym pokoju.
– Jeff? Co się stało?
– Nic.
Z pewnością tak nie było. Przygryzła dolną wargę, niepewna, jak się wobec niego zachować. Nie mogła go zmusić, by jej się zwierzył, czy choćby trochę rozluźnił. Zdezorientowana, zostawiła palące się światło, wślizgnęła się pod przykrycie i przytuliła do niego. Leżała z głową na poduszce, ale obejmowała ramieniem jego pierś. Przywarła udami do jego ud i czekała.
Jeff powoli się uspokajał. Oddychał regularnie, a jego ciało nie było już takie rozpalone. Ashley włożyła nocną koszulę, gdy przestali się kochać, ale Jeff był wciąż nagi. Przeczesała palcami włosy na jego piersi. Wyczuła pod palcami długą, cienką bliznę, biegnącą wzdłuż klatki piersiowej.
– Po czym ta blizna?
– Pamiątka po walce na noże.
– Gdzie ci się to przydarzyło?
– W Afganistanie. Zmarszczyła brwi.
– Nie przypominam sobie, żeby nasze wojsko walczyło w…
– głos uwiązł jej w gardle. – Och, zdaje się, że nie powinnam o tym wiedzieć.
– Rzeczywiście.
Westchnęła.
– Czy przeżyłeś tam rzeczy, które teraz śnią ci się po nocy? Wspominałeś mi o palącej się wsi i uciekających przed tobą ludziach.
– Tak.
Nie był zbyt rozmowny.
– Ten sen przyśnił ci się już przy mnie wcześniej, nie przypominam sobie jednak, żebyś krzyczał.
Odwrócił głowę. Uniosła się na łokciu i dotknęła jego policzka.
– Jeff? Możesz mi powiedzieć prawdę. Tak łatwo mnie nie przestraszysz. Jeśli to sprawa zbyt osobista, to rozumiem, ale jeżeli ukrywasz przede mną coś, by oszczędzić mi przykrości, uznam to za policzek.
Jeff słysząc te słowa, odwrócił się do niej. Na jego twarzy pojawił się blady uśmiech.
– Zane mówił mi, że parowałaś wszystkie jego komentarze na temat „bab". Muszę mu powiedzieć, że nie dasz sobie wcisnąć żadnej ciemnoty.
– To prawda. Zaznałam w życiu wiele cierpienia. Niełatwo mnie zszokować. Możesz śmiało mówić o wszystkim, a ja chętnie cię wysłucham.
Uśmiech znikł z jego twarzy. Przymknął oczy.
– To był inny sen – powiedział cicho. – Nawiedziły mnie dusze zmarłych.
Dopiero po chwili zrozumiała, co ma na myśli. Dusze ludzi, których zabił. Usiadła na łóżku i oparła mu głowę na ramieniu.
– Byłeś żołnierzem. Wykonywałeś jedynie rozkazy.
– Czy to mnie rozgrzesza?
– Nie wiem. Wiem jednak, że nie czyni to z ciebie potwora. Wbrew temu, co twierdzi twoja była żona, nadal jesteś człowiekiem.
Przełknął ślinę.
– W moich śnie pojawiła się też Maggie. Krzyczała rozpaczliwie, żebym ją ratował, a ja nie mogłem nic zrobić. Jak tylko zbliżyłem się do niej, uciekała na mój widok.
Ashley wzdrygnęła się. Nie chciała słuchać tego dłużej. Nie chciała wiedzieć, co przecierpiał Jeff, spełniając swój obowiązek. Tak bardzo pragnęła wyzwolić go od dręczącego go koszmaru.
– Z pewnością istnieje psychologiczne wytłumaczenie tego, że Maggie pojawiła się raptem w twoich snach – stwierdziła. – Przejmujesz się nią i chcesz uchronić ją od wszelkiego zła. Moją przyjaciółkę prześladuje sen, w którym ginie niemowlę. Jej dzieci są już dawno dorosłe i nie mieszkają z nią, nie znaczy to jednak, ze przestała się o nie martwić.
– Poznanie źródła snu nie oznacza, że traci on na sile.
– Wiem – pocałowała go czule w ramię. – Jeff, chętnie cię wysłucham, jeśli sądzisz, że to coś pomoże.
Nie odpowiedział. Leżała nadal przytulona do niego. Jeff przymknął oczy i myślała już, że zasnął. Sen dobrze by mu zrobił. Odezwał się jednak po chwili:
– Nie mogę ci powiedzieć nic więcej. Gdybyś poznała prawdę, nie zmrużyłabyś już nigdy oczu.
W pierwszej chwili mu nie uwierzyła, kiedy jednak odwrócił ku niej twarz, zobaczyła, że jest śmiertelnie poważny. Przypomniała sobie jego wypowiedzi w czasie minionego weekendu. Wykłady, opowiadane swobodnym tonem historie. Profesjonalne podejście do tematu. Raptem jej ciało przeszył lodowaty dreszcz. Nie chciała znać koszmarów z jego przeszłości.
Przywołała w pamięci jeden z wykładów na temat bomb i pułapek minowych oraz urazów ciała, jakie mogą spowodować. Wiedza Jeffa nie pochodziła z książek, ale z doświadczenia. Napatrzył się na ginących ludzi. Był naocznym świadkiem niejednego koszmaru na tym podłym świecie.
– Tak bardzo chciałabym ci ulżyć w cierpieniu – westchnęła, muskając jego policzek. – Ale nie wiem jak.
Ujął jej dłoń i przycisnął do niej usta. W jednej chwili rozwiały się wątpliwości. Kochała go. Pokochała go od pierwszego wejrzenia. Nieważne, co Jeff do niej czuje, czyją kocha, czy też nie. Posiadał ją całą – jej serce i duszę.
– Dlaczego płaczesz? – zapytał szeptem. Ashley pociągnęła nosem.
– Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Otarł łzy z jej twarzy.
– Co cię doprowadziło do łez? Jak miała mu to wytłumaczyć?
– To twoja przeszłość mnie zasmuca. Pragnęłabym wymazać ją z pamięci, ale nie potrafię.
Zebrał palcami kolejne łzy i polizał je, jakby chciał sprawdzić, czy są prawdziwe.
– Jeszcze nigdy nikt nie płakał nade mną.
Nie bardzo wiedziała, co ma na myśli – że nikt tego nie robił, czy że nie powinien.
– Nic na to nie poradzę – odparła. – Czuję twój ból. Zmarszczył brwi.
– Nie jestem taki jak inni ludzie.
– Wiem o tym.
– Rozczarowałem cię, tak?
Nie potrafiła powstrzymać się od uśmiechu.
– Nie. To dla mnie zaszczyt znać takiego człowieka. I stanowić część jego życia.
Jeff pokręcił głową.
– Nadal nie rozumiem, skąd te łzy.
– Płaczę, bo się o ciebie martwię.
Niemal tydzień później Jeff nadal nie rozumiał sensu tych słów. Rzucił pióro na leżący przed nim notes. Wycofał się po obiedzie do gabinetu, rzekomo po to, aby pracować. Myśli jednak zaprzątała mu wyłącznie Ashley oraz ich dziwna rozmowa.
Ashley płakała nad nim. Nie rozumiał tego, tak samo jak nie rozumiał jej wytłumaczenia, że płacze, bo się o niego martwi. Przecież nic się między nimi nie zmieniło. Nadal spędzali ze sobą noce, wciąż darzyła go zaufaniem, jeśli chodzi o córkę. Miał nadzieję, że między nimi wszystko jest w porządku, ale nie był tego pewien. Dręczyło go poczucie nadchodzącej klęski.
Ashley spędziła z nim weekend, poznając go od innej strony. Odniósł wtedy wrażenie, że nic nie jest w stanie jej odstraszyć. Obawiał się jednak, że jego koszmary nocne dopełniły miary. Śnił, że Maggie grozi niebezpieczeństwo, a on nie może jej uratować, bo mała się go boi. Czy Ashley nie rozumiała symboliki tego snu? Że tak naprawdę nie może na niego liczyć?
"Nie jesteś sam, kochanie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Nie jesteś sam, kochanie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Nie jesteś sam, kochanie" друзьям в соцсетях.