Drzwi do gabinetu otworzyły się z impetem. Ashley wkroczyła do środka i wzięła się pod boki. Posłała mu piorunujące spojrzenie.
Poczuł się na jej widok jak pijany. Wyglądała przepięknie, z roziskrzonymi oczami i rumieńcami na policzkach. Sweterek opinał ponętnie jej smukły tułów, a dopasowane spodnie podkreślały szczupłość bioder. Nie potrafił powstrzymać się od śmiechu na widok puchatych skarpetek w krowy.
– Widzę, że ci cholernie wesoło – oburzyła się. – Jesteś jednak w poważnych tarapatach, mój panie.
Jeff w ułamku sekundy stracił dobry humor. Stało się. Ashley odkryła prawdę i zamierza od niego odejść.
Milczał, bo cóż miał. powiedzieć? Przecież wiedział, że taki będzie finał ich znajomości.
Ashley podeszła do biurka.
– Już od tygodnia mnie unikasz. Nie próbuj się tylko wykręcać pracą. Co się z tobą dzieje?
– Kiedy ja naprawdę mam mnóstwo pracy – upierał się. – Całkowicie mnie pochłonęła sprawa Kirkmana.
Ashley nawet nie drgnęła powieka.
– Spróbuj to wmówić komu innemu, ale nie mnie. Co się stało?
Zastanawiałam się nad wydarzeniami z ostatnich dni i doszłam do wniosku, że zachowujesz się dziwnie od poniedziałku. Wtedy w nocy przyśnił ci się koszmarny sen. Rozmawialiśmy na ten temat. O co ci chodzi, Jeff? Czy ma to jakiś związek z twoim snem? A może niepokoi cię, że za bardzo się do siebie zbliżyliśmy?
W pewnym sensie miała rację.
Westchnęła.
– Jesteś na mnie wściekły, Jeff?
– Nie, skądże.
– Patrzcie państwo, przemówił wreszcie – posłała mu piorunujące spojrzenie. – W porządku, nie jesteś wściekły. A może po prostu masz już dość mnie i Maggie? Może chcesz, żebyśmy się wyniosły?
Zdumiało go to pytanie. Zerwał się z miejsca, ale po chwili opadł znowu na skórzany fotel.
– Nie, nie chcę, żebyście się wyprowadziły. Lubię wasze towarzystwo.
Ashley podeszła jeszcze bliżej do biurka.
– Po nitce do kłębka dojdziemy do sedna sprawy. W porządku, nie jesteś na nas wściekły i lubisz nasze towarzystwo. Czy czujesz się szczęśliwy?
Nie bardzo wiedział, co to jest szczęście, skąd mógł w takim razie wiedzieć, co czuje?
– Widzę po twojej twarzy, że nie – westchnęła Ashley, rozsiadając się na krześle stojącym naprzeciwko biurka. – W porządku. Nie jesteś na mnie wściekły, ale nie czujesz się szczęśliwy. Mimo wszystko chcesz, abym została. Czy zadasz sobie trud, by mi to wyjaśnić?
Ashley nie dawała za wygraną.
– Ma to związek ze snem – powiedział Jeff, wpatrując się w blat biurka, bo nie chciał widzieć jej twarzy. – Męczy mnie, że śnią mi się takie koszmary. Zwłaszcza że nie wróżą nic dobrego.
– Dotyczą bowiem twojej przeszłości, do której wolałbyś nie wracać, tak?
– To nie o to chodzi – wziął głęboki oddech. – Zobaczyłaś moją słabość.
Spojrzał na Ashley, gdyż nie zareagowała. Wpatrywała się w niego wyczekująco. Jeff niemal jęknął. Jak długo trzeba jej jeszcze tłumaczyć? Dlaczego go nie rozumie? Słabość oznaczała niebezpieczeństwo, dlatego zasługiwała na pogardę. Pragnął z całego serca być razem z Ashley, bał się jednak zbytnio do niej zbliżyć. Jako żołnierz powinien pamiętać o zachowaniu dystansu, ale wobec niej jakoś go zachować nie umiał.
Po raz pierwszy w życiu odczuwał strach. Bał się stracić kogoś, kto był dla niego ważny.
Ashley pochyliła się do przodu i oparła się o biurko.
– Uważasz za słabość, że opowiedziałeś mi o swoim śnie.
– Między innymi.
Wpatrywała się w niego uporczywie.
– Powiedziałeś, że we śnie nie potrafiłeś uratować Maggie. Czy to cię boli?
Jeff zaczął się wiercić na krześle. Co za perfidia tak go zadręczać pytaniami.
– Tak.
– Boisz się, że jak poznam twoje słabości, to się to odwróci przeciwko tobie? Że zmienię zdanie o tobie?
Zerwał się na równe nogi.
– Cholera jasna! No pewnie, że tak! – żachnął się.
Wstała z miejsca i zmierzyła go lodowatym wzrokiem.
– Nie krzycz na mnie. To nie ja zachowuję się idiotycznie, tylko ty – okrążyła biurko i zatrzymała się tuż przed nim. – Przestań mnie traktować jak wroga – powiedziała, szturchając go palcem w klatkę piersiową. – Bo nim nie jestem. Przestań się przede mną chować dlatego, że zachowujesz się jak normalny człowiek. To wręcz mile widziane i możesz liczyć z mojej strony na zachętę.
Położyła mu ręce na ramionach i próbowała nim potrząsnąć.
– Czy nie dociera do ciebie, że mi na tobie zależy? – zawiesiła głos, ale po chwili mówiła dalej. – Nie zranię cię. Ani nie zmienię zdania na twój temat. Tak naprawdę to bardzo cię podziwiam. Może jako żołnierz naruszyłeś pewien kodeks. Może w twardej, żołnierskiej rzeczywistości pokazanie się od wrażliwej strony jest niebezpieczne. Lecz w prywatnych związkach kobiety z mężczyzną wrażliwość to jedynie zaleta. Zaufaj mi, tak jak ja ufam tobie.
– To ty mi ufasz? Wyrzuciła w górę ręce.
– To jedyne, co dotarło do ciebie z całej mojej przemowy?
– Nie.
Słyszał każde słowo, tylko nie bardzo wierzył, że to prawda.
– Jeff, posłuchaj mnie uważnie. Odkąd zwierzyłeś mi się, zależy mi na tobie jeszcze bardziej. Poznałam ciemne zakamarki twojej duszy, dzięki czemu stałeś mi się bliższy. Jeśli sądziłeś, że mnie odstraszysz i że od ciebie odejdę, to się pomyliłeś.
Zaschło mu w gardle, dlatego z trudem wydobył z siebie głos.
– A jak odebrałaś weekend? Czy coś się przez to zmieniło?
– Trochę działał mi na nerwy Zane, ale poza tym wszystko było w porządku – zamilkła na moment i uniosła wzrok. – Teraz mam jako takie pojęcie na temat twojej pracy. Bardziej doceniam twoje umiejętności. I tyle.
Jakby mu ktoś zdjął ciężar z piersi. Ashley nie była na niego wściekła, nie zamierzała też od niego uciec.
– Cieszę się – powiedział po prostu. Ashley uśmiechnęła się.
– Udowodnij mi to.
– Zrozumiał, co ma na myśli, dopiero kiedy zobaczył w jej oczach namiętny błysk. Pragnęła go. Chciała się z nim kochać i marzyła, by obsypał jej ciało pieszczotami.
Zaprzestał dalszych pytań, żeby jej nie zniechęcić. Objął ją ramionami, podniósł i posadził na krawędzi biurka. Złożył usta na jej wargach i zaczął całować.
Znał dobrze smak jej ust. Wślizgnął się językiem pomiędzy jej wargi, delektując się ich słodyczą. Muskali się językami, zataczając kółka, jak w rytualnym tańcu, który stworzyli na swój wyłączny użytek. Ogarnęła go fala pożądania – rosnące podniecenie spowodowało, że w żyłach zaczęła mu gwałtownie pulsować krew, a jego męskość, naprężyła się na jej brzuchu.
Ashley jest dla mnie idealną partnerką, przemknęło mu przez myśl. Przestał ją całować i przywarł ustami do jej brody, a potem szyi. Wszystko w niej było doskonałe. Jedwabista skóra, zapach ciała, jej dłonie pieszczące jego klatkę piersiową, niecierpliwe palce walczące z guzikami od jego koszuli.
Chwycił za brzeg jej sweterka i podciągnął go w górę. Ashley odchyliła się do tyłu. Ściągnął jej sweter przez głowę i rzucił na podłogę. Następnie zabrał się za biustonosz. Jednym zwinnym ruchem rozpiął haftkę i zsunął z ramion koronkowe ramiączka.
Wysunęła ku niemu nabrzmiałe sutki, jakby chciała się schronić przed panującym w pokoju chłodem. Objął dłońmi jej piersi, chłonąc ich ciężar, temperaturę oraz aksamitną gładkość. Ogarniało go coraz większe pożądanie. Pragnął zedrzeć z niej wszystko i posiąść natychmiast. Wstrzymywał się jednak, bo chciał najpierw zaspokoić Ashley. Nie tylko dlatego, że była ogromnie podniecona. Wiedział, że gdy Ashley osiągnie spełnienie, poczuje następujące po sobie, jeden po drugim, szybkie skurcze, jak tylko w nią wejdzie. To był dla niego najbardziej ekscytujący moment kochania się z nią.
Pochylił głowę i chwycił wargami jej prawy sutek. Zataczał wokół niego językiem małe kółeczka. Wsparł ręce o jej biodra i zaczął rozpinać jej dżinsy. Wplotła mu palce we włosy. Jej oddech przyspieszył. Wygięła się w łuk pod wpływem jego pieszczot, szepcząc jego imię.
Jednym szarpnięciem ściągnął z niej spodnie i figi. Została w samych skarpetkach. Wydało mu się to szalenie seksowne, dlatego ich nie zdjął. Zerwał z siebie koszulę i położył na biurku, za Ashley.
– Połóż się – poprosił. – Najwyższa pora, bym wziął się do roboty.
Roześmiała się i wyciągnęła się leniwie na blacie. Jeff usiadł na krześle i przysunął je bliżej do niej. Rozchyliła nogi – wsunął się między nie zwinnie. Poczuł, że jest rozpalona z podniecenia. Czekała na niego spragniona.
Myśl o tym, co nastąpi za chwilę, podnieciła go niemal do bólu. Poczuł pulsującą w dole brzucha krew, starał się jednak na to nie zważać. Później przyjdzie pora i na niego. Teraz chciał się skoncentrować na Ashley.
Położył jej ręce na brzuchu, a następnie wędrował w górę, przysuwając się do niej coraz bliżej. Połaskotał ją w żebra, jednocześnie drażniąc wargami jej uda – najpierw jedno, potem drugie. Muskał językiem, całował, delikatnie gryzł. Ashley dyszała ciężko i uśmiechała się, szepcząc jego imię. Położyła ręce na jego dłoniach, zachęcając go, aby przesunął się wyżej, aż do jej piersi.
Uniosła się w górę i oparła stopy o poręcz fotela, otwierając się dla niego. Przyjął to milczące zaproszenie i zaczął ją powoli pieścić. Jęknęła z rozkoszy i rozsunęła szerzej uda. Badał językiem miejsce, w które miał wejść za chwilę, zgłębiał słodką tajemnicę jej pożądania, zanim pocałował punkt przeznaczony do wprawienia jej w największą błogość.
Odszukał bez trudu wrażliwe miejsce i zabrał się do pracy.
Jego palce bawiły się stwardniałymi sutkami, jego język zataczał kółka, muskał, pocierał subtelnie, całował, lizał. Poruszał językiem to szybko, to znów wolno. Ashley wydała z siebie jęk, błagała go, aby miał nad nią litość. Nogi zaczęły jej drżeć z podniecenia, a ciało oblało się potem. Dopiero wtedy uległ jej prośbom i przyspieszył ruchy, doprowadzając ją miarowym rytmem do ekstazy.
Zajęło mu to niespełna dziesięć sekund. Pieścił ją, dopóki nie osiągnęła spełnienia w jego objęciach. Jej ciałem targały przez chwilę spazmatyczne dreszcze.
Powstrzymywał się tak długo jak. mógł, czekając, aż Ashley w końcu zastygnie w bezruchu. Wstał i rozpiął pasek od spodni. Mocował się przez moment z zamkiem błyskawicznym. Zsunął spodnie, odepchnął na bok krzesło i poprosił Ashley, by go oplotła nogami w talii. Oparł się rękoma o biurko, zatopił spojrzenie w jej przepięknej twarzy i zanurzył się w jej wnętrzu jednym, powolnym ruchem, który zaparł im obojgu dech.
Ashley zacisnęła nogi wokół niego, uśmiechając się. Jej oczy szkliły się jeszcze od przeżytej przed chwilą rozkoszy. Jeff wykonywał rytmiczne ruchy, obserwując jej twarz, na której zaczęło pojawiać się znowu napięcie. Poczuł raptem, że jej ciałem wstrząsają konwulsje. Jęknęła z rozkoszy. Przełknął ślinę, z trudem panując nad sobą.
Wiedział, że dopóki znajduje się w niej, wykonując rytmiczne ruchy, będzie szczytowała, falując wokół niego biodrami, wciągając go coraz głębiej w siebie, zmuszając, aby przekroczył granicę. Poruszył biodrami, przeklinając w duchu, że z nikim już mu nie będzie tak dobrze, i pragnąc, aby chwila ta trwała wieczność.
Poczekaj, powtarzał sobie. Powstrzymaj się jeszcze trochę. Nie potrafił jednak. Ashley przyciągnęła go nogami, wchłaniając głębiej w siebie, oddając się błogiej rozkoszy. Kiedy wyszeptała jego imię, stracił nad sobą kontrolę. Chwycił ją za biodra i przyspieszył ruchy. W uszach zaczęła mu szumieć krew. Myśli mu się rozpierzchły, zabrakło mu tchu i poczuł gwałtowną ulgę w momencie spełnienia.
Kiedy już doszedł do siebie, pochylił się i pocałował ją w usta.
– Byłeś jak zwykle zadziwiający – westchnęła. – Drzemią w tobie ukryte talenty.
Musnął wargami jej policzki, nos, dolną wargę.
– Moim celem jest zaspokojenie ciebie.
– Proszę, nie upraszczaj sprawy. To nie jest kwestia jedynie zaspokojenia fizycznego. – Jej orzechowe oczy spochmurniały. – Nie chowaj więcej przede mną swoich uczuć, dobrze?
Nie potrafił jej niczego odmówić.
– Obiecuję ci, że nie będę.
Jeff wystukał swoje uwagi dotyczące raportu, przygotowanego przez jego zespół. Opracowali już prawie do końca plan ochrony Kirkmana i jego wspólników. Spotkanie miało się odbyć za kilka dni.
Zadzwonił telefon. Jeff odebrał, ale gdy skończył rozmowę, nie mógł się ponownie skupić na raporcie. Ciężko mu się było dzisiaj skoncentrować, bo jego myśli zaprzątała Ashley.
Minął już blisko tydzień, odkąd zarzuciła mu, że ukrywa przed nią swoje uczucia. W czasie tego tygodnia ich związek nadal komplikował mu życie. Wiedział, że powinien z nią zerwać, nie mógł się jednak na to zdobyć. Zerwanie stanowiło najbezpieczniejsze dla niego rozwiązanie, uświadomił sobie jednak, że mierzi go powrót do samotnego życia. Czerpał radość z ciepła, które wnosiły w jego życie Ashley oraz Maggie. Z namiętności, jaką Ashley obdarowywała go w łóżku. Sprawiała mu przyjemność świadomość, że czeka na niego w domu, że o nim myśli. Ufał jej.
"Nie jesteś sam, kochanie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Nie jesteś sam, kochanie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Nie jesteś sam, kochanie" друзьям в соцсетях.