Obszedł posąg i stanął tyłem do niej. Gdy upewnił się, że odeszła, usiadł na ławeczce.

Źle ocenił sytuację. Ona pragnęła tylko namiętnego uścisku i pocałunku, a nie stałego związku. A już na pewno nie w roli jego kochanki. On z kolei mógł jej zaoferować tylko tę pozycję.

Nie spodziewał się, że mu odmówi. Przecież złożył jej bardzo korzystną propozycję. Wprawdzie kiedyś była żoną młodszego syna wicehrabiego, lecz teraz, jako niezamożna wdowa, mieszkała na wsi z matką i siostrą. Cóż, zapewne oczekiwała od życia czegoś więcej niż pozycji kochanki księcia. Może poczuła rozczarowanie, że nie zaofiarował jej więcej. Ale to już nie jego zmartwienie.

Pomyślał, że ten i tak męczący pobyt w Schofield stanie się jeszcze trudniejszy do zniesienia.

Ale sam był sobie winien. Zaproponował pani Derrick, by została jego kochanką, nie przemyślawszy wszystkich aspektów tej propozycji. A ona była przecież bratową Elricka i córką dżentelmena, nawet jeśli ten został zmuszony, by uczyć w szkole.

Dobrze, że się nie zgodziła.

Wszak miał do niej wiele zastrzeżeń, czyż nie?

Wulfric siedział nieruchomo i wpatrując się w żywopłot, skupił się na tym, by uporządkować emocje, zanim na nowo skuje je lód.

7

Christine w pośpiechu kilka razy pomyliła drogę, zanim udało się jej wyjść z labiryntu. Potykając się, zbiegła po schodach i szybkim krokiem ruszyła aleją, która nagle wydała się jej dwa razy dłuższa. Parę razy obejrzała się przez ramię, ale na szczęście nie szedł za nią. Czego się obawiała? Ze ją dogoni i wymachując monoklem, zmusi do uległości?

„Mogłaby pani zostać moją kochanką”.

Gdy powiedział, że mógłby jej zaofiarować coś lepszego niż obecne życie, myślała, iż chodzi mu o małżeństwo. To absurdalne.

A już zupełnym idiotyzmem było, że na krótką chwilę jej serce zadrżało z radości.

Czy książę Bewcastle chciałby się z nią ożenić? A czy ona chciałaby wyjść za mąż za człowieka takiego jak książę Bewcastle?

Odpowiedzią na oba pytania było stanowcze „nie”.

To dobrze, że ostatecznie zaproponował jej coś zupełnie innego.

Weszła do ogrodu różanego i nagle z przerażeniem zorientowała się, że ktoś w nim siedzi. Poczuła ulgę, gdy zobaczyła, że to tylko Justin. Wstał i podszedł do niej z uśmiechem.

– Ojej, przestraszyłeś mnie – powiedziała, przyciskając dłoń do serca.

– Tak? – Przekrzywił głowę i przyjrzał się jej uważnie. – Czy coś cię zdenerwowało? Usiądź tu i wszystko mi opowiedz.

Podbiegła do niego i ujęła pod ramię.

– Nie tutaj – rzuciła. – Chodźmy pospacerować na tyłach domu.

Poklepał ją po ręce i ruszyli razem ku domowi.

– Zauważyłem, że spacerowałaś z Bewcastle'em – odezwał się. – Powiedziałaś, że chcesz przeczytać w ogrodzie list od siostry. Pomyślałem, że miałaś już dość czasu, by się nim nacieszyć, i przyszedłem spytać, czy nie wybrałabyś się ze mną na spacer. Spóźniłem się jednak. On zjawił się tu przede mną. Czy cię obraził?

– Nie, oczywiście, że nie – odparła szybko i się uśmiechnęła.

– Mnie tak łatwo nie oszukasz – rzekł. – Gdy wpadłaś do rosarium, byłaś bardzo poruszona. Wciąż jeszcze jesteś.

Christine wzięła głęboki oddech i wolno wypuściła powietrze. Justin od lat był jej przyjacielem. Trwał przy niej wiernie także w trudnych chwilach. Ufała mu bezgranicznie.

– Weszliśmy do labiryntu i on mnie pocałował – powiedziała. – To wszystko.

– Czy mam go wyzwać i nauczyć dobrych manier? – spytał, zerkając na nią z posępnym uśmiechem.

– Oczywiście, że nie. – Roześmiała się niepewnie. – Nic takiego się nie stało.

– Nie wiedziałem, że Bewcastle ugania się za kobietami – rzucił, gdy minęli padok przy stajniach i ogród warzywny. – Ale jeśli chcesz, Chrissie, zamienię z nim słowo. Najwyraźniej bardzo cię zdenerwował. Czyżbyś miała nadzieję zostać jego księżną?

– Nie, Justinie. – Znów się roześmiała. – On mi zaproponował coś, co obraża moją godność. Chciał, żebym została jego kochanką.

To naprawdę było poniżające. Nie miała zamiaru z nikim dzielić się swoim upokorzeniem, ale słowa same się jej wymknęły.

Zatrzymał się i spojrzał na nią z ponurą miną.

– Niech to diabli, naprawdę? – spytał głosem drżącym z furii. – O tak, to do niego podobne. Bewcastle nie zniżyłby się do poślubienia kogoś poniżej księżniczki. Ale taka zniewaga! Trzymaj się od niego z daleka, Chrissie. To nieprzyjemny typ. Nie znam nikogo, kto by go lubił czy choćby był w stanie tolerować. Nie powinnaś przebywać w towarzystwie jego i jemu podobnych. Ja go…

– Justinie! – Ujęła go pod ramię i skłoniła do dalszego spaceru. – To miłe, że tak się przejąłeś. Ale ja wcale nie jestem na niego zła. Tylko wstrząśnięta. I wcale nie chcę zostać księżną. Która kobieta przy zdrowych zmysłach by tego pragnęła? W ogóle nie chcę wychodzić za mąż. W zupełności zadowala mnie życie, jakie wiodę teraz. Nie będę się też wystawiać na ryzyko kolejnej zniewagi. Nie musisz się o mnie martwić.

– Mimo wszystko martwię się – westchnął. – Wiesz, jak bardzo cię lubię. Sam bym się z tobą ożenił, gdybyś tylko mnie przyjęła. Ty jednak nie chcesz, więc muszę się zadowolić twoją przyjaźnią. Ale nie spodziewaj się, że będę stał bez słowa, gdy inni mężczyźni ci ubliżają.

Christine poczuła wzruszenie. I skrępowanie. Mocniej ścisnęła jego ramię.

– Już wszystko w porządku – zapewniła. – Chciałabym jednak posiedzieć chwilę w spokoju i odetchnąć świeżym powietrzem, zanim wrócę do domu. Będziesz tak miły, Justinie?

– Nie musisz już nic mówić – odparł z uśmiechem. – Zobaczymy się później.

Gdy odchodził, pomyślała, że właśnie to zawsze w nim lubiła. Był jej najlepszym przyjacielem, ale nigdy nie narzucał się ze swoim towarzystwem ani nie próbował zabierać jej czasu, gdy chciała być sama. Żałowała tylko, że ich przyjaźń była bardzo jednostronna. On rzadko, jeśli w ogóle, jej się zwierzał czy dzielił radościami i smutkami. Miała gorącą nadzieję, że któregoś dnia to się zmieni. Kiedyś on będzie w potrzebie, a wtedy ona pospieszy mu z przyjacielską pomocą.

Gdy w końcu dotarła do drzwi swego pokoju, czuła się bardzo zmęczona i wyczerpana emocjonalnie. Niestety wyglądało na to, że nie dane jej będzie odpocząć.

– Pani Derrick! – odezwał się głos za jej plecami. Obejrzawszy się, Christine zobaczyła Harriet King stojącą w progu swego pokoju. Sponad jej ramienia wychylała się pełna jasnych loków głowa lady Sarah. – Proszę tu do mnie, jeśli łaska.

Brzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba, ale można go było zignorować. Tylko po co? Jeśli nie pójdzie teraz, żeby dowiedzieć się, o co im chodzi, będzie musiała wysłuchać tego później.

– Oczywiście – uśmiechnęła się i weszła do dużej, wygodnej sypialni. – Jak się udała pani przejażdżka?

W pokoju Harriet zebrały się wszystkie młode damy – lady Sarah, Rowena Siddings, Audrey, Miriam Dunstan – Lutt, Beryl i Penelope Chisholm.

– Należą się pani gratulacje – oznajmiła Harriet ostrym tonem.

– Mogę ci przekazać pięć gwinei z nagrody – dodała Audrey. – Reszta jeszcze nie została wpłacona. Gratuluję, kuzynko Christine. Postawiłam na ciebie, choć przyznam, że nie spodziewałam się, że wygrasz. Zresztą nie sądziłam, że którejkolwiek z was się to uda.

– Cieszę się, że ktoś wreszcie wygrał ten zakład – oświadczyła Rowena. – Przez następny tydzień będę mogła dobrze się bawić. Bardzo lubię wygrywać, ale muszę przyznać, że perspektywa spędzenia całej godziny w towarzystwie księcia Bewcastle'a odbierała mi sen. Gratuluję, pani Derrick.

– Widziałyśmy panią – wyjaśniła Beryl. – Weszłyśmy z Penelope do ogrodu różanego, akurat gdy książę wkroczył w aleję szczodrzeńców. Zastanawiałyśmy się, która z nas ruszy jego śladem, kiedy zauważyłyśmy, jak się przy pani zatrzymał i zaczął rozmowę. A potem oboje poszliście aleją. Zostałyśmy na miejscu i rozmawiały z panem Magnusem, który wkrótce zjawił się w ogrodzie. A pani nie wróciła aż do tej chwili, myśmy specjalnie wypatrywały. Nie było pani przez półtorej godziny. Świetnie pani poszło. Bardzo chciałyśmy wygrać, prawda Pen? Ale tak jak Rowena nie byłyśmy zachwycone tym, przez co musiałybyśmy przejść, żeby zwyciężyć.

– Ja za żadne skarby świata nie chciałabym spędzić półtorej godziny sam na sam z mężczyzną – powiedziała lady Sarah, co było trochę dziwne, wziąwszy pod uwagę warunki zakładu. – W ten sposób można stracić reputację.

– Pod warunkiem że ma się co tracić – rzuciła Harriet znacząco.

Reszta dziewcząt zaczęła mówić jedna przez drugą, z czego Christine w sumie się ucieszyła. Miała chwilę czasu, by dojść do siebie po przeżytym wstrząsie. Czy był ktoś, kto nie widział jej, jak spacerowała z księciem? I dlaczego, gdy była z nim, ani przez chwilę nie pomyślała o tym idiotycznym zakładzie?

– Audrey, musisz zatrzymać nagrodę – oświadczyła. – Postawiłaś na mnie i wyłożyłaś własne pieniądze. Przeto cała wygrana należy się tobie. Doprawdy, to był zwariowany konkurs. Gdy książę Bewcastle mijał mnie dzisiaj, gdy czytałam list w alei, dostrzegłam szansę, by wygrać ten zakład, i wykorzystałam ją. Szczebiotałam przez całą godzinę, podczas gdy książę wyglądał, jakby miał za chwilę umrzeć z nudów. Muszę przyznać, że gdybym kiedykolwiek miała to zrobić jeszcze raz, chyba sama umarłabym z nudów. A zatem, drogie panie, rzeczywiście wygrałam.

Roześmiała się i powiodła rozpromienionym wzrokiem po całym towarzystwie. Większość dziewcząt wydawała się zadowolona i pogodzona ze stratą gwinei. Oczywiście lady Sarah i Harriet King były wściekłe i rozczarowane, ale takie zepsute pannice nie zasługiwały na współczucie. Przecież nawet się nie starała wygrać tego zakładu. Jak na ironię, tym razem ją dostrzeżono, podczas kiedy poprzednio, gdy rzeczywiście z rozmysłem robiła wszystko, by spędzić godzinę w towarzystwie księcia, nie znalazł się ani jeden świadek jej triumfu.

– Harriet i Sarah, jesteście mi winne po gwinei – powiedziała Audrey.

Chwilę potem Christine wyszła i wreszcie schroniła się w swoim pokoju. Jeszcze nigdy nie czuła się tak wytrącona z równowagi.

„Mogłaby pani zostać moją kochanką”.

Mocno zacisnęła powieki i pokręciła głową.

Pocałował ją, a ona odwzajemniła pocałunek. Przez kilka sekund czy minut – nie wiedziała jak długo – czuła ogarniającą ją tak silną namiętność, jakiej nie doświadczyła nigdy dotąd.

A potem on jej zaproponował, żeby została jego kochanką.

Jakie to upokarzające!

– Christine wcale nie jest kokietką – powiedział Justin Magnus do księcia.

Od incydentu w labiryncie minęły dwa dni. Przez ten czas Wulfric i Christie starannie się nawzajem unikali. Choć książę raczej nie odniósł wrażenia, że to, co się wydarzyło, popsuło humor pani Derrick. Wręcz przeciwnie. Zdobyła sympatię większości młodych dam i uwielbienie dżentelmenów. Kitredge był w niej wyraźnie zadurzony. Mimo że nigdy nie starała się wysuwać na pierwszy plan i skupiać na sobie uwagi reszty gości, niezaprzeczalnie stała się duszą towarzystwa. Tam, gdzie rozmowa była najżywsza, a śmiech najweselszy, z pewnością znajdowała się pani Derrick.

Niektórzy pewnie uznaliby ją za kokietkę.

Dla Wulfrica było całkiem jasne, że nią nie jest. Miała naprawdę nieodparty urok. I naprawdę lubiła ludzi.

– Istotnie – odparł lodowatym tonem. Szedł z całym towarzystwem na wzgórze nad jeziorem na – jak to określiła lady Renable – naprędce zaimprowizowany piknik, choć, jak podejrzewał Wulfric, nie było tu żadnej improwizacji. Magnus nie odstępował jego boku.

– Nie jest konwencjonalnie piękna ani utalentowana czy elegancka, ale wydaje się bardzo atrakcyjna – ciągnął. – Sama nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo, lecz każdy mężczyzna, który ją spotka, ulega jej czarowi. Rozumie więc pan, że to nie jest kokieteria. To nadzwyczajny urok jej osobowości. Mój kuzyn Oscar zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i postanowił się z nią ożenić, choć mógł mieć każdą kobietę, którą chciał. Wyglądał przecież jak młody bóg.

– Szczęściarz z niego.

Dotarli do ścieżki nad jeziorem, gdzie pani Derrick wpadła na Wulfrica pierwszego popołudnia, i skręcili w stronę wzgórza. Książę zwolnił kroku, mając nadzieję, że Justin go wyprzedzi, on jednak najwyraźniej miał jakąś misję do spełnienia. No tak, Magnus był przyjacielem pani Derrick. Czyżby został posłany z wiadomością? A może chciał mu coś przekazać od siebie? Wulfric irytował się, że postawił się w idiotycznej sytuacji, w której musiał znosić reprymendę ze strony jakiegoś smarkacza.

– Zatem podziw Kitredge'a, podobnie jak tych wszystkich Culverów, Hillierów i Snape'ów wcale nie oznacza, że ona z rozmysłem zrobiła cokolwiek, by zwrócić na siebie ich uwagę – ciągnął Justin.

– Sądzę, że zamierza mi pan wyjaśnić, jaki te komentarze mają związek ze mną – rzucił Wulfric.

– Pan też ją podziwia – odparł Magnus. – I być może uważa, że z panem flirtowała. Albo że flirtowała z innymi mężczyznami, a panem jest poważnie zainteresowana. Myliłby się pan pod każdym względem. To tylko jej przyjazne usposobienie. Zachowuje się tak samo wobec wszystkich. Gdyby Oscar to sobie uświadomił, byłby o wiele szczęśliwszy. On jednak chciał mieć jej uśmiechy i całą uwagę tylko dla siebie.