Zapadła długa, pełna skrępowania cisza.

– Nie sądzę, aby Bewcastle był ci szczególnie wdzięczny za to, że opowiadasz o nim takie przerażające historie – odezwał się w końcu Gervase.

– To oczywiste, że Wulfric potrafi kochać – powiedziała Eve. – Pomógł Aidanowi i mnie zbliżyć się do siebie, już po naszym ślubie. I chyba podobnie było w przypadku Freyi i Joshuy oraz Rannulfa i Judith. Łatwo jest osądzać, że zrobił to tylko z chęci uniknięcia skandalu i ze względu na rodzinną dumę. Ja jednak od dawna wierzę, że on nas kocha. Przyjechał do Oxfordshire, by pomóc mi zatrzymać Davy'ego i Becky, gdy mój kuzyn chciał mi ich odebrać. Cóż innego mogło nim powodować, jeśli nie miłość? Rachel, czy rzeczywiście uważasz, że pani Derrick zdoła skruszyć pancerz, za którym ukrywa się Wulfric?

– Oczywiście, że tak – zawołała niespodziewanie Freyja. – Nie rozumiem, dlaczego od razu tego nie zauważyliśmy. Czy Wulf nie gościł u lady Renable zeszłego lata? Pani Derrick zapewne również była tam obecna. I czy nie zastanawialiśmy się, dlaczego Wulfric pospieszył jej na pomoc w Hyde Parku, mimo iż było tam wiele osób z towarzystwa? To nie w jego stylu wystawiać się na plotki i narażać na śmieszność. I po co zaprosił jej rodzinę na Wielkanoc, skoro wiemy, że nie łączy go z nią żadna głębsza zażyłość, no, może z wyjątkiem Mowbury'ego? Dlaczego wreszcie nas zaprosił? Zwykle sami się wpraszamy.

– Chyba nie sugerujesz… – zaczął Alleyne.

– I dlaczego dziś po południu ustawił nas wszystkich w holu, gdy tylko nadjechał powóz Renable'a? – ciągnęła Freyja. – Pamiętacie, jak nas to zdziwiło?

– Niech to diabli, ty właśnie to sugerujesz – zawołał Alleyne. – Muszę przyznać, że kobiety mają naprawdę niesamowitą wyobraźnię. Zaczynają od prostych faktów, a dochodzą do niesłychanych wniosków. Free, uważasz, że Wulf zadurzył się w pani Derrick?

– To całkiem prawdopodobne – odparła i spojrzała mu w oczy.

– No cóż, chyba zgodnie uznaliśmy, że niedorzeczny plan ciotki Rochester, by skojarzyć Wulfa z Amy Hutchinson, należy udaremnić – skwitował rzeczowo Aidan. – Ze względu na nich oboje. Jeśli uda się nam to osiągnąć poprzez stwarzanie okazji, by Wulf jak najczęściej przebywał w towarzystwie pani Derrick, to jestem za. Jeśli przy tym zakocha się w niej po uszy, choć ta wizja trochę wykracza poza moją wyobraźnię, chętnie sprawię Eve nową suknię na ich ślub.

– A ja proponuję, choć wiem, że nie na wiele się to zda, bo Bedwynowie zawsze robią dokładnie odwrotnie, niż się im sugeruje, by zostawić ich w spokoju – powiedział Joshua. – Nie ma czegoś bardziej niedorzecznego niż banda pełnych dobrych chęci Bedwynów, którzy spiskują, by Wulfrica ocalić przed niefortunnym małżeństwem, popychając do związku z inną kobietą, również nie najszczęśliwiej dobraną.

– Zgadzam się – poparł go Gervase.

– Niedorzecznego? – prychnęła Freyja. – Zarzucasz nam, że jesteśmy niedorzeczni, Joshua? A ciebie to śmieszy, Gervase?

Aidan wstał.

– Czas iść spać – powiedział. – Jest tylko jedna rzecz bardziej przerażająca niż Bedwynowie zabawiający się w swatów: Bedwynowie kłócący się ze sobą. Zaraz rzucicie się na siebie z pięściami, a przecież są tu obecne dwie czy trzy damy.

– Dwie czy trzy… – Freyja z ogniem w oczach zerwała się na nogi.

Aidan uniósł dłoń i wszyscy umilkli. Gdy chciał, potrafił być równie groźny jak Wulfric, a przy tym po wielu latach służby w wojsku jako oficer kawalerii potrafił zdobyć posłuch.

– Freyjo, dobrze wiesz, że w każdej sprzeczce ty pierwsza rzucasz się z pięściami – oświadczył. – Chodźmy spać. Zobaczymy, co nam przyniesie jutro. Sądzę, że Wulf bez najmniejszej pomocy z naszej strony pokrzyżuje plany ciotki i uniknie związku z panią Derrick. I nie będzie wymagało to od niego większego wysiłku, co najwyżej uniesienia brwi.

Podał ramię Eve.

– Niektóre osoby zawsze muszą mieć ostatnie słowo – rzuciła Freyja, kręcąc głową.

Rannulf i Alleyne spojrzeli wymownie na siebie, potem na Freyję i demonstracyjnie zacisnęli usta.

Joshua uśmiechnął się i objął żonę.

Tymczasem Christine rozmawiała w swej sypialni z Hermione. Szwagierka dogoniła ją na schodach, gdy wszyscy udawali się na spoczynek, i wprosiła się do środka.

– O, jaki śliczny pokój – zauważyła, rozejrzawszy się. – To chyba największa i najładniejsza sypialnia w całym domu.

Christine nie przyszło to do głowy; sądziła, że wszystkie pokoje są równie okazałe jak jej. Hermione nie rozwinęła tematu. Usiadła na podsuniętym jej krześle i spojrzawszy poważnie na szwagierkę, powiedziała:

– Zastanawialiśmy się z Basilem nad tym zaproszeniem. Nasza znajomość z księciem jest bardzo luźna. Wiemy też, że rzadko, jeśli w ogóle, zaprasza do Lindsey Hall gości. Dlaczego więc zaprosił nas? Wprawdzie przyjaźni się z Hectorem, ale z Melanie i Bertiem łączy go tak samo daleka znajomość jak z nami, choć to Hector przywiózł go do Schofield zeszłego lata. Doszliśmy do wniosku, że zaproszono nas tutaj z twojego powodu.

– Mojego powodu? – powtórzyła Christine.

– Tak. Uważam, a Basil zgadza się ze mną, że książę się w tobie zadurzył.

Christine patrzyła na szwagierkę w milczeniu.

– Jest oczywiste, że markiza Rochester ma co do księcia inne plany i może wywrzeć na niego spory wpływ – ciągnęła Hermione.

– A jego rodzina nigdy nie zaakceptuje małżeństwa z tobą. Jemu zresztą też małżeństwo nawet nie przyjdzie do głowy. Zaproponuje ci tylko romans.

– Próbujesz mnie ostrzec, żebym nie robiła sobie wielkich nadziei? – spytała Christine.

Hermione zmarszczyła brwi.

– Nie, proszę cię, żebyś nie zrobiła z siebie idiotki – odrzekła. – Nigdy nie zostaniesz księżną Bewcastle. Sama myśl o tym jest niedorzeczna. A jeśli znów zaczniesz stosować te swoje sztuczki, twoje ambicje staną się jasne dla markizy i rodzeństwa księcia i odium twego niestosownego zachowania spadnie również na nas.

– Moje sztuczki. – Christine nagle zrobiło się zimno.

– Udawałaś, że spadasz z drzewa, akurat gdy on był w pobliżu – rzuciła Hermione z goryczą. – Niby przypadkiem wpadłaś do rzeki, kiedy książę przejeżdżał obok. Dziwnym trafem siedziałaś w alei szczodrzeńców, gdy zapragnął tam pospacerować. Udawałaś, że boli cię noga, gdy Hector ci na nią nadepnął, i nie było cię w sali balowej przez całą godzinę. I zwracałaś na siebie uwagę niemal każdego dżentelmena w Schofield. Hrabia Kitredge nawet oświadczył ci się w Londynie, ale podobno mu odmówiłaś. Czemu zadowolić się tytułem hrabiny, skoro można zostać księżną?

– Hermione, myślę, że powinnaś stąd wyjść – powiedziała Christine.

Hermione wstała i podeszła do drzwi.

Zawsze tak było, pomyślała nagle Christine. A przynajmniej przez kilka ostatnich lat życia Oscara, po jego śmierci, ubiegłego lata i teraz. Zawsze unikały szczerej rozmowy.

– Nie, zaczekaj! – zawołała.

Hermione stanęła w drzwiach i spojrzała przez ramię.

– Kiedyś uwielbiałaś, gdy raz po raz wpadałam w tarapaty – powiedziała Christine. – Mówiłaś, że towarzystwo jest mną zachwycone, a śmiech dobrze wszystkim robi. Że mam rzadki dar przyciągania do siebie ludzi, że damy za mną przepadają, a dżentelmeni lubią mnie i czują się ze mną bezpiecznie, bo jestem mężatką. Oscar mnie kochał, ja kochałam jego i byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną. Powiedziałaś mi, że jestem siostrą, której nigdy nie miałaś, a zawsze pragnęłaś mieć. Byłaś dla mnie siostrą. Co się zmieniło? Nigdy nie mogłam tego pojąć. Nagle moje towarzyskie gafy stały się dla was wszystkich krępujące i upokarzające, a każdego dżentelmena, z którym rozmawiałam, tańczyłam czy wymieniałam uśmiechy, uważaliście za mojego kochanka. Co się stało? Co się zmieniło?

Hermione nadal patrzyła na szwagierkę przez ramię.

– Ty mi to powiedz, Christine – odezwała się w końcu. – Zapewne znudziłaś się Oscarem. Zorientowałaś się, że możesz zwabić grubszą rybę i on przestał cię obchodzić. My też.

Christine zamrugała, by powstrzymać łzy.

– Zawsze kochałam Oscara – odparła. – Nawet pod koniec, gdy zaczął bez opamiętania grać i stracił całą fortunę. Nigdy nie przestało mi na nim zależeć. Byłam jego żoną i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby go zdradzić.

– Cóż – westchnęła Hermione – chciałabym ci wierzyć. Obie jednak wiemy, że to kłamstwo. Gdyby tak nie było, Oscar nadal by żył.

– Chyba nie sądzisz, że byłam odpowiedzialna za jego śmierć? – zawołała Christine. – Błagałam cię wtedy, byś spytała Justina. Dlaczego tego nie zrobiłaś? On potwierdziłby moją niewinność.

– Zapytaliśmy Justina – odparła Hermione. – Przysięgał, że jesteś niewinna, wielce oburzony, że mogliśmy choćby przez moment wątpić w twoje słowa. Ale on zawsze cię bronił. Bez względu na wszystko zawsze cię bronił i zaprzeczał wszelkim oskarżeniom pod twoim adresem. Justin od dawna się w tobie kocha. Prędzej by fałszywie przysięgał, niż pozwolił, by ktokolwiek źle o tobie mówił czy myślał.

– Rozumiem – powiedziała Christine. – I dlatego jestem winna. To, że mnie bronił, przesądza o mojej winie. Biedny Justin. Jego wystąpienia w mojej sprawie zawsze przynosiły efekt odwrotny do zamierzonego. Możesz zatem myśleć, co ci się podoba. Pod jednym względem cię uspokoję. Nie jestem tutaj z powodu ambicji, by zostać księżną Bewcastle. Już raz odrzuciłam oświadczyny księcia i zrobię to ponownie, jeśli powtórzy propozycję. Być może jestem jeszcze bardziej niż ty i Basil świadoma faktu, że to małżeństwo byłoby nie do zniesienia. Dla nas obojga. Z utęsknieniem czekam na dzień, gdy będę mogła wrócić do domu i zacząć znów wieść normalne życie, tak jak przez ostatnie trzy lata, choć pierwszy rok upłynął mi pod znakiem głębokiej żałoby po Oscarze.

– Christine – niespodziewanie oczy Hermione również napełniły się łzami. – Bardzo chciałabym myśleć o tobie jak najlepiej. I Basil, i ja tego pragniemy. Jesteś przecież wdową po Oscarze.

Christine skinęła głową. Nic już nie zostało do powiedzenia. Chyba znów zapanował między nimi kruchy pokój.

Hermione wyszła bez słowa. Christine położyła się do łóżka i próbowała zasnąć, ale rozmowa z Hermione i kłótnia z księciem nie dawały jej spokoju.

17

Następnego ranka wszyscy wybrali się do kościoła na nabożeństwo Wielkiego Piątku. Kilkoro starszych gości pojechało powozem, jednak większość poszła pieszo, jako że pogoda się poprawiła.

Christine szła w towarzystwie Justina, a lord Aidan z żoną tuż koło księcia, który prowadził pod rękę pannę Hutchinson. Markiza Rochester rzeczywiście chciała skojarzyć tę parę. Christine serdecznie współczuła Amy Hutchinson. Była ładną i miłą młodą damą, ale zupełnie nie pasowała do księcia.

Justin jakby czytał jej w myślach.

– Biedna dziewczyna – odezwał się, wskazując głową w kierunku panny Hutchinson. – Zastanawiam się, czy wie, że za bycie księżną przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę. Mam nadzieję, że ciotka wyjaśni jej wszystko przed ślubem. Oczywiście jeśli Bewcastle zdecyduje się na to małżeństwo.

Christie milczała. Nie chciała rozmawiać o księciu nawet z najbliższym przyjacielem. Zwłaszcza po ostatnim wieczorze. On jednak niezrażony ciągnął dalej.

– Lady Falconbridge na pewno zrozumie. Chyba i tak nie spodziewała się, że książę zaproponuje jej małżeństwo. Kochanka Bewcastle'a też pewnie wykaże zrozumienie. Zresztą nie będzie miała specjalnego wyboru, chyba że zrezygnuje z jego opieki, która zdaje się przynosi niezłe apanaże.

– Justinie! – przerwała mu ostro. – Czy z innymi damami również rozmawiasz na takie tematy?

Spojrzał na nią skruszony.

– Wybacz mi – powiedział. – Ale przecież wiesz o lady Falconbridge. A kochankę książę ma już od lat, więc uznałem, że wszyscy o niej wiedzą. To nierozsądne z mojej strony. Jesteś przecież damą.

– Poklepał jej dłoń. – Ty miałaś dość rozsądku i nie chciałaś mieć z nim do czynienia. Nie sądzę, by mu się to spodobało.

– W tej chwili zmieńmy temat – rzuciła stanowczo. – Hector opowiadał mi, że znów wybiera się w podróż i być może ty pojedziesz z nim. To prawda?

Justin się skrzywił.

– Tylko jeśli uda się w jakieś cywilizowane miejsce – odparł. – Na przykład do Włoch.

Christine słuchała tylko jednym uchem. Naprawdę nie chciała nic wiedzieć o kobietach księcia Bewcastle'a. I irytowało ją, że Justin traktował ją jak swego kompana, a nie jak damę. Nie obchodzi jej, co książę wyprawia, może nawet utrzymywać cały harem kobiet. Ale mimo woli przypomniała sobie, jak powiedział, że jeśli kiedykolwiek się ożeni, jego żona będzie jedyną kobietą, z którą będzie dzielił łoże do końca życia. Uwierzyła mu, co zresztą nie miało znaczenia, bo przecież nigdy nie zostanie jego żoną. Była tego całkowicie pewna, nawet jeśli zaprosił ją tu, by się o nią starać.

Czy właśnie po to ją zaprosił? To się wydawało nieprawdopodobne.

Unikała księcia przez cały ranek, lecz po południu znalazła się niespodziewanie w jego towarzystwie. Lord Aidan z żoną postanowili wyjść z dziećmi na spacer. Dołączył do nich lord Rannulf ze swoją rodziną, a wkrótce prawie wszyscy zdecydowali się wyjść. Ustaliwszy, że zbiorą się w holu, rozbiegli się na chwilę, by zabrać okrycia i zawołać dzieci. Christine była zachwycona perspektywą spędzenia czasu na świeżym powietrzu.