Czy ten mężczyzna nigdy nie zaznał radości? Nawet jako dziecko? Jak mogła sobie wyobrażać, że jest w nim zakochana? Jak mogła mu się wczoraj zwierzyć? I kłócić się z nim? Gdy się kłócili, nie okazywał chłodu. Och, jak trudno było go zrozumieć.

– Powiedział pan „właściwie tak”. Były więc jakieś waśnie?

W odpowiedzi wysnuł niesamowitą opowieść o powziętym przez niego i hrabiego Redfielda zamiarze połączenia lady Freyi i najstarszego syna hrabiego małżeństwem. Wszystko szło zgodnie z planem, aż któregoś lata Kit przyjechał do domu na urlop. On i lady Freyja zakochali się w sobie, lecz mimo to ona odtrąciła Kita i ogłosiła swoje zaręczyny z jego starszym bratem. Kit pobił się z lordem Rannulfem na trawniku przed Lindsey Hall i wściekły wrócił do Hiszpanii. Trzy lata później, po śmierci najstarszego syna, hrabia i książę próbowali zaaranżować małżeństwo Freyi i Kita, zakładając, że oboje będą tego chcieli. Gdy jednak Kit przyjechał do Alvesley, na, jak się wszyscy spodziewali, uroczystość zaręczyn, przywiózł ze sobą narzeczoną, obecną lady Ravensberg.

– Ojej – westchnęła Christine. – Czy łady Freyja była bardzo zraniona?

– Raczej rozgniewana – odparł. – Szczerze mówiąc, nikt z nas nie był zachwycony zachowaniem Kita. I nie omieszkaliśmy tego okazać jemu i jego wybrance. Ale teraz nie ma już między nami urazy. Freyja nawet zaprzyjaźniła się z lady Ravensberg, gdy poznała Joshuę.

Christine zdała sobie sprawę, że to historia, której na pewno nie opowiedziałby jej rok temu. Pamiętała, jak sucho i zdawkowo mówił o swoich majątkach i rodzinie. Zrozumiała, że książę próbuje się przed nią otworzyć, tak jak ona przed nim wczoraj.

Mówił przez prawie całą drogę do Alvesley. Nie musiała go nawet do tego zachęcać. Niepytany opowiedział jej o całym swoim rodzeństwie i o tym, jak poznali swoich współmałżonków. Wspomniał też o kilku okropnych miesiącach w lecie 1815 roku, gdy myśleli, że lord Alleyne zginął pod Waterloo. Był w Belgii wraz z personelem ambasady i został wysłany na pole bitwy z listem do księcia „wellingtona od ambasadora brytyjskiego.

– I nagle, gdy wróciliśmy do Lindsey Hall po ślubie Morgan, on po prostu czekał na nas na tarasie.

Christine poczuła, jak coś ściskają za gardło.

– To musiała być dla was naprawdę cudowna chwila – wykrztusiła.

– Tak – potwierdził. – Okazało się, że Alleyne został postrzelony w udo i spadł z konia tak nieszczęśliwie, że uderzył się w głowę i na kilka miesięcy stracił pamięć. Rachel go znalazła i pielęgnowała, dopóki nie wrócił do zdrowia.

Patrzyła na niego zdumiona, że jest zdolny do głębszych wzruszeń. Mimo szorstkiego tonu i surowej miny widać było, że bardzo mocno przeżył całą tę historię.

„I nagle… on po prostu czekał na nas na tarasie”.

Czy książę zdawał sobie sprawę, jak bardzo się odsłonił w tych kilku prostych słowach?

Zamrugała gwałtownie i odwróciła głowę. Jak wytłumaczyłaby mu powód swych łez, gdyby je dostrzegł?

Wkrótce dotarli do Alvesley, pięknej i okazałej rezydencji. Książę pomógł jej zsiąść z konia i oddał oba wierzchowce pod opiekę stajennemu. Weszli do środka. Christine poczuła ulgę, że nie będzie już przebywać z księciem sam na sam. Zaczynał burzyć jej uprzedzenia. Wcale nie była pewna, czy to się jej podoba. Pragnęła wrócić do swej spokojnej egzystencji bez żalu, ze świadomością, że wybrała ją nie tylko rozumem, ale i sercem.

Przez następną godzinę nie mogła się nadziwić, że tak dalece utraciła kontrolę nad własnym życiem. Jak na kogoś, kto z niechęcią myślał o powrocie do eleganckiego towarzystwa, zarówno zeszłego roku w Schofield, jak i tej wiosny na ślubie Audrey w Londynie, spędzała z nim zatrważająco dużo czasu. Najpierw z Bedwynami, a teraz jeszcze z mieszkańcami Alvesley.

Została przedstawiona hrabiemu i hrabinie Redfield oraz wice – hrabiostwu Ravensberg. Dwojgu ostatnim przyjrzała się z zaciekawieniem, znając ich historię. Potem zaczęła się prezentacja pozostałych osób, które przebywały w Alvesley z wizytą. Nie było wśród nich nikogo bez tytułu. Hrabia i hrabina Kilbourne. Diuk Portfrey z żoną. Lady Muir. Hrabia i hrabina Sutton. Markiz Attingsborough i wicehrabia Whitleaf Wszyscy byli krewnymi wicehrabiny Ravensberg.

Christine czuła się przytłoczona całym tym splendorem. Na szczęście grono było tak liczne, a rozmowa tak ożywiona, że mogła znaleźć sobie ustronne miejsce przy oknie i na nowo wcielić się w rolę pobłażliwego obserwatora ludzkich śmiesznostek, wyłączonego z rozrywek towarzyskich.

Książę Bewcastle siedział z hrabią Redfield, diukiem Portfreyem i Bertiem. Spośród wszystkich zebranych to właśnie on wyglądał na arystokratę do szpiku kości, a także wydawał się najbardziej pociągającym mężczyzną. Dziwna myśl, skoro Christine sama przyznała, że lord Alleyne jest najprzystojniejszym z braci Bedwynów. Wicehrabia Whitleaf, wyjątkowo piękny mężczyzna, miał urzekające fiołkowe oczy, którymi właśnie czarował Amy Hutchinson. Markiz Attingsborough, wysoki, ciemnowłosy i niezwykle atrakcyjny, mógłby zawrócić w głowie każdej kobiecie. Hrabiemu Kilbourne'owi i wicehrabiemu Ravensbergowi także niczego nie brakowało…

– Bujasz w obłokach, Chrissie? – spytał Justin, siadając koło niej. – Wybacz, że pozostawiłem cię na pastwę Bewcastle'a, ale nie miałem wyboru. Postaram się to naprawić w drodze powrotnej.

Uśmiechnęła się do niego. Ubiegłego wieczoru obiecał, że będzie niewzruszenie trwał przy jej boku, żeby ją uchronić przed, jak sądził, niepożądanymi awansami księcia. Nie wyprowadziła go z błędu, ale też nie protestowała.

Spała z monoklem księcia pod poduszką – oczywiście tylko po to, by nie zapomnieć oddać mu go rano. Czuła ciężar szkiełka w kieszeni.

– Nie gniewam się – odparła. – Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o tej rodzinie. To naprawdę bardzo sympatyczni ludzie, nie sądzisz?

– Sympatyczni? – zachichotał. – Tak, Chrissie, jeśli lubi się ludzi zarozumiałych i wyniosłych, którzy we własnym gronie śmieją się z nas wszystkich. Słyszałem ich wczoraj, jak zebrali się po spacerze w jednym pokoju. Zapewniam cię, nie byli zachwyceni twoim zachowaniem. Nie martw się tym jednak. – Poklepał ją po dłoni. – Mnie ono się podobało, mimo że nie widziałem, jak turlałaś się ze wzgórza. Bardzo cię lubię. Gdy tylko sezon dobiegnie końca, przyjadę na lato do Schofield. Będziemy chodzić na spacery, wybierzemy się na przejażdżkę po okolicy i pośmiejemy się z wytwornego towarzystwa.

Dlaczego dziewięć lat temu nie zakochałam się w kimś tak bezpiecznym jak Justin? – zastanawiała się. Nie wierzyła, że on ją kochał, wbrew temu, co twierdziła Hermione. Wprawdzie zaproponował jej małżeństwo, ale…

– Pani Derrick.

Christine wyrwana z zadumy spojrzała na lady Sutton, młodą damę, która sprawiała wrażenie bardzo zarozumiałej.

– Czy to nie pani wywołała okropne zbiegowisko, wpadając do Tamizy kilka tygodni temu? – spytała lady Sutton.

– Och! – Christine zarumieniła się, bo oczy wszystkich obecnych zwróciły się na nią. – Obawiam się, że to mnie przypadło to wątpliwe wyróżnienie.

Markiz Hallmere zachichotał.

– Schyliła się, by wyłowić rękawiczkę, którą pewna, hm, dama upuściła do wody, i sama do niej wpadła – powiedział. – Lord Powell wyciągnął ją z rzeki, ale to Bewcastle odegrał rolę szlachetnego rycerza. Otulił ją płaszczem i zawiózł do domu na swoim koniu.

– Cała historia obiegła Londyn lotem błyskawicy – dodała lady Rosthorn. W tej chwili wyglądała równie groźnie, jak jej najstarszy brat. – Wszyscy zdrowo się uśmiali i zachwycili damą, która dla takiej sprawy naraziła własne bezpieczeństwo.

– Byliśmy wielce rozczarowani, że pani Derrick zniknęła z miasta wkrótce potem – wtrąciła się lady Hallmere, również z groźną miną. – Byłaby rozchwytywana na licznych imprezach towarzyskich. My mieliśmy szczęście spotkać ją wśród gości Wulfrica.

– A wczoraj dane nam było obserwować radosne i niekonwencjonalne podejście pani Derrick do życia – powiedział lord Alleyne z czarującym uśmiechem. – W trakcie spaceru po lesie sturlała się ze wzgórza ku radości naszych dzieci, które oczywiście poszły w jej ślady.

– Podobnie jak Free – dodał lord Rannulf.

– Dobry Boże – westchnął lord Sutton.

– Dzieci ją po prostu uwielbiają – powiedziała żona lorda Aidana. – Dzisiejszego ranka w pokoju dziecinnym nie mogła się od nich opędzić.

– Dzieci zawsze lgną do dobrych ludzi – rzekła wicehrabina Ravensberg i uśmiechnęła się ciepło do Christine. – Pani Derrick, czy często ma pani do czynienia z dziećmi? Ma pani dzieci?

Christine zdołała jakoś odpowiedzieć. Zorientowała się, że oni wszyscy pospieszyli, by obronić ją przed złośliwością hrabiny Sutton. Książę Bewcastle nie odezwał się, tylko obrzucił hrabinę lodowatym spojrzeniem, uniósłszy do oka monokl. Jeden ze swoich pozostałych siedmiu.

Na resztę wizyty musiała porzucić rolę obserwatora. Została wciągnięta do rozmowy na różne tematy i ostatecznie znalazła się w towarzystwie markiza Attingsborough, który okazał się czarującym dżentelmenem. Gdy przyszła pora się pożegnać, odprowadził ją przed dom i pomógł dosiąść Trixie.

– Pani Derrick, czy mogłaby pani zarezerwować dla mnie pierwszą turę tańców na balu w Lindsey Hall? – zapytał na od – jezdnym.

– Tak, oczywiście – odparła z uśmiechem. – Należy do pana.

Zauważyła, że Justin podjechał do Bewcastle'a i zajął go rozmową. Najwyraźniej postanowił dotrzymać obietnicy i uchronić ją przed towarzystwem księcia. Pomyślała, po raz pierwszy od początku ich przyjaźni, że Justin czasami potrafi być nieznośny.

Nie obawiała się, że Trixie, pozbawiona uspokajającego wpływu Karego, spróbuje swoich sztuczek, gdyż u jej boku znalazł się lord Aidan. Przypomniała sobie, że wiele lat spędził w kawalerii, i poczuła się bezpiecznie. Przynajmniej na tyle, na ile to w ogóle możliwe w damskim siodle wysoko nad ziemią.

19

Wulfric darzył ogromnym szacunkiem swego przyjaciela Mowbury'ego, który dzisiejszego ranka skorzystał z okazji poszperania w bibliotece Lindsey Hall, nigdy jednak nie czuł specjalnej sympatii do jego młodszego brata. Zastanawiał się nawet, czy ta niechęć nie wynika z zazdrości, Justin Magnus bowiem był bliskim przyjacielem pani Derrick.

Źle spał tej nocy, a uporczywe myśli nie opuszczały go ani wcześnie rano, gdy poszedł na spacer, ani potem, gdy wrócił do domu i usiadł w bibliotece.

Postarał się, by Justin Magnus towarzyszył mu w drodze powrotnej do Lindsey Hall.

– Attingsborough coś długo się żegna – rzucił chłodno. – Miał chyba dość czasu w salonie, by wszystko powiedzieć.

Zastanawiał się, czy te słowa wystarczą, by Magnus zareagował. Jeśli nie, będzie skazany na drogę powrotną w nieznośnym towarzystwie. Jego bracia i siostry postanowili znów połączyć go w parę z panią Derrick. Tym razem nie ze względu na Amy Hutchinson, bo nie było z nimi ciotki, która próbowałaby go zmusić do towarzyszenia biednej dziewczynie. Oni po prostu bawili się w swatów. Niech to licho!

– Attingsborough to znany rozpustnik – powiedział Magnus, gdy oddalili się nieco od reszty towarzystwa.

Wulfric był szczerze zdumiony. Attingsborough, od lat uważany za jedną z najlepszych partii, zapewne nie stronił od uciech życia, ale żeby zaraz nazywać go rozpustnikiem?

Nie odezwał się jednak. Czekał, co usłyszy dalej.

– Nie można zarzucać Chrissie, że z nim flirtuje – oznajmił Magnus. – Wprawdzie była mężatką i ma pewne doświadczenie życiowe, nie jest jednak w stanie stawić czoła komuś takiemu jak Attingsborough. To zupełnie naturalne, że markiz zainteresował się właśnie nią, skoro lady Muir jest jego kuzynką, Whitleaf ubiegł go do panny Hutchinson, a pozostałe damy są niezamężne. Zresztą Chrissie jest całkiem ładna i czarująca bardziej, niż myśli.

– Owszem – potwierdził Wulfric znudzonym tonem.

– Zapewne jest pan rozdrażniony faktem, że poświęciła markizowi tak wiele uwagi – ciągnął Magnus. – Zechce mi pan wybaczyć śmiałość, ale nietrudno zauważyć, że pan też się nią zachwycił. Nie dziwię się, że czuje pan irytację. Ale pani Derrick jest moją najdroższą przyjaciółką i muszę przemówić w jej obronie. Nie powinien pan mieć do niej pretensji, jeśli mężczyźni tacy jak Kitredge czy Attingsborough zwracają na nią uwagę. To nie jej wina. Zawsze tak działała na mężczyzn. Nic na to nie poradzi. Oscar zamienił jej życie w piekło, oskarżając o flirtowanie, a nawet coś więcej. Hermione i Basil też jej to zarzucali. A potem jeszcze ta zatuszowana afera ze śmiercią Oscara, o którą również ją obwiniali. Niesłusznie. Chciałem się upewnić, że pan to rozumie.

– Coś za bardzo gardłuje pan w jej sprawie – rzucił chłodno Wulfric. – Według mego doświadczenia nie ma dymu bez ognia.

Magnus westchnął.

– Chrissie jest moją przyjaciółką – rzekł. – Wierzę, że jest niewinna, i będę jej bronił. Nawet gdyby była zamieszana w setki skandali, a nie zaledwie kilkanaście, o których słyszałem, zawsze będę jej wierzyć. Po to są przyjaciele.