Żywiła nadzieję, że przez najbliższe dwa tygodnie będą zachowywać się wobec niej poprawnie. Przecież nie zrobiła nic złego.
Wicehrabina Mowbury, matka Melanie, pulchna, niewysoka kobieta o siwych włosach i żywym spojrzeniu, uściskała Christine i oznajmiła, że cieszy się, widząc znów jej śliczną buzię. Audrey również okazała radość. Zarumieniła się i uśmiechnęła promiennie, gdy Christine pogratulowała jej zaręczyn. Napięte kontakty z najbliższą rodziną Oscara nigdy nie miały wpływu na przyjazne związki Christie z jego ciotką i kuzynami, którzy w latach jej małżeństwa nie spędzali w Londynie zbyt wiele czasu.
Lady Chisholm i pani King, które Christine kiedyś poznała, zachowały się wobec niej bardzo uprzejmie.
Sześć bardzo młodych i bardzo modnie ubranych dam, zapewne przyjaciółek Audrey, które najwyraźniej bardzo dobrze się znały, siedziało w swoim kręgu. Paplały, chichotały i ignorowały towarzystwo wokół. Christine pomyślała, że musiały być jeszcze dziećmi, gdy ona gościła ostatnim razem w Londynie. Czuła się bardzo stara. Do tego jej prawie najlepsza muślinowa suknia wyglądała niemal jak wykopalisko. To była jedna z ostatnich sukien, jakie kupił jej Oscar przed śmiercią. Christine miała wątpliwości, czy rachunek za nią w ogóle został zapłacony.
– Jednym z gości ma być książę Bewcastle – oznajmiła lady Sarah Buchan siedzącym wokół niej przyjaciółkom. Oczy miała wielkie jak spodki, a na policzkach purpurowe rumieńce.
Można było dziewczynie wybaczyć przekonanie, że oto obwieszcza wielką nowinę. Pojawiła się zaledwie przed chwilą, wraz ze swym ojcem, hrabią Kitredge'em, i bratem, szacownym George'em Buchanem. Wszyscy inni już o tym wiedzieli, bo właśnie tą wiadomością Melanie raczyła każdego nowo przybyłego gościa. Najwyraźniej zapomniała już o irytacji na Hectora za to, że zaprosił księcia.
– Przez cały sezon nie widziałam go ani razu, mimo że był w tym czasie w Londynie – ciągnęła lady Sarah. – Mówią, że rzadko zjawia się gdziekolwiek poza Izbą Lordów i paroma swoimi klubami. A tutaj przyjedzie. Pomyśleć tylko!
– Jeden książę i całe tabuny dam – powiedziała Rowena Siddings i uśmiechnęła się wesoło, aż pokazały się dołeczki w jej policzkach. – Choć oczywiście mężatki się nie liczą. Audrey też nie, bo jest zaręczona z sir Lewisem Wisemanem. Niestety nadal pozostaje bardzo wiele dam ubiegających się o względy tylko jednego księcia.
– Książę Bewcastle jest stary – zauważyła Miriam Dunstan – Lutt. – Już dawno skończył trzydzieści lat.
– Ale jest księciem – odparła lady Sarah – więc jego wiek nie ma znaczenia. Papa mówi, że byłoby poniżej mojej godności wychodzić za mąż za kogoś o niższej pozycji niż hrabia, choć tej wiosny otrzymałam dziesiątki propozycji od dżentelmenów, których większość dziewcząt uznałaby za doskonałe partie. To nawet prawdopodobne, że wyjdę za mąż za księcia.
– To by dopiero był sukces, zostać żoną księcia Bewcastle'a – westchnęła Beryl Chisholm. – Dlaczego jednak miałybyśmy oddać ci go bez walki, Sarah? Może wszystkie powinnyśmy stanąć do zawodów o niego.
Rozległy się chichoty.
– Wszystkie jesteście bardzo ładnymi młodymi damami – odezwała się lady Mowbury, podnosząc głos, tak by słyszano ją w drugim końcu salonu. – Na pewno w ciągu najbliższego roku czy dwóch dobrze wyjdziecie za mąż. Chyba jednak powinnam was ostrzec, że Bewcastle od tak dawna unika wszelkich prób nakłonienia go do małżeństwa, że nawet najbardziej zdeterminowane matki zrezygnowały z prób zwrócenia jego uwagi na swoje córki. Nawet nie brałam go pod uwagę dla mojej Audrey.
– A kto by chciał za niego wyjść? – wtrąciła wspomniana młoda dama, już spokojna po zaręczynach. – Wystarczy, że wejdzie do pokoju, a temperatura spada o kilka stopni. Ten mężczyzna nie ma uczuć, wrażliwości i serca. Wiem to z najpewniejszego źródła. Lewis mówi, że większość młodych dżentelmenów w klubie White'a boi się go i unika jak ognia. To bardzo nieładnie ze strony mojego brata, że go tu zaprosił.
Christine w pełni zgodziła się z tą ostatnią opinią. Gdyby Hec – tor nie zaprosił księcia, nie siedziałaby teraz tutaj, jednocześnie skrępowana i znudzona. I nie kapnęłaby mu lemoniadą do oka. Czuła się osamotniona pomiędzy starszymi damami, które usiadły razem i pogrążyły się w poważnej konwersacji, a młodymi pannami, które siedziały bliżej, więc mimo woli stała się jedną z ich grona. Dziewczęta zniżyły głosy i znów zaczęły chichotać.
– Proponuję zakład – szepnęła lady Sarah, chyba najmłodsza z nich. Wyglądała, jakby dopiero co uciekła z pokoju dziecinnego, choć musiała mieć przynajmniej siedemnaście lat, skoro debiutowała już w towarzystwie. – Wygra ta, która skłoni księcia Bewcastle'a, by się jej oświadczył przed upływem dwóch spędzonych tutaj tygodni.
– Obawiam się, że to niemożliwe – powiedziała Audrey, podczas gdy reszta tłumiła chichoty. – Książę nie zamierza się żenić.
– A zakład, którego nikt nie ma szansy wygrać, jest mało interesujący – dodała Harriet King.
– To o co się założymy? – spytała Sarah z błyskiem w oku i rumieńcem na policzkach. Najwyraźniej nie chciała rezygnować ze swojego pomysłu. – Której z nas uda się zająć go rozmową? Nie, to zbyt łatwe. Która pierwsza z nim zatańczy? Audrey, czy twoja siostra planuje jakieś tańce? Albo… albo co?
– Może której się uda przez godzinę skupić na sobie jego uwagę – zasugerowała Audrey. – Wierzcie mi, to bardzo trudne zadanie. Zwyciężczyni, jeśli taka się znajdzie, naprawdę zasłuży na nagrodę. Myślę, że godzina w towarzystwie księcia równa się godzinie spędzonej na biegunie północnym.
Znów rozległy się chichoty.
Sarah zignorowała ostrzeżenie i powiodła roziskrzonym wzrokiem po kręgu przyjaciółek, omijając Christine, która przecież nie należała do ich grona, mimo że słyszała każde słowo.
– Zatem godzina sam na sam z księciem – ogłosiła Sarah. – Zwycięży ta, której to się uda pierwszej. Kto wie? Może osiągnie również to, że książę się w niej zakocha i zaproponuje małżeństwo?
Rozległy się wybuchy śmiechu.
– Kto bierze udział w zakładzie? – spytała lady Sarah.
Ona, Rowena, Miriam, Beryl, jej siostra Penelope i Harriet King podjęły wyzwanie przy wtórze pisków i chichotów. Starsze damy spojrzały na dziewczęta z pobłażliwymi uśmiechami i zażądały wyjaśnień, co je tak rozbawiło.
– Nic takiego, mamo – oznajmiła Harriet King. – Rozmawiałyśmy tylko o dżentelmenach, którzy mają tu przybyć.
Christine również się uśmiechnęła. Czy ona też była kiedyś taka niemądra? Na pewno tak. Wyszła za Oscara po zaledwie dwóch miesiącach znajomości, tylko dlatego, że był piękny jak grecki bóg. Zakochała się po uszy w jego wyglądzie i czarujących manierach.
– Kuzynko Christine, a ty? – spytała Audrey, gdy starsze damy wróciły do przerwanej konwersacji, a dziewczęta uzgodniły, że to ona będzie trzymać bank. Po gwinei od każdej z uczestniczek zakładu. Całą kwotę otrzyma zwyciężczyni, a jeśli żadna nie wygra, pieniądze zostaną im zwrócone.
Christine uniosła brwi.
– Ja? O nie, stanowczo nie – odparła i się roześmiała.
– A to dlaczego? – Audrey przekrzywiła głowę, uważnie przyglądając się Christine. – Przecież jesteś wdową, nie mężatką. W dodatku kuzyn Oscar nie żyje już od dwóch lat. A ty nie jesteś jeszcze taka stara. Nie wydaje mi się, byś przekroczyła trzydziestkę.
Pozostałe młode damy odwróciły się w stronę Christine i spojrzały na nią. Ich wymowne milczenie wyrażało przeświadczenie, że osoba w jej wieku raczej nie ma szans na skupienie na sobie uwagi księcia przez całą godzinę.
W pełni się z tym zgadzała, choć bynajmniej nie dlatego, że miała lat dwadzieścia dziewięć, a nie dziewiętnaście.
– Nie widzę powodu, by płacić za przywilej bycia zamrożoną na sopel lodu przez całą godzinę – powiedziała.
– Racja – przyznała Audrey.
– Pani Derrick, pani jest córką wiejskiego nauczyciela, prawda? – spytała Harriet King z wyraźną pogardą. – Zdaje się, że pani boi się przegrać zakład.
– Tak właśnie jest – zgodziła się Christine z uśmiechem, choć wiedziała, że pytanie jest retoryczne. – Ale jeszcze bardziej bałabym się wygranej. Co, na Boga, miałabym zrobić z księciem?
Na chwilę zapadła cisza, po czym znów rozległy się wybuchy śmiechu.
– Już ja wymyśliłabym to i owo – rzuciła Miriam Dunstan – Lutt i zarumieniła się na dwuznaczność własnych słów.
– Dość tego – ucięła Audrey stanowczo. Upewniła się, że żadna z grona starszych dam ich nie słucha, i uniosła dłoń, by uciszyć dziewczęta. – Kuzynko Christine, nie mogę pozwolić, byś rezygnowała z zabawy tylko dlatego, że nie chcesz wygrać. Ja założę gwineę za ciebie. Czyż to nie szokujące, jako że damy nie powinny się zakładać?
– Czego dżentelmeni nie wiedzą, tego im nie żal – stwierdziła Beryl Chisholm.
– Zapewniam cię, że stracisz swoją gwineę – powiedziała Christine do Audrey i roześmiała się. Zastanawiała się, jak zareagowałby książę Bewcastle, gdyby się dowiedział, co się dzieje w żółtym saloniku.
– Być może – zgodziła się Audrey. – Ja jednak spodziewam się, że nikt nie wygra, więc moje pieniądze po prostu do mnie wrócą. Oczywiście sama mogłabym włączyć się do współzawodnictwa, skoro w zakładzie chodzi tylko o dłuższą rozmowę z księciem, a nie o jego oświadczyny Ale chyba dam sobie spokój. Siedem gwinei to zbyt mała pokusa. Poza tym Lewis mógłby być zazdrosny, a wyjaśnianie mu, że tylko próbowałam wygrać zakład, byłoby marną obroną.
Gdzieś w głębi domu zabrzmiał gong, sygnalizując, że przybyli już wszyscy goście i teraz są oczekiwani w głównym salonie na podwieczorku.
– Naprawdę nigdy nie widziałaś księcia Bewcastle'a? – Harriet King zwróciła się do lady Sarah.
– Nie – przyznała Sarah. – Ale jeśli jest księciem, to na pewno jest przystojny.
– Ja go poznałam i w normalnych okolicznościach nie zabiegałabym o niego – odparła Harriet, wstając i biorąc lady Sarah pod rękę. – Ale przecież nie mogę ryzykować, że przegram z owdowiałą córką wiejskiego nauczyciela, która być może przekroczyła już trzydziestkę.
Ramię w ramię skierowały się do drzwi i wyszły. Audrey spojrzała na Christine i się skrzywiła.
– Cóż, obawiam się, że właśnie została wytyczona linia frontu – powiedziała. – Chyba teraz nie oprzesz się wyzwaniu, prawda? Po prostu musisz dla mnie wygrać.
Rowena Siddings ujęła Christine pod rękę.
– Jakie jesteśmy śmieszne – rzuciła. – Weźmiemy udział w tej rozgrywce czy też zachowamy dystans i będziemy się temu potężnemu człowiekowi przyglądać z daleka?
– Ja zachowam dystans i będę się z niego śmiać z daleka, jeśli okaże się, że jest tak pretensjonalny i zarozumiały, jak głosi opinia – odparła Christine. – Nie podziwiam potęgi, która nie ma podstaw.
– Jakie to odważne – uśmiechnęła się dziewczyna. – Śmiać się z księcia Bewcastle'a.
Albo z siebie, że dałam się wciągnąć w ten dziecinny zakład, pomyślała Christine. A wystarczyłoby, gdybym przedwczoraj w Hyacinth Cottage stanowczo odmówiła Melanie. Lub gdybym przed chwilą w salonie zdecydowanie powiedziała Audrey: nie.
Ale o to mogę mieć pretensję już tylko do siebie, westchnęła w duchu.
3
W salonie zebrali się już dżentelmeni. Dwutygodniowa impreza towarzyska właśnie oficjalnie się rozpoczęła. Świetnie, bo w takim razie kiedyś się skończy, prawda? Christine zastanawiała się, czy może zacząć odliczać czas do powrotu do domu.
Pierwszym mężczyzną, którego zauważyła, był Justin Magnus, młodszy brat Melanie. Uśmiechnął się i pomachał do niej. Rozmawiał właśnie z lady Chisholm, więc nie mógł podejść, gdyż dama ta lubiła sobie pogadać. Christine również pomachała i odpowiedziała uśmiechem. Niższy od niej o pół głowy, szczupły i niepozorny Justin miał mnóstwo wdzięku i czarował humorem i inteligencją. I zawsze ubierał się wyjątkowo elegancko, w przeciwieństwie do nieszczęsnego Hectora, swego starszego brata. Na tamtym przyjęciu przed laty, kiedy się poznali, zaproponował Christine małżeństwo. Odmówiła mu jednak i przyjęła oświadczyny Oscara, ale mimo to pozostali przyjaciółmi. Ich więź z upływem czasu jeszcze się pogłębiła. Przez ostatnich kilka lat przed śmiercią Oscara był jedynym jej przyjacielem, a przynajmniej jedynym, który przy niej trwał. Tylko on nie uwierzył w okropne plotki na jej temat, nawet w tę najgorszą. Tylko on stawał w jej obronie, choć ani Oscar, ani Basil, ani Hermione nigdy mu nie wierzyli.
Potem Christine dostrzegła Basila, wicehrabiego Elricka. Szczupły, średniego wzrostu, z przerzedzonymi włosami i łysiną na czubku głowy, miał pociągłą twarz o regularnych rysach i raczej nie należał do przystojnych. Zawsze ustępował urodą swemu młodszemu bratu. Był od Oscara o dziesięć lat starszy, ale uwielbiał go i był zdruzgotany jego śmiercią.
Nie udawał, że nie widzi Christine. Na jej dygnięcie odpowiedział bardzo formalnym ukłonem, a potem, tak jak Hermione wcześniej, odwrócił się do starszego dżentelmena, którego Christine zapamiętała jako hrabiego Kitredge'a, i podjął rozmowę. Nie odezwał się do niej ani słowem.
"Niebezpieczny Krok" отзывы
Отзывы читателей о книге "Niebezpieczny Krok". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Niebezpieczny Krok" друзьям в соцсетях.