Nie pomogłoby mu, gdyby dowiedział się, że darzyła go uczuciem o wiele głębszym niż to, którym on ją obdarzał.

Idąc w kierunku głównej drogi, przypomniał ją sobie nagle, jaka była zeszłej nocy – promienna, emanująca radością; pytała go, czy można w ogóle zasługiwać na takie szczęście.

Powiedział jej, że ona zasługuje. Ale w życiu nie zawsze otrzymujemy to, na co zasługujemy.

Co zrobił, by zasłużyć sobie na powrót Lily? Przyspieszył kroku, kiedy tylko pomyślał o niej, że śpi żywa, w łóżku hrabiny.

6

Jedzenie i herbata zaspokoiły głód Lily, a po gorącej kąpieli z perfumowanym mydłem uspokoiła się i usnęła. Zapadła w długi i głęboki sen, po którym zbudziła się odświeżona, choć zdezorientowana. Przez kilka chwil nie mogła sobie przypomnieć, gdzie się znajduje i jak się tu dostała. Dawno już tak dobrze nie spała.

Oczywiście, szybko wróciła jej pamięć. Przyjechała tu. Dotarła do kresu podróży, którą rozpoczęła tak dawno temu, że nie mogła przypomnieć sobie kiedy. Manuel przyszedł do niej i oznajmił jej, że może sobie iść. Tak po prostu, po siedmiu miesiącach niewoli i upodlenia. Znajdowała się gdzieś w Hiszpanii. Wiedziała tylko, że musi udać się na zachód, do Portugalii, by odszukać jego, Neville'a, majora lorda Newbury, swego męża. Nawet nie wiedziała, czy on żyje. Może padł w potyczce, w której została postrzelona i wzięta do niewoli? Mimo wszystko wyruszyła w tę podróż. Nie miała nic do stracenia. Jej ojciec przecież nie żył.

A jednak dojechałam, pomyślała, zstępując na miękki różowo – zielony dywan. Musiała unieść brzeg koszuli nocnej, by na nią nie nadepnąć. Koszula była za długa co najmniej o piętnaście centymetrów, a może to ona była za mała o piętnaście centymetrów. No cóż, raczej to drugie. Przybyła tutaj w stanowczo kłopotliwych okolicznościach, kłopotliwych i denerwujących. Neville jeszcze jej nie wyrzucił, chociaż powiedziała mu całą prawdę, a po jej wyznaniu powinien się jej pozbyć bez zbędnych ceregieli.

Oczywiście, nadal istniała taka możliwość. Potraktował ją uprzejmie, mimo że zrujnowała mu plany na przyszłość. Z pewnością da jej, lub przynajmniej pożyczy, trochę pieniędzy, by mogła wrócić do Londynu. Może pani Harris będzie tak dobra i pomoże jej znaleźć jakieś zajęcie, chociaż Lily sama nie wiedziała, co mogłaby robić.

Delikatnie nacisnęła klamkę w drzwiach prowadzących do przebieralni. Tym razem miała mniej szczęścia. Wewnątrz ktoś był.

– Och, przepraszam – powiedziała, szybko zamykając drzwi.

Otworzyły się jednak znowu niemal natychmiast i ukazała się w nich twarz zaskoczonej dziewczyny w jej wieku. Miała na sobie taki sam prześliczny czepeczek jak służąca, która poprzednio przyniosła Lily tacę z jedzeniem.

– Przepraszam, milady – odezwała się. – Właśnie skończyłam przygotowywać pani ubrania. Pani Ailsham powiedziała, żebym została i pomogła się pani ubrać i uczesać. Powiedziała, że jego lordowska mość ma przyjść za pół godziny, by zaprowadzić panią na herbatę.

Ach. – Uśmiechnęła się Lily, wyciągając do niej prawą dłoń. – Jesteś pokojówką. Co za ulga. Jak się masz? Nazywam się Lily.

Dziewczyna kątem oka spojrzała na wyciągniętą dłoń. Nie podała swojej, ukłoniła się jedynie.

– Miło mi panią poznać, milady – powiedziała. – Jestem Dolly. Moja mama i tata dali mi na chrzcie Dorothy, ale wszyscy nazywają mnie Dolly. Pani Ailsham powiedziała, że mam pani usługiwać, dopóki nie przyjedzie pokojówka.

– Pani Ailsham? – Lily weszła do przebieralni i rozejrzała się wokół. Zauważyła, że ktoś wyniósł wannę.

– Gospodyni, milady.

Wtem Lily zauważyła swoją torbę na krześle stojącym przed toaletką. Podskoczyła do niej i pospiesznie przeszukała z niepokojem. Wszystko w porządku. Na dnie torby wymacała dłonią medalionik. Wyjęła go i zacisnęła w dłoni. Gdyby go zgubiła, to jakby straciła część siebie. Jednak brakowało kilku innych rzeczy. Rozejrzała się po pokoju.

– Pozwoliłam sobie wziąć pani suknię i koszulę z torby. Wyprasowałam je. Bardzo się wygniotły.

Rzeczywiście leżały starannie ułożone na oparciu krzesła – bawełniana koszula i kosztowna, śliczna muślinowa suknia koloru jasnozielonego, które pani Harris kupiła jej w Lizbonie.

– Wyprasowałaś je? – Uśmiechnęła się ciepło do pokojówki. – To miło z twojej strony. Mogłam to zrobić sama. Cieszę się jednak, że nie musiałam. Jak zdołałabym trafić do kuchni? – Roześmiała się.

Dolly odpowiedziała śmiechem, choć nieco mniej pewnym.

– Jest pani bardzo zabawna, milady – powiedziała. – Trudno sobie wyobrazić, by mogła pani pójść do kuchni z sukienką przewieszoną przez ramię i pytać o żelazko. – Myśl o tym wyraźnie ją ubawiła.

– Zwłaszcza tak ubrana jak teraz – dodała Lily, unosząc koszulę, aż wreszcie odsłoniła nagie palce stóp. – Całą drogę nadeptywałabym na brzeg.

Roześmiały się obydwie, jak para małych dzieci.

– Pomogę się pani ubrać – powiedziała w końcu Dolly.

– Pomożesz mi? Po co?

Pokojówka nie odpowiedziała. Wskazała na zniszczone pantofelki, jedyną parę, jaką posiadała Lily. Buciki również kupiła pani Harris, zapewniając ją, że zapłaciła za nie armia. Wojsko, według pani Harris, było coś Lily winne. Wojsko zapłaciło również za torbę i opłaciło podróż statkiem do Anglii.

– Wypastowałam je, proszę pani – oświadczyła Dolly. – Przydałyby się jednak nowe buty, jeśli chce pani znać moje zdanie.

– Nie muszę cię nawet o to pytać – odparła Lily, ubierając się pospiesznie. Czuła się zadziwiająco lekko. – Pewnego dnia zrobię jeden krok, a moje buty zdecydują się pozostać w miejscu i to będzie ich koniec.

Już od bardzo, bardzo dawna nie śmiała się tak wesoło.

– Ma pani piękną figurę, milady – powiedziała Dolly, mierząc ją wzrokiem. – Drobną i filigranową, nie tak jak ja – tylko ręce, nogi i łokcie. Z pewnością będzie pani pięknie ubrana, kiedy przybędą pani bagaże.

– Ja z kolei chciałabym być tak wysoka jak ty – westchnęła Lily. – Czy znalazłaby się tu jakaś wstążka, którą mogłabym przewiązać włosy? Zgubiłam wszystkie szpilki.

– Och, sama wstążka nie wystarczy, proszę pani. – W głosie pokojówki słychać było zdumienie. – Nie na popołudniową herbatę. Proszę usiąść tutaj, na krześle, zdejmę tylko z niego tę torbę i uczeszę panią. Nie musi się pani martwić, umiem układać włosy. Czesałam czasami lady Gwendoline, zanim przeniosła się do wdowiego domku, a nawet poprzedniego wieczoru układałam włosy lady Elizabeth, kiedy jej fryzura została nieco zburzona, a ona nie mogła znaleźć swej pokojówki. Powiedziała, że dobrze się sprawiłam. Chciałabym zostać osobistą pokojówką, zamiast sprzątać pokoje. To moje wielkie marzenie, milady. Ma pani piękne włosy.

Lily usiadła.

– Nie mam pojęcia, co można z nimi zrobić – odezwała się z powątpiewaniem w głosie. – Kręcą się okropnie, istny gąszcz. Dzisiaj zachowują się wyjątkowo niesfornie, ponieważ je umyłam. Och, co za nowość, nikt nigdy mnie nie czesał.

Dolly roześmiała się.

– Opowiada pani śmieszne rzeczy – odparła. – Znam kogoś, kto zabiłby, żeby mieć takie włosy. Niech pani spojrzy, jak się ładnie układają na czubku głowy i nie opadają jak ciasto, kiedy za szybko otworzy się drzwi od pieca. Proszę, jak pięknie się kręcą bez lokówek czy papilotów. Zrobiłabym wszystko, by mieć takie włosy.

Lily spoglądała w lustro na powstającą fryzurę, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

– Masz zręczne ręce, Dolly. Jesteś bardzo zdolna. Nie wiedziałam, że moje włosy w ogóle można poskromić.

Pokojówka zarumieniła się z radości i wsunęła na miejsce ostatnią szpilkę. Wzięła małe lusterko z toaletki i ustawiała je pod różnymi kątami, by Lily mogła zobaczyć, jak fryzura wygląda z boków i z tyłu.

– Taka fryzura pasuje na herbatę, milady – orzekła dziewczyna. – Jednak dzisiaj wieczorem potrzebujemy czegoś specjalnego. Pomyślę nad tym. Mam nadzieję, że pani pokojówka nie przyjedzie zbyt szybko, nie powinnam jednak tego mówić, prawda? – ciągnęła, roztrzepując krótkie rękawy sukni Lily i oceniając efekt swych wysiłków w lustrze. – Skończyłam, milady. Jest już pani gotowa na przyjście jego lordowskiej mości.

Wcale to nie pocieszyło Lily. Neville miał zamiar zabrać ją na herbatę. Cóż to miało oznaczać? Nie było jednak czasu na zastanowienie. Niemal natychmiast rozległo się pukanie do drzwi przebieralni i Dolly pospieszyła, by je otworzyć. Lily skoczyła na równe nogi.

Neville zdjął wreszcie jasny weselny strój. Wyglądał bardziej znajomo w ciemnozielonym surducie, chociaż lepiej uszytym i bardziej dopasowanym niż kurtka wojskowa, którą nosił kiedyś. Zmierzył ją wzrokiem od głowy po czubki palców.

– Wyglądasz dużo lepiej – stwierdził. – Mam nadzieję, że spałaś dobrze.

– Tak, dziękuję, milordzie – odparła i skrzywiła się nieznacznie. Musi pamiętać, by się tak do niego nie zwracać.

– Spałaś już, kiedy zaszedłem tu nieco później – dodał. – Wyglądasz bardzo ładnie.

– To zasługa Dolly – powiedziała, uśmiechając się do pokojówki. – Wyprasowała mi suknię i uczesała włosy. Czy to nie miłe z jej strony?

– Tak, doprawdy. – Uniósł brew. – Możesz nas zostawić… Dolly.

– Tak, milordzie. – Pokojówka skłoniła się głęboko, nie podnosząc wzroku, i pospiesznie opuściła pokój.

Cóż, Lily rozumiała jej zachowanie. Widywała żołnierzy, którzy pod jego spojrzeniem wycofywali się w ten sam sposób, chociaż, oczywiście, nie składali ukłonu. Jego podkomendni uwielbiali go i bali się jego gniewu. Lily nigdy nie odczuwała przed nim strachu.

– Mam na imię Neville, Lily – rzekł. – Możesz się tak do mnie zwracać, bardzo cię proszę. Chcę cię teraz zaprowadzić na dół na herbatę. Nie bój się. Większość gości już wyjechała, pozostało tylko kilka osób. To w większości moi krewni. Będę cały czas przy tobie. Zachowuj się po prostu naturalnie.

Z pewnością w salonie będzie wiele znakomitych osobistości, które widziała zeszłej nocy i dzisiaj rano. Co powinna mówić? I co robić? Co oni o niej pomyślą? Nic dobrego, z pewnością. Większość swego życia spędziła z armią, dobrze wiedziała, jaka przepaść dzieliła żołnierzy, na przykład jej ojca, od oficerów. I oto ona, żona hrabiego, ma się pojawić po raz pierwszy w jego domu, tego samego dnia, w którym on miał poślubić inną – zapewne damę z wyższych sfer. Doprawdy, trudno sobie wyobrazić mniej pożądaną sytuację.

Jednak przez całe swe życie Lily przywykła do przeciwności. Dorastała w armii, na wojnie. Potrafiła dostosować się do wszystkich miejsc, okoliczności i ludzi. Udało jej się nawet przetrwać siedem miesięcy w sytuacji, którą wiele kobiet uważałoby za gorszą od śmierci.

Podeszła więc do niego i podała mu dłoń, nie okazując trapiącego ją niepokoju, i wyszli na szeroki korytarz, który widziała już wcześniej. Zaczęli schodzić szerokimi schodami. Spojrzała ponad poręczą na znajdujący się niżej wyłożony marmurami hol, a potem w górę, na złoconą kopułę z szybkami. Znów poczuła się nieważna, przytłoczona.

– Spodziewałam się, że to będzie dom – powiedziała.

– Słucham?

– Twój dom – powiedziała. – Wydawało mi się, że to będzie po prostu duży dom w dużym ogrodzie.

– Naprawdę, Lily? – Spojrzał na nią z poważną miną. – I zobaczyłaś… to? Przykro mi.

– Wydawało mi się, że tylko królowie żyją w takich pałacach. – Poczuła się głupio, zwłaszcza gdy zauważyła, że lekko zmrużył oczy, jakby czymś go rozśmieszyła.

Doszli do wielkich podwójnych drzwi, przed którymi stali dwaj lokale w liberii. Lily ujrzała, że jednym z nich jest służący, z którym miała utarczkę poprzedniego wieczoru. Przypomniała sobie nawet, jak zwrócił się do niego przełożony. Życie w armii nauczyło ją zapamiętywać twarze i nazwiska osób, z którymi się zetknęła. Uśmiechnęła się ciepło.

– Jak się pan miewa, panie Jones? – spytała.

Lokaj spojrzał zaskoczony, zaczerwienił się mocno pod białą peruką, skinął głową i otworzył drzwi. Lily znów ujrzała, że Neville zmrużył oczy. Zacisnął też usta, by nie wybuchnąć śmiechem.

Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tym dłużej, ponieważ oto znaleźli się w salonie, a ją przepełniło tyle wrażeń naraz, że straciła mowę i oddech. Przestraszyły ją przede wszystkim ogrom i wspaniałość pomieszczenia – cztery wyobrażone przez nią domy z pewnością zmieściłyby się tu bez trudu. Co gorsza, salon był pełen ludzi. Goście ubrani byli nie tak wspaniale jak poprzedniego wieczoru i dzisiaj rano, jednak nawet Lily zdała sobie nagle sprawę, że jej muślinowa suknia prezentuje się przy tych strojach mizernie, a fryzura sprawia wrażenie zbyt skromnej.

Neville poprowadził ją, pośród szeptów, które rozległy się zaraz po ich wejściu, w kierunku starszej kobiety o królewskiej postawie i pięknych siwych włosach. Dama siedziała wyprostowana, trzymając w jednej dłoni spodek, a w drugiej filiżankę. Sprawiała wrażenie, jakby zamarła w tej pozycji. Uniosła w końcu brwi.