– Mamo. – Neville skłonił się jej. – Pozwól, że ci przedstawię Lily, moją żonę. Lily, to moja mama, hrabina Kilbourne. – Odetchnął głośno i odezwał się głośniej. – Przepraszam, owdowiała hrabina Kilbourne.
Lily zdała sobie sprawę, że to właśnie ta kobieta stała dzisiaj w kościele i zwróciła się do niego po imieniu. Jego matka. Hrabina, odstawiwszy spodek i filiżankę, wstała. Górowała nad nią wzrostem.
– Lily – odezwała się z uśmiechem. – Witaj w Newbury Abbey, moje dziecko. Witaj w naszej rodzinie.
Ujęła dłoń Lily i pochyliła się, by pocałować ją w policzek.
Dziewczyna poczuła zapach jakichś drogich i subtelnych perfum.
– Miło mi, że mogę panią poznać. – Nie była pewna, czy w ich słowach kryła się choć odrobina szczerości.
– Lily, pozwól, że przedstawię cię reszcie gości – odezwał się Neville. – A zresztą, może nie. To zbyt dużo jak dla ciebie. Może wystarczy na razie ogólna prezentacja? – Rozejrzał się wokół i uśmiechnął.
Jednak hrabina wdowa miała inne zdanie na ten temat i nie miała zamiaru tego ukrywać.
– Ależ oczywiście, że Lily powinna zostać wszystkim przedstawiona, Neville – powiedziała, biorąc ją pod rękę. – Jest przecież twoją żoną. Chodź, Lily, poznaj naszą rodzinę i przyjaciół.
Oszołomionej dziewczynie, wydawało się, że prezentacja trwa całymi godzinami, chociaż bez wątpienia upłynęło może pół kwadransa. Została przedstawiona siwemu dżentelmenowi i upierścienionej damie, których widziała poprzedniego wieczoru, aktorzy okazali się księciem i księżną Anburey, bratem hrabiny i jej szwagierką. Poznała ich syna, markiza o bardzo długim nazwisku. A potem widziała już tylko twarze należące do osób o jakichś imionach i nazwiskach i – zbyt często – tytułach. Niektórzy byli ciotkami i wujkami. Niektórzy kuzynami, bliskimi lub dalszymi. Niektórzy należeli do przyjaciół rodziny lub przyjaciół przyjaciół. Część kiwała jej głowami. Część, zwłaszcza ci młodsi, skłaniali głowy lub składali ukłon. Część zebranych, choć nie wszyscy, uśmiechała się do niej. Zbyt wiele osób mówiło do niej, a ona nie potrafiła nic innego wymyślić w odpowiedzi, oprócz tego, że jest jej bardzo miło ich poznać.
– Biedna Lily. Wyglądasz na zupełnie oszołomioną – powiedziała dama siedząca za stolikiem z zastawą do herbaty, kiedy Lily i hrabina w końcu podeszły do niej. – Wystarczy już, Klaro. Chodź, Lily, usiądź na tym wolnym krześle, napij się herbaty i zjedz kanapkę. Nazywam się Elizabeth. Pewnie nie usłyszałaś na początku, nie szkodzi, jeśli zapomnisz, kiedy następnym razem się zobaczymy. My mamy do zapamiętania tylko jedno imię, natomiast ty musisz zapamiętać ich wiele. W końcu zaczniesz odróżniać nas wszystkich. Siadaj, moja droga.
Tak przemawiając, nalała do filiżanki trochę herbaty i podała ją Lily, a potem podsunęła tacę pełną maleńkich kanapeczek z odkrojoną skórką. Dziewczyna nie czuła głodu, ale nie chciała odmawiać. Wzięła kanapkę, odkryła jednak, że jeśli ma się napić, a miała na to ochotę, musi najpierw zjeść kanapkę, a wtedy wolną ręką będzie mogła podnieść filiżankę. Porcelana była tak delikatna i piękna, że przestraszyła się nagłe, że ją upuści i potłucze.
Poczuła dotyk ręki Neville'a na swym ramieniu.
Wreszcie zauważyła z ulgą, że w pokoju nie panuje już cisza i wszyscy przestali się nią interesować. Pewnie tak nakazywała uprzejmość. Przysłuchiwała się rozlegającym się wokół rozmowom, jedząc kanapkę i popijając herbatę, czego udało jej się dokonać bez przykrych skutków. Nie zapomniano jednak o niej całkowicie. Ludzie, których nazwisk nie mogła zapamiętać – tym razem jej dobra pamięć zawiodła w najmniej oczekiwanej chwili – próbowali wciągnąć ją do rozmowy. Kilka pań prowadziło ożywioną dyskusję o różnych zaletach dwóch rodzajów kapeluszy.
– A co ty sądzisz o tym, Lily? – spytała łaskawie jedna z nich, elegancko ubrana rudowłosa dama. Jedna z kuzynek?
– Nie znam się na tym – odparła dziewczyna. Dla niej kapelusz był po prostu ochroną przed słońcem.
Następnie zaczęto rozmawiać o pewnym teatrze londyńskim, wyrażając różne opinie – niektórzy opowiadali się za komediami, inni za tragediami. Lily przypomniała sobie z tęsknotą farsy, które żołnierze czasami wystawiali dla zabawienia oddziału.
– A jakie jest twoje zdanie, Lily? – spytał młody mężczyzna o przyjemnej twarzy i przerzedzonych na przedzie jasnych włosach. Należał do rodziny czy do przyjaciół?
– Nie znam się na tym – odparła.
Zaczęto mówić o kilku koncertach, na których część zebranych była w Londynie kilka tygodni wcześniej. Księżna Anburey uważała, że Mozart to największy geniusz, jaki kiedykolwiek żył. Natomiast tęgi mężczyzna o rumianej twarzy nie zgodził się z nią, optując za Beethovenem. Obydwie strony miały zagorzałych zwolenników.
– A ty, co o tym sądzisz, Lily? – spytała księżna.
– Nie znam się na tym – odparła dziewczyna, która nie słyszała o żadnym z wymienionych muzyków.
Zaczynała zastanawiać się, czy pytają ją o zdanie rozmyślnie, wiedząc, że nie ma o tym pojęcia, że jest niedouczona jak małe dziecko. Może jednak nie. Wydawało się, że nie patrzą na nią ze złośliwością.
Zaczęto dyskutować o książkach – panowie okazywali przychylność politycznym i filozoficznym rozprawom, niektóre z pań broniły powieści jako najlepszej formy sztuki.
– Które powieści czytałaś, Lily? – spytała niezwykle elegancko ubrana i uczesana młoda dama.
– Nie umiem w ogóle czytać – przyznała.
Wszyscy spojrzeli nagle z zażenowaniem. Zapadła kłopotliwa cisza, której nikt nie spieszył zapełnić. Lily zawsze chciała nauczyć się czytać. Rodzice opowiadali jej różne historie, kiedy była dzieckiem, wyobrażała sobie, jak to cudownie wziąć do ręki książkę i uciec w te magiczne światy wyobraźni, kiedy tylko przyjdzie ochota – lub poznawać te wszystkie rzeczy, o których nic nie wiedziała. A nie wiedziała o wielu rzeczach. Nie miała jednak żadnej szansy, by pójść do szkoły, a jej ojciec, który umiał trochę czytać i podpisać się nazwiskiem, uważał, że nie potrafi jej nauczyć.
Neville pochylił się ku niej z sąsiedniego krzesła. Zauważyła z ulgą, że miał zamiar wyratować ją z tej sytuacji i wyprowadzić z pokoju. Zanim jednak tak się stało, odezwała się dama siedząca za stolikiem z herbatą – Elizabeth. Lily już wcześniej zauważyła jej urodę, chociaż domyśliła się, że kobieta nie jest młoda. Cechował ją wdzięk i elegancja, których dziewczyna mogła jej tylko pozazdrościć, a twarz świadcząca o jej charakterze i jasne włosy upodabniały ją do Neville'a, jej siostrzeńca.
– Przypuszczam, że Lily jest sama jak żywa książka – powiedziała, uśmiechając się miło. – Nigdy nie opuszczałam tych okolic, Lily, ponieważ te okropne wojny toczyły się niemal przez całe moje dorosłe życie. Bardzo chciałabym podróżować i zobaczyć wszystkie kraje i kultury, o których tylko czytałam. Ty z pewnością znasz niektóre z nich. Jakie kraje poznałaś?
– Indie – odparła Lily. – Hiszpanię i Portugalię. A teraz Anglię.
– Indie! – wykrzyknęła Elizabeth, patrząc z podziwem na dziewczynę. – Często, kiedy mężczyźni wracają z takich miejsc, mówią o różnych bitwach i potyczkach. Jesteśmy szczęśliwe, że mamy wśród nas kobietę, która może nam opowiedzieć o bardziej interesujących i ważniejszych sprawach. Opowiedz nam o Indiach. Nie, to z pewnością za ogólna kwestia, jeszcze język ci się zapłacze. Opowiedz nam o ludziach, Lily. Czy różnią się od nas w najważniejszych sprawach? Opowiedz nam o kobietach. Jak się ubierają? Co robią? Jakie są?
– Uwielbiałam Indie. – Wspomnienie sprawiło, że twarz jej się rozświetliła, a oczy zajaśniały. – Ich mieszkańcy mają zmysł praktyczny. O wiele większy niż my.
– Jak to? – spytał jeden z młodych mężczyzn.
– Ubierają się niezwykle praktycznie – wyjaśniła. – Zarówno kobiety, jak i mężczyźni zakładają ze względu na upał lekkie, luźne szaty. Mężczyźni nie muszą przez cały dzień nosić dopasowanych żakietów zapinanych aż po szyję, szerokich krawatów, które duszą, a także obcisłych spodni i butów, w których pieką nogi. Nie żeby to była wina naszych żołnierzy – wypełniali tylko rozkazy. Jednak często wyglądali jak ugotowane buraki ćwikłowe.
Rozległ się śmiech, głównie panów. Większość kobiet sprawiała wrażenie raczej zszokowanych, chociaż kilka młodszych zachichotało. Elizabeth uśmiechnęła się.
– A kobiety są na tyle mądre, że nie noszą gorsetów – dodała Lily. – Wydaje mi się, że Europejki nie miałyby tych ciągłych waporów, gdyby naśladowały w tym Hinduski. Kobiety potrafią zachowywać się niemądrze w sprawach mody.
Jedna ze starszych pań – Lily nie zapamiętała jej nazwiska i stopnia pokrewieństwa – zasłoniła ręką usta i wydała okrzyk przerażenia, że ktoś wspomina publicznie o gorsecie.
– Rzeczywiście bardzo niemądrze – przyznała Elizabeth.
– Ach, a suknie, które noszą kobiety. – Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy i poczuła się, jakby wróciła do ukochanego kraju. – Nazywają je sari. Nie potrzebują biżuterii, by ozdobić swe stroje. Noszą za to barwne bransolety, które dzwonią na przegubach ich rąk, i kolczyki w nosie, a także czerwone kropki o tu. – Przycisnęła palec wskazujący do czoła tuż nad nosem i nakreśliła kółko. – W ten sposób pokazują, że są mężatkami. Mężczyźni nie muszą spoglądać badawczo na ich palce, tak jak u nas, by sprawdzić, czy mogą zalecać się do nich. Wystarczy, że spojrzą im w oczy.
– Wtedy nie mają wymówki, że o niczym nie wiedzieli? – spytał markiz o długim nazwisku, uśmiechając się. – To pozbawia całej sprawy pieprzyka.
Kilku młodych mężczyzn roześmiało się.
– Czy wiecie, że sari to tylko bardzo długi kawałek materiału, który udrapowany na ciele wygląda jak najelegantsza suknia? – Lily pochyliła się nieco w krześle, rozglądając wokół z ożywieniem. – Bez szwów, sznurowań, szpilek, guzików. Jedna z Hindusek, zaprzyjaźniona z moją mamą, nauczyła mnie jak upinać sari. Byłam z siebie tak dumna, że postanowiłam zrobić to bez niczyjej pomocy. Wydawało mi się, że wyglądam jak księżniczka. Udało mi się zrobić tylko trzy kroki, kiedy sari ze mnie opadło i zostałam w samej koszulce. Czułam się bardzo głupio, mogę was zapewnić. – Roześmiała się wesoło, a większość słuchaczy poszła w jej ślady.
– Ależ drogie dziecko – odezwała się hrabina, która również nie mogła powstrzymać śmiechu, choć wyglądała na nieco zakłopotaną.
Lily uśmiechnęła się do niej.
– Miałam wtedy sześć lub siedem lat – wyjaśniła. – Wszyscy uważali, że to bardzo śmieszne, wszyscy oprócz mnie. Chyba nawet popłakałam się wtedy, o ile pamiętam. Dopiero później nauczyłam się, jak powinno się nosić sari. Chyba jeszcze to pamiętam. Zapewniam was, że nie ma piękniejszego stroju. I piękniejszego kraju niż Indie. Kiedy mama i tata opowiadali mi bajki, zawsze wyobrażałam sobie, że dzieją się w Indiach, gdzieś poza naszym obozem. Tam, gdzie życie było jaśniejsze, barwniejsze, bardziej tajemnicze i romantyczne niż życie w wojsku.
– Gdybyś chodziła do szkoły, nauczono by cię, że wszystkie kraje i wszyscy ludzie ustępują Anglii i Anglikom – oznajmił dżentelmen z przerzedzonymi włosami, jednak w jego oczach czaił się śmiech.
– Może w takim razie to dobrze, że nie chodziłam do szkoły – odparła.
Mrugnął do niej.
– To prawda, Lily – powiedziała Elizabeth. – Istnieje szkoła doświadczenia, dzięki której osoby inteligentne, o otwartym umyśle i zdolności obserwacji mogą przyswoić wiele wartościowych wiadomości.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niej promiennie. Na kilka chwil zapomniała o swej niewiedzy i o tym, że ustępuje tym wszystkim ważnym osobistościom. Zapomniała o swoim strachu.
– Jednak kazaliśmy ci tyle opowiadać i przez to wystygła ci herbata – powiedziała Elizabeth. – Pozwól, że dopełnię twoją filiżankę.
Jedna z młodszych dam, ta z rudymi włosami, zaproponowała, by zagrano na fortepianie w pokoju muzycznym, który sąsiadował z salonem. Kilka osób przeszło tam, zostawiając otwarte drzwi. Neville usiadł koło Lily, na miejscu, które właśnie ktoś zwolnił.
– Brawo! – powiedział miękko. – Świetnie ci poszło.
Lily słuchała muzyki. Zachwyciła się nią. W jaki sposób te skomplikowane harmonijne dźwięki mogły wydobywać się z jednego tylko instrumentu pod wpływem dotyku dziesięciu palców? Jak cudownie byłoby, gdyby też potrafiła tak grać. Dałaby niemal wszystko na świecie, by umieć grać na fortepianie, a także by umieć czytać, rozmawiać o kapeluszach i tragediach teatralnych i znać różnicę między Mozartem i Beethovenem.
Była tak przerażająco, straszliwie głupia.
7
Neville stał na marmurowych schodach przed domem, obserwując Lily idącą w kierunku kamiennego ogródka w towarzystwie Elizabeth i księcia Portfrey. Nie próbował nawet do nich dołączyć. Zdał sobie sprawę, że jeśli Lily ma być traktowana jak jego żona, nie może pozostawać pod jego ciągłą opieką. Gotów był pomóc jej, kiedy wydawało mu się, że jest w kłopocie, tak jak na herbacie, kiedy przyznała, że jest niepiśmienna. Poczuł, że wszyscy byli zaszokowani, a ona zakłopotana i miał zamiar zaraz wyprowadzić ją z salonu, by nie doznała dalszego upokorzenia. Tymczasem Elizabeth we wspaniały sposób przyszła jej na ratunek, pytając o Indie, i Lily nagle przemieniła się w ciepłą, spokojną i znającą świat osobę. To prawda, zaszokowała kilka ciotek i kuzynek, rozprawiając bez żenady o męskich spodniach czy koszulach kobiecych. Jednak więcej niż kilkoro krewnych wyglądało na oczarowanych nią.
"Noc Miłości" отзывы
Отзывы читателей о книге "Noc Miłości". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Noc Miłości" друзьям в соцсетях.