– Panie Stanwick – Elizabeth zwróciła się do preceptora. – Sądzę, że Lily zgodzi się już zwolnić pana na dzisiaj. Prawda, Lily?
Dziewczyna skinęła głową.
– Tak, dziękuję, panie Stanwick.
Elizabeth wyszła z nauczycielem, zupełnie niepotrzebnie, by odprowadzić go do drzwi, i nie wróciła od razu.
– Grałaś bardzo ładnie – powiedział Neville.
– To było elementarne ćwiczenie – wyjaśniła. – Zagrałam zaledwie poprawnie, milordzie.
– Tak – odparł poważnie. – Tak było.
W ten sposób odebrał jej broń z ręki. Poczuła się oburzona. Czy powiedział jej komplement, czy też właśnie go wycofał?
– Zaledwie miesiąc… – ciągnął dalej. – To wspaniałe osiągnięcie, Lily. Nauczyłaś się również, jak obracać się w towarzystwie z wdziękiem i łatwością, a także tańczyć. Co jeszcze robiłaś?
– Uczyłam się czytać i pisać – odparła, unosząc podbródek. – W obydwu przypadkach nie robię tego nawet poprawnie, jeszcze nie.
Uśmiechnął się do niej.
– Pamiętam, jak mówiłaś, to było w domku, że uważasz umiejętność czytania i pisania za najwspanialsze na świecie. Teraz widzę, że zaczęłaś spełniać swoje marzenie. A niegdyś myślałem, że wystarczy ci tylko wolność i kojący balsam dzikiej przyrody.
Odwróciła się od niego bokiem i usiadła na taborecie. Nie chciała, by przypominał jej o domku. Te wspomnienia sprawiały jej ból.
– Jak się czuje Lauren? – Czy już pytała go o to zeszłej nocy?
– Dobrze.
Wpatrywała się w wierzch dłoni.
– Czy… czy ślub odbędzie się latem? – zadała pytanie bez namysłu.
– Lauren i mój? Nie, Lily.
Nie zdawała sobie sprawy, jak bała się, zanim usłyszała tę odpowiedź, chociaż, nie powiedział, że nie będzie ślubu jesienią lub zimą, lub…
– Dlaczego nie?
– Ponieważ już jestem żonaty – odparł cicho.
Lily czuła, jak cała w środku zamiera. Dokładnie tak samo mówił jaj w Newbury. Nic się nie zmieniło. Jeśli poprosiłby ją o to samo co wtedy, odpowiedź również by się nie zmieniła. Nie mogła.
– Przyniosłem ci prezent, o którym wspominałem zeszłej nocy – odezwał się, podchodząc bliżej. Spojrzała na niego i zobaczyła, że trzyma w ręku paczkę. Podał ją.
Powiedział, że to nic osobistego. Gdyby było inaczej, odmówiłaby. Kupił jej ubrania i buty, kiedy przebywała w Newbury i zatrzymała je. Ale teraz było inaczej. Wtedy uważała, że jest jego żoną. Obecnie była niezamężną kobietą przebywającą właśnie w towarzystwie nieżonatego mężczyzny i nie mogła przyjmować od niego podarków. Wyciągnęła jednak rękę i wzięła paczkę.
Kiedy tylko odwinęła opakowanie, od razu go poznała, chociaż teraz plecak zniekształcił się i był nienaturalnie czysty. Położyła rękę na spłowiałej tkaninie.
– To taty? – wyszeptała.
– Tak – odparł. – Obawiam się, że zawartość zaginęła bezpowrotnie. Tylko tyle mogłem dla ciebie odzyskać. Pomyślałem jednak, że mimo to zechcesz go mieć.
– Tak. – Poczuła w gardle piekący ból. – Tak. Dziękuję. Och, dziękuję. – Spostrzegła ciemną plamę na plecaku i przeciągnęła po niej palcem. – Dziękuję.
Zerwała się na równe nogi i objęła go za szyję, zanim zdała sobie sprawę z tego, co robi. Otoczył ją silnie ramionami. Ściskała plecak w ręce i przypomniała sobie ojca, majora Newbury i te wszystkie lata spędzone na Półwyspie Iberyjskim. To nie były beztroskie dni – wojna jest straszna – niemniej Lily zachowała też wspomnienia pięknych chwil.
Kiedy się uspokoiła, puścił ją z objęć. Z powrotem usiadła na krześle.
– Przykro mi, że nie znalazłem tego, co było w środku – powiedział. Szkoda, że nigdy się nie dowiesz, co twój ojciec trzymał tam dla ciebie.
– Gdzie to znalazłeś?
– Przesłano to do twojego dziadka w Leavenscourt w hrabstwie Leicester – wyjaśnił. – Pracował tam jako stajenny. Zmarł jeszcze przed śmiercią twojego ojca, a jego syn – brat twojego ojca – zmarł wkrótce potem. Nadal jednak żyje tam twoja ciotka i dwaj kuzyni. To właśnie ona miała ten plecak.
A więc miała krewnych – ciotkę i dwóch kuzynów. Myśl ta powinna ją przepełnić radością. Może kiedyś będzie potrafiła się z tego cieszyć. Teraz odczuwała jedynie smutek po stracie ojca. Zdała sobie sprawę, że przecież nigdy wystarczająco nie przebolała jego śmierci. Trzy godziny po tym, jak zginął, zawarła małżeństwo, a kilka godzin później, po owej długiej nocy, została postrzelona i zaczął się koszmar.
– Tęsknię za nim.
– Ja również, Lily. – Neville oparł się o drugi koniec fortepianu. – Teraz masz przynajmniej coś, co będzie ci go przypominało. Co się stało z twoim medalionikiem? Czy zabrali go Francuzi, a może Hiszpanie?
– Manuel – odparła. – Ale oddał mi go, kiedy zwrócono mi wolność. Jest zepsuty. Łańcuszek rozerwał się, kiedy Manuel szarpnął go z mojej szyi.
Usłyszała, jak Neville wciąga powietrze.
– Zawsze go nosiłaś. To prezent od mamy czy od taty?
– Chyba od obydwojga. Miałam go, odkąd tylko pamiętam. Tata ciągle powtarzał, że muszę go nosić, że nie mogę go zdejmować ani zgubić.
– Łańcuszek jest jednak zerwany. Powinnaś znów go nosić, Lily. Jako kolejną pamiątkę po rodzicach. Czy pozwolisz mi, bym oddał go do jubilera, by ci go naprawiono?
Zawahała się. Ufała mu najbardziej na świecie, ale nie mogła znieść myśli, że znów miałaby stracić medalionik. Zabrano jej ubranie, kiedy tylko znalazła się w hiszpańskiej niewoli, ale poczuła się odarta ze wszystkiego dopiero wtedy, kiedy Manuel zerwał jej medalionik z szyi. Czuła się, jakby straciła część siebie.
– Mam lepszy pomysł. – Neville zrozumiał przyczynę jej wahania. – Czy pozwolisz, że zaprowadzę cię do jubilera, by zreperowano łańcuszek? Bez wątpienia można to zrobić na poczekaniu, dzięki temu będziesz go mogła mieć cały czas na oku.
Spojrzała na niego z zaufaniem i zapomniała na chwilę o barierze, która już na zawsze miała ich dzielić.
– Dobrze – powiedziała. – Dziękuję, Neville.
Zagryzła wargi, kiedy spotkały się ich oczy. Czuła, jakby uczyniła wyznanie, on sprawiał wrażenie, jakby właśnie tak to odebrał.
Na szczęście drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Elizabeth, uśmiechając się wesoło.
– O Boże! – powiedziała. – Pan Stanwick lubi sobie pogadać, kiedy mu się tylko da sposobność. Przepraszam, że cię opuściłam, Neville. Mam jednak nadzieję, że Lily zajęła się tobą. Potrafi świetnie prowadzić konwersację.
– Nie narzekam – odparł Neville.
– Przejdźmy do bawialni na herbatę – zaproponowała. – Kazałam tam napalić w kominku. Jak na letni dzień jest raczej chłodno, nieprawdaż? I wilgotno.
Lily spojrzała w okno salonu. Rzeczywiście, dzień był szary i pochmurny. Na szybie widniały krople deszczu, chociaż wydawało się, że w tym momencie nie pada. Przypomniała sobie, że rano pogoda popsuła jej humor.
A teraz miała wrażenie, że słońce świeciło przez całe popołudnie. Myliła się jednak.
Elizabeth zawsze otwarcie przyznawała, że Neville jest jej ukochanym bratankiem. Wiedział, że obchodzi ją jego szczęście. Wiedział również, że zdawała sobie sprawę z głębi uczuć, jakie żywił do Lily. Nie zamierzała jednak naciskać dziewczyny, by do niego wróciła. Była na to zbyt uczciwa. Postanowiła umożliwić Lily zdobycie umiejętności, dzięki którym dziewczyna mogła stać się bardziej pewna siebie, by mogła wybrać sama swoją przyszłość. Jeśli Lily zdecydowałaby się go poślubić, Elizabeth byłaby szczęśliwa. Jeśli postanowiłaby inaczej, Elizabeth umocniłaby ją w tym postanowieniu.
Kobiety, kiedy tylko się zjednoczą, pomyślał ponuro Neville, są twarde i niewzruszone, niczym skały Gibraltaru.
Bardzo chciał zabrać Lily do jubilera. Wiedział, że medalionik jest dla niej niezwykle cenny i chciał pomóc jej go zreperować, by mogła go znów nosić. To przede wszystkim nim kierowało, tego był pewien. Była to również, oczywiście, wymówka, dzięki której mógł spędzić z dziewczyną trochę czasu.
Jednak podczas popołudniowej herbaty Elizabeth oznajmiła mu, że następny dzień absolutnie nie wchodzi w rachubę. Rano Lily będzie zajęta lekcjami, a po południu wybierają się na przyjęcie ogrodowe do Foglesów. Chce, by Lily towarzyszyła jej przy takich okazjach. A jeszcze następnego dnia dziewczyna miała rano lekcje, a po południu naukę tańca. Tego dnia również Elizabeth przyjmowała wizyty i chciałaby, by jej dama do towarzystwa siedziała obok i pomagała zabawiać gości.
Neville'owi pozostało jedynie, skoro nie dostał zaproszenia na przyjęcie ogrodowe, odwiedzić ciotkę następnego popołudnia, siedzieć nad filiżanką herbaty i rozmawiać z grupką przybyłych gości, ale nie z Lily. Dopiero nazajutrz dziewczyna w końcu mogła pojechać z nim do jubilera. A nawet wtedy Elizabeth była skłonna wybrać się razem z nimi, gdyby nie zapewnił jej, że weźmie otwarty powóz i służącego.
Elizabeth, oczywiście, bardzo się przejmowała względami przyzwoitości. Traktowała jednak Lily bardziej jak nieoceniony skarb niż jak płatną przyzwoitkę. To było denerwujące, ale Neville odkrył, że również się z tego cieszy. Zbyt wielu młodych ludzi przychodziło do Elizabeth na herbatę nie z innego powodu, niż chęć adorowania jej damy do towarzystwa.
Nareszcie znowu pojawiło się słońce, a Lily miała na sobie elegancką modną zieloną suknię i kapelusz ze słomki. Neville podał jej rękę, gdy wsiadała do faetonu. Wziąwszy lejce od stajennego, usiadł obok niej i poczekał, aż chłopak usadowi się z tyłu.
– Powiedz mi prawdę, Lily? – powiedział, kierując pojazd w stronę Bond Street. – Jak się czujesz?
Namyśliła się nad odpowiedzią.
– Czuję się… swobodnie – powiedziała. – Czuję, że mogę teraz obracać się niemal w każdym towarzystwie, w którym kiedykolwiek w życiu będę miała okazję przebywać. To dobre uczucie, milordzie.
– Czy uczysz się tego, co zawsze chciałaś umieć?
– Stanowczo nie – odparła. – Wątpię, by ktokolwiek był w stanie nauczyć się lub chociażby w części poznać wszystkie fascynujące fakty i tajemnice życia. Uczę się wolniej, niż się spodziewałam. Ledwo umiem czytać, a przecież mam lekcje od ponad miesiąca. Kiedy jednak czuję się zdenerwowana i nieszczęśliwa, przypominam sobie, że zawsze chciałam się uczyć. I nie zapominam, jaka jestem szczęśliwa, że mogę w końcu spełnić swoje marzenia.
Westchnął.
– Nie chciałem, byś się zmieniała, Lily – powiedział. – Lubiłem cię taką, jaką byłaś. Kiedy powiedziałem to Elizabeth, wytknęła mi, że to bardzo samolubne z mojej strony. Z przyjemnością zauważam, że czujesz się, jak to ujęłaś, swobodnie. – Uśmiechnął się do niej. – I podoba mi się twoja fryzura.
– Mnie również.
Uśmiechnęła się wesoło i podniosła rękę, by pomachać dwóm damom, które wychodziły od modystki. W tym samym momencie George Brigham, który przechodził przez ulicę, dotknął ronda kapelusza laseczką i skłonił się jej.
Neville zdał sobie sprawę, że Lily sprawia wrażenie młodej damy i tak jest traktowana. Dzięki własnej odwadze i wsparciu Elizabeth dziewczyna przestała się ukrywać i zachowywała się bez skrępowania. Natomiast on chroniłby ją i bronił. W ten sposób sprawiłby, że zawsze czułaby się zażenowana i nieszczęśliwa. Niełatwo było mu się do tego przyznać.
Zaprowadził ją do najlepszego jubilera, gdzie wyjaśnił, że panna Doyle nie chciałaby zostawiać medalionika i odbierać go później, lecz pragnie przyglądać się naprawie. Usiedli tak, że cenny przedmiot nie zniknął jej z oczu.
Medalionik był złoty. Łańcuszek również. Trudno było uwierzyć, że zwykłego żołnierza stać było na taką ozdobę, skoro jeszcze nie otrzymywał żołdu sierżanta, kiedy została zakupiona. Neville widywał medalionik setki razy na szyi Lily. Był jakby nieodłączną częścią dziewczyny. Nigdy się jednak nad nim nie zastanawiał. Na zewnętrznej stronie znajdował się jakiś zawiły ornament, ale nie próbował pochylać się bliżej, by mu się dokładniej przyjrzeć. Z niewiadomych przyczyn Lily nie lubiła, kiedy ktoś się nim interesował. A on szanował jej życzenia.
Zapłacił za zreperowanie łańcuszka, a Lily schowała medalionik ostrożnie do torebki.
– Nie chcesz go założyć? – spytał, kiedy wyszli ze sklepu.
– Nie nosiłam go tak długo… – powiedziała. – Chciałabym więc założyć go ponownie z jakiejś specjalnej okazji. Nie wiem kiedy. Pomyślę, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.
– Może pójdziemy do Guntera na lody? – zaproponował.
Zagryzła wargę, ale skinęła głową.
– Dobrze – powiedziała. – Dziękuję, milordzie. I dziękuję, że mogłam zreperować medalionik. Jest pan bardzo uprzejmy.
Zatrzymał się na chodniku i pochylił się nad nią, by spojrzeć jej prosto w oczy.
– Lily, nie łudź się, że uczyniłem to z uprzejmości – wyjaśnił. – Znów zachowałem się samolubnie. Mam nadzieję, co więcej, wierzę, że kiedy ponownie założysz medalionik, będzie ci przypominał nie tylko o rodzicach, ale również o mężczyźnie, który zawsze będzie uważał się za twojego męża.
– Proszę, nie. – Spojrzała na niego błękitnymi oczyma.
"Noc Miłości" отзывы
Отзывы читателей о книге "Noc Miłości". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Noc Miłości" друзьям в соцсетях.