Kate zalała się łzami. Potrząsnęła głową.

– Patricku, nie sądzę, by potrawka zdążyła się ugotować. Usmażę d jajka albo otworzę puszkę z zupą.

– Nie, to jest bardzo smaczne. Jadałem nawet surowe mięso. To są luksusy. Czasem dostawałem jedynie chleb ze smalcem. To mi smakuje. Jest bardzo dobre – powiedział, próbując pogryźć mięso zepsutymi zębami.

– Bardzo dobre kanapki, tato – oświadczyła Betsy z pełną buzią. – Pamiętam, jak je nam kiedyś szykowałeś, gdy miałeś wolny dzień.

– Miałem w zwyczaju posypywać je z wierzchu cukrem i prosić was, byście nie mówiły o tym matce. Pamiętacie?

– Tak, pamiętam – odparła Betsy, po policzkach płynęły jej łzy.

– Nie płacz – powiedział Patrick.

– Dobra. – Otarła oczy rękawem koszuli.

– Kate, myślisz, że mógłbym mieć psa? Dużego. Wydaje mi się, że powinienem mieć przyjaciela, kogoś, kto by mnie tolerował, gdybym zrobił coś złego. Potrzebny mi ktoś, kto by mnie kochał. Myślałem… przez cały ostatni tydzień myślałem, że dam sobie radę ze wszystkim, kiedy tylko się znajdę w domu. Ale nie jestem w stanie. Mam wrażenie, jakby wszystko się na mnie waliło, dusiło mnie i muszę coś zrobić. Jakoś zareagować. Przez wiele lat nie wolno mi było nic robić ani mówić. Szeptałem do siebie, żeby nie zapomnieć, jak się mówi. Wystarczyło, że usłyszeli, jak się odchrząkuje, a zaraz człowieka bili. No więc jak, Kate, wolno mi będzie mieć psa czy nie?

– Oczywiście, że tak. Możemy wybrać się jutro, jeśli chcesz. – Boże, może jednak im się uda. – Patricku, muszę z tobą pomówić o Delii. Nie chcę cię denerwować. Czy mógłbyś mnie wysłuchać?

– Tak.

Kate opowiedziała mu o Donaldzie i Delii, dziewczęta od czasu do czasu wtrącały swoje.

– Zaopiekowała się nami, Patricku. Dzięki niej i Donaldowi stanęłyśmy na nogi. Przy nich zapomniałyśmy o swoim nieszczęściu, znów nabrałyśmy ochoty do życia. Nie mielibyśmy tego wszystkiego, gdyby nie Donald i Della. Czy zaakceptujesz ją i będziesz dla niej miły?

– Myślisz, że jestem potworem, Kate?

– Nie, naturalnie, że nie.

– Jeśli się zgodzę, a ty zgodzisz się na psa, czy to znaczy, że oboje staramy się… – zatoczył wkoło rękami -…staramy się jakoś to wszystko ułożyć?

– Tak.

– Czy urządzimy głosowanie?

– Dobry pomysł – stwierdziła Kate.

– Głosuję za – powiedziała Betsy.

– Ja też – oświadczyła Ellie.

– Zawsze tak mówiłaś, kiedy byłaś mała – zauważył Patrick. – Musisz powiedzieć „głosuję za”.

– Głosuję za – poprawiła się ostrożnie Ellie.

– Ja również głosuję za – odezwała się Kate.

– Ja też głosuję za. Tylko bez papryki na ostro.

– Powiem Delii.

– Chyba pójdę teraz do łóżka, jeśli nie chcecie, żebym dokończył porządki.

– Nie, my to zrobimy, Patricku. Śpij dobrze.

– Kocham was wszystkie – powiedział łamiącym się głosem.

– Naprawdę się stara czy to tylko podstęp? – spytała Ellie, kiedy usłyszała, jak zamykają się drzwi do pokoju ojca. W chwilę później drzwi się otworzyły. Usłyszała, jak ojciec krzyknął na cały głos:

– Nie lubię zamkniętych drzwi!

– Uwierzmy, że się stara, i spróbujmy mu pomóc – zaproponowała Kate, wycierając stół.

– Może nam się uda. – Głos Ellie zabrzmiał tak, jakby dziewczyna nie wierzyła we własne słowa.

– Kapitan Patrick Starr, którego znałam, nigdy by się nie poddał – oświadczyła lojalnie Kate. – Był najlepszym z najlepszych. Uda mu się. Wiem to.

20

Chyba wiem, co jest przyczyną takiego zachowania Patricka – powiedziała Kate, ocierając oczy. – Wasz ojciec tak długo pozostawał w zamknięciu, że jego procesy myślowe nie przebiegają normalnie. Wrze w nim usprawiedliwiony gniew, a on daje mu upust w jedyny znany sobie sposób. Nie może wyładować swojej złości na ludziach, którzy go zawiedli, więc kto mu zostaje? My. Chwilami ujawnia się dobra część jego charakteru, ta, której nie udało im się zniszczyć. Wszystko mu się plącze… życie w niewoli, w wiecznej obawie, że coś zrobi źle i zostanie ukarany albo będzie torturowany – najczęściej bez żadnego powodu. Przez chwilę musiało mu się wydawać, że… że jesteśmy jego prześladowcami. Że go ukarzemy za to, co zrobił. Ale ta dobra część Patricka kazała mu posprzątać i wszystko naprawić kanapkami z galaretką. Czy jest w tym jakiś sens?

– Nie wymyśliłabym nic lepszego -powiedziała Ellie, płucząc talerze.

– Wszystkim nam brak kwalifikacji do przeprowadzenia psychoterapii – oświadczyła Betsy. – Masz absolutną rację, mamo, twierdząc, że nie możemy go zabrać do specjalisty. Nie może im powiedzieć, gdzie się podziewał przez te wszystkie lata i przez co przeszedł. Te łobuzy naprawdę przede wszystkim zadbały o własne dupy – zauważyła gorzko. – Zawsze marzyłam, że to będzie taka radosna chwila. Cholera, tak bardzo tego chciałam. Pomyśleć tylko, jak my się czujemy i co on musi przeżywać. Mój Boże!

– Della…

– Co Della, mamo? Będzie po nim sprzątała? Gotowała dla niego? Prała? Tu nie o to chodzi. Najważniejsza teraz jesteś ty. Jesteś jedyną szansą dla taty. To zajęcie będzie cię absorbowało przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tylko ty możesz sprawić, że znów stanie na nogi.

A kiedy stanie na nogi i nauczy się funkcjonować w tym wielkim świecie, w którym żyjemy, wtedy będę mogła… wtedy będę mogła wrócić do Gusa.

– Jak myślicie, jak długo to potrwa? – spytała Kate zła na siebie za desperacki ton swego głosu. Kiedy dziewczęta wzruszyły ramionami, osunęła się na kuchenne krzesło. To wzruszenie ramion oznaczało co najmniej rok, może dłużej. Czy Gus będzie na nią czekał, aż spełni swój obowiązek wobec męża? Jak okropnie to zabrzmiało. Jak strasznie samolubnie.

– Mamo, może wyda ci się to… dziwne, ale zauważyłaś, jak tato się porusza, jak się wysławia? Mówił te wszystkie straszne rzeczy, niektóre powtarzał, jakby chciał im nadać większą wagę. Sprawiał wrażenie, jakby cię nie słyszał. Nie sądzisz, ze… że może mieć też problemy ze słuchem? Kiedy go bili, może również walili go po głowie. Obserwowałam tatę. Słyszał nas przy stole, bo stół jest mały i wszyscy byliśmy blisko. Co o tym myślisz? – spytała Ellie.

– Przekonamy się jutro. Zabiorę waszego ojca na badania, a potem do najlepszego stomatologa, jakiego znajdę. Może internista poleci jakiegoś dobrego okulistę. Sądzę, że kiedy zapoznają się z jego stanem fizycznym, zechcą jak najszybciej się nim zająć. Pytanie tylko, czy mam jechać z waszym ojcem do Los Angeles, czy też iść do miejscowego lekarza? Ludzie w mieście nas znają. Mogą zadawać pytania, na które nie będę mogła odpowiedzieć.

– Uważam, że sama sobie udzieliłaś odpowiedzi – stwierdziła Betsy. – Najlepiej jechać do Los Angeles.

– Dobra, czyli ustalone. Odwiozę was do miasta. Wiem, że chciałybyście tu zostać, by mi pomagać i… i mnie ochraniać. Ale myślę, że lepiej sobie poradzę z waszym ojcem, kiedy zostaniemy sami. Przyjeżdżajcie na weekendy, dzwońcie.

– A co z twoją pracą zawodową? – spytała zawsze praktyczna Betsy.

– Miałam nadzieję, że mi pomożesz i przejmiesz firmę. Jeśli zacznę się zamartwiać o stan moich interesów, nie będę mogła całkowicie poświęcić się ojcu. Poza tym zawsze rysowałaś nie gorzej ode mnie.

– A co z Gusem? – wypaliła Ellie. Natychmiast zasłoniła usta z miną winowajczyni.

– Och, na litość boską, wiem wszystko o Gusie Stewarcie – oświadczyła kwaśno Betsy. – Nic, co robiłyście, nie uszło mojej uwagi. Ale nie mówmy już o tym, co minęło. No więc, mamo, co z Gusem? Może wyjdziemy na taras albo pospacerujemy po ogrodzie – zaproponowała niespodziewanie.

Ellie uniosła wysoko brwi. Kate wymaszerowała na dwór, a za nią wyszły córki. Usiadły na leżakach obok basenu i zaczęły szeptać.

– Żadna z nas nie nadawałaby się na szpiega – powiedziała zachrypniętym głosem Kate.

– Bo jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi, który znalazł się w niezwykłym położeniu. Co z Gusem?

– Na razie Gus nie istnieje. Po prostu.

– Kochasz go, prawda? – spytała Betsy. f

– Bardzo. Mieliśmy zamiar w grudniu wziąć ślub.

– A teraz? – spytała Ellie.

– A teraz wszystko się zmieniło.

– Czy ty w ogóle kochasz tatę? – spytała Betsy.

Kate miała ochotę skłamać, by zetrzeć nieszczęśliwą minę z twarzy córki.

– Nie tak, jak myślisz. Wasz ojciec był moją pierwszą miłością. Tego się nigdy nie zapomina. Ale nigdy nie panowały między nami zdrowe stosunki. Idealizowałam go, otaczałam bezgraniczną czcią. Przypominałam robota, zaprogramowanego do wykonywania określonych czynności. Egzystowałam. Zaczynałam żyć dopiero, kiedy wasz ojciec wracał do domu. Robiłam wszystko jak automat, według planu, którego mogła się trzymać tylko taka idiotka jak ja. Dzięki temu mogłam dotrwać do chwili, kiedy w drzwiach pojawiał się Patrick. Wtedy zaczynałam żyć. Rano, kiedy wychodził, znów stawałam się tylko robotem. Myślałam, że byłam normalna. Dlatego nie potrafiłam funkcjonować, kiedy zestrzelono waszego ojca. Zwyczajnie nie wiedziałam jak. Pragnęłam tylko, by mnie aprobował, a czasem pogłaskał po głowie, ale nigdy się tego nie doczekałam.

Podczas naszych sesji u psychoanalityka – pamiętasz, kiedy miałaś jakieś szesnaście lat? – doktor Tennison spytał mnie, czy Patrick mnie kochał, a ja powiedziałam bez chwili wahania, że on nawet mnie nie lubił. Oświadczył wtedy, że można kogoś kochać nie darząc obiektu swych uczuć sympatią i vice versa. Udawałam, że go zrozumiałam, ale w rzeczywistości nie wiedziałam, o czym mówi. Nadal nie wiem, co miał na myśli. Nie rozumiem, jak można kogoś kochać i nie lubić go. A wy? – Córki potrząsnęły głowami. – Czyli, że nie jestem taka głupia – zauważyła ponuro Kate.

– Przez swoją głupotę uczyniłabym z was moje odbicia lustrzane. Gdyby wasz ojciec nie został zestrzelony, gdybym nie spotkała Delii i Donalda, mogłabym wam zrujnować życie. Przeżyłam wstrząs, Betsy, kiedy się zbuntowałaś, ale w głębi serca podziwiałam cię. Zmusiłaś nas obie – mnie i Ellie – do zmiany naszego postępowania. A więc jednak wyniknęło z tego coś dobrego.

Córki otoczyły Kate ramionami. Zapłakały razem nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.

– Myślicie, że tato kiedykolwiek całkowicie wyzdrowieje? – spytała Ellie jakiś czas później.

– Sądzę, że tak – powiedziała Kate nie wiedząc, czy to prawda.

– Poprowadzę twoją firmę – oświadczyła Betsy. – Ale jeśli coś schrzanię, nie miej do mnie pretensji.

– Będę cię miała na oku, siostrzyczko. To, że jesteś starsza, wcale jeszcze nie znaczy, że jesteś najmądrzejsza – przekomarzała się z nią Ellie.

– Tak, a znasz jeszcze kogoś, kto w wieku dwudziestu sześciu lat zrobił doktorat? – odparowała Betsy.

Docinały sobie wzajemnie. Kate wydawało się to cudowne. To pokolenie tak dziwnie ze sobą rozmawia. Przez kilka minut czuła się niemal szczęśliwa.

– Dziewczęta, może posiedzicie sobie w jacuzzi. Muszę zadzwonić w kilka miejsc i spróbować na jutro zamówić wizytę u lekarza dla waszego ojca. Przynieście tu telefon i coś do picia. Będę musiała tyle kłamać, że na pewno zaschnie mi w gardle.

Słuchały, siedząc w bulgoczącej wodzie, jak Kate dzwoni kolejno do ważnych osób, póki nie uzyskała potrzebnych jej obietnic.

;- Mam u siebie dalekiego krewnego z Polski, który wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej. Czy możemy umówić się na wszystkie badania na jeden dzień…? Oczywiście, że wykonam rysunek domu twojego szwagra. Sprawi mi to prawdziwą przyjemność. Skończę go przed Świętem Dziękczynienia… Wcześniej? Dobrze. Rzucę wszystko i zajmę się tylko tym. Zadzwoń do biura i daj im adres… Oprawiony? Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Dziękuję, Stephenie.

– Mamo, co byś powiedziała na to, gdybyśmy go oszukały i gdybym to ja wykonała ten rysunek? – krzyknęła Betsy, chichocząc. – Powiem ci teraz komplement. Widziałam prawie wszystkie twoje rysunki. Nawet kupiłam jeden, wisiał w banku. I co ty na to?

Kate roześmiała się.

– Powiedz mi, ile za niego zapłaciłaś.

Betsy wymieniła cenę. Kate znów się roześmiała i powiedziała:

– Miałam na nim chyba sto pięćdziesiąt procent zysku.

– Dwa lata temu chorowałam na grypę i nudziłam się, więc dla zabicia czasu spróbowałam skopiować rysunek. Oprawiłam go i gdyby nie mój podpis, nie byłabyś w stanie ich odróżnić.

– Powiedziała to bez śladu skromności – zauważyła Kate i uśmiechnęła się.

– Taka już jestem. Chcę ci zasugerować, że mogę wykonać te rysunki, a jeśli dojdziesz do wniosku, że są równie, dobre jak twoje, opatrzysz je swoim podpisem ze względu na tego faceta. Będę miała poczucie, że mam swój udział w tym, by pomóc ojcu powrócić do zdrowia.

– Niezbyt to uczciwe – stwierdziła Kate. Nastrój i ton głosu Betsy zmienił się w jednej chwili.

– Nie chcę teraz słyszeć o uczciwości. Spójrz tylko na nasze obecne położenie. Zapomnijmy na razie o istnieniu tego słowa.

Ellie, jakby bała się, że zostanie pominięta, spytała: