– Wtedy nie byłem. Ale teraz tak. Ten pies jest w moim guście. Kiedy go wyszoruję, od razu zmieni wygląd. Nie uważasz, Kate?

Po raz pierwszy Patrick zrobił coś z własnej inicjatywy. Zupełnie zapomniała o tamtych pięćdziesięciu dolarach. Miał taką niepewną minę, a pies był wprost skamieniały z przerażenia. Wbrew sobie podeszła do kundla i podrapała go za uchem.

– Będzie wymagał mnóstwo troski.

– Też tak myślę. Chyba powinniśmy go nakarmić. Obiecałem, że dostanie stek, a kość wyrzucimy. To chyba dobry pomysł, co?

– Tak. Z rusztu czy z patelni? – spytała.

– Z rusztu. Ja przyrządzę.

– Nie miałeś problemu z trafieniem do schroniska?

– Nie. Spytałem o drogę. Spotkałem listonosza, on mi powiedział. Bardzo… bardzo się denerwowałem. Ale byłem ostrożny. Zapiąłem pasy.

– Zawiozłabym cię. Wystarczyło tylko poprosić.

– Musiałem zrobić to sam. Wydaje mi się, że zaczynasz mieć mnie dosyć. Musisz od czasu do czasu ode mnie odetchnąć. Mogę biegać i chodzić na spacery z Jake’em. Nie chcę, żebyś zaczęła mnie nienawidzić, Kate. – Szurając nogami wszedł na taras. – Jestem tu już prawie cały rok. Rok to kawał czasu.

– Dla mnie to bez znaczenia. Betsy radzi sobie z interesami lepiej ode mnie. Jestem to winna tobie i sobie. Nigdy nie mogłabym cię znienawidzić. Nie chcę więcej słyszeć takich bzdur.

– Dobra, Kate. Zupełnie nieźle radzę już sobie z prowadzeniem samochodu.

– Owszem. Jestem z ciebie bardzo dumna.

Patrick rozpromienił się.

Kiedy weszli do kuchni, Kate usiadła za stołem. Widziała, jak Patrick włącza rożen i rzuca na niego stek. Jake stał obok niego.

– Dlaczego nagle poczułam się jakoś dziwnie? – spytała Delię.

– Już niedługo przestaniesz być mu potrzebna. Trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek, którego zobaczyłam, kiedy tu przyjechałam. Największy przełom, przynajmniej według mnie, nastąpił, kiedy zaczął spać w łóżku. Mogę się mylić, ale sądzę, że za rok będzie gotów zacząć samodzielne życie. Odstawi cię do lamusa, ale będziesz mogła wrócić do Gusa.

– Giii… – szepnęła Kate.

– Chce znów latać – powiedziała Della.

– Wiem. Nie sądzę, by był już do tego gotów. Z drugiej strony, może właśnie to pozwoli mu całkowicie stanąć na nogi. Zamierzam o tym z nim porozmawiać. W zeszłym tygodniu powiedział mi, ile dostał pieniędzy od rządu – dwieście tysięcy. Nigdy go o to nie pytałam5 a on nigdy nie wspominał. Zdaje się, że ostatnio dużo rozmyśla, ale nic mi nie mówi. – Westchnęła. – Jezu, muszę się zacząć szykować na dzisiejsze spotkanie Izby Handlowej. Wypożyczyłam dla Patricka kasety, o które mnie prosił. Nie wiem, czy powinien oglądać te wszystkie filmy o Wietnamie.

– To dla niego jeden ze sposobów dowiedzenia się, co się działo, kiedy przebywał w Rosji. Przeczytał wszystko, co mu dałyście z Betsy. Chłonie jak gąbka, a potem przez dzień, dwa prawie nic nie mówi. Kate, twojego męża prześladuje jeszcze wiele demonów.

– Potrzebna mu fachowa pomoc. Ja nie mam odpowiednich kwalifikacji. Za każdym razem, kiedy go o coś pytam, zmienia temat. Nie chciałabym się tak irytować widząc, jak długo wszystko rozważa w myślach, zanim zdobędzie się na jakieś działanie. To już prawie rok. Uważam, że powinien się już pozbyć części swych lęków. Od dawna nie miał złych snów.

– Może boi się ciebie – powiedziała łagodnie Della.

– Mnie! Dlaczego miałby się bać mnie? Przecież mu pomagam.

– Wydaje mi się, że go onieśmielasz. Może tak, jak on kiedyś onieśmielał ciebie. Umysł to dziwny instrument, Kate. Kiedy Patrick przyszedł do domu z psem, oczekiwał twojej aprobaty, ale dostrzegłam w jego oczach również strach. Obserwowałam was przez okno w kuchni. Postąpił źle, ale postąpił również dobrze. Nie był pewien, jak zareagujesz. Wydaje mi się, że wspaniale sobie poradziłaś.

Kate, maszerując do swojego pokoju, by się przebrać, pociągała nosem. Postanowiła, że nie pójdzie na spotkanie Izby Handlowej. Znajdzie w jakiejś restauracji automat telefoniczny, zadzwoni do Gusa i odbędzie z nim długą rozmowę. Potem coś zje i wróci do domu. Była chytra i przebiegła. Początkowo Patrick wypytywał ją o te spotkania, ale później przestał. Lubił godzinami siedzieć przed pięćdziesięciosześciocalowym telewizorem z miską prażonej kukurydzy na kolanach. Dziś miał wolne popołudnie, jak nazywała to Kate, to znaczy żadnych lekcji, nic, tylko relaks.

Niecierpliwie przesuwała wieszaki w garderobie. Na spotkania Izby Handlowej zawsze wkładała garsonkę, nie mogła wypaść z roli. Ogarnęła ją fala wyrzutów sumienia. Zdecydowała się na gołębi kostium i jaskrawopurpurową bluzkę zawiązywaną pod szyją. Tak w jej pojęciu ubierały się kobiety interesu. Włosy, teraz długie, ściągała z tyłu głowy i upinała w kok. Na nogi włożyła szpilki od Ferragamo i cofnęła się o krok, by ocenić swój wygląd w lustrze. Brakowało tylko podwójnych łezek w uszach i odrobiny perfum.

Była gotowa, by rozmawiać z Gusem. Czuła się dobrze, wyglądała dobrze.

To wszystko, co miała.

Była w hallu zastanawiając się, gdzie położyła kluczyki do samochodu, kiedy kłąb mydlin rzucił ją na ścianę. Krzyknęła przerażona i zobaczyła Patricka wymachującego w powietrzu rękami.

– Co… co się stało?

Patrick cofał się, blady jak ściana, z rękami w górze. Z końca korytarza dobiegły ją głośne utyskiwania Delii na psa. A więc o to chodziło. Jakiś wewnętrzny instynkt przestrzegł Kate, że dla Patricka to sprawa być albo nie być.

– No, cóż – powiedziała wesoło, siląc się na beztroskę. – I tak nie miałam ochoty iść na to cholerne spotkanie. – Przepraszam, Gus, zadzwonię do ciebie pod koniec tygodnia. Jak długo będzie czekał w redakcji na jej telefon? Przez całą noc, odpowiedziała sobie.- Myślę – dodała, zrzucając z nóg szpilki i ściągając żakiet – że powinniśmy przygotować się do tej kąpieli. Uprzedzam, że nigdy nie miałam psa, ale widziałam w telewizji, że zawsze wyskakują z wanny. Trzeba zamknąć drzwi, jedna osoba musi stać, gotowa złapać psa, gdyby chciał czmychnąć, a druga – szorować go. Ponieważ nie możemy zamknąć drzwi, Della stanie na progu na warcie, a ja pomogę ci go myć. Sądzę, że we dwójkę wykąpiemy Jake’a. Jestem gotowa. – Podwinęła rękawy swojej purpurowej bluzki.

Della wprowadziła ociekającego wodą Jake’a do łazienki i razem udało im się wepchnąć go do wanny.

– To nie był dobry pomysł, prawda, Kate? – spytał Patrick.

– To był świetny pomysł – odpowiedziała. – Skąd mogliśmy wiedzieć, że Jake się tak rozbryka. To ładny psiak. Może zastosujmy odżywkę, to łatwiej będzie go rozczesać, kiedy go wytrzemy. Uważam, że możemy go wysuszyć suszarką do włosów. Wtedy będzie mógł siedzieć z tobą na kanapie, kiedy włączysz sobie film.

– Śmierdzi jak mokry kundel. Boże, ciekawa jestem, kiedy był ostatni raz kąpany? – mruczała Della.

– Prawdopodobnie nigdy – powiedział Patrick cierpko.

– To wyjaśnia, czemu tak się boi. Czuję, jak mu wali serce. Pamiętasz, jak to było, prawda, Patricku? – Spojrzenia Kate i Patricka spotkały się.

– Nie jesteś na mnie zła, że nie możesz iść na spotkanie? Jesteś cała mokra.

Coś wisiało w powietrzu, ale nie wiedziała co.

– To drobiazg, Patricku. Musisz się nauczyć, co jest ważne, a co nie. To spotkanie znaczy tyle, co wielkie zero.

– Dziś popełniłem dwa błędy – zauważył.

Kate czuła, że jest spięty, niepokoiły ją zaciśnięte szczęki Patricka. Czy znów dostanie ataku furii?

– Nie popełniłeś błędu kupując psa. Powiedziałam tylko, że powinieneś mnie uprzedzić, że wychodzisz z domu. Niepokoiłam się o ciebie. Jeśli nie chcesz mi o czymś powiedzieć, zostaw przynajmniej karteczkę z wiadomością.

– Wydajesz mi się smutna, Kate.

Chciała powiedzieć „bo jest mi smutno, cały tydzień czekałam, by dziś wieczorem zadzwonić do Gusa; mam prawo być smutna”. Ale nie powiedziała tego, tylko oświadczyła:

– Jestem smutna, bo to biedne psisko nie wie, co się z nim dzieje. Musimy go wytrzeć. Delio, przynieś coś z kuchni do wytarcia tego nieszczęśnika, byśmy mogli położyć kres jego cierpieniom. Nie, nie… źle się wyraziłam, Patricku. Chodzi mi o to, że musimy go wyciągnąć z wanny i wytrzeć, by znów poczuł się jak pies. Ustaliliśmy, że nie będziesz brał wszystkiego, co mówię, dosłownie.

– Postaram się – obiecał Patrick i trochę się odprężył, ale nie na tyle, by Kate mogła nabrać pewności, że nie zanosi się na nic złego.

Jake zniósł suszenie suszarką lepiej, niż Patrick. Kate miała wrażenie, że w jakiś sposób Patrick porównuje się z psem. Zdążyła się już zorientować, że Patrick mówił wtedy, kiedy chciał, ani minuty wcześniej. Ale właściwie zawsze taki był. Sprawiało jej przyjemność, że zachował jeden ze swych dawnych rysów charakteru.

Wieczór zaczął się jak zwykle. Jedli kolację, Jake przymilał się o jedzenie, choć dostał potężną porcję mięsa. Patrick ostrym tonem kazał psu leżeć. Jake merdał ogonem i patrzył błagalnie swymi smutnymi ślepiami, siedząc na tylnych łapach, z otwartego pyska wystawał mu język.

Kate zobaczyła wszystko jak na zwolnionym filmie. Patrick wykrzywił twarz, uniósł rękę, Jake o wiernych ślepiach próbował polizać zamierzającą się na niego dłoń. Della gwałtownie doskoczyła i dosłownie ściągnęła Patricka z krzesła na podłogę, a teraz stała nad nim, oddychając z trudem. Jake myślał, że to zabawa, i próbował polizać Patricka po twarzy. Patrick przewrócił się na kamiennej podłodze i walnął w nią zaciśniętą pięścią.

– Myślałam, że kochasz Jake’a? Nakarmiłeś go, wykąpałeś, wybrałeś dla niego imię -powiedziała Kate zachrypniętym głosem. – Ufa ci, a ty chciałeś go uderzyć. Gdybyś to zrobił, pies mógłby się zwrócić przeciwko tobie i cię zaatakować, i byłaby to wyłącznie twoja wina. Co się stało, Patricku?

– Chyba zabiorę Jake’a na długi spacer – włączyła się Dełla. – Nie zawracajcie sobie głowy brudnymi naczyniami, posprzątam później, kiedy upiekę ciasteczka, które obiecałam… Harry’emu.

– Chyba cię rozumiem, Patricku – powiedziała Kate, odgarniając mu włosy z czoła. Przemawiała niskim, kojącym, niemal śpiewnym głosem. – Czujesz zamęt w głowie. Traktowano cię, jak psa. Nakarmiłeś Jake’a, a on wciąż dopominał się o więcej, wyobrażam sobie, że mniej więcej tak, jak ty musiałeś żebrać o jedzenie. Odbyłeś długą drogę, Patricku. Te napady… czymkolwiek są, będą coraz rzadsze. Już po wszystkim, Jake’owi nic się nie stało. Myślał, że to zabawa.

Patrick usiadł i objął się rękami za kolana.

– Mogłem mu zrobić krzywdę, zrazić go do siebie. Kiedy… kiedy wspomniałem… wspomniałem coś o wykąpaniu Jake’a, Della powiedziała, że może powinniśmy go polać wodą z węża, ale potem stwierdziła, że jest za zimno i jeszcze by się przeziębił. Tamto… tamto jedno słowo, wąż, wszystko zapoczątkowało. Kiedyś Wietnamczycy oblali mnie wodą z węża. Któż by, u diabła, pomyślał, że wiedzą, co to takiego wąż? To był jeden z owych węży strażackich, z których woda wypływa z prędkością czterdziestu metrów na sekundę. Strumień wody odrzucił mnie na ścianę, a potem na bronę z zaostrzonego bambusa. Stąd mam te wszystkie szramy na plecach. Myślałem, że się uduszę. A oni zaśmiewali się, szturchając mnie kijami, by mnie zmusić do wejścia z powrotem pod strumień wody, kiedy próbowałem się odczołgać na bok. To była moja jedyna kąpiel tam. Zresztą bez mydła. – Skrzywił się.

– Wstań, Patricku, w tym domu nie siedzi się na podłodze. Już po wszystkim, już jest dobrze.

– Mylisz się, Kate, już nigdy nie będzie dobrze. Nigdy nie odzyskam tamtych lat. Nigdy nie będę w stanie ich zapomnieć. Nie wolno mi o tym rozmawiać z nikim poza tobą i dziewczętami. Jak mam się z tym uporać, skoro nie mogę niczego wyjawić? Powiedziałaś, żebym na początek spisał wszystko w tym głupim dzienniku. Zgodziłem się, bo twierdziłaś, że mi to pomoże. Wiesz, co ci powiem? Myliłaś się, teraz jest jeszcze gorzej, niż zaraz po moim powrocie do domu. Minął prawie rok – cały cholerny rok – a byłem gotów zabić to biedne psisko – powiedział Patrick zrozpaczonym głosem.

– Ale tego nie zrobiłeś, i to jest najważniejsze. Już nigdy nie zrobisz Jake’owi krzywdy. Po tym, co zaszło dzisiaj, będziesz nad sobą panował – oświadczyła spokojnie Kate.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że minął prawie rok, a nikt się z nami nie skontaktował? Nikt nie zadzwonił, by spytać, jak się czuję. Nikt się mną nie interesuje. Z chwilą, gdy podpisałem ten dokument, stałem się nikim. Patrick Starr przestał istnieć. Mam już serdecznie dosyć tej uczciwości. Uczciwość powinna obowiązywać obie strony. Przez cały ubiegły rok podtrzymywałaś mnie na duchu, kiedy działo się ze mną źle. Byłaś zawsze przy mnie. Nigdy się nie wściekałaś, nigdy ze mną nie walczyłaś, nawet wtedy, gdy zachowywałem się okropnie. A przecież nawet mnie nie kochasz – powiedział nie kryjąc zdumienia. – Ale zawsze wiedziałem, kiedy jesteś wkurzona. Wołałaś wtedy na mnie Harry.

Kate roześmiała się.

– Chyba masz rację. Wiesz co? Widzę, że dużo rozmyślasz. Może podzieliłbyś się swymi refleksjami ze mną.