Trzeciego listopada, na barbecue na ranchu Barrettsów pod Dallas, poseł Lyndon Baines Johnson powiedział Sethowi w tajemnicy, że „Enterprise” brała udział w bitwie. Teraz weszła do portu Numea w Nowej Kaledonii. Oberwała i wymaga napraw, nie ma jeszcze żadnych danych o rannych i zabitych.
Seth zatrzymał te wiadomości dla siebie. Nie ma sensu denerwować Jessiki czy ryzykować, że dziewczyna wpadnie w histerię i, nie daj Boże, straci dziecko, jedynego dziedzica nazwiska Colemanów. Agnes przejęła ster w swoje ręce, kiedy w końcu jej powiedział, o co chodzi. Widziała, że drażni go radosna atmosfera przyjęcia i że wolałby czekać na wiadomości w Sunbridge. Oznajmiła, że otrzymała ważny telefon: Seth musi natychmiast wracać do domu. Wdzięczny i zadowolony, że Agnes chciała mu towarzyszyć, Seth zabrał ją ze sobą i polecieli samolotem do Austin.
Jessica i Billie wróciły do Sunbridge w następny czwartek. Domyślały się, że coś Setha gryzie. Wmawiał im, że to interesy, a Jessica nie naciskała ze względu na Billie. Nie mogła się jednak pozbyć przeczucia, że chodzi o Mossa. Kiedy zostawali sami, Seth zapewniał, że niepokoi go ten cholerny odwiert. Nie wierzyła mu, ale prawie trzydzieści lat wspólnego pożycia nauczyły ją nie podawać w wątpliwość jego słów. Obserwowała tylko, jak przechadza się nerwowo albo bez celu jeździ na starej Nessie. Cierpiała w milczeniu, modliła się za syna i martwiła o męża. Ataki migreny nie pozwalały jej opuszczać pokoju i, choć niechętnie, musiała przekazać Agnes zarządzanie domem. To wszystko przerastało jej możliwości: Moss na wojnie, ślub Amelii, ciąża Billie, przyjaźń Agnes i Setha. Na dodatek miała coraz większe kłopoty ze zdrowiem. Nie mówiła o tym nikomu. Seth nie znosił, jak to nazywał: „jęczących bab”.
Ulga przyszła trzy tygodnie później, wraz z dwoma listami od Mossa. W liście do Billie pisał, że chce, aby dziecko otrzymało imię Riley, panieńskie nazwisko Jessiki. Drugi list napisał już po Guadalcanal. Do Billie skreślił tylko kilka słów, pół strony. Adresatem pozostałych dziewięciu był Seth. Moss opisywał swoje pierwsze zestrzelenie, ale większa część listu zajmowała opowieść, jak to Thad Kingsley i jego skrzydłowy dopadli japońskiego statku. We dwóch posłali go na dno.
– Kim do licha jest ten Kingsley? – ryknął Seth. – Chyba Moss go lubi, jeśli pytacie mnie o zdanie. Gdyby to Moss wypatrzył ten statek żółtków, załatwiłby go bez żadnej pomocy. A co to, do cholery, oznacza słowo „klops”?
W następnym tygodniu spędzano w Sunbridge prawdziwie radosne Święto Dziękczynienia.
Rozdział dziewiąty
Agnes poprawiła się na krześle. Seth siedział po drugiej stronie wielkiego biurka. Właśnie skończył dyktować list, który ona zaraz przepisze na maszynie. W domu pełniła rolę sekretarki. Podziwiała jego umiejętność manipulowania ludźmi. Mogła się od niego wiele nauczyć, a była pojętną uczennicą. Po raz pierwszy od lat wykorzystywała swoje zdolności. Najpierw przejęła od Jessiki prowadzenie domu, teraz pomagała Sethowi. Sunbridge i całe imperium Colemanów to przedsięwzięcie rodzinne. Nawet głupiec widział, że Jessica jest słabego zdrowia, a Seth balansuje na krawędzi wylewu. Teraz, kiedy Moss walczy na Pacyfiku, zostawała tylko Billie, która zamiast rozumu miała sieczkę w głowie. Zgłębienie tajników firmy to nie tylko przyjemność: to konieczność.
Z aprobatą kiwała głową, przepisując listy, które Seth zamierzał wysłać do swoich przyjaciół w Waszyngtonie. Moss wyrobił sobie zaszczytną reputację doskonałego pilota. Niedawno awansował; z pewnością nie odmówią mu urlopu. Według Setha, nie mierzyli zbyt wysoko, starając się załatwić jego przyjazd na święta Bożego Narodzenia. Żeby zaś nie być gołosłownym, zaproponował dostawy najlepszej wołowiny.
Po dwóch tygodniach otrzymali wiadomość, że Moss przyjedzie do San t)iego, i po dokonaniu wymiany pilotów otrzyma tygodniową przepustkę.
Billie nie posiadała się z radości. Nie wiedziała ani nie chciała wiedzieć, co sprowadzało go z powrotem. Wiedziała tylko, że jej mąż wraca do domu i że wkrótce znajdzie się w jego ramionach.
Wiadomość o przyjeździe Mossa zmusiła Jessicę do włączenia się w przygotowania świąteczne. Agnes planowała posiłki i doglądała porządków, ale to Jessica sprawiła, że do Sunbridge zawitał odpowiedni nastrój. Cały dom ustrojono ostrokrzewem. Wszędzie pachniało Gwiazdką. Billie otwierała szeroko oczy ze zdumienia na widok samochodów pełnych świątecznych paczek.
Jessica zabrała ją do Austin po zakupy. Siedziały w sklepie i oglądały prezentowane im towary. Dla Billie było to całkowicie nowe doświadczenie. Brakowało jej przedświątecznej gorączki Filadelfii i pierwszego śniegu. Wiedziała jednak, że ani Jessica, ani ona nie mogą sobie pozwolić na aktywny tryb życia. Po kilkutygodniowej przerwie wróciły poranne mdłości i Billie ponownie doświadczała wszystkich symptomów ciąży.
Trzy dni przed przyjazdem Mossa obudziła się bardzo wcześnie. Wygramoliła się z łóżka i od razu pobiegła do łazienki. Zwymiotowała. Usiadła na krawędzi wanny, obmyła twarz zimną wodą. Nic nie pomagało. Nie skutkowały lekarstwa i zastrzyki witaminowe, nie działały domowe środki Tity. Samopoczucie Billie było równie fatalne jak jej wygląd. Stopy puchły jej do tego stopnia, że po domu chodziła w starych rozdeptanych kapciach Agnes. Przydałaby się trwała i strzyżenie, ale na samą myśl o zapachu fryzjerskich chemikaliów robiło się jej niedobrze. Nowa sukienka to konieczność. Co Moss sobie o niej pomyśli? Przecież kiedy wyjeżdżał, miała talię! Jej piersi stały się pełniejsze, ale jednocześnie pojawiły się na nich rozstępy. Gdyby Moss był przy niej przez cały czas, dzień po dniu, nie byłoby to takie straszne. Jednak po tak długiej nieobecności na pewno poczuje niesmak, może nawet obrzydzenie. Billie ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Kiedy schodziła na śniadanie, nadal ocierała łzy.
Seth posłał Agnes znaczące spojrzenie. Odpowiedziała mu wzruszeniem ramion. Ponownie zerknął na Billie. Mała wyglądała okropnie. Moss przeżyje szok, kiedy ją zobaczy. Seth nie lubił ciężarnych kobiet; zmieniały się, tyły, wyglądały jak karykatury samych siebie. Widok Billie drażnił go, tak jak przed laty drażnił go widok Jessiki noszącej jego dzieci. Był jednak tolerancyjny, na tyle, na ile Seth mógł być tolerancyjny. W każdym razie mała urodzi mu wnuka.
– Za trzy dni twój syn wraca do domu – stwierdziła radośnie Agnes i wbiła widelec w parówkę. Billie gwałtownie podniosła głowę. Jego syn? Moss to także jej mąż. Agnes zauważyła jej spojrzenie.
– Musimy coś zrobić z twoim wyglądem – zadecydowała. – Co powiesz na wizytę u fryzjera i małe zakupy? Ta sukienka przypomina… cóż…
– Przypomina namiot, mamo? Czyżby umknęło twojej uwagi, ile przytyłam? Obecnie mam niewiele fasonów do wyboru.
– Ale możesz spróbować – wtrącił się Seth. Jak zwykle trzymał stronę Agnes. Billie pojedzie do Austin. Przeprosił je na chwilę i odszedł od stołu. Wrócił i położył czek przy nakryciu Billie. Zerknęła na sumę i skrzywiła się. Opiewał na tysiąc dolarów. Aż nadto, zważywszy że miała iść tylko do fryzjera i po sukienkę.
– Kup sobie coś ładnego – polecił. Jego ton dawał do zrozumienia, że potrzebuje nowych rzeczy. Wiedziała już, że pojedzie do miasta bez względu na samopoczucie. Seth nie tolerował wymówek. Agnes uśmiechała się dobrodusznie. Seth jest taki dobry.
Ten dzień stanowił, w oczach Billie, pasmo koszmarów i niepowodzeń. U fryzjera zdjęła buty i uniosła stopy. Między falami mdłości upominała fryzjera, że chce lekką trwałą, a nie baranie loczki. Dwa razy zwymiotowała w ręcznik. Koniec końców włosy wyglądały, jakby wsadziła palce do kontaktu. Chciało jej się płakać, bo, jak jej powiedziano, wyprostują się za kilka tygodni. Były zbyt krótkie i zbyt skręcone. Bojaźliwie spojrzała w lustro po to tylko, by się przekonać, że wygląda okropnie. Dzięki Bogu, efekt był nieco lepszy po modelowaniu i suszeniu.
Agnes z trudem powstrzymała okrzyk zdumienia na jej widok.
– Gdzie wynalazłaś tę fryzurę, Billie – zapytała tylko. Nagle poczuła się bardzo stara; nie była już aktywną czterdziestotrzylatką. Niemożliwe przecież, żeby kobieta w średnim wieku miała czterdziestoletnią córkę, a na tyle właśnie lat wyglądała Billie, zwłaszcza że zamiast białozłotego, jej cera miała niezdrowy żółtawy odcień. Po raz pierwszy Agnes naprawdę przejęła się zdrowiem córki.
– Billie, co ci ostatnio powiedział doktor Ward? Nie chciałam się narzucać, ale…
– O „narzucaniu się” mowy być nie może, mamo. Nie interesowałaś się mną, to dużo bliższe prawdy. A doktor Ward kazał mi iść do dentysty. Ciąże źle wpływają na uzębienie. Na Boga! – roześmiała się gorzko. – Zęby to jedyna część ciała, która mnie nie boli! Czy możemy wracać?
– Nie ma mowy. Najpierw pójdziemy na lunch. Niedawno Seth zabrał mnie do Paladian. Mają smaczne, proste dania. Potem kupimy ci kilka nowych sukienek. Skoro w końcu wyrwałam cię z domu, zrobimy wszystko, co zaplanowałyśmy. Szczerze mówiąc, robisz się odludkiem, jak Jessica.
Billie posłała jej ostrzegawcze spojrzenie, ale nie czuła się na siłach bronić teściowej.
– Cokolwiek masz w planie, zróbmy to szybko. Spuchły mi stopy, mam niewygodne buty i chcę wracać do domu.
W Sunbridge od razu poszła do swego pokoju. Marzyła o długiej ciepłej kąpieli. Z naukową wręcz dociekliwością przyglądała się swoim stopom. Czy to możliwe, że zaledwie kilka miesięcy temu były wąskie i drobne? Czy wszystko kiedyś wróci do normy?
Po kąpieli poszła sprawdzić, jak się miewa Jessica. Do kolacji czytała jej gazety, bo migreny nie pozwalały teściowej nadwerężać wzroku. Nie mogła więc czytać ani dokończyć dziecinnego sweterka na drutach.
– Idź, przebierz się do kolacji, Billie. Jesteś chyba zmęczona. Opowiedz, co kupiłaś. Czy Seth nie żałował pieniędzy?
– „Nie żałował” to za mało powiedziane – zapewniła Billie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przecież nie wydała całej sumy. Reszta zapewne spoczywa w portfelu Agnes. Ciekawe, czy zwróci ją Sethowi? – Kupiłam kilka sukienek i bluzek. Podoba mi się zwłaszcza jedna, beżowa, z długim rękawem, zapinana z boku. Potrzebowałam też bielizny. No i kupiłam jeszcze peniuar. Po prostu nie mogłam mu się oprzeć. Jest długi, obszerny i powiewny. Założę go, kiedy Moss przyjedzie, żeby nie widział moich spuchniętych nóg. Nuta niepokoju w jej głosie nie uszła uwagi Jessiki.
– Kochanie, za bardzo się przejmujesz. Moss nawet nie zauważy, jak wyglądasz. Będzie myślał tylko o tym, że wkrótce zostaniesz matką jego dziecka. Nie zamartwiaj się na wyrost. Ciesz się świętami z Mossem.
– Naprawdę tak myślisz, Jessico? Nie chcę, żeby żałował tego co zrobił. – W jej głosie było tyle desperackiej nadziei, że teściową ogarnęło wzruszenie:
– Oczywiście, skarbie. A teraz idź, przebierz się do kolacji. Billie uściskała ją serdecznie.
– Po rozmowie z tobą zawsze poprawia mi się humor. Wrócę później. Kupiłam ci dwa kryminały.
Jessica obserwowała ją ze łzami w oczach. Teraz Billie jest jedną z Colemanów i musi zaakceptować ich styl życia. Jest on niezmienny – pojęła tę gorzką lekcję przed laty. Nie zaprzecza, że w Billie kryje się wojownicza natura. Pytanie tylko, kiedy i jak synowa stoczy swoją walkę. Może popełnia błąd, nie zwierzając się jej. Jak jednak mogłaby powiedzieć, że Seth nie zbliżył się do jej łóżka od czwartego miesiąca ciąży? Jak miałaby mówić o wieloletnich zdradach Setha, nie sugerując jednocześnie, że Moss będzie robił to samo? Ogarnęła ją fala współczucia, nie dla siebie i dla Billie, lecz dla Setha i Mossa. Koniec końców, to oni przegrywają. Oby tylko zdali sobie z tego sprawę w odpowiednim momencie.
Szybko odepchnęła od siebie te myśli. Ona także przecież nosi nazwisko Coleman.
Moss wyskoczył z pociągu na stacji w Austin. Niedbale przerzucił płaszcz przez ramię.
– Tato!
Kiedy już wyzwolił się z uścisku ojca, dumnie wskazał rękaw marynarki:
– Patrz, tato: porucznik!
– To świetnie, chłopcze. Jeszcze dochrapiesz się admirała. Chcesz admirała? Załatwię ci!
– Do licha, nie. To nie ja, lecz Thad zajdzie tak wysoko, sądząc po jego dotychczasowych osiągnięciach. Tato, trzymaj się z daleka. Załatwiam wszystko po swojemu. Gdzie mama i Billie? Wszystko w porządku? – zapytał po chwili.
– Moss, twoja matka nie czuje się najlepiej. Powinieneś o tym wiedzieć.
– Słuchaj, nie dam się na to złapać. To kolejna sztuczka, żeby mnie zatrzymać. Mama może polegać na tobie, poza tym są tu Billie i Agnes. Na mnie czeka wojna.
– Phi! Nie dramatyzuj, synu.
– W rozmowie z tobą trzeba wszystko wyolbrzymiać, żeby do ciebie dotarło.
– Wiedziałem, że tak powiesz – mruknął Seth dobrodusznie. – Najważniejsze, że jesteś w domu.
– Gdzie Billie? – powtórzył Moss.
– W Sunbridge. Nie oczekuj zbyt wiele. Ostatnio nie jest w najlepszej formie. Z przykrością stwierdzam, synu, że nie trafiłeś na dobrą krew. Szkoda, że nie można ich przedtem wypróbować. Miałem takiego samego pecha z twoją matką. Im są delikatniejsze, tym gorzej to znoszą. Przecież widziałem, jak Meksykanki rodzą przy drodze i zaraz wracają do pracy.
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.