– Och, Billie! – Amelia nie ukrywała łez. – Jesteś moją przyjaciółką, a nawet kimś więcej: moją siostrą!
Następnego popołudnia pojechały do Austin. Ustaliły z Carlosem, że będzie na nie czekał o piątej przed wieżowcem Colemanów. Dopiero, kiedy czarny packard zniknął, złapały taksówkę. Amelia milczała na tylnym siedzeniu. Billie podała kierowcy adres.
– Na pewno chcą panie tam jechać? – kierowca żuł koniec cygara. – Nie wyglądacie na takie.
– Proszę nas zawieźć pod ten adres – rzuciła Billie tonem, który skutecznie ostudził ciekawość taksówkarza. Amelia siedziała sztywno wyprostowana. Z całej siły zaciskała zimne dłonie.
Dotarli na miejsce. Billie przyglądała się nieufnie obskurnym barom i zaśmieconym chodnikom.
– To tutaj – stwierdziła Amelia. Wysiadły i zapłaciły kierowcy.
– Mam na panie poczekać?
– Nie, dziękujemy. – Billie rozglądała się nerwowo. Na rogach ulic kręcili się mężczyźni, z barów dobiegały dźwięki meksykańskiej muzyki, po ulicach snuły się bez celu dzieci w łachmanach i kobiety o smutnych oczach.
– Amelio, czy jesteś pewna, że to właściwy adres?
– Tak. – Spojrzała na ruderę w opłakanym stanie. – Chodźmy, chcę to już mieć za sobą.
Nigdy dotąd Billie nie była w takim miejscu. Ciemny korytarz śmierdział odpadkami, pleśnią i przypalonym czosnkiem. Zza cienkich drzwi dobiegały odgłosy z odbiorników radiowych, z których każdy odbierał inną stację, co tworzyło dziwaczną, ponurą kakofonię. Weszły na trzecie piętro. Amelia zapukała.
Odrapane drzwi odrobinę się uchyliły. Przez szparę wyjrzała para ciemnych, podejrzliwych oczu. Amelia wsunęła w nią szeleszczący banknot studolarowy i drzwi otworzyły się szeroko. Mężczyzna w brudnej białej koszuli, ledwo się dopinającej na wielkim brzuchu, krzyknął coś po hiszpańsku. Do pokoju weszła kobieta. Billie usłyszała trzask zamka za plecami. Wpadła w panikę.
– To moja przyjaciółka – tłumaczyła Amelia. – Zaopiekuje się mną w powrotnej drodze.
Kobieta pokręciła głową i mruknęła coś do mężczyzny.
– Miałaś przyjść sama! – warknął.
– Nikt mi o tym nie powiedział. Moja przyjaciółka zostanie ze mną.
Kobieta zabełkotała coś niewyraźnie, ale mężczyzna uciszył ją krzykiem
– Masz całą sumę? – zwrócił się do Amelii. – Dwieście dolarów?
– Tak. Moja przyjaciółka da ci drugą setkę, kiedy będzie po wszystkim.
– Poczeka tutaj.
– Nie. Pójdzie ze mną. Albo poszukamy kogoś innego.
I znowu kobieta chciała coś powiedzieć.
– Silencio! – ryknął mężczyzna.
Pod Billie uginały się nogi, miała lodowate ręce mimo upalnego dnia.
– Dobrze. Idźcie z Marią. Ona się wszystkim zajmie. Najpierw chcę zobaczyć pieniądze.
– Pokaż mu – poleciła Amelia. – Do cholery, Billie, rób, co mówię. Pokaż mu pieniądze!
Billie niezdarnie grzebała w portmonetce. W końcu pokazała mężczyźnie banknot studolarowy. Zadowolony, skinął głową. Szybko wepchnęła pieniądze do przegródki zamykanej na suwak, jakby parzyły ją w palce.
Maria przepuściła je przodem. Weszły do sąsiedniego pokoju, którego jedyne umeblowanie stanowił kuchenny stół i krzesło. Okna wychodzące na podwórze, zaklejono gazetami. W głębi można było dojrzeć brudną łazienkę. Zza ściany dobiegały podniesione głosy. Maria włożyła fartuch z ceraty. Zdobił go taki sam wzór, jaki widniał na ceratowym obrusie, który leżał na kuchennym stole w domu Ames w Filadelfii. W głowie Billie kłębiły się dziesiątki oderwanych od siebie obrazów.
Amelia wzięła ją za rękę. Leżała na stole, miała szeroko rozłożone nogi. Z całej siły zaciskała zęby, żeby nie krzyczeć. Maria przycupnęła na krześle między jej udami. Wzór na ceratowym fartuchu wirował Billie przed oczyma, wywoływał mdłości. Nagle powietrze wypełnił zapach krwi. Coś z plaśnięciem wpadło do emaliowanego garnka u stóp Marii. Billie z wahaniem odwróciła głowę w tamtą stronę. Zobaczyła czerwone skrzepy krwi i kawałki tkanki. Stało się. Z łona Amelii wyskrobano, wyrwano malutką istotkę.
Porysowana, brudna podłoga zdawała się wznosić, jakby chciała pochłonąć Billie. Wszystko przebiegło tak szybko, zabieg przeprowadzono tak niechlujnie. Billie miała wrażenie, że rozrywano także jej wnętrzności. W brzuchu czuła, jakby ją palił żywy ogień. Nagle dotarło do niej, że życie, które nosi, nie przetrwa bez jej pomocy. Mogłoby zostać wyrwane z bezpiecznego schronienia i ciśnięte do emaliowanego garnka Marii. Fakt, że odbyłoby się to w czystym szpitalu, a ona by niczego nie czuła, był tu bez znaczenia. Jest matką, a to jej dziecko. Bez niej nigdy nie złapie oddechu, nie zapłacze, nie zazna głodu.
Podjęła decyzję. Powierzy życie swego nie narodzonego dziecka woli Boga, a nie nożowi chirurga.
Amelia ścisnęła ją za rękę. Szczękała zębami, łzy spływały jej po policzkach:
– Billie! Billie! Boże, co ja zrobiłam!
Wieczorem, ucałowawszy Maggie na dobranoc, Billie zajrzała do szwagierki.
– Amelio? – szepnęła w ciemność. – Spisz? – Cichutko przemknęła do łóżka. Bojąc się obudzić Randa, który spał w dostawionym łóżeczku po przeciwnej stronie. – Amelio!
– Billie. Billie, jestem bardzo chora.
Dotknęła jej czoła:
– Masz gorączkę.
– I krwawię. Bardzo.
Billie odnalazła pstryczek przy nocnej lampce. W bladej twarzy Amelii uwagę zwracały przede wszystkim sine usta.
– Zadzwonię po doktora Warda…
– Nie, Billie! Nie wolno ci…
– Co zrobimy? Jesteś chora.
– To przejdzie, naprawdę, to przejdzie.
– Nie, nie przejdzie. Coś poszło nie tak jak trzeba. – Odrzuciła kołdrę. Na różowej koszuli nocnej wykwitła wielka czerwona plama. – Krwawisz bardziej, niż sobie z tego zdajesz sprawę. Dzwonię do lekarza…
Amelia złapała ją za rękę:
– Nie wolno ci! Nikt nie może się o tym dowiedzieć! Nie mogę ryzykować! Muszę myśleć o Randzie… gdyby krewni Geoffa się dowiedzieli, wykorzystaliby to przeciwko mnie. A ojciec nie omieszka im o tym powiedzieć, tylko po to, żeby mi dokuczyć.
– Seth to kawał drania, ale przecież nie…
– Popatrz na mnie, Billie. Popatrz na mnie i dokończ, co chciałaś powiedzieć. Nie możesz? Więc nie dzwoń po Warda.
– Dobrze, w takim razie wezwę innego lekarza. Jakiegokolwiek. Albo sama zawiozę cię do Austin, na ostry dyżur. Nikt się o niczym nie dowie.
Amelia uparcie kręciła głową. Nie, nie może się na to zgodzić.
– Posłuchaj, sama mówiłaś, że musisz myśleć o Randzie. Możesz umrzeć z utraty krwi, może wdać się zakażenie. Pomyśl o Randzie!
– Dobrze. Zawieź mnie do szpitala. Tylko nie do Memoriał. Do Clinton General, na drugim końcu miasta.
Billie prowadziła samochód wśród ciemnej nocy. Wstążka autostrady rozwijała się przed światłami packarda jak długi, wąski język. Amelia odrzuciła głowę do tyłu. Na jej czole lśniły smugi potu. Zegar wskazywał wpół do pierwszej. Zdaniem Billie nikt nie zauważył, że się wymknęły, jednak rano będą się musiały tłumaczyć, kłamać, ukrywać winę. Nie, teraz nie może o tym myśleć. Musi się skoncentrować na prowadzeniu wozu. Limuzyna była długa i szeroka i Billie nie zawsze potrafiła zachować należytą odległość. Co chwila zerkała na licznik. Dwadzieścia mil, trzydzieści, trzydzieści pięć. Jechały już prawie godzinę. Amelia była spokojna, zbyt spokojna i zbyt blada.
Wreszcie rozbłysło przed nimi oświetlone miasto, wzrósł ruch na drodze. Na ulicy wiodącej do szpitala co chwila zatrzymywały je czerwone światła.
– Wytrzymaj, Amelio, jeszcze tylko kilka minut – błagała Billie, modląc się bezgłośnie.
Kiedy zatrzymała się przed szpitalem Clinton General, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Amelię ułożona na noszach, zniknęła błyskawicznie za drzwiami. Pielęgniarka w sztywno wykrochmalonym fartuchu została, żeby porozmawiać z Billie.
– Nazwisko pacjentki?
– Am… Amy Nelson.
– Od jak dawna krwawi? Czy znany jest pani powód krwawienia?
– Nie wiem… nie wiem… gdzie lekarz? Chcę rozmawiać z lekarzem – rzuciła Billie.
– Lekarz ją bada, ale pacjentka nie jest w stanie odpowiadać na pytania.
Billie szukała pomocy w białych ścianach poczekalni. Nie wiedziała, co odpowiadać. Ile może powiedzieć?
– A pani nazwisko?
– Ames. Willa Ames. – Kłamstwo przyszło jej z łatwością. – Jestem jej przyjaciółką.
– Panno Ames. – W tej chwili pielęgniarka dostrzegła jej obrączkę. – Pani Ames, wiemy, że wystąpiło krwawienie pochwowe. Musimy wiedzieć, czy panna Nelson jest w ciąży. Tak czy nie?
Billie potrząsnęła głową.
– Poroniła? Czy miała zabieg? Musi mi pani to powiedzieć. Od tego zależy jej życie.
– Nie, nie poroniła. – Tylko tyle była w stanie wykrztusić. Ta druga opcja była zbyt straszna, by o niej mówić. Przed oczyma stanął jej znowu poobijany emaliowany garnek.
– A więc usunęła ciążę, tak? Czy zna pani jej krewnych? Kogoś, z kim mogłabym się skontaktować?
– Nie! Ona nie ma nikogo prócz mnie.
Pielęgniarka wstała; towarzyszył temu szelest fartucha.
– Proszę tutaj poczekać, pani Ames. Porozmawiam z lekarzem.
Billie czekała i czekała, a z każdą chwilą wzrastał jej niepokój i wątpliwości. Mijały minuty, potem godziny. Siódma. Przez oszklone drzwi sączyło się światło poranka. Na korytarzu śpieszyli ludzie, lekarze i pielęgniarki. Biegali z sali do sali. Nadal nie wiedziała nic o Amelii.
O siódmej trzydzieści w Sunbridge rozpęta się piekło. Rand się zbudzi i będzie szukał matki. Agnes zejdzie na śniadanie i nie będzie miała pojęcia, gdzie przepadła córka. Carlos pójdzie do garażu i odkryje, że samochód zniknął. Billie nie wahając się podeszła do telefonu i wykręciła odpowiedni numer. Na szczęście słuchawkę podniosła Agnes.
– Billie? Skąd dzwonisz? Nie jesteś w pokoju?
– Nie, mamo. Nie zadawaj żadnych pytań. Niech pani Jenkins zajmie się Randem. Powiedz Carlosowi, że Amelia i ja zabrałyśmy samochód wczoraj wieczorem i że wkrótce go odstawię.
– Amelia? Czy ona jest z tobą? Co to znaczy, że go niedługo odstawisz? Amelia z tobą nie wraca? Billie, chcę wiedzieć, co się stało?
Westchnęła ciężko. Nie ma rady, musi jej powiedzieć:
– Mamo, jestem z Amelią w szpitalu. Jej migrena pogorszyła się w nocy. Straciła przytomność.
– Nie wierzę w ani jedno słowo, Billie. Czy zrobiłaś coś… głupiego? Wiem, że jesteś w ciąży. Powiedz, dobrze się czujesz?
– Tak, i dziecko też. Żadnych pytań, mamo. – Nie sposób było nie usłyszeć groźby w jej głosie. – A skoro wiesz, że jestem w ciąży, zapewne wiadomo ci także, że doktor Ward odradza mi donoszenie tego dziecka?
– Billie, o czym ty mówisz? – Agnes najwyraźniej wpadła w panikę.
– Mówię, mamo, że masz kryć Amelię i mnie przed Sethem. On się nie może dowiedzieć, gdzie i dlaczego jesteśmy. Zajmij się dziećmi. Wrócę samochodem, kiedy to będzie możliwe. Nie zawiedź mnie, mamo, a i ja ciebie nie zawiodę. Czy dobrze się zrozumiałyśmy?
Agnes otworzyła usta ze zdumienia. Czy naprawdę rozmawia ze swoją córką? Czy Billie jej grozi? Ale chyba nie skrzywdziłaby własnego dziecka? Jednak wewnętrzny głos podpowiadał, że rozmawia z nową, inną Billie.
– Wracaj do domu jak najszybciej – szepnęła cicho do słuchawki. – Zajmę się wszystkim.
– Słuszna decyzja, mamo. Słuszna decyzja.
Za piętnaście dziewiąta nerwowo spacerowała po niewielkiej poczekalni na drugim piętrze. Co mniej więcej trzydzieści sekund spoglądała na zegar. Co oni robią z Amelią? Dlaczego nikt jej niczego nie mówi?
– Pani Ames? – usłyszała kobiecy głos. – Pani Ames?
– Tak, jestem tutaj. – Billie zamarła w pół kroku.
– Lekarz chce z panią porozmawiać o pani Nelson. Proszę ze mną…
Idąc, wsłuchiwała się w rytmiczne stukanie obcasów na posadzce z terakoty. Zaprowadzono ją do ciasnego gabinetu. Młody mężczyzna w białym kitlu podniósł się na jej widok:
– Pani Ames? Nazywam się Garvey, jestem lekarzem. Niestety, musieliśmy zoperować pani przyjaciółkę. – Widząc jej przerażenie, dodał szybko: – Teraz wszystko będzie dobrze. Miała poważnie uszkodzoną macicę. Musieliśmy ją usunąć. Aborcji dokonywał rzeźnik, nie lekarz. Przywiozła ją pani w ostatniej chwili. Miała bardzo silny krwotok. Teraz musimy chronić ją przed zakażeniem.
W miarę, jak mówił, Billie bladła coraz bardziej, a jej usta przybierały siny odcień.
– Pani Ames, proszę usiąść. Domyślam się, że jest pani w szoku.
– Wyjdzie z tego? – szepnęła.
– Mamy nadzieję, że tak. Swoją drogą, to smutne. Taka młoda kobieta… To miało być jej pierwsze dziecko, tak?
– Kiedy będę ją mogła zobaczyć?
– Na razie nie obudziła się po operacji. Na szczęście była przytomna i podpisała zgodę na zabieg, w przeciwnym razie stracilibyśmy zbyt dużo czasu na szukanie krewnych.
– Ona i tak nie ma nikogo oprócz mnie. Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.