Agnes słuchała uważnie, gdy ojciec Donovan opowiadał o Colemanach z Texasu, zwłaszcza gdy usłyszała, że Seth, ojciec Mossa, zajmuje się wieloma dochodowymi przedsięwzięciami: ropa, wołowina i elektronika.
– Podporucznik cieszy się nieskazitelną opinią, pani Ames. Jednym słowem, nie powinna się pani martwić o Billie. Mam nadzieję, że panią uspokoiłem. Szkoda, że tak niewiele rodziców równie gorliwie dba o swoje dzieci. Kilka dyskretnych pytań oszczędziłoby im wielu łez.
– Proszę ojca, doceniam to, co ojciec dla mnie zrobił. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy ojca na obiedzie.
– Zawsze chętnie pomogę, proszę tylko do mnie zadzwonić. Po to tu jestem. Dobranoc, pani Ames.
Oczy Agnes lśniły jak dwa świeżo wypolerowane brylanty, kiedy sięgała po robótkę. Wołowina. Ropa. Elektronika. Pieniądze… Dużo pieniędzy. Zaraz następnego dnia pójdzie do biblioteki i przeczyta wszystko, co znajdzie o Austin i, prawdopodobnie, jednej z najbardziej znanych rodzin tego miasta. Na myśl o Nealu Foxie i banku jego ojca pogardliwie wydęła usta, jakby nie była prawdziwą damą.
Wyszywając jasnym kordonkiem zawiły ścieg, dumała o tym, jak dobrze się stało, że spalił na panewce jej plan wypłoszenia kowboja. Słuchała audycji muzycznej w radio i cieszyła się, że zawsze kładła na stół najlepszy koronkowy obrus, chińską zastawę i kryształy. Dzięki temu zobaczył, że Amesowie to żadne wieśniaki, lecz porządna rodzina, mogąca dorównać Colemanom z Austin w Teksasie.
Czy ojciec Donovan powiedział, że nie powinna martwić się o Billie? To dlatego, że nie widział, jakim wzrokiem jej córka patrzy na podporucznika. Agnes wystarczało to spojrzenie. Jeśli Moss skinie palcem, Billie pobiegnie. Mógłby ją z łatwością wykorzystać. A jeśli to zrobi, w jakiej sytuacji będzie jej córka? Pozbawiona dziewictwa w wieku siedemnastu lat. Mogłaby też zajść w ciążę, i co wtedy? Mimo to Agnes była przekonana, że Moss nie straci głowy. Wiedział, że ona jest zaniepokojona. Wiedział także, że, jeśli chodzi o Billie, ma wszystkie atuty w ręku. Jednak z jego spojrzenia Agnes wyczytała, że będzie grał uczciwie.
Zapięć dziesiąta Billie i Moss weszli frontowymi drzwiami. Agnes zbierała swoje przybory do szycia.
– Dobranoc wam – powiedziała cicho. Tego wieczora za żadne skarby świata nie spojrzałaby Mossowi w oczy. – Strasznie boli mnie głowa. Billie, zgaś wszystkie światła i pozamykaj drzwi, zanim pójdziesz spać. – Nie patrząc na nich, weszła na górę.
Moss był trochę rozczarowany. Ostatnio zaczęły go bawić wzrokowe pojedynki z Agnes. Coś wisiało w powietrzu. Tego dnia wyczuł w niej podniecenie i niepokój. Zaintrygowało go to.
– Co za szkoda, że mamę boli głowa – stwierdziła Billie. – Ale za to mamy cały salon dla siebie. Możemy posłuchać radia albo po prostu usiąść i porozmawiać. Nie musisz jeszcze wracać, prawda?
Moss zastanawiał się szybko. Tak, może trochę zostać, tamci na niego poczekają. Nigdy nie powiedział Billie, że kiedy się rozstają, nie wraca do bazy. Zaczynał służbę dopiero o siódmej rano, więc zazwyczaj chodził z kolegami do nocnych klubów.
– Tak, zostanę, ale nie na długo.
Billie usiadła na kanapie. Ku jej rozczarowaniu, Moss przycupnął na drugim końcu. Czyżby się obawiał, że Agnes ich szpieguje? W radio nadawano wiadomości. Słuchali w milczeniu. Moss znieruchomiał, kiedy H.V. Kaltenborn wymienił nazwę USS „Enterprise” na Pacyfiku:
– Dzisiaj mamy ósmego czerwca. Niecały tydzień temu nasza marynarka wojenna i wojska powietrzne odniosły zwycięstwo u wybrzeży malutkiej wysepki Midway. Był to ponury dzień dla cesarstwa Japonii. Wrogowie doświadczyli na własnej skórze waleczności załóg amerykańskich lotniskowców „Hornet”, „Yorktown” i „Enterprise”. Zatopiono cztery japońskie krążowniki. „Soryu”, „Hiryu”, „Kaga” i „Akagi” nie powrócą do tokijskiego portu.
Moss słuchał uważnie. Billie już dawno nauczyła się, że wiadomości pochłaniają go całkowicie, zwłaszcza gdy była mowa o wojnie. Tracił poczucie czasu, ilekroć sam mówił na ten temat. Była wdzięczną słuchaczką do momentu, w którym opowiadał, jak to nie może się doczekać przydziału do innej jednostki. Wtedy zagryzała wargi, żeby nie zapytać: „a co będzie ze mną?”
Moss spojrzał na zegarek. Był wyraźnie zdenerwowany.
– Muszę już iść, Billie. Przekaż twojej mamie, że mam nadzieję, iż głowa ją mniej boli.
– Moss, czy to nie na „Enterprise” odbywałeś szkolenie zeszłej jesieni? Gdzie jest Midway? Co to wszystko znaczy?
Pogłaskał ją po ramieniu.
– To znaczy, że jeśli się nie pośpieszę, będzie po wszystkim. – Przesunął dłonią po włosach. – Nie wiem, co robić, Billie. Nie chcę się sprzeciwiać ojcu, ale przecież muszę walczyć. – Nagle się uśmiechnął. Ponure zmarszczki na jego czole zniknęły od razu. – Nie mogę nie brać udziału w zabawie, prawda?
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Przestał myśleć, usiłował się odprężyć. Billie była taka miękka, taka kobieca, miała takie delikatne, wrażliwe usta.
Jej pocałunki obiecywały mu wszystko, co zechce wziąć. Nie chciał jej skrzywdzić. Nie chciał jej również wykorzystać. Lubił ją, był nią oczarowany, ale jej nie kochał. Tak przynajmniej sądził. Nie chciał nikogo kochać, nawet dziewczyny tak wspaniałej jak Billie. Miłość staje na przeszkodzie marzeniom, miłość to zbyt wielkie wymagania. Seth go kochał; ta miłość sprawiała, że Moss nie mógł dostać tego, czego najbardziej pragnął. Nie chciał żadnych dodatkowych więzów z nikim, nawet z Billie.
Poza tym ona nigdy nie zrozumie, że mężczyzna nie od razu dąży do trwałego związku. Musi spędzać z nią mniej czasu. Coraz trudniej było mu nad sobą panować. Powinien spotykać się z innymi kobietami, nie tak przyzwoitymi i bez fałszywych wyobrażeń. Z kobietami, które chętnie mu ulegną i nie zażądają oświadczyn w zamian za dziewictwo.
Kiedy wypuścił ją z objęć, dostrzegł łzy w jej oczach.
– Hej, Billie, nigdy nie płacz z mojego powodu. – Z tymi słowami wyszedł.
Billie jeszcze długo w nocy siedziała na łóżku. Łzy spływały jej po twarzy ciepłym strumykiem. Jak mogła nie płakać z jego powodu? Chciał wyjechać na Pacyfik, walczyć, ryzykować życie. Dlaczego nie pragnął jej równie mocno? Wtedy na pewno by jej nie opuścił.
Od razu, otwierając oczy, przypomniała sobie, jaki to dzień – koniec roku szkolnego. Zaspana spojrzała na wieszak na drzwiach szafy ściennej. Wisiała tam piękna sukienka, niemal suknia ślubna, dziewiczo biała. Ta myśl ją zirytowała. Może powinna dodać jakiś kolorowy akcent. Nie jest za późno, ma jeszcze cały dzień. Tak, doszyje kolorową szarfę. Na rozdanie świadectw włoży tę sukienkę, a przed wieczornym balem przyszyje do niej szarfę. Na maszynie zajmie jej to niecałe dziesięć minut. Chciała się wyróżniać spośród innych dziewcząt, chciała wyglądać trochę inaczej… dla Mossa.
Chciała, by zapamiętał tę noc i ją także, żeby ją wspominał, kiedy wyjedzie. Ile jeszcze czasu im zostało? W każdym razie niedużo. Od tygodni Moss opowiadał tylko o „Enterprise” i bitwie o Midway. Oddałby wszystko, byle tylko zdążyć przed końcem wojny. Ach, gdyby wojna już się skończyła, w ogóle nie musiałby wyjeżdżać.
Billie uświadomiła sobie, że właściwie nigdy naprawdę nie rozumiała Mossa Colemana, mimo że znali się od miesiąca. Teraz był już czerwiec, dobry miesiąc na zawarcie małżeństwa. Wczoraj się dowiedziała, że dwie koleżanki z jej klasy wychodzą za mąż, zanim ich narzeczeni wyruszą na wojnę. Będą to skromne, szybkie ceremonie, z udziałem tylko najbliższej rodziny.
Billie cierpiała.
W połowie lipca wyjedzie Tim. Inni chłopcy – niewiele później. Jej przyjaciółki wybierały się do różnych college’ów. Ona sama miała wyjechać do Penn State pod koniec sierpnia. Wszyscy obiecywali, że będą pisać, ale Billie wiedziała, że wkrótce każdego pochłonie własne życie. Z czasem listy przestaną przychodzić. Owszem, będą się spotykać w czasie wakacji, jednak ten etap ich życia dobiega końca. Bóg jeden wie, kiedy i czy w ogóle chłopcy wrócą do domu. Posmutniała. Także i dlatego dzisiejszy wieczór będzie jedyny w swoim rodzaju.
Po potańcówce koleżanka z klasy wyprawiała całonocne przyjęcie. Agnes pozwoliła zostać jej aż do śniadania z szampanem, które planowali wydać rodzice gospodyni. Billie zachichotała. Biedna dziewczyna. Billie wiedziała, że większość par ma inne plany na tę noc. Tak, wpadną na przyjęcie, ale potem wyjdą po cichu. Ona także chciałaby tak postąpić, nie wiedziała tylko, jak powiedzieć o tym Mossowi. I tak będzie znudzony. Może zaproponuje mu przejażdżkę do Atlantic City. Mogliby iść na spacer brzegiem morza i obserwować wschód słońca. Byłoby to idealne uwieńczenie wspaniałej nocy.
Na myśl o spędzeniu z nim całej nocy, o tym, że leżałaby obok niego na plaży, ponownie zamknęła oczy. To takie romantyczne. Ilekroć z nim przebywała, działo się z nią coś dziwnego. Narastało w niej mroczne pożądanie, pragnienie, które przyśpieszało jej puls za każdym razem, gdy jej dotykał. W swoim odbiciu w lustrze usiłowała dopatrzyć się tych zmian. Ze szklanej tafli patrzyła na nią Billie Ames, ale ona nie czuła się w środku jak dawna Billie Ames. Całe ciało miała obolałe, puste. Chciała, żeby Moss ukoił ból i wypełnił pustkę wewnątrz niej. Pragnęła tego tak bardzo, że na myśl o Mossie ściskało jej się gardło. Miała ciągle łzy w oczach. Czasami z najwyższym trudem powstrzymywała się od płaczu. W romansach nazywano to uczucie namiętnością. Nigdzie jednak nie przeczytała, że namiętność tak boli.
Moss zapiął ostatni guzik marynarki. Spodziewał się kpin, kiedy zmierzał do świetlicy oficerskiej. Bal absolwentów! To coś dla dzieci!
– Fiu-fiu! – zagwizdał Thad Kingsley. – Rozkochasz w sobie wszystkie dziewczynki.
– Powąchajcie! – zawtórował Jack. – Pachnie, jakby wyszedł z francuskiego burdelu. Mamuśki padną trupem.
– Zamknij się – odburknął Moss, ale uśmiechnął się pod nosem.
– Przystojniak z ciebie – inny młody oficer pogroził mu palcem. – Znając Mossa, nie wystarczy mu być przystojniakiem, zapewne zechce być przystojniakiem rozpustnikiem. – Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Zmieszanie Mossa rozbawiło ich jeszcze bardziej.
– Ile, mówiłeś, ta mała ma lat? Siedemnaście? Na Boga, Moss, pchasz się do kołyski czy co? Pewnie czysta jak pierwszy śnieg! – zarechotał Jack.
– Zamknij się, do cholery. Nie masz nic lepszego do roboty niż się mnie czepiać?
– Chyba nie. Hej, chłopaki, co wy na to, może wszyscy odstawimy się na galowo i pójdziemy z nim. Może jakaś dziewuszka zaprosi nas na niedzielny obiad. Czy twoja mała przyjaciółka wie, że przeleciałeś wszystkie kobiety stąd do Nowego Jorku?
– Mówiłem ci, żebyś się zamknął. Ja nie żartują – warknął Moss. Nie bawiły go już docinki kolegów. Nie lubił, gdy ktoś przypominał mu nieprzyjemną prawdą.
– A co nam zrobisz, naślesz admirała? – zakpił Thad. – Chłopaki, chodźmy, należy nam się trochę rozrywki. Coleman nie ma dla nas czasu.
Wychodząc, klepali go po plecach na znak, że to tylko żarty. Thad odwrócił się w drzwiach:
– O wschodzie słońca masz być z powrotem. I nie zabrudź munduru – huknął władczym, w jego mniemaniu, tonem. – Jasne?
Moss pomachał mu na pożegnanie.
Dobrzy z nich kumple. Thad Kingsley mógłby być jego bratem. Nie ma lepszego pilota. Nigdy nie popełniał błędów, w każdej sytuacji zachowywał zdrowy rozsądek.
Drzwi otworzyła mu Agnes. Z jej oczu nie mógł niczego wyczytać.
– Wejdź, Moss. Billie będzie gotowa za moment. – Zachwyciły ją kwiaty, które przyniósł. – Ach, jaki piękny bukiet!
Odnalazł jej spojrzenie.
– Chyba we wrześniu stąd wyjadę – oznajmił, przesadnie przeciągając samogłoski. – Na to wygląda.
Obserwował ją uważnie. Spodziewał się zobaczyć ulgą. W końcu tego chciała, prawda? Żeby zniknął i przestał zagrażać jej ukochanej córeczce? Czy to możliwe, że na jej twarzy malowała się panika?
Zespół starał się brzmieć jak big band Glenna Millera. Ku zachwycie wszystkich obecnych młoda śpiewaczka stanowiła całkiem niezłą imitacją Helen O’Connell. Billie tańczyła z Mossem, opierając głową na jego piersi. Kiedy weszli na salą, patrzyli na nich wszyscy, nawet nauczyciele zerkali w ich stronę.
Agnes stała za długim stołem i wydawała napój owocowy. Dumnie uniosła głowę, słysząc, jak dyrektor szkoły nazywa Billie najładniejszą dziewczyną na balu.
– A kto jej towarzyszy, pani Ames? Ten młody człowiek sprawia dobre wrażenie.
– To podporucznik Moss Coleman z Austin w Teksasie. Między nami mówiąc, pochodzi z doskonałej rodziny, o ile pan wie, co mam na myśli.
Dyrektor zrozumiał. Ekscytacja w głosie Agnes Ames oznacza, że Moss Coleman jest bardzo bogaty.
– Billie, muzycy robią przerwę – szepnął Moss. – Pójdę zadzwonić do admirała. Nie masz ochoty na szklaneczkę soku? Spotkamy się przy stole.
"Żona Mossa" отзывы
Отзывы читателей о книге "Żona Mossa". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Żona Mossa" друзьям в соцсетях.