– A więc znalazłeś ją, Clay – zauważył starszy mężczyzna.

– Tak, kilka dni temu. Angela i Claiborne szybko spojrzeli na siebie, po czym odwrócili wzrok.

– Kilka dni temu. Cóż… – Ostatnie słowo zawisło w powietrzu, sprawiając, że wszyscy znowu poczuli się niezręcznie. – Cieszymy się, że zmieniłaś zamiar i wróciłaś, żeby rozsądnie porozmawiać o całej sprawie. Nasze pierwsze spotkanie było, powiedzmy, niezbyt udane.

– Ojcze, daruj sobie obwinianie się…

– Nie, wszystko w porządku – przerwała mu Catherine.

– Sądzę, że lepiej, byśmy usiedli. – Angela wskazała na kanapę, na której siedziała. – Proszę, Catherine. – Clay poszedł za jej przykładem i usiadł obok. Jego rodzice zajęli fotele obok kominka.

Chociaż czuła skurcze żołądka, Catherine powiedziała spokojnie:

– Pomyśleliśmy, że najlepiej będzie, jeśli natychmiast z państwem porozmawiamy.

Na twarzy pana Forrestera pojawił się marsowy grymas, dokładnie taki, jaki Catherine zapamiętała.

– Zważywszy na okoliczności, sądzę, że tak – odparł. Clay wysunął się do przodu, jakby chciał coś powiedzieć, Catherine była jednak szybsza.

– Panie Forrester, z tego co wiem, mój ojciec był tutaj więcej niż raz. Chcę przeprosić za jego zachowanie, zarówno owego wieczoru, kiedy z nim byłam, jak i wówczas, gdy mnie nie było. Wiem, że potrafi działać irracjonalnie.

Claiborne musiał przyznać niechętnie, że bezpośredniość dziewczyny wzbudza w nim podziw.

– Zakładam, że Clay powiedział ci, iż nie wnieśliśmy oskarżenia.

– Tak, powiedział. Żałuję, że tak właśnie państwo postanowili. Mogę jedynie powiedzieć, że nie mam nic wspólnego z jego czynami i mam nadzieję, że mi wierzycie.

Claiborne znowu poczuł podziw dla bezpośredniości dziewczyny.

– Wiemy oczywiście, że Clay zaproponował ci pieniądze, a ty odmówiłaś. Czy zmieniłaś postanowienie?

– Nie przyszłam prosić o pieniądze. Clay powiedział mi, że nie dał pan mojemu ojcu pieniędzy, których się domagał, ale nie przyszłam tutaj po to, by się za nim wstawiać, jeśli tak pan sądzi. Nigdy nie miałam takich zamiarów. Już tamtego okropnego wieczoru postanowiłam uciec z domu. Sądziłam, że jak mnie nie będzie, zostawi państwa w spokoju. Jeśli można było tego uniknąć, gdybym została, to przepraszam.

– Nie będę udawał, że lubię twojego ojca lub że coś go tłumaczy, muszę jednak przyznać, że sprawia mi ulgę fakt, iż Clay cię odnalazł. Obawiam się, że wszyscy byliśmy trochę zaniepokojeni i zdenerwowani zachowaniem Claya.

– Tak, powiedział mi to. Claiborne uniósł brew i spojrzał na syna.

– Mam wrażenie, że sporo ostatnio rozmawialiście ze sobą.

– Tak, to prawda.

Clay nie spodziewał się po Catherine takiego chłodnego opanowania. Był mile zaskoczony sposobem, w jaki rozmawiała z jego ojcem. Jeśli było coś, co Claiborne Forrester podziwiał, to odwaga, a ona wykazała jej naprawdę dużo.

– Doszliście do jakichś wniosków? – naciskał Claiborne.

– Myślę, że Clay powinien odpowiedzieć na to pytanie.

– Wiesz, nie raczył nas powiadomić, że cię znalazł.

– Ja go do tego nakłoniłam. Mieszkam w domu dla niezamężnych matek i nie chciałam, żeby miejsce mojego pobytu było znane.

– Z powodu twojego ojca?

– Tak, między innymi. – A co jeszcze?

– Chodziło też o pieniądze pańskiego syna, panie Forrester, i nacisk, jaki mogły na mnie wywrzeć.

– Nacisk? Zaproponował ci pieniądze, których przyjęcia odmówiłaś. Czy to nazywasz naciskiem?

– Tak, a czyż pieniądze nie stanowią formy nacisku?

– Czy pani mnie za to gani, panno Anderson?

– A czy pan mnie za to gani, panie Forrester? Na chwilę w pokoju zapanowała pełna napięcia cisza, którą przerwał Claiborne:

– Zadziwia mnie pani. Nie spodziewałem się takiej… obiektywności.

– Wcale nie jestem obiektywna. Przeżyłam dwa upiorne tygodnie. Podejmowałam decyzje, które nie były dla mnie łatwe.

– Podobnie jak moja żona, ja i – śmiem twierdzić – Clay.

– Tak, powiedział mi o pańskim – że tak powiem – ultimatum.

– Niech pani to nazywa, jak chce. Nie wątpię, że Clay przedstawił pani nasze stanowisko w prawdziwym świetle. Byliśmy niezmiernie rozczarowani brakiem rozsądku, jaki wykazał, i uznaliśmy, że powinien wziąć na siebie odpowiedzialność za swe postępowanie, nie rujnując jednocześnie swojej przyszłości.

Angela Forrester, siedząca na skraju fotela, pochyliła się do przodu, założyła nogę za nogę i oparła na kolanie delikatny łokieć.

– Catherine – powiedziała z uczuciem w głosie – proszę, zrozum, że ja… że my wszyscy mieliśmy na względzie dobro twoje i dziecka. Tak bardzo się martwiłam, że zdecydujesz się na aborcję.

Catherine rzuciła Clayowi szybkie spojrzenie, zdziwiona, że powiedział im, iż zaproponował jej przerwanie ciąży.

– Moi rodzice wiedzą o wszystkim, o czym rozmawialiśmy tamtego wieczoru – potwierdził jej przypuszczenia.

– Jesteś zdziwiona, Catherine – zapytała Angela – że Clay powiedział nam prawdę lub raczej, że to my… wydobyliśmy ją z niego?

– Owszem.

– Catherine, wiemy, że za pierwszym razem byłaś tu wbrew swej woli. Wierz mi, ojciec Claya i ja zadawaliśmy sobie nieskończenie wiele razy pytanie, jak powinniśmy postąpić. Skłoniliśmy Claya, żeby ponownie cię tu sprowadził, czy więc jesteśmy mniej winni niż twój ojciec?

– Mój ojciec jest człowiekiem, który nie umie rozsądnie myśleć, a raczej nie chce tego robić. Proszę nie sądzić, że jestem do niego podobna. Ja… – Catherine spuściła wzrok, maskując wewnętrzny niepokój. – Ja bardzo nie lubię mojego ojca. – Po czym ponownie spojrzała na Claiborne'a i ciągnęła: – Muszą państwo wiedzieć, że częściowo powodem, dla którego tu jestem, jest dopilnowanie, by nie dostał od państwa ani centa, i że moja decyzja niewiele ma wspólnego z altruizmem.

Claiborne podszedł do biurka i usiadł za nim. Wziął do ręki nóż do rozcinania papieru i zaczął się nim bawić.

– Jest pani bardzo bezpośrednią młodą kobietą. Angela wiedziała, że to się podoba jej mężowi, lecz ją trochę zrażała bezpośredniość dziewczyny. Poczuła przypływ współczucia dla niej jako córki, która żywiła tak silnie negatywne uczucia wobec ojca. Dziewczyna, to było jasne, broniła się przed tym, co ją bolało. Wszystko to poruszyło w Angeli macierzyńskie uczucia.

– Czy to panu przeszkadza? – zapytała Catherine.

– Nie, nie, wcale nie – plątał się Claiborne, wytrącony z równowagi, że ktoś inny kieruje rozmową; nie był do tego przyzwyczajony.

Catherine siedziała ze spuszczonymi oczami.

– Cóż, przynajmniej nie muszę już mieszkać z nim w jednym domu.

Angela znowu poczuła ukłucie litości – jej wzrok poszukał wzroku męża, a następnie Claya, który wpatrywał się w profil Catherine.

Clay spuścił rękę z oparcia kanapy i położył ją na karku Catherine w miejscu, gdzie kiedyś dostrzegł ślady obrażeń. Zaskoczona, spojrzała mu w oczy, czując żar jego dłoni.

– Catherine opuściła dom. Jej ojciec sądzi, iż wyjechała na drugi koniec kraju, by kontynuować studia, nie niepokojona przez niego.

– Jest pani studentką? – zapytał zaskoczony Claiborne.

– Tak, studiuję na uniwersytecie.

– Nie muszę mówić – odezwał się ponownie Clay – że byłoby jej bardzo ciężko z dzieckiem. Udało mi się przekonać ją, że powinna przyjąć ode mnie pomoc finansową.

– Zamilkł na chwilę, by ująć dłoń Catherine i przycisnąć ją do swojego kolana w sposób, który wydał jej się krępująco poufały. – Catherine i ja omówiliśmy wszystko. Dziś wieczorem poprosiłem ją, żeby za mnie wyszła, i ona się zgodziła.

Angela bardzo się starała, by na jej twarzy nie odmalował się ból, więc tylko gwałtownie przełknęła ślinę. Claiborne'owi wypadł z rąk nóż do papieru i ze stukotem upadł na podłogę. On sam oparł się łokciami o blat biurka i zakrył twarz dłońmi.

– Zgodziliśmy się oboje co do tego, że będzie to najlepsze rozwiązanie – powiedział spokojnie Clay.

Forrester senior spojrzał w ich kierunku dokładnie w tym momencie, gdy Catherine odsuwała ostrożnie swoją rękę z kolana Claya.

– To bardzo dobrze – szepnęła Angela, zastanawiając się, czy tak jest rzeczywiście.

Claiborne nie mógł się powstrzymać przed pytaniem:

– Czy jesteście pewni swej decyzji?

Catherine odczuła ukradkowe spojrzenie Claya, który siedząc wygodnie rozparty na kanapie, położył poufale dłoń na jej ramieniu.

– Przyjaciołom Catherine i mnie udało się ją przekonać – powiedział z wystarczającą dozą demonstracyjnej zażyłości, by uspokoić rodziców.

Catherine poczuła, że się czerwieni.

Angela i Claiborne obserwowali, jak wzrok ich syna pieści twarz młodej kobiety, i ich własne zaskoczone spojrzenia spotkały się. Jakże mogło do tego tak szybko dojść? Jednak natychmiast przypomnieli sobie, że przecież między młodymi już doszło do intymnej sytuacji – widocznie byli dla siebie atrakcyjni. Świadczyło o tym zachowanie Claya, a potwierdzał to rumieniec dziewczyny. Wyczuwając, że Catherine nie spodobało się, iż Clay ujawnił ich wzajemną bliskość, Angela podeszła do nich z gratulacjami. Claiborne dołączył do żony. Kiedy mocno ściskał dłoń syna, powiedział z przekonaniem:

– Jesteśmy dumni z twojej decyzji, Clay. Wszystkich obecnych w gabinecie opanowało dojmujące uczucie będące mieszaniną radości i smutku. Catherine pomyślała, że tak właśnie musi się czuć złodziej, który perfidnie okrada swoich przyjaciół.

Gdy doszło do sprawy ślubu, Angela zapytała:

– Czy chcesz, żebyśmy ja i twój ojciec załatwili wszystko?

– Oczywiście – odparł bez wahania Clay. – Catherine i ja nie mamy pojęcia o planowaniu wesela.

– Czemu nie urządzić wesela tutaj? – zapytała nieoczekiwanie Angela. Było jasne, że Catherine tego nie przewidziała. Angela przepraszająco położyła dłoń na jej ramieniu.

– Och, wybacz, czyżbym była zbyt zarozumiała? Z tego, co mówiłaś o ojcu, sądziłam, że może… – Słowa uwięzły jej w gardle. Zdała sobie sprawę, że popełniła gafę, co rzadko zdarzało się pani Forrester.

Catherine próbowała załagodzić sytuację, siląc się na niedbały uśmiech.

– Och, nie, nie, w porządku. Prawdopodobnie ma pani rację. Mój ojciec nie byłby skłonny wyłożyć pieniędzy na ten cel.

– Wprawiłam cię jednak w zakłopotanie, Catherine, a nie było to moją intencją. Nie chcę wyręczać twoich rodziców, ale wiedz, że ojciec Claya i ja bylibyśmy niezmiernie szczęśliwi, gdybyśmy mogli pomóc w zorganizowaniu waszego wesela. Po prostu nie chcę, byś sądziła, że czegoś wam odmawiamy. Clay jest naszym jedynym synem – proszę, zrozum, Catherine. To zdarza się tylko raz. Jako rodzice chcielibyśmy spełnić nasze marzenia o doskonałym weselu. Jeśli zgodzisz się… jeśli oboje zgodzicie się, by uroczystość odbyła się tutaj, w tym domu, będziemy niezmiernie szczęśliwi, prawda, kochanie?

Claiborne poczuł się zagubiony i osaczony. No cóż, do diabła! – pomyślał. To powinna być Jill. To powinna być Jill!

– Zgadzam się z Angela. Rzeczywiście nie mamy kłopotów finansowych i z radością za wszystko zapłacimy.

– No, nie wiem… – powiedziała z wahaniem Catherine. Nie brała pod uwagę takiej możliwości.

– Mamo, jeszcze nie mieliśmy okazji o tym porozmawiać – przyszedł jej z pomocą Clay.

Angela bardzo starannie dobierała słowa w nadziei, że Clay zrozumie, iż są pewne towarzyskie powinności, którym ludzie z ich pozycją muszą sprostać.

– Nie widzę powodu, byście musieli się ukrywać jak dwoje skarconych dzieci. Zawarcie małżeństwa powinno być radosnym wydarzeniem. Catherine, widzę, że wprawiłam cię w zakłopotanie.

– Mamo, porozmawiamy o tym z Catherine i damy ci znać.

– Wszyscy byliby rozczarowani, gdybyście wzięli cichy ślub – powiedziała Angela do Claya. – Twój ojciec i ja także. Chciałabym, by na weselu była obecna rodzina i kilkoro najbliższych przyjaciół. Wiesz, że twoi dziadkowie poczuliby się dotknięci, gdybyśmy ich pominęli. Jestem pewna, że i Catherine byłaby szczęśliwa, widząc swoją rodzinę.

Znowu zapadła niezręczna cisza. Claiborne klasnął w dłonie i z udaną wesołością zaproponował po kieliszku wina.

Clay natychmiast przystał na tę propozycję i poszedł po butelkę, a Claiborne przyniósł cztery kryształowe pucharki.

W rękach Catherine znalazł się kieliszek znakomitego białego wina. Na chwilę pucharek przesłonił twarz Claya, ale zdołała przesłać mu porozumiewawcze spojrzenie. Kiedy spełnili toast, wziął z ręki Catherine kieliszek i odstawił go wraz ze swoim na stolik.

– Catherine i ja zobaczymy się z wami… kiedy, Catherine? – Spojrzał na nią. – Jutro wieczorem?

Tak szybko! – pomyślała. – Wszystko dzieje się tak szybko! Chciała jakoś podziękować Angeli, ale nie potrafiła.

– Wszystko się jakoś ułoży. – Kiedy Angela podniosła kieliszek do ust, brylanty na jej palcach zabłysły. – Idźcie już, zobaczymy się jutro.

Kiedy Catherine wychodziła z pokoju, Claiborne i Angela stali objęci wpół. Porównując ich w myślach ze swoimi rodzicami, musiała przyznać, że Forresterowie nie zasługują na to, by ich oszukiwać. Byli bogatymi „sukinsynami”, jak ich nazwał jej ojciec, teraz jednak spojrzała na nich jak na ojca i matkę, którzy pragną dla swego syna wszystkiego co najlepsze. Opuszczając ich dom, Catherine pomyślała, że nie jest lepsza od swego ojca.