Catherine przez moment pomyślała o tym, jak pierwszy raz znalazła się w tym holu i siedziała nieszczęśliwa na pokrytej aksamitem sofie. Jakaż była wtedy przerażona.
Jak zahipnotyzowana szła w stronę salonu, gdzie za drzwiami czekał Clay. Elektroniczne organy dołączyły do harfy w preludium Chopina. Zapach kwiatów mieszał się z woskowym zapachem świec, kiedy Catherine szła wolno wzdłuż szpaleru gości, nieświadoma ich obecności, ich pełnych podziwu spojrzeń. Wszystkie jej myśli skupiły się na Clayu, który czekał za drzwiami.
Kątem oka dostrzegła matkę. Goście rozstąpili się, by zrobić jej drogę. Zapomniała jednak o wszystkim, kiedy jej wzrok padł na Claya. Stał w klasycznej pozie pana młodego, z dłońmi splecionymi z przodu, na rozstawionych nogach; nie uśmiechał się. Postanowiła sobie wcześniej, że będzie unikała jego wzroku, jednak jej oczy kierowały się swoją własną wolą.
Podobnie jak cała sceneria, tak i on sprawiał wrażenie, jakby wyczarowała go jakaś wróżka z bajki.
Boże, pomóż mi, pomyślała, kiedy ich oczy się spotkały. Boże, pomóż mi.
Czekał, a w jego włosach koloru dojrzałej pszenicy jakby pobłyskiwało słońce. Światło niezliczonych świec w wysokim świeczniku nadawało skórze jego twarzy bursztynowy odcień i odbijało się od ciemnomorelowego żabotu, w którym Clay wyglądał bardzo męsko. Ubrany był w smoking cynamonowego koloru, na szyi miał zawiązaną muszkę. Patrzyła, jak prawie niedostrzegalnie ugina lewe kolano, opuszcza ręce i zwilża wargi.
– Ukochani… Rozpoczęła się uroczystość. Wszystko wydawało się surrealistyczne. Znowu była dzieckiem, bawiła się z Bobbi w ślub, przechodziła przez trawnik przebrana za pannę młodą, trzymając w ręku bukiet z mleczów.
Dziś ja chcę być panną młodą. Ale ty zawsze jesteś panną młodą! Wcale nie! To ty byłaś panną młodą ostatnim razem! No dobrze, nie płacz. Ale następnym razem ja będę miała welon na głowie!
– Kto oddaje tę kobietę temu mężczyźnie?
– Ja, jej brat.
Wróciło poczucie rzeczywistości, kiedy ramię Claya zastąpiło ramię Steve'a. Było twarde, ale przez chwilę czuła jego drżenie.
Catherine skupiła wzrok na ustach pastora, koncentrując się na słowach, gdy zwrócił się do zgromadzonych, by pamiętali o wadze cierpliwości, miłości i wierności. Bolesny skurcz mięśni przywrócił Catherine do przytomności. Usłyszała, że pastor prosi wszystkie obecne pary małżeńskie, by ujęły się za ręce i po cichu odnowiły swe śluby przysięgi razem z nowożeńcami. Catherine błagała w duchu: Nie! Nie! Jesteście świadkami komedii! Nie dajcie się zwieść.
Uciekła myślami do zabaw z dziecinnych lat.
Kiedy będziesz wychodziła za mąż, jakiego mężczyznę poślubisz?
Bogatego.
Och, Bobbi, czy rzeczywiście tylko o to ci chodzi?
No, a ty jakiego poślubisz?
Takiego, który będzie po pracy wracał do domu i nie będzie zatrzymywał się w barach. I zawsze będzie dla mnie miły.
Pastor poprosił ich, by zwrócili się do siebie twarzami i wzięli za ręce. Bukiet z gardenii i róż przejęła Bobbi. W krótkiej chwili, kiedy wymieniły między sobą spojrzenia, w ich oczach odbiły się fantazje z czasów dzieciństwa. Clay ujął dłonie Catherine swymi silnymi palcami, a ona poczuła wilgotność jego i swoich dłoni.
Wyjdę za mąż za mężczyznę, który będzie wyglądał dokładnie tak jak Rock Hudson.
Ja nie. Podobają mi się jasne włosy i szare oczy.
Mój Boże, pomyślała Catherine, czy ja rzeczywiście tak powiedziałam?
Podniosła wzrok na jasne włosy, spojrzała w szare, poważne i szczere oczy. Jego twarz pobłyskiwała w migocącym świetle świec, które uwydatniało prosty nos, pociągłe policzki i wrażliwe usta. Tuż nad wysokim kołnierzykiem i sztywną muszką pulsowała żyła. Zachowywał się nienagannie, przekonywająco. Wprawiło to Catherine w zdenerwowanie.
Mój mąż musi być dla mnie miły. Musi mieć jasne włosy, szare oczy i dużo pieniędzy.
W pamięci Catherine odżyły zwroty z przeszłości, przyprawiając ją o takie wyrzuty sumienia, jakich dotąd nie odczuwała. Jednak ci, którzy się jej przyglądali, nie odgadli zamętu w jej sercu, gdyż dorównała wspaniałej grze Claya, wpatrując się w jego oczy, tak jak on wpatrywał się w jej, a uścisk jego dłoni stawał się słodką męczarnią.
Co my robimy? – chciała krzyknąć. – Czy wiesz, co się ze mną dzieje, gdy tak na mnie patrzysz, a ja sama przed sobą udaję, że ubóstwiam twoją zbyt doskonałą twarz? Czy nie czujesz, jak cierpię? Puść moje ręce, odwróć wzrok, wyrzuć mnie ze swego serca. Jesteś zbyt szlachetny, a ja zbyt długo cierpiałam z braku miłości. Proszę, Clay, odejdź, zanim będzie za późno. Jesteś złudzeniem, a mnie nie wolno zatracić się w nim.
Clay nie odwrócił się jednak, nie spuścił wzroku, nie wypuścił jej rąk ze swoich.
Stu podszedł, wyjmując z kieszeni obrączkę. Wyciągnęła drżącą dłoń, a Clay wsunął na jej palec wysadzaną diamentami obrączkę.
– Ja, Clay, biorę sobie ciebie, Catherine… Kiedy jego głęboki głos wypowiadał te słowa, serce Catherine zapragnęło nagle, by były one prawdziwe. Nagle poczuła w swojej dłoni obrączkę – Angela pomyślała o wszystkim – i jeszcze raz spojrzała w oczy Claya. Jeszcze jeden rekwizyt w tej grze? – zapytała go wzrokiem. Może jednak sam ją wybrał, a nie Angela? Spuściła wzrok i posłusznie ozdobiła jego palec szeroką, prostą złotą obrączką.
– Ja, Catherine, biorę sobie ciebie, Claya… – mówiła niepewnym głosem, przez łzy.
Trzeba było jednak znieść jeszcze trochę, zwrócili się więc twarzami w stronę pastora, który ogłosił, że są mężem i żoną, po czym uśmiechnął się dobrotliwie i objął dłońmi połączone ręce nowożeńców.
– Niech wasze wspólne życie będzie długie i szczęśliwe – życzył im, nie podejrzewając, jakie wrażenie jego słowa robią na Catherine. Oczami pełnymi łez patrzyła na ich połączone ręce, zupełnie odrętwiała. – A teraz możecie przypieczętować wasze ślubowanie pocałunkiem.
Catherine nie wiedziała, co robić. Czuła się tak, jakby przybyło jej lat. Clay przejął dowodzenie, odwracając się do niej, a wszyscy obecni przypatrywali się im przez łzy. Uniosła twarz, oddech uwiązł jej w gardle. Spodziewała się jedynie lekkiego muśnięcia warg, jednakże jego twarz zbliżała się coraz bardziej i nagle znalazła się w jego ramionach, łagodnie przytulona do piersi pod sztywnym żabotem eleganckiej koszuli, zniewolona przez miękkie, lekko uchylone pożądliwe wargi. Zalała ją fala wspomnień.
Nie, Clay, nie rób tego! – chciała krzyknąć. On jednak pocałował ją.
Wypuścił ją z ramion przy akompaniamencie zbiorowego pomruku. Jego oddech owiał jej twarz, gdy cofnął się i spojrzał w jej przestraszone oczy. Po czym uśmiechnął się do niej takim uśmiechem, na jaki czekała od dzieciństwa. Twarz Claya zajaśniała, Catherine machinalnie odpowiedziała mu równie promiennym uśmiechem. Clay władczym gestem wsunął jej dłoń pod swoje ramię i odwrócił ją twarzą do gości.
Trwała, dopóki mogła, z przylepionym do twarzy uśmiechem. Spadała na nią lawina uścisków, pocałunków i gratulacji, począwszy od Stu, który bez żenady pocałował ją prosto w usta, a następnie Steve'a, który przytrzymał ją w objęciach trochę za długo, trochę zbyt opiekuńczo, pokołysał w uścisku, szepcząc do ucha: – Uszy do góry!
– Och, Steve – jęknęła, wiedząc, że tylko on jeden ją rozumie.
– Ciii, dziecinko, świetnie wypadliście. Szkoda, że nie mogłaś tego widzieć.
Forrester senior wziął ją w ramiona i powitał w rodzinie mocnym uściskiem i pocałunkiem. Catherine zerknęła przez ramię i zobaczyła Claya obejmującego Adę. Babcia i dziadek Elgin obdarzyli ją delikatnymi poklepywaniami i uśmiechami, a Elizabeth Forrester złożyła na jej policzkach królewskie pocałunki i postukała laską po prawym ramieniu, jakby nadawała jej szlachectwo.
– Jesteś piękną młodą kobietą. Spodziewam się po tobie pięknych dzieci – powiedziała kategorycznym tonem.
Catherine podawano sobie z rąk do rąk niczym boską potrawę, którą smakowało wiele ust, aż w końcu była wdzięczna mężowi, że zakończył ten korowód.
Clay pochylił się, uśmiechając się łobuzersko, i mocno objął Catherine w pasie, a następnie, niczym marionetkę, uniósł nad podłogę. W istocie nie miała więcej do powiedzenia niż marionetka, której sznurkami pociąga lalkarz. Mogła jedynie ulec ustom Claya. Zamknęła oczy, wirując jak liść na wietrze, odurzona silnym zapachem kwiatów i wosku. W chwili gdy dotknął jej warg, poczuła jego język w swoich ustach. Publiczność nagrodziła ich oklaskami, a jej się zdawało, że świat wiruje jak zwariowany. Z zamkniętymi oczami i obejmując ramionami szyję męża, przetrwała długi pocałunek, podczas którego kręcili się w kółko.
Goście widzieli jednak tylko pana młodego, który na środku zalanego światłem świec pokoju wiruje, trzymając swą świeżo poślubioną żonę w objęciach, całując ją i ciesząc się nią w powszechnie akceptowany sposób. Nic nie wiedzieli o tańcu ich języków, jaki towarzyszył pocałunkowi.
Catherine skryła zarumienioną twarz za bukietem gardenii, co sprawiło dodatkową radość wszystkim z wyjątkiem jej samej. Gdy uwolniła się z jego ramion, dostrzegła znajome twarze z błyszczącymi oczyma, które z zapartym tchem przyglądały się tej scenie. Tym razem Catherine nie musiała grać. Jej radość była prawdziwa, kiedy podbiegła, żeby przywitać się z Marie, Francie, Gover i Vicky!
To, że przyszły, ucieszyło ją ogromnie. Niechlujna zazwyczaj Gover miała błyszczące i porządnie uczesane włosy, a Vicky jakimś cudem powstrzymała się przed obgryzieniem paznokci i nawet pomalowała je krwistoczerwonym lakierem. Francie pachniała perfumami „Charlie”. Marie była nadal drobniutka, mimo bliskiego rozwiązania. Marie – krasnoludek, swatka – pierwsza nauczyła Catherine akceptować troskliwość mieszkanek Horizons. Ile razy podawały sobie rękę od tej pory?
Clay ponownie zjawił się u boku Catherine, objął ją lekko w talii i przycisnął do swego biodra, uśmiechając się do dziewcząt.
– Czyż nie jest wspaniała? – zapytała go Francie. A Clay, jakby w odpowiedzi, ciaśniej objął talię swej młodej żony i ucałował kąciki jej oczu.
– Tak, moja nowo poślubiona żona jest wspaniała. Catherine nie podniosła wzroku. Jego palce znalazły się niebezpiecznie blisko jej piersi.
– Jak ci się podoba suknia? – zapytała Marie. Ze znawstwem pogłaskał aksamit i rzekł:
– Jest wspaniała – po czym, kontynuując ich grę, zapytał: – Która ją włoży następna?
– No cóż, to zależy od tego, która z nas złapie takiego faceta jak ty. Hej, a może byś ją wreszcie puścił i pozwolił nam ją uściskać?
Marie zręcznie odsunęła Claya od panny młodej, a on obdarzył ją wymownym spojrzeniem, jakby wołał: „Pomocy! Co mogę zrobić?”, po czym pocałował Marie z całych sił.
Teraz z kolei Clay był przekazywany z rąk do rąk. Catherine mogła się temu jedynie przyglądać i uśmiechać. Clay pocałował wszystkie dziewczęta i zdawać się mogło, że wkłada w to całe serce. Powrócił do żony dopiero wówczas, kiedy one też nacałowały się go do syta.
Ponownie przedzierali się przez tłum, a Catherine zdała sobie sprawę, że jest on większy, niż początkowo sądziła. Do listy gości dołączono nie tylko dziewczęta z Horizons, ale także partnerów w interesach, przyjaciół rodziny i rozlicznych krewnych. „Skromna rodzinna uroczystość” zmieniła się w największe towarzyskie wydarzenie sezonu.
ROZDZIAŁ 18
Nowożeńców poproszono do gabinetu, żeby w obecności pastora podpisali akt ślubu. Zrobili to drżącymi palcami, a fotograf uwiecznił tę chwilę, jak również bukiet Catherine, po czym zaprowadził ich do salonu, gdzie na tle okna mieli pozować do zdjęcia wraz z innymi gośćmi weselnymi. Przez cały ten czas Catherine udało się zachowywać wesoło i spontanicznie, jak się tego oczekuje od panny młodej. Zarówno ona, jak i Clay prześcigali się w błyskotliwych docinkach i Catherine stwierdziła, że zaczęło się jej to podobać.
Następnie podprowadzono ich do stołu w jadalni, żeby spełnili szampanem weselny toast. Także to wydarzenie zostało uwiecznione. Mężczyźni pozowali do zdjęcia z oblubienicą, która odsłaniała nogę aż po podwiązkę. Pochwyciła wzrok Claya – czyżby w jego oczach dostrzegła iskierki rozbawienia? Następnie Catherine pozowała do zdjęć na schodach, a na koniec rzuciła za siebie bukiet. Złapała go młoda dziewczyna, której Catherine nie znała.
W jadalni pojawiły się małe stoliki, nakryte fachowo przez wynajętych kelnerów. Angela potrafiła doglądać przygotowań do obiadu i równocześnie bawić gości. Swe umiejętności doprowadziła do mistrzostwa, tak że podziw Catherine dla niej jeszcze się wzmógł. Młoda synowa zdała sobie sprawę, że oprócz pieniędzy potrzebny jest jeszcze wielki talent, by zorganizować takie przyjęcie.
Na obiad podano piersi kurcząt nadziewane smakowitym dzikim ryżem z Minnesoty, garnirowane brokułami i połówkami brzoskwiń. Potrawa wyglądała apetycznie i smakowała wybornie. Cała uroczystość będzie z pewnością oszałamiającym sukcesem. Catherine pochyliła się ku Angeli, żeby jej to powiedzieć. Ta jednak tylko machnęła niedbale ręką i zapewniła Catherine, że cała przyjemność jest po jej stronie i że każda chwila była warta tego wysiłku. Po czym ścisnęła rękę Catherine.
"Osobne Łóżka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Osobne Łóżka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Osobne Łóżka" друзьям в соцсетях.