– Dopiekam panu do żywego, panie Forrester? – odparowała. – To ostatnia rzecz, jaką bym chciała zrobić!

Celowo zignorował jej wypowiedź, choć poczuł się dotknięty.

– Czy chcesz, żebym w to uwierzył po tych wszystkich oskarżeniach, jakie na mnie rzucono dzisiaj wieczorem?

– Możesz wierzyć, w co chcesz – powiedziała i zrezygnowana odwróciła się od niego. – Niczego nie oczekuję, chcę tylko, żeby zostawiono mnie w spokoju.

– Czemu więc przyszłaś? – Gdy nie odpowiedziała, powtórzył pytanie: – Dlaczego?

Milczała uporczywie. Nie chciała ani jego współczucia, ani pieniędzy, ani nazwiska. Chciała jedynie, żeby jak najszybciej nadszedł jutrzejszy dzień.

Rozgniewany jej obojętnością, złapał ją brutalnie za ramię.

– Posłuchaj, panienko, ja nie… Szarpnęła rękę, próbując wyzwolić się z jego uchwytu.

– Mam na imię Catherine – syknęła.

– Wiem, jak masz na imię!

– Potrzebowałeś trochę czasu, żeby sobie przypomnieć, prawda?

– A co to ma do rzeczy?

– Proszę puścić moje ramię, panie Forrester, to boli. Opuścił rękę, ale w jego głosie, teraz lekko śpiewnym, pojawiła się kpina.

– Och, rozumiem, pani czuje się obrażona, bo nie poznałem jej od razu, czyż nie tak? – Nie odpowiedziała, ale poczuła, że się czerwieni. – Czy słusznie wyczuwam w tym jakąś niespójność? Albo chcesz, żebym cię rozpoznał, albo nie. O co ci w końcu chodzi?

– Powtarzam, że nic od ciebie nie chcę. Proszę, odwieź mnie do domu.

– Zawiozę cię do domu dopiero wtedy, kiedy dowiem się dokładnie, o co ci chodzi.

– Wobec tego możesz zawieźć mnie od razu. O nic mi nie chodzi.

– A jednak przyszłaś do mojego domu. Teraz więc przejdźmy do rzeczy, ile… to znaczy, jeśli rzeczywiście jesteś w ciąży.

Nigdy nie przyszło jej na myśl, że on może w to wątpić.

– Och, jak najbardziej jestem w ciąży, nie miej co do tego wątpliwości.

– Nie zamierzam – powiedział znacząco – nie zamierzam. Mam zamiar udowodnić, że dziecko nie jest moje.

– Chcesz powiedzieć, że rzeczywiście nie pamiętasz, iż odbyłeś ze mną stosunek czwartego lipca? – Po czym dodała kpiąco słodziutkim tonem: – Zauważyłeś, że nie nazwałam tego kochaniem się, jak wielu głupców ma skłonność to nazywać.

Ciemność ukryła jego uniesioną brew, ale nie mogła ukryć jego zaczepnego tonu:

– Oczywiście, że pamiętam. Ale czego to dowodzi? Mogło być dziesięciu innych.

Wiedziała, że powie to wcześniej czy później, nie spodziewała się jednak, że będzie musiała się bronić, choć było to dla niej tak poniżające.

– Jak śmiesz! Ty powinieneś wiedzieć najlepiej, że tak nie było!

– Nie rób z siebie niewiniątka. Rozwiązłe kobiety muszą być przygotowane na to, że wątpi się w ich słowa. Nie ma w końcu sposobu, aby udowodnić ojcostwo.

– Nie potrzeba żadnego dowodu, kiedy jest to pierwszy raz! – Gotowała się z gniewu, zastanawiając się, czemu traci z nim czas. Bez ostrzeżenia zapalił górne światło. W jego blasku Clay Forrester wyglądał tak, jakby właśnie oblała go kubłem lodowatej wody.

– Co?! – krzyknął, autentycznie zdumiony.

– Zgaś to światło – rozkazała, gwałtownie odwracając twarz.

– Jeszcze czego. Spójrz na mnie. – W jego głosie coś się zmieniło, nowy ton sprawił, że jeszcze trudniej przyszło jej spojrzeć mu w twarz.

Za oknem panowała całkowita ciemność, wpatrywała się w nią jednak, jakby tam szukała odpowiedzi. Nagle poczuła jego dłoń na swojej twarzy, kiedy siłą odwrócił ją ku sobie. Z wściekłością spojrzała mu w oczy.

– Co mówisz? – Intensywnie szare oczy nie pozwoliły jej na ucieczkę. Była rozdarta pomiędzy pragnieniem, żeby nic o niej nie wiedział, i równie silnym pragnieniem, żeby mu o wszystkim powiedzieć. Był w końcu ojcem dziecka, które nosiła pod sercem.

Wpatrywał się w jej twarz uwięzioną w swoich dłoniach. Próbował wyraźniej sobie przypomnieć ów lipcowy dzień, ale tamtego wieczoru wypili za dużo wina.

– Sprawiasz mi ból – powiedziała spokojnie. Opuścił rękę wciąż badawczo się jej przyglądając. Miała twarz, którą niełatwo było zapomnieć: kształtny wąski nos, pociągłe policzki, obsypane ledwo widocznymi piegami, i niebieskie oczy w oprawie długich rzęs. W tej chwili Catherine zaciskała usta, ale pamiętał jej uśmiech. Włosy sięgały jej do ramion, były jasne, przetykane jeszcze jaśniejszymi pasemkami, zaczesane do tyłu, opadające jednak na czoło kokieteryjnymi kosmykami. Wiły się niesfornie wokół jej długiej szyi. Dziewczyna była wysoka i szczupła. Podejrzewał, bo nie mógł sobie tego przypomnieć, że jest zbudowana tak, jak lubił, żeby kobiety były zbudowane: długonogie, o wąskich biodrach i niezbyt dużych piersiach.

Tak jak Jill, pomyślał.

Myśl o Jill przywróciła go do rzeczywistości. Znów próbował sobie przypomnieć, co wydarzyło się między nim a tą kobietą.

– Ja… – zaczęła Catherine, po czym poprosiła mniej zjadliwym tonem: – Mógłbyś zgasić to światło?

– Uważam, że mam prawo widzieć cię w czasie tej drażliwej rozmowy, jaką prowadzimy.

Nic nie mogła zrobić, gdy tak analizował ją niczym wydruk z detektora kłamstw. Znosiła to tak długo, jak tylko mogła, wreszcie odwróciła twarz i zapytała:

– Nie pamiętasz, prawda?

– Częściowo tak, ale nie wszystko.

– Robiłeś wrażenie doświadczonego mężczyzny, takiego, który na milę rozpozna dziewicę.

– Jeśli pytasz mnie, jak często robię coś takiego, to nie twój interes.

– Zgadzam się. To nie mój interes… ale nie pytałam. Broniłam się jedynie. Wydawało mi się, że to ty pytałeś, jak często ja coś takiego robiłam, a żadna dziewczyna nie lubi, kiedy nazywa się ją rozwiązłą. Chciałam ci tylko uzmysłowić, że był to niezaprzeczalnie pierwszy raz. Myślałam, że byłeś tego świadomy.

– Tak jak powiedziałem, moja pamięć jest lekko zamglona. Przypuśćmy, że ci wierzę – ale po mnie mogli być inni.

To stwierdzenie ponownie wywołało w niej gniew.

– Nie mam zamiaru siedzieć tutaj i wysłuchiwać twoich zniewag! – wyrzuciła z siebie. Następnie otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. On też natychmiast wysiadł, ale jej buty zaskrzypiały po żwirze i zniknęła, zanim znalazł się z drugiej strony auta.

– Wracaj! – krzyknął w ciemności i oparł ręce na biodrach.

– Idź do diabła! – odkrzyknęła gdzieś z oddali.

– Dokąd idziesz?

Zaczął biec za niewyraźną sylwetką, rozzłoszczony bardziej, niż chciał się przyznać, jej zdecydowanym stwierdzeniem, że nic od niego nie chce.

Poczuła, jak łapie ją za ramię.

– Do licha, Catherine, wracaj do samochodu!

– I co? – wykrzyknęła, odwracając się do niego, z dłońmi zaciśniętymi w pięści. – Mam siedzieć i słuchać, jak obrzucasz mnie obelgami? Nasłuchałam się różnych epitetów od mojego ojca, ale z pewnością nie muszę wysłuchiwać ich od ciebie!

– W porządku, przykro mi, ale czego się spodziewasz po mężczyźnie, którego oskarżono o coś takiego, o co ty mnie oskarżyłaś?

– Nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie, ponieważ nie jestem mężczyzną. Myślałam jednak, że taki ogier jak ty będzie wiedział, co jest prawdą. To wszystko!

– Nie jestem ogierem, więc nie mów tak!

– W porządku, darujmy więc sobie dalszą dyskusję!

– Dobrze, nasze rachunki zostały wyrównane.

Stali w ciemności jak nieruchomi przeciwnicy. Ona zastanawiała się, czy on, taki doświadczony, jak wydawał się tamtej nocy, mógł nie zdawać sobie sprawy z faktu jej dziewictwa. On zaś, czy dziewczyna w jej wieku mogła być jeszcze dziewicą. Według niego miała jakieś dwadzieścia lat, a w dzisiejszych czasach dwadzieścia lat to seksualna starość. Ponownie próbował sobie przypomnieć cokolwiek z tej nocy: jak się zachowywała, czy ją bolało, czy się opierała. Jedyne, co wiedział z pewnością, to że gdyby się opierała lub prosiła go, żeby przestał, toby usłuchał. Bez względu na wypite wino nie był gwałcicielem!

Poddając się powiedział z pochwałą:

– Udało ci się. Niczego nie zauważyłem.

Ta uwaga doprowadziła ją do wściekłości. Straciła panowanie nad sobą, rzuciła się na niego, uderzając go zaciśniętymi pięściami w klatkę piersiową.

Uderzony znienacka, gwałtownie zaczerpnął powietrza i cofnął się o krok.

– Och, to boli, do licha!

– Ależ to wspaniałe! Tak wspaniałe, że aż mi się chce wymiotować! Udało mi się! Ty nieznośny, egoistyczny ośle! Mówisz mi, że mnie się udało, a przecież nic nie pamiętasz!

Pocierając obolałą pierś wymamrotał:

– Jezu, zawsze tak się zachowujesz?

– Nie wiem. To pierwszy raz. Jak zazwyczaj reagują twoje ciężarne przyjaciółki?

Teraz, już ostrzeżony, uważał, żeby jej nie dotknąć.

– A może byśmy przestali obrzucać się nawzajem obelgami? Pomińmy nasze wcześniejsze doświadczenia seksualne, przyznajmy się do faktu, że umówiliśmy się na randkę w ciemno, trochę się tej nocy zabawiliśmy i zacznijmy od tego punktu. Utrzymujesz, że byłaś dziewicą, ale nie możesz mi tego udowodnić.

– Potwierdzą to daty. Dziecko ma się urodzić szóstego kwietnia. To jedyny dowód, jaki mam, że to byłeś ty.

– Wybacz mi, jeśli wydam ci się tępy, ale skoro mówisz, że nic ode mnie nie chcesz, to dlaczego tak usilnie starasz się mnie przekonać?

– Nie staram… ja… przynajmniej nie starałam się, dopóki nie zacząłeś mnie wypytywać, czy byli inni. To tylko obrona, nic więcej. – Po czym zdając sobie sprawę, że zaczyna mówić coraz bardziej proszącym tonem, szepnęła: – Och, po co marnuję z tobą czas! – Zaczęła schodzić drogą w dół, zostawiając go tam, gdzie się znajdował, wsłuchanego w oddalający się odgłos jej kroków.

Tym razem pozwolił jej odejść. Stał w ciemności z jedną ręką opartą na biodrze, myśląc sobie, że jest najbardziej irytującą kobietą jaką spotkał w życiu. Jeszcze bardziej denerwująca była myśl, że kochał się z taką wiedźmą! Po czym z łobuzerskim uśmiechem poprawił się: „odbył stosunek seksualny” z taką wiedźmą. Przysłuchiwał się jej milknącym krokom, myśląc: tym lepiej dla mnie, droga pani! Nie mógł jednak pozwolić jej odejść.

– Catherine, nie bądź niemądra! – napominał ją jeszcze bardziej raniąc swoje ego, kiedy szybko zbiegał żwirową drogą. – Znajdujesz się co najmniej trzy mile od mojego domu i Bóg jeden wie, ile od twojego. Wracaj tutaj!

W wonnej nocy zabrzmiała jej odpowiedź:

– Do diabła z tobą, Clayu Forresterze! Zaklął, wrócił do samochodu i gwałtownie przekręcił kluczyk w stacyjce, aż dziw, że go nie złamał. Zapaliły się światła, zatoczyły łuk i corvetta z rykiem zjechała w dół. W świetle reflektorów pojawiły się plecy rozgniewanej Catherine. Pędem przejechał obok niej, rozpryskując kołami ziemię i żwir.

Około pięćdziesięciu jardów przed Catherine, u stóp wzgórza, zapaliły się tylne światła, a następnie światło wewnątrz samochodu, kiedy Clay wysiadł i stanął, opierając łokieć na otwartych drzwiach. Czekał na nią. Zignorowałaby go, ale nie pozwolił na to. Kiedy doszła do niego, wyciągnął rękę i zatrzymał ją.

– Wsiadaj, ty mały miotaczu ognia – rozkazał. – Nie zostawię cię tutaj, czy mi się to podoba czy nie. Nie o tej porze!

Światła samochodu wydobyły z mroku jej rozgniewaną twarz, wysuniętą dolną wargę, ściągnięte w grymasie niezadowolenia brwi.

– Musiałam zwariować, że w ogóle przyszłam do ciebie do domu. Powinnam była wiedzieć, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

– Dlaczego więc przyszłaś? – zapytał, przytrzymując ją za ramię, na tyle jednak daleko od siebie, żeby znowu go nie uderzyła.

– Ponieważ uważałam, że twoi rodzice nie zasłużyli na ataki kogoś takiego jak mój stary. Pomyślałam, że jeżeli pójdę z nim, to może uda mi się oszczędzić im nieprzyjemności.

– Czy spodziewasz się, że w to uwierzę?

– Nie dbam o to, w co wierzysz, Clayu Forresterze! Puść moje ramię, do licha! – Wyrwała się, po czym odwróciła się do niego niczym wojowniczy kogut, czując, że musi wyjaśnić wszystko do końca: – Widziałeś już mojego starego w akcji. Nie trzeba dużo, żeby się zorientować, co to za człowiek. Jest podły, mściwy, leniwy i na dodatek alkoholik. Nic go nie powstrzyma, by wydrzeć, co się da, od ciebie albo od twoich rodziców. Uważam, że jest całkowicie, beznadziejnie szalony, wdzierając się w ten sposób do waszego domu i znieważając twoich rodziców.

– A co zamierza uzyskać? Catherine pomyślała przez chwilę i zdecydowała, że nie ma nic do stracenia.

– Forsę. Widziała, że jest zdumiony, bo przyglądał się jej w mdłym świetle padającym z samochodu, a następnie wykrzyknął:

– Przyznajesz to?

– Oczywiście, że przyznaję. Tylko głupiec by się nie zorientował, o co mu chodzi. Wyczuł pieniądze, których nigdy mu nie dosyć, a to rozbudziło wszystkie jego niskie instynkty. Sądzi, że może wykorzystać tę sytuację, by sobie umilić życie. Nie mam najmniejszych złudzeń, że chodzi mu o moją reputację. Może sobie mówić, co chce, o straconej niewinności swojej córeczki i jej zrujnowanej przyszłości, ale tak naprawdę myśli tylko o sobie. Ma zamiar wymościć sobie gniazdko za wasze pieniądze. Nie sądzę, by choć przez chwilę myślał, że uda mu się zmusić ciebie do ślubu ze mną. Nie sądzę, żeby nawet tego chciał. Wolałby raczej, żebyś odkupił swoją winę pieniędzmi, i zrobi co w jego mocy, żeby je dostać. Ostrzegam cię, to niebezpieczny człowiek. Widzisz, on wierzy, że trafiła mu się życiowa szansa.