Skrywała swój gniew, lecz Clay już od wielu dni wiedział, że Catherine gotuje się ze złości i wkrótce wybuchnie. Nie wiedział jednak, kiedy to nastąpi.

Stał przy łóżeczku i przyglądał się śpiącej Melissie. Nagle, tuż za nim, Catherine syknęła:

– Co robisz?! Odejdź od niej!

Wyjął ręce z kieszeni i odwrócił się, zaskoczony jej gwałtownością.

– Nie obudziłem jej – szepnął.

– Wiem, co sobie myślisz, kiedy tak stoisz i wpatrujesz się w nią, Clayu Forresterze, ale to ci się nie uda! Prędzej umrę, nim pozwolę ci ją sobie zabrać!

Upewniwszy się, że dziecko nadal śpi, Clay wyszedł na korytarz.

– Catherine, ponosi cię wyobraźnia. Powiedziałem ci, że ja…

– Mówiłeś, że nie będziesz robił wielu rzeczy. Na przykład, iż nie będziesz podtrzymywał swojego romansu z Jill Magnusson, ale ona wyprowadziła mnie z błędu! Cóż, jeśli jej pragniesz, co cię powstrzymuje?

– Co takiego powiedziała ci Jill?

– Na tyle dużo, że chcę, byś zniknął z tego domu, a im szybciej, tym lepiej.

– Co ci powiedziała?

– Czy muszę to powtarzać? Chcesz mnie dodatkowo upokorzyć? W porządku. – Catherine wmaszerowała do małżeńskiej sypialni, walnęła dłonią w przełącznik światła, podeszła do komody i zaczęła wyrzucać jego ubrania, mówiąc: – Sypiałeś z nią, a przez cały czas zapewniałeś mnie, że tego nie robisz, dlaczego więc nie przeprowadzisz się do niej na stałe? Czy sądzisz, że nikt nie widział, jak namiętnie ją całowałeś na własnym ślubie? Czy nie powiedziałeś swojej matce, że musisz zaczerpnąć świeżego powietrza, i zniknąłeś z Jill? Czy sądzisz, że jestem aż tak głupia, Clay? I po co tu się jeszcze kręcisz niczym zbłąkany pies? Nie zamierzam cię prosić, byś zamieszkał ze mną, bo chcę, żeby ta farsa się skończyła. Nie chcę twojej fałszywej pobłażliwości ani tej twojej psychoanalitycznej diagnozy, że jestem emocjonalną kaleką! Nie chcę, byś tu wchodził i rozczulał się nad moją córką – ja leżałam w połogu, a ty spędzałeś noce z Jill. Chcę tylko finansowego zabezpieczenia dla Melissy i opłacenia moich studiów. I chcę, żebyś się stąd wyniósł – już! Bym mogła żyć w spokoju!

Pomiędzy nimi leżał stos porozrzucanych ubrań. Powietrze było gęste, jakby to jej krzyki wzbiły kurz.

– Naopowiadała ci kłamstw, Catherine. Catherine przymknęła oczy drżącymi powiekami. Uniosła obie dłonie, powstrzymując Claya.

– Nie… po prostu nie. Nie pogarszaj całej sprawy. – Głos jej drżał.

– Jeśli powiedziała, że sypiałem z nią to wierutne kłamstwo. Widywałem się z nią, tak, ale powiedziałem ci, że nie będę z nią sypiał i nie sypiałem.

– Po co się kłócimy? Wiedzieliśmy przecież, że musi do tego dojść. Czy chcesz, żebym to ja odeszła? W porządku, świetnie. – Zaczęła z powrotem wkładać do szuflad naręcza jego ubrań. – Świetnie, odejdę. Teraz, kiedy nie ma Herba, mogę wrócić do domu. – Ruszyła w stronę toaletki i gwałtownie wysunęła szufladę.

– Catherine, zachowujesz się jak dziecko. Przestań! Czy sądzisz, że wyrzuciłbym ciebie i Melissę?

– Ach, wobec tego to ty chcesz odejść. Ponownie podeszła do komody i zaczęła ją opróżniać.

Clay złapał ją za ramię i gwałtownie odwrócił ku sobie.

– Jesteś już dorosła. Kiedy zaczniesz zachowywać się odpowiednio do swojego wieku?

– Chcę… żeby… to… się… skończyło! – powiedziała cedząc słowa. – Chcę, żeby twoi rodzice poznali prawdę, bym nie musiała słuchać paplaniny twojego taty, jak to oni zaopiekują się Melissą. Jestem chora, gdy twoja matka daje jej śliczne sukienki, z których każda kosztuje czterdzieści dolarów. Czuję się wtedy jak Judasz! Zbiera mi się na mdłości, kiedy stajesz nad jej łóżeczkiem i podstępnie planujesz, jak mi ją zabrać! Jill jej nie chce. Czy nie rozumiesz tego, Clay? Chce tylko ciebie. A ponieważ i ty jej chcesz, to czemu nie skończymy z całym tym gównem i nie damy małej Jill tego, czego chce?

Coś w Catherine zaprotestowało przeciwko jej grubiańskości, językowi przypominającemu język Herba, nie potrafiła jednak przestać. Chciała zranić Claya, tak jak on ją zranił.

– Widzę, że Jill rzeczywiście odegrała przed tobą swój numer. Jest bardzo dobra, jeśli chodzi o słowa, ale czy rzeczywiście powiedziała kiedykolwiek, że z nią spałem, czy tylko to insynuowała? Nie mam wątpliwości, że udało się jej wmówić ci, iż jestem podstępny.

– Powiedziałeś jej! – wściekła się Catherine. – Powiedziałeś jej, że wyrzuciłam cię z twojego własnego łóżka, podczas gdy to ty postanowiłeś spać na tapczanie. To ty wybrałeś ten cholerny tapczan, nie ja! I nie miałeś prawa opowiadać jej o tym!

– Powiedziałem tylko, że mamy problemy – musiała sama domyślić się reszty.

– Nie trzeba się było wiele domyślać, prawda? Nie wówczas, gdy mężczyzna śpi z jedną kobietą, podczas gdy druga rodzi jego dziecko!

Brwi Claya ściągnęły się groźnie. Przeczesał ręką włosy.

– Niech licho porwie tę Jill. – Po czym odwrócił się, prosząco wyciągając do niej ręce: – Catherine, to nieprawda. Widziałem się z nią tylko raz, gdy byłaś w szpitalu. Czekała w samochodzie, kiedy przyjechałem do domu, i weszła za mną do środka.

– Tu ją miałeś? – Głos Catherine zabrzmiał falsetem. – Tutaj, w moim domu?

– Nie miałem jej tutaj. Zaprosiłem ją, bo powiedziała, że musi ze mną porozmawiać.

Catherine nie chciała już tego słuchać.

– Jeśli masz się wyprowadzić, wyprowadzaj się. Jeśli nie, to ja zacznę się pakować. A więc?

Kiedy tak stała przed Clayem, czekając, by wykonał jakiś ruch, w duszy usłyszała żałosny głosik, uderzający ją w serce drobnymi piąstkami: „Czemu to robisz? Dlaczego traktujesz w ten sposób człowieka, którego kochasz? Dlaczego nie zaproponujesz mu, by zacząć wszystko od nowa? Czy to ból maluje się na jego twarzy? Jeśli nie zaryzykujesz i nie spróbujesz się tego dowiedzieć, on odejdzie, a ty zostaniesz, by się nad tym zastanawiać. Ale wówczas będzie za późno”. Stała przed nim, żarliwie pragnąc, by ją kochał, wiedząc, że robi wszystko, by jej nie kochał, gdyż sama kochała go tak bardzo, że myśl, iż może go mieć – mieć go naprawdę – jako męża, po czym go stracić, w końcu by ją zniszczyła.

– Mój adwokat przygotuje papiery rozwodowe – powiedział jedynie i poszedł do garderoby po walizki.

Catherine schowała się w kuchni, kiedy Clay się pakował, nadsłuchując, jak wędruje do samochodu i z powrotem. Miała dziwne uczucie. Żołądek unosił się, przyprawiając ją o mdłości. Wyczuła chwilę, kiedy Clay wszedł do pokoju, by po raz ostatni spojrzeć na Melissę. W tej nagłe zapadłej ciszy wyobraziła go sobie, jego jasną głowę pochyloną nad łóżeczkiem, kiedy spoglądał na dziecko – także jasnowłose – i poczuła się podle. Przełknęła łzy, czując w gardle rosnącą kluskę, wielką jak tenisowa piłeczka.

Clay podszedł cicho do drzwi i zobaczył, że Catherine stoi w ciemnej kuchni.

– Wszystkie moje rzeczy nie zmieszczą się w samochodzie. Będę musiał wrócić po resztę. – Skinęła głową. – Do widzenia, Catherine – powiedział cicho.

Podniosła rękę, mając nadzieję, że nie dostrzeże, jaką walkę stacza, by się nie rozpłakać.

Chwilę później usłyszała trzask zamykających się drzwi.

Potrzebował dwóch dni, by zabrać wszystkie swoje rzeczy. Minęły jeszcze dwa dni, gdy u drzwi pojawił się zastępca szeryfa i wręczył jej papiery rozwodowe. Minęły kolejne dwa dni i zadzwoniła Angela, w oczywisty sposób wstrząśnięta. Catherine zbierała siły ponad tydzień, nim poszła odwiedzić Adę, żeby powiedzieć jej o wszystkim.

Potrzeba było jednak mniej niż godziny, by Catherine zaczęła odczuwać brak Claya.

Dni, które potem nadeszły, należały do najbardziej jałowych w życiu Catherine. Odkryła, że wpatruje się w ulubione przedmioty Claya. To mieszkanie było bardziej jego niż jej. Pamiętała, jak bardzo oszołomił ją jego luksus, gdy ją tu przyprowadził po raz pierwszy. Nieustannie towarzyszyło jej poczucie winy; jadła, spała, przemierzała pokoje z przeświadczeniem, że to ona powinna opuścić ten dom, gdyż zdawał się rozbrzmiewać echem głosu Claya i był już naznaczony piętnem jego upodobań. Przypomniała sobie, ile mieli uciechy, wypełniając szafki prezentami ślubnymi, jak się wygłupiali w sklepie spożywczym, jak razem pitrasili w kuchni. Teraz jej nienawidziła. Gotowanie dla jednej osoby jest najbardziej przygnębiającym zajęciem na świecie. Ranne parzenie kawy przywodziło jej na myśl wszystkie te poranki, gdy Clay siadywał przy stole z filiżanką i gazetą, próbując żartami rozładować jej zrzędliwy nastrój. Teraz przyznawała, że trudno z nią było wytrzymać, i podziwiała Claya, że starał się być miły bez względu na jej humory. Teraz łazienka zawsze była wolna, ale Catherine to nie cieszyło. Brakowało w niej śladów mydła do golenia, które czasami znajdowała w umywalce, wilgotnej szczoteczki do zębów leżącej obok jej szczoteczki, zapachu wody kolońskiej, który jeszcze długo wisiał w powietrzu. Pewnego dnia zrobiła popcorn, ale kiedy już go omaściła, wybuchnęła płaczem i całą miskę prażonej kukurydzy wyrzuciła do kubła na śmieci.

Matka Catherine ciężko przeżywała ich rozstanie. Ada, która z trudem odbudowywała swe życie, dzień po dniu, wyglądała tak jak wówczas, kiedy Herb podnosił na nią pięść – zdawała się kulić, kurczyć.

– Mamo, proszę cię, nie reaguj w ten sposób. To przecież nie koniec świata.

– Ależ, Cathy, dlaczego chcesz się rozwieść z takim mężczyzną jak Clay? Przecież on jest – on jest… – Nie znajdując lepszego słowa, Ada dokończyła niezdarnie:

– doskonały.

– Nie, mamo, nie jest doskonały i ja także nie.

– Ale to wesele, jakie Forresterowie ci urządzili, i ten piękny dom, jaki Clay ci dał, miałaś wszystko…

– Mamo, proszę, zrozum. Błędem było to, że się pobraliśmy.

– Ale jeśli Melissa jest jego… – Ada przytknęła drżące palce do swych wąskich warg i szepnęła: – Jest jego, prawda?

– Tak, mamo, jest jego.

– No oczywiście, że jest – potwierdziła Ada. – Ma jego nos i podbródek. Ale skoro Melissa jest jego, to dlaczego was opuścił?

– Próbowaliśmy być razem dla dobra Melissy, ale nie wyszło. Ty ze wszystkich ludzi na świecie powinnaś to rozumieć najlepiej, że nie chciałam z nim zostać, bo mnie nie kocha.

– No tak, oczywiście. Ale, kochanie, pęka mi serce, że porzucasz to dobre życie, jakie miałaś. Taka byłam szczęśliwa, że się dobrze ustawiłaś. Cóż, miałaś wszystko, czego ja nigdy nie miałam. I marzyłam sobie, że niedługo kupię jakiś mały używany samochód i przyjadę do was. – Po czym, nie zmieniając wyrazu beznadziei na twarzy, Ada zaczęła bezgłośnie płakać, siedząc w salonie na swym zniszczonym krześle, które ostatnio pokryła nowym obiciem. Po jej smutnych policzkach toczyły się łzy, a była zbyt pusta wewnętrznie i zmęczona, by podnieść rękę i je obetrzeć.

– Mamo, nadal możesz sobie kupić samochód i przyjeżdżać w odwiedziny do Melissy. I pomyśl, że nie wychodzę z tego zupełnie przegrana. Mam przecież Melissę, prawda? A Clay da mi pieniądze, bym w jesieni mogła wrócić na studia.

– A czy ty rzeczywiście wolisz to od małżeństwa z nim? – zapytała Ada ze smutkiem.

– Mamo, nie o to chodzi. Chodzi o to, że Clay i ja się rozwodzimy, i musimy się z tym pogodzić. A jeśli jesteś szczera wobec siebie, to przyznasz, że nie pasuję do jego klasy.

– Cóż, myślałam o tym. Angela chyba cię pokochała i…

– Mamo, proszę. – Catherine przyłożyła dłoń do czoła i odwróciła się. Myśl o Angeli bolała ją równie mocno jak myśl ojej synu.

– Cóż, w porządku, kochanie, przepraszam. Tylko że to takie niespodziewane, trzeba mi trochę czasu, bym się przyzwyczaiła, bo czułam się taka szczęśliwa, że ułożyłaś sobie życie.

Od tej pory, kiedy Catherine odwiedzała swoją matkę, Ada bez ustanku mówiła o tym, co Catherine straci, jeśli rozwiedzie się z Clayem. Nieważne było, ile razy Catherine uświadamiała jej, pod iloma względami na tym skorzysta, Ada nie chciała na to spojrzeć w ten sposób.

Pod koniec lipca doszło do nie zapowiedzianej wizyty Claiborne'a. Catherine poczuła ucisk w gardle. Był taki przystojny; wiedziała, że któregoś dnia jego syn będzie do niego podobny. Tak bardzo brakowało jej Claya, że poczuła słodkogorzką radość, widząc u drzwi jego ojca.

– Witaj, Catherine, mogę wejść?

– W…witam. Oczywiście, wejdź. Przez chwilę oboje czuli się speszeni, zerkali na siebie niepewnie, dostrzegając ból na swych twarzach. Claiborne wziął Catherine w ramiona i pocałował w policzek. Ona zamknęła oczy, walcząc z uczuciem deja vu, z uczuciem miłości, jaką czuła do tego mężczyzny, ponieważ był ojcem Claya i dziadkiem Melissy. W jego objęciach poczuła się bezpieczna.

Kiedy siedzieli w salonie, Claiborne oświadczył po prostu:

– Angela i ja jesteśmy zdruzgotani.

– Przykro mi. Catherine byłoby łatwiej, gdyby nie patrzyła na swojego teścia, nie potrafiła jednak oderwać od niego oczu, tak bardzo podobnych do oczu Claya.

– Sądziliśmy, że Clay wkrótce oprzytomnieje i wróci do ciebie, ale zdaliśmy sobie sprawę, że to nie nastąpi, więc postanowiliśmy się dowiedzieć, jak się miewasz.