– Czuję się świetnie, po prostu świetnie. Jak widać, mam wszystko, czego potrzebuję. Clay… i wy… zadbaliście o to.

Claiborne pochylił się w przód na krześle, złożył ręce i przyglądał się im.

– Catherine, obawiam się, że muszę cię prosić o wybaczenie. Popełniłem błąd.

– Proszę, panie Forrester, jeśli chce mi pan powiedzieć o ultimatum, jakie postawił pan Clayowi, wiem o tym. Proszę mi wierzyć, nasza wina jest równie wielka jak pańska. Powinniśmy byli wiedzieć, że małżeństwo nie rozwiąże naszych problemów. My również nie byliśmy szczerzy w stosunku do was.

– Powiedział nam o układzie, jaki zawarliście.

– Och! – Catherine uniosła brwi.

– Nie czuj się taka winna z tego powodu. Żadne z nas nie jest niewinne, prawda?

– Już dawno chciałam wam o tym powiedzieć, ale nie potrafiłam.

– Angela i ja odgadliśmy, że nie wszystko układa się tak gładko, jak się wydawało na pierwszy rzut oka. – Wstał i podszedł do rozsuwanych drzwi, patrząc przez szybę w taki sposób, jak to robił Clay. – Widzisz, byłem w tym domu tylko raz, odkąd zamieszkaliście tutaj z Clayem. – Spojrzał na nią przez ramię. – Bolało mnie to, że nigdy nas tu nie zaprosiliście, ale sądzę, że zasłużyliśmy sobie na to.

– Och… och, nie. – Catherine podeszła do teścia i dotknęła jego łokcia. – Och, Boże, proszę się nie obwiniać! Sądziłam, że lepiej będzie, jeśli spróbuję nie pokochać was także, to znaczy, wiedząc, że Clay i ja wkrótce się rozstaniemy.

– Także? – powtórzył z nadzieją. Powinna była pamiętać, że Claiborne jest prawnikiem; wychwycił jej potknięcie.

– Wie pan, co chcę powiedzieć. Pan i Angela byliście dla nas tacy dobrzy, nie zasłużyliście na ten ból.

Westchnął, skierował wzrok na letni trawnik. Rozpryskiwacze zraszały płaty zieleni pomiędzy budynkami. Było ciepłe, leniwe popołudnie.

– Jestem bogatym człowiekiem – powiedział. – Sądziłem, że mogę kupić Claya, ciebie i moją wnuczkę, ale myliłem się.

– Nie zamierzam zabraniać panu widywania się z Melissa. Nie mogłabym tego zrobić.

– Jak ona się miewa? – ożywił się Claiborne.

– Ma już podwójny podbródek, taki z niej grubas, ale jest zdrowa i bardzo szczęśliwa. Nigdy nie sądziłam, że dziecko może być takie grzeczne. Teraz śpi, ale mogę ją obudzić, jeśli pan chce.

Uśmiech Claiborne'a wystarczył jej za odpowiedź. Poszła po Melissę, by zobaczyła swojego dziadka. Claiborne wyjął z kieszeni gryzak i wręczył go z uśmiechem wnuczce.

– Posłuchaj, Catherine, jeśli mała będzie czegoś potrzebowała albo jeśli ty będziesz czegoś potrzebowała – kiedykolwiek – musisz obiecać, że dasz nam znać. Zgoda?

– Już zrobiliście dla mnie więcej, niż powinniście. Clay regularnie przysyła pieniądze. – Przez chwilę zatrzymała wzrok na główce Melissy i głaszcząc jej delikatne niczym puch loczki, zapytała: – Jak on się ma?

Claiborne patrzył na rękę Catherine gładzącą jasnowłosą główkę dziecka.

– Nie wiem. Nie widujemy się. Spojrzeli sobie w oczy. W oczach Claiborne'a pojawił się wyraz głębokiego bólu.

– Nie wie pan?

– Nie. Zaczął pracować w wydziale prawnym firmy General Mills, jak tylko zdał egzamin adwokacki.

– Nie mieszka z wami? Claiborne zajął się zabawką, próbując nakłonić dziecko, by wzięło ją w pulchną rączkę.

– Nie, nie mieszka. On…

– Nie ma potrzeby, by czuł się pan niezręcznie. Sądzę, że wiem, gdzie mieszka. Z Jill, prawda?

– Myślałem, że wiesz, Catherine. Nie chciałem cię tym zaskoczyć.

Roześmiała się swobodnie, wstała i powiedziała przez ramię, przechodząc do kuchni:

– Och, na miłość boską, proszę nie zachowywać się niemądrze. Teraz może robić, na co ma ochotę.

Kiedy jednak Claiborne wyszedł, Catherine stała w oknie i patrzyła na trawnik, ale widziała Claya i Jill. Bezmyślnie, trochę za mocno przytuliła Melissę i dziecko zaczęło płakać.

ROZDZIAŁ 28

W czasie tego lata Melissa była największą radością Catherine. Nie potrafiła okazać miłości mężowi, lecz obdarzenie nią dziecka przychodziło jej z łatwością. Samo dotykanie Melissy zdawało się leczyć zranioną duszę Catherine i przywracać ją do życia. Czasami leżała po swojej stronie łóżka, a Melissa obok niej i opowiadała dziecku o swych skrywanych uczuciach, głosem miękkim jak wata cukrowa.

– Czy wiesz, jak bardzo kochałam twojego tatusia? Tak bardzo go kochałam, że kiedy odszedł, myślałam, iż tego nie przeżyję. Ale byłaś przecież ty i ciebie także kocham, i to pomogło mi przez to wszystko przejść. Teraz nie jest to już takie straszne. Twój tatuś jest przystojny, wiesz? Masz jego nos i takie same ładne włosy. Cieszę się, że nie odziedziczyłaś po mnie prostych włosów. Trudno jeszcze powiedzieć, po kim masz usta. Cóż to, Melisso, uśmiechnęłaś się do mnie? Kiedy się tego nauczyłaś? Zrób to jeszcze raz, proszę. O, tak. Kiedy się uśmiechasz, przypominasz swoją babcię Angelę. To wspaniała kobieta, a twój dziadek Claiborne także jest wspaniały. Jesteś szczęściarą, dziewczyno, wiesz, że masz takich przodków jak oni. Wszyscy cię kochają, babcia Ada także. Ale to ja jestem prawdziwą szczęściarą. Mam ciebie, i najbardziej ja ciebie kocham. Zawsze o tym pamiętaj, że bardzo chciałam cię mieć.

Jej monologi wygłaszane do Melissy były przerywane pocałunkami i pieszczotami, podczas gdy dziecko leżało, nawet nie mrugnąwszy powieką, patrzyło na nią szeroko rozwartymi, ufnymi oczami o nieokreślonym jeszcze kolorze.

Nadszedł dzień, w którym Melissa po raz pierwszy wyciągnęła rączkę w kierunku twarzy matki. Catherine poczuła tak wielką radość, jakiej do tej pory nie zaznała. Ogromny przypływ miłości zmył łzami oczy Catherine i zalał jej serce. W miarę jak dziecko rosło, Catherine zaczęła sobie powoli zdawać sprawę, że ma cechy, o które siebie nie podejrzewała: cierpliwość, czułość, łagodność, łatwość wybuchania śmiechem i wrodzoną macierzyńską wiedzę, która sprawia, że dziecko czuje się bezpieczne.

Wszystko robiły razem: opalały się na tarasie, pływały w basenie, brały prysznic – to właśnie wtedy Melissa po raz pierwszy roześmiała się na głos. Jadły butelkowane jedzenie dla niemowląt – jedna łyżeczka dla Melissy, jedna dla mamusi – odwiedzały Adę, robiły zakupy i we dwie poszły zapisać Catherine na następny semestr. Catherine miała jednak na tyle zdrowego rozsądku, by nie popaść w nawyk zabierania Melissy ze sobą w nocy do łóżka. Kładła małą do jej własnego łóżeczka, w jej własnym pokoju, samotnie leżąc w małżeńskim łóżku. Zawsze wtedy myślała o Clayu i o tych kilku nocach, które razem spędzili. Zastanawiała się, czy byłby z nią nadal, gdyby od samego początku spali w jednym łóżku. Miała sobie wiele do zarzucenia. Rozmyślała o tym, jaka jest i jakie ma wady. Było to bardzo pouczające. Dzięki Melissie dowiedziała się, że woli być ciepłą i kochającą osobą niż chłodną i obojętną. Teraz dopiero pojęła sens porzekadła: im więcej dajesz, tym bogatszy się stajesz.

Pod koniec sierpnia Steve przyjechał do domu. Był zdumiony, gdy się dowiedział, że Catherine i Clay są w separacji. Beształ swoją siostrę za to, że nie starała się zatrzymać mężczyzny, który zachował się wobec niej jak dżentelmen.

– Znam cię, Cathy. Wiem, potrafisz być uparta jak osioł, ale nie kłam, że go nie kochałaś. Chciałbym tylko wiedzieć, dlaczego nie odsunęłaś na bok dumy i nie walczyłaś o niego!

Steve był jedyną osobą, która wiedziała, co się kryje za zawziętością i uporem Catherine, tymi cechami, które w końcu odstraszyły Claya. Steve był pierwszym, który otwarcie ją o to obwiniał, a Catherine zaskoczyła go, gdy przyznała mu rację. Bo Catherine bardzo wydoroślała od dnia swojego ślubu.

We wrześniu wróciła na uczelnię, zostawiając Melissę pod opieką piastunki. Musiała skontaktować się z Clayem, by poinformować go, że będzie musiał uregulować jeszcze jeden rachunek. Zapytał, czy może wpaść do niej z czekiem.

Gdy tylko otworzyła mu drzwi, Clay już wiedział, że Catherine się zmieniła: była bardziej pewna siebie i uśmiechała się szczerze.

– Cześć, Clay. Wejdź, proszę. Nie potrafił opanować okrzyku:

– O Boże, ależ ona wyrosła! Catherine roześmiała się głośno, pocałowała dziecko w szyję i wprowadziła Claya do środka.

– Ma już kilka podbródków, do których można się przytulić, prawda, Lissy? – I tak Catherine zrobiła. – Zaczyna być nieśmiała, więc może będzie potrzebowała trochę czasu, by się do ciebie uśmiechnąć.

Idąc za Catherine po schodach, Clay omiótł spojrzeniem jej figurę. W dżinsach wyglądała świetnie. W salonie zauważył, jaka jest opalona. Jej włosy wydawały się jaśniejsze, jakby spłowiałe, przetykane ciemniejszymi pasemkami w kolorze miodu.

– Usiądźcie i przywitajcie się, a ja tymczasem przygotuję coś do picia.

Włożyła Melissę do huśtawki, która zajmowała środek salonu, i poszła do kuchni. Melissa natychmiast zdała sobie sprawę, że została sama z nieznajomym i wygięła buzię w podkówkę.

– Nie ostrzegłaś jej, że przyjdę i nie powiedziałaś, by zachowywała się poprawnie? – zawołał Clay.

– Zrobiłam to. Powiedziałam, że jesteś tym facetem, który płaci rachunki, niech więc uważa na swoje maniery.

Melissa zaczęła wrzeszczeć, uspokoiła się jednak natychmiast, gdy pojawiła się Catherine. Podała Clayowi szklankę, popchnęła huśtawkę i usiadła po turecku na podłodze.

– Och, zanim zapomnę, proszę. – Clay wyjął z kieszeni czek i wręczył go Catherine.

– Dziękuję. Przykro mi, że musiałam cię prosić o dodatkowe pieniądze.

– Zasłużyłaś na nie – powiedział grzecznie.

Catherine zaczęła mu opisywać opiekunkę, która zajmowała się Melissą, jakby chciała go uspokoić co do tego, że to właściwa osoba.

– Nie musisz mnie przekonywać, Catherine. Jestem pewien, że ta pani ma najlepsze referencje pod słońcem.

– Jest grzecznym dzieckiem, Clay, naprawdę grzecznym dzieckiem. Ma twoje usposobienie. – Catherine uśmiechnęła się łobuzersko i potrząsnęła głową. – Naprawdę się z tego cieszę, bo inaczej doprowadziłaby swoją mamę do szaleństwa!

– Ty także musiałaś znosić moje wybuchy.

– Zazwyczaj wtedy, gdy sama je sprowokowałam. A jak ci się układa z Jill? Jesteście szczęśliwi?

Clay zrobił zaskoczoną minę. Nie spodziewał się, że Catherine zapyta o Jill, zwłaszcza w taki swobodny i naturalny sposób.

– Tak, jesteśmy. My nie… – Umilkł zażenowany.

– W porządku, nie chciałam być wścibska.

– Nie, nie byłaś wścibska. Chciałem tylko powiedzieć, że Jill i ja nie kłócimy się tak jak my oboje ani też nie mamy cichych dni. Koegzystujemy raczej spokojnie.

– To dobrze. My z Melissą także. Spokój jest przyjemny, prawda?

Clay sączył drinka, badawczo przyglądając się tej zmienionej Catherine, takiej zadowolonej z siebie i z życia. Wyciągnęła rękę i przygładziła kołnierzyk dziecku, popchnęła huśtawkę, uśmiechnęła się i powiedziała:

– Melissa, to jest twój tatuś. Pamiętasz go, prawda? Wstydź się, że płakałaś. – Ponownie spojrzała na Claya. – Twój ojciec nas odwiedził. Przyniósł Melissie zabawkę i pytał, jak się miewamy. Prosił, by go zawiadomić, gdybyśmy czegoś potrzebowały. Ale taki już był dla nas dobry, że byłabym bez serca, gdybym coś od niego przyjęła.

– Czego potrzebujesz?

– Niczego. Clay, byłeś bardzo szczodry. Bardzo ci za to dziękuję. W tym roku na pewno świetnie sobie poradzę na uczelni. Chcę powiedzieć, że o wiele łatwiej jest studiować, kiedy nie jest się w ciąży. – Uniosła ręce gwałtownie w górę i pozwoliła im opaść. – Czuję się tak, jakbym każdego dnia mogła podbić świat, wiesz?

Kiedyś Clay też tak się czuł. Teraz już nie.

– Nadal szyjesz i przepisujesz na maszynie?

– Tak, teraz, kiedy zaczął się rok akademicki, łatwo jest znaleźć pracę. Nie martw się, jak tylko będę mogła, postaram się zdobyć pieniądze. Większość idzie jednak na jedzenie. Odżywki dla niemowląt są dość drogie. – Zaśmiała się i zmierzwiła Melissie włosy, kiedy huśtawka znalazła się w zasięgu jej ręki. – Oczywiście mogłabym zaoszczędzić, gdybym sama nie zjadała ich tak dużo. Melissa i ja dzielimy się wszystkim. Ja dzielę się z nią prysznicem, a ona dzieli się ze mną jedzeniem, co, Lissy?

– Bierzesz z nią prysznic?! – wykrzyknął Clay. – W jej wieku?

– Och, ona to uwielbia. I basen także. Szkoda, że tego nie widziałeś, pływa jak mała foczka.

Catherine wyjęła Melissę z huśtawki i posadziła ją sobie na kolanach, z twarzą zwróconą do Claya. Zauważył to nowe zadowolenie Catherine, kiedy dotykała włosów dziecka, jego ucha lub delikatnie uderzała o swoje uda jej małymi stopkami. Robiła to z taką naturalnością, że Clay czuł się z tego wyłączony. Im dłużej przyglądał się Catherine z dzieckiem, tym bardziej zdawał sobie sprawę, jak bardzo się zmieniła. Była swobodniejsza, bardziej rozmowna i co tu dużo mówić – szczęśliwa.

– Myślę, że już się do ciebie przyzwyczaiła. Może chcesz ją potrzymać?

Kiedy jednak Clay wziął Melissę na ręce, zaraz zaczęła marudzić, tak więc rozczarowany, oddał dziecko matce. Catherine wzruszyła ramionami.