– Ale jej na to pozwolisz – warknęła jego matka.

– Ma mi więcej do zaoferowania niż ty, mamo – odparował.

Efekt był druzgocący. Lady Jane wybuchnęła płaczem.

– Opętała go! – łkała na krzepkim ramieniu męża. – Mój syn nigdy nie odzywał się do mnie w taki okropny sposób. Opętała go!

– Nie bądź głupi, Willy – skarcił młodzieńca Kieran. – To prawda, że ta dziewczyna jest śliczna, ale nie nadaje się dla ciebie. Nie przychodzi mi do głowy nic, co moglibyście mieć ze sobą wspólnego. O czym byś z nią rozmawiał?

– Rozmawiał? Nie chcę z nią rozmawiać. Cholernie dobrze wiesz, co chcę z nią robić! – padła gniewna odpowiedź.

– Och! – zszokowana lady Jane opadła na ramię męża. Sir Shane stłumił śmiech.

– Uważaj co mówisz, smarkaczu – złajał Williama. Tymczasem Kieran roześmiał się, czym zasłużył sobie na wściekłe spojrzenie zdenerwowanej macochy.

– Wychowałaś go na uczciwego człowieka, madam – rzekł, wzruszając ramionami.

– Jeśli naprawdę tego chcesz, Williamie, poproszę księcia Glenkirka o rękę jego córki – oświadczył sir Shane wzburzonemu synowi.

– Jeśli to uczynisz, nigdy ci tego nie wybaczę – zawołała jego równie poruszona małżonka. – To okropna dziewczyna! Okropna! Okropna! Okropna!

– Uspokój się, madam – powiedział Kieran i ku zaskoczeniu macochy otoczył ją ramieniem w pocieszającym geście. – Jest wielce nieprawdopodobne, żeby Fortune Lindley zaakceptowała oświadczyny Willa, a słyszeliśmy przecież, że ostateczna decyzja należy do niej.

– Naprawdę tak myślisz, Kieranie? – Jane Devers głośno pociągnęła nosem.

– Tak, madam.

– Chcesz powiedzieć, że masz taką nadzieję? – parsknął William. – Fortune zostanie moją żoną! Nie przyjmę jej odmowy.

– Będziesz musiał, ty głupcze! – odparował starszy brat. – Na miłość boską, Willy, jeśli zrobisz z siebie widowisko w sprawie tej dziewczyny, Emily Annę cię nie zechce. Zachowuj się jak Devers z Lisnaskea, a nie jakiś skamlący, rozgrymaszony angielski milord! – Zwrócił się do ojca: – Może byłby to właściwy moment, żeby Willy odwiedził kontynent i zobaczył, jak żyje reszta świata. Jane Devers oderwała się od pasierba.

– O tak, Shane! – zawołała do męża. – Najpierw mógłby pojechać do Londynu, odwiedzić siostry i ich rodziny. Pojadę z tobą, Williamie! Ostatni raz byłam w Londynie jako mała dziewczynka. – Klasnęła w ręce niczym podniecone dziecko. – Pojedźmy wszyscy! Ty też, Kieranie. W tym momencie serce przepełniała jej życzliwość i dobra wola. To był wyśmienity pomysł. Odciągnie syna od Fortune Lindley. Kiedy wrócą, dziewczyna na pewno już dawno wyjedzie ze swoją rodziną do Szkocji. A Emily Annę Elliot będzie czekała.

– Oczywiście, będzie mi potrzebna nowa garderoba. Ciekawe, czy Colleen ma w Dublinie dobrą krawcową, która chciałaby przyjechać do Ulsteru. Muszę do niej napisać jeszcze dzisiaj. – Pospiesznie opuściła pokój.

– Złóż propozycję księciu – nieubłaganie powtórzył William Devers. Kieran Devers podszedł do stołu i wlał do trzech cynowych kubków podwójne porcje whisky. Jeden wręczył ojcu, drugi młodszemu bratu, ostatni zaś zatrzymał dla siebie.

Shane Devers wypił duszkiem ognisty płyn, który paląc go w przełyku, spłynął do żołądka niby płynna lawa.

– Posłuchaj, zanim posuniesz się dalej – zwrócił się do swojego spadkobiercy. – Rozmawiałem z księciem pierwszej nocy naszego pobytu w Erne Rock.

Warunki twojego małżeństwa z lady Fortune byłyby, delikatnie mówiąc, bardzo dziwaczne. Książę stwierdził, że to typowe warunki kontraktu małżeńskiego dla kobiet w ich rodzinie. Otrzymałbyś posag w złocie, w wysokości ustalonej przez obie nasze rodziny. Natomiast reszta majątku lady Fortune i jej ziemie pozostałyby w jej rękach. Nie miałbyś nic do powiedzenia w sprawie zarządzania majątkiem, Williamie.

– Ale gdyby zaczęła trwonić majątek, jak każda kobieta, która miałaby taką okazję? Kobiety nie mają pojęcia, jak zarządzać swoimi pieniędzmi na drobne wydatki, a co dopiero mówić o ogromnym majątku, tato. Spójrz, jak mama zawsze przychodzi do ciebie, żeby wyciągnąć dodatkowe pieniądze, bo w kilka dni wydała całe swoje miesięczne kieszonkowe – mówił William.

– Jak twierdzi ojczym lady Fortune, dziewczyna zarządzała swoimi pieniędzmi od dwunastego roku życia. Nauczyła ją tego przed śmiercią jej prababka, słynna Skye O'Malley, która, jeśli wierzyć plotkom, była zaufaną królowej Bess. W ciągu ostatnich dwóch lat dziewczyna podwoiła swój majątek, Williamie. Nie jest głupia. Uważasz, że mógłbyś mieć za żonę kobietę, która nie potrzebowałaby twojej rady, jak pilnować interesów? W końcu nie masz o tym zielonego pojęcia. Ta dziewczyna wychowała się w bogatej, arystokratycznej rodzinie i do tego jest mądra. Nie zadowoli jej siedzenie w domu, zarządzanie gospodarstwem i rodzenie ci dzieci. W przeciwieństwie do twojej matki, nie kieruje mną zazdrość i inne nieopanowane emocje, ale ja również uważam, że to małżeństwo nie będzie dla ciebie dobrą rzeczą. Jednak, jeśli wiedząc to wszystko, nadal będziesz chciał, żebym poprosił księcia Glenkirka o rękę córki, zrobię to, mój synu.

– Proś go – przez zaciśnięte zęby rzucił William Devers. Kieran Devers wzruszył ramionami i nalał sobie następny kubek whisky.

– Chcesz się z nią przespać i nie potrafisz znaleźć innego sposobu, żeby to zrobić, tylko ożenić się z nią – rzekł z naganą. – Znam dziewczynę, która tak bardzo cię zadowoli, że kompletnie zapomnisz o Fortune Lindley.

– Chcesz jej dla siebie – powtórzył ze złością brat.

– Gdybym jej pragnął, już bym ją miał, Willy – z brutalną szczerością odparł Kieran Devers. – Ale dziewice mnie nie interesują.

– Ty draniu! – wrzasnął William i próbował uderzyć brata, który jednak był szybszy, przycisnął obie ręce Williama do tułowia i ostrzegawczo pokręcił głową.

– Zachowuj się grzecznie, Willy, bo mama nie zabierze cię do Londynu.

– Zostaw go, Kieran – nakazał starszemu synowi ojciec. – Ty zaś – zwrócił się ostro do młodszego potomka – trzymaj ręce przy sobie! Nie pozwolę, żeby moi synowie bili się ze sobą jak dzikusy.

– Poprosisz księcia o rękę córki? – zapytał William, wyswobadzając się z uchwytu starszego brata.

– Jutro rano poślę umyślnego do Erne Rock – obiecał synowi Shane Devers.


*

– Milordzie, właśnie przyszedł list z Mallow Court – rzekł Adali, następnego dnia rano wchodząc do głównej komnaty zamkowej.

Książę wziął złożony pergamin, złamał pieczęć i przebiegł wzrokiem treść notatki.

– Poprosili o rękę Fortune – powiedział. Następnie zwrócił się do swojej pasierbicy: – I co ty na to, dziewczyno? Chcesz go, czy nie? Jasmine wstrzymała oddech.

– Wiem, że powinnam przyjąć jego oświadczyny, tato – zaczęła. – To rozsądne, zważywszy, że jestem coraz starsza.

– Ale nie przyjmiesz jego oświadczyn, prawda, dziecko? – powiedział James Leslie. Fortune przecząco pokręciła głową.

– Nie, odmówię mu. Biedny Will. Wiem, że nie obchodzą go moje pieniądze. Jest przystojny i pewnego dnia odziedziczy ładną małą posiadłość. Ale jest to najnudniejszy mężczyzna, jakiego zdarzyło mi się spotkać w życiu. Zaś jego poglądy na temat kobiet są bardzo staroświeckie. Kobiety powinny siedzieć w domu, mieć dzieci i z uwielbieniem słuchać każdego słowa wypowiadanego przez męża. Jest kiepsko wykształcony. Poza jazdą konno nie ma żadnych zainteresowań, ale konie są dla niego jedynie środkiem transportu. Zupełnie nie pociąga go myśl o hodowli zwierząt na sprzedaż. Powiada, że należy to pozostawić Maguire'owi. Nie znalazłam z nim żadnego wspólnego tematu, chociaż próbowałam. Skoro mam pozostać starą panną, to zostanę nią, wolę bowiem iść do grobu jako dziewica, niż wyjść za mąż za tego przystojnego prostaka! Jasmine głośno odetchnęła.

– Dzięki Bogu! Tak bardzo się bałam, że postanowisz postąpić tak, jak należy, kochanie i że uczyni cię to nieszczęśliwą.

– No tak – ze zdumiewającym spokojem rzekł James Leslie. – Co więc mamy teraz zrobić?

– Sądzę, że przez kilka miesięcy powinniśmy pozostać w Irlandii – zaproponowała Fortune.

– Dobrze – zgodziła się Jasmine. – Musimy też dopilnować, żeby młody William nie poczuł się zakłopotany twoją odmową, kochanie. Trzeba podkreślić, że po prostu nie pasujecie do siebie i że nasze rodziny pozostaną w przyjaźni, pomimo obopólnego rozczarowania.

– Zgadzam się – rzekł James Leslie. – Osobiście doręczymy naszą odmowę. Nie chcę stawiać Deversów w niezręcznej sytuacji. Teraz jest już za późno, żeby jechać i wrócić, ale jutro pojedziemy z samego rana. Musimy wcześnie wyruszyć. Najpierw jednak powiem o wszystkim ojcu Cullenowi i wielebnemu Steenowi. Wiązali z tym małżeństwem duże nadzieje. Cullen zrozumie, ale dla wielebnego Steena to będzie trudne.

– Mam też jechać? – zapytała Fortune.

– Myślę, że nie – odpowiedział ojczym. Fortune mocno go uściskała i pocałowała w policzek.

– Dziękuję za zrozumienie, tato. Wiem, że stale was rozczarowuję, bo nie mogę się zdecydować na męża, ale Will Devers, chociaż to przystojny chłopiec, jest nie dla mnie. Ciekawe, czy w ogóle istnieje jakiś mężczyzna, który będzie się dla mnie nadawał.


*

Rano książę i księżna Glenkirk wyruszyli do Mallow Court. W czasie jazdy cieszyli się ładną pogodą i widokiem niskich wzgórz. Mallow Court był typowym budynkiem, zbudowanym w stylu Tudorów. Ich przybycie sprowadziło sir Shane'a i lady Devers do głównej sali dworu, gdzie dobrze wyszkolona służba podała już Jasmine i Jamesowi wino.

– Proszę nam wybaczyć, że przybyliśmy bez zapowiedzi – zagaił James Leslie, całując dłoń Jane Devers – ale chcieliśmy osobiście dostarczyć odpowiedź na państwa prośbę o rękę lady Fortune.

Dobry Boże – pomyślała poruszona Jane Devers. Chcą mi zabrać mojego Williama. Posłała mężowi zaniepokojone spojrzenie. Widząc to, Jasmine ogarnęło współczucie dla tej kobiety, więc zaczęła szybko mówić:

– Państwa syn jest wspaniałym młodzieńcem i byłabym dumna, mogąc go mieć za zięcia. Niestety, moja córka uważa, że nie jest dla Williama właściwą kandydatką na żonę. Chociaż oboje z Jemmiem sądzimy, że chłopiec świetnie się nadaje, nie będziemy zmuszać Fortune do małżeństwa, którego ona nie chce. Pragnęliśmy powiedzieć państwu o tym osobiście, żeby nie powstało wrażenie, iż odrzucamy państwa propozycję dla kaprysu. Nie chcemy też, żeby powstały jakieś plotki, które mogłyby się negatywnie odbić na Williamie. Mam nadzieję, że nie czujecie się państwo urażeni i że nie będziecie myśleć niepochlebnie o Fortune Jane Devers omal nie zemdlała z ulgi. William był bezpieczny! Nagle uświadomiła sobie, że czuje się również obrażona. Fortune Lindley odtrąciła propozycję małżeńską jej syna! Czy ta dzierlatka uważa się za zbyt dobrą dla Williama Deversa? Słowa wyrwały się jej z ust, zanim zdążyła się powstrzymać.

– Czemu więc przyjechali państwo do Irlandii w poszukiwaniu męża dla córki, skoro nie zamierzali państwo zaakceptować najlepszej propozycji? Wydaje mi się to bardzo dziwne.

– Moja żona – zaczął książę, mocno ściskając rękę Jasmine, żeby skłonić ją do milczenia – chciała dać Fortune swoje irlandzkie posiadłości. Uważaliśmy, że w tej sytuacji najlepszy byłby także irlandzki mąż.

– Bardzo rozsądne podejście – odpowiedział sir Shane, łypiąc groźnie na żonę i bez słowa ostrzegając ją, żeby zachowała spokój. Książę i księżna Glenkirk bardzo łaskawie potraktowali rodzinę Deversów.

Nie będą teraz zakłopotani zaistniałą sytuacją, pomimo tego, że Jane opowiadała każdemu, kto chciał słuchać, że jej syn na pewno poślubi dziedziczkę zamku Erne Rock.

– Czy wrócicie państwo niedługo do Szkocji? – zapytał.

– Nie od razu. Chcielibyśmy spędzić w Ulsterze lato – odpowiedział książę. – Jasmine nie była tutaj od czasu narodzin Fortune. Teraz, gdy dawno minął ból po zabójstwie markiza Westleigha, znów może się cieszyć pobytem w Maguire's Ford. Ojciec Cullen był jej nauczycielem w Indiach i dwadzieścia cztery lata temu wywiózł ją z dworu jej ojca do Anglii. Jest jej krewnym i czuje się z nim blisko związana. Kiedy ostatnim razem opuszczała Irlandię, nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Wyjedziemy do Szkocji na jesieni, gdy nadejdzie pora polowań, a potem na dwór do Anglii, aby tam spędzić zimę. Może pojawi się jakiś odpowiedni kandydat na męża. Mam taką nadzieję, ze względu na Fortune.

– Lady Fortune jest śliczną dziewczyną – z sympatią stwierdził Shane Devers. – Przykro mi, że nie zostanie naszą córką, milordzie. Po wymianie ukłonów i pożegnań małżonkowie Leslie z Glenkirk opuścili siedzibę Deversów w Mallow Court.

– Moje modlitwy zostały wysłuchane! – zawołała lady Jane, gdy tylko goście wyjechali. – A teraz do Anglii, najszybciej, jak tylko się da. Sprawię sobie suknie w Londynie. Będą modniejsze niż te, które mogłabym uszyć w Dublinie.

– William nie będzie zachwycony – rzekł w odpowiedzi jej małżonek. – Nie mam pojęcia, co zrobi, bo utwierdził się w przekonaniu, że lady Fortune Lindley jest miłością jego życia. Jak wpadł na ten pomysł po tak krótkiej znajomości, jest dla mnie nie do pojęcia, moja droga. Zawołajmy go teraz, żeby mu powiedzieć, co się wydarzyło. Przywołał lokaja i rzekł: