– Ale nie zanosi się na to – podsumował.

– Nie – przyznała. – Widzę, że oboje jesteśmy zabłąkanymi duszami, Kieranie Devers. Spojrzał na nią, jakby po raz pierwszy zobaczył ją naprawdę. Była bardzo ładna i rozświetlała ją też inna, wewnętrzna uroda. Jej zielononiebieskie oczy były ciepłe i pełne współczucia. Miała słodki uśmiech, dziwnie kontrastujący z jej zuchwałym językiem.

– Przestało padać – odezwała się Fortune. – Moi rodzice będą się zastanawiać, gdzie się podziewam, Kieranie. Wyprawisz się jeszcze kiedyś ze mną konno?

– Jutro? – zapytał cicho. Kiwnęła głową.

– Dobrze, jutro rano. Wyprowadził na zewnątrz jej konia i pomógł wskoczyć na siodło. Kiedy siedziała pewnie na końskim grzbiecie, ujął jej obciągniętą rękawiczką dłoń i pocałował.

– Do jutra, Fortune Lindley – rzucił.

Potem lekko klepnął w zad jej wierzchowca. Koń ruszył do przodu. Patrzył, jak odjeżdża, ciekawy, czy się obejrzy, a gdy to uczyniła, uśmiechnął się szeroko.

Fortune zaczerwieniła się po cebulki włosów. Podlec! Czekał, żeby się obejrzała. Znał kobiety. Bezczelnie odwróciła się do tyłu, pokazała mu język, po czym spięła nogami Pioruna, zachęcając konia do galopu. Wiatr przyniósł odgłos jego śmiechu. Też się roześmiała.

Doszła do wniosku, że pasują do siebie.

Nagle uświadomiła sobie znaczenie tej myśli. Pasują do siebie. Czy rzeczywiście? Co naprawdę o nim wiedziała? Fakt, że umieli prowadzić ze sobą miłą rozmowę wydawał się zachęcający. Przynajmniej Kieran Devers nie był takim osłem, jak jego młodszy brat Will. Ponadto Kieran był pierwszym mężczyzną któremu udało się ją zaintrygować. Czyżby wreszcie spotkała kogoś, kogo będzie mogła pokochać? Fortune pomyślała, że czas pokaże. Tylko czas może to pokazać.

ROZDZIAŁ 5

Zaczynaliśmy się już martwić, skarbie – powiedziała księżna, gdy córka weszła do holu i podała lokajowi pelerynę i rękawiczki.

Byłam na przejażdżce i spotkałam Kierana Deversa. Musieliśmy schronić się przed deszczem, mamo. Przyjedzie jutro rano, żeby wybrać się ze mną na przejażdżkę. W gruncie rzeczy, kiedy lepiej się go pozna, wcale nie jest taki zły.

Wiedziałem! – rzekł z uśmiechem James Leslie.

Co wiedziałeś? – zapytała zaciekawiona żona.

– Wiedziałem, że Kieran Devers zafrapował Fortune. Wysocy, ciemnowłosi Celtowie są dużo bardziej interesujący od kulturalnych, anglo – irlandzkich maminsynków – zaśmiał się i z czułością poklepał pasierbicę po policzku. – Bądź ostrożna, kochanie. To jest prawdziwy mężczyzna, jakiego jeszcze nigdy nie miałaś okazji poznać, jak mniemam.

– Tato! Kieran Devers wcale mnie nie interesuje – zaprotestowała Fortune. – Ale kto mi pozostaje w Maguire's Ford? Miło będzie mieć towarzystwo do przejażdżek konnych i miło, że będzie to atrakcyjny mężczyzna, a nie mama czy tata.

– Madam, musisz porozmawiać ze swoją córką – ostrzegł żonę książę. – Wolałbym jej nie wprawiać w zakłopotanie i wysyłać lokaja, żeby jej pilnował. Nie chcę, żeby ten przystojny diabeł zrobił coś naszej Fortune, Jasmine.

– Jestem więc taka naiwna, tato, że można mnie uwieść? – gniewnie zapytała Fortune. – Uważasz, że jako dziewica nie mam zielonego pojęcia, co dzieje się pomiędzy kobietą i mężczyzną? Ale to nieprawda. Jak mogłabym tego nie wiedzieć, żyjąc w twoim domu? Nie zapominaj też o zimie, którą spędziłam z Indią, kiedy była w ciąży z moim siostrzeńcem Rowanem. Sądzisz, że przez cały ten czas nie robiłyśmy nic innego, tylko wzdychałyśmy nad utraconą miłością, opowiadałyśmy bajki i szyłyśmy dziecinne ubranka? Podczas gdy w naszej obecności Diarmid zalecał się do Meggie? Doprawdy, tato!

– Fortune – ostrzegła córkę Jasmine, ale James Leslie roześmiał się z wybuchu pasierbicy.

– Ona ma rację, kochana Jasmine – powiedział. – Fortune jest za dorosła, żebym ją traktował jak niedoświadczoną piętnastolatkę. Nie jest podobna do tej upartej Indii, która lubi uciekać i skakać z deszczu pod rynnę. To nasza praktyczna córka. Zachowa się rozsądnie.

– Z pewnością – burknęła Fortune.

Nie mogła się doczekać chwili, gdy znajdzie się w swoim pokoju i porozmawia z Rois, która, chociaż obawiała się swojej babki, Bride Duffy, mogła, pociągnięta za język, dostarczyć wszelkich lokalnych plotek. Czekała więc cierpliwie przez resztę dnia i wieczór, udając, że nic się nie zmieniło w jej życiu. Ale nic nie było już takie, jak przedtem.


*

Tego wieczoru o gościnę w Erne Rock poprosił staromodny bard, jakich niewielu pozostało jeszcze w Irlandii. Jego prośba została łaskawie spełniona. Teraz nakarmiony i napojony bard, siedząc przed kominkiem, zaczął stroić swoją harfę. Śpiewał o bitwach i bohaterach nieznanych księciu i księżnej Glenkirk. Śpiewał swoje ballady w języku dawnych Irlandczyków. James Leslie rozumiał niektóre słowa, ale szkocki gaelicki odbiegał nieco od staroirlandzkiej mowy. Rory Maguire, który siedział z nimi przy stole, tłumaczył melodyjnym głosem, dzięki któremu historie opiewane przez barda ożywały.

Kiedy skończył, James Leslie zaprosił go, żeby pozostał, jak długo zechce.

– Nasz zamek nie jest duży, Connorze McMor, ale jesteś mile widzianym gościem. Bard w podzięce pochylił głowę.

– Skoro mam wcześnie wstać, udam się już na spoczynek – zakomunikowała Fortune. Wstała od stołu i dygnęła przed trójką dorosłych. Potem pospiesznie opuściła komnatę.

– Jutro rano spotkaj się z Kieranem Deversem, zanim zobaczy go moja córka – rzekł książę Glenkirk do Rory'ego. – I ostrzeż go, że jeśli tylko tknie Fortune, jego chwile są policzone. Może z nią jeździć konno i przyjaźnić się, jeśli obojgu sprawi to przyjemność. Ale przywiozłem Fortune do Ulsteru jako dziewicę i chcę ją zawieźć z powrotem do domu w tym samym stanie. Musi znaleźć męża, który będzie jej odpowiadał. Dopilnujesz, żeby zrozumiał?

– Owszem, milordzie, dopilnuję – odpowiedział Rory. – Kieran Devers jest uczciwym człowiekiem Gdybym miał własną córkę, zaufałbym mu. Przekażę jednak pańskie przesłanie.

Tę wymianę zdań słyszała stojąca przed komnatą Fortune. Uśmiechnęła się do siebie. Jej ojczym był taki słodki i opiekuńczy, choć niepotrzebnie się martwił. Powinien być taki zasadniczy w przypadku Indii. Fortune zachichotała.

Drgnęła, zaskoczona, gdy Rory Maguire stanął przed nią z rozbawionym wyrazem twarzy.

– Ci, którzy podsłuchują, rzadko słyszą miłe rzeczy na swój temat – zażartował.

– Jeśli otrzymam w wianie Maguire's Ford, będziesz dla mnie pracować, Rory – przypomniała mu Fortune.

– Teraz wcale nie jest pewne, czy dostaniesz Maguire'a Ford – odpowiedział. – Miało tak być, gdybyś wybrała na męża młodego Williama Deversa. Ale ty go odtrąciłaś. W pobliżu nie pojawił się żaden inny zalotnik. Nie jesteś jeszcze panią Erne Rock, ale obiecuję, że rozmawiając rano z Kieranem Deversem, nie postawię cię w kłopotliwej sytuacji.

– Dlaczego wszyscy uważają, że powinni mnie chronić? – burknęła Fortune. – Nie jestem dzieckiem, mam prawie dwadzieścia lat. Roześmiał się.

– Cóż z ciebie za mieszanka. Celtycka i mogolska krew walczy w tobie z czystą angielską naturą. Idź spać, chociaż nie sądzę, żeby udało ci się zasnąć. Widzę ten błysk w twoich oczach. Przed laty twoja matka miała podobny wzrok, gdy myślała o twoim ojcu.

– Chyba cię kocham, Rory – stwierdziła Fortune i cmoknęła go w policzek.

– Bądź miły dla biednego Kierana. Dopiero zaczęłam się nim bawić. Mogę dojść do wniosku, że zupełnie mi nie odpowiada, ale nie chcę go spłoszyć, dopóki sama nie podejmę decyzji. Ukłonił się przed Fortune.

– Jak sobie życzysz, milady – powiedział.

Z dziewczęcym chichotem Fortune pospiesznie wspięła się po schodach do swojego pokoju. Gdy weszła do sypialni, drzemiąca przy kominku Rois obudziła się.

– Chcę się wykąpać – oświadczyła Fortune. – Jutro rano wybieram się na przejażdżkę z Kieranem Deversem i chcę wiedzieć wszystko, co słyszałaś, Rois Duffy! Rois poderwała się z fotela.

– Najpierw naszykuję kąpiel, milady. – Wyciągnęła z szafy dębową balię, podeszła do drzwi, otworzyła je i zawołała:

– Poproszę wodę na kąpiel dla mojej pani. Niemal natychmiast pojawili się młodzi służący z wiadrami parującego ukropu. Adali dobrze znał przyzwyczajenia swoich pań. Po napełnieniu wanny służący zniknęli. Rois pomogła Fortune się rozebrać i upięła jej włosy na czubku głowy. Dziewczyna weszła do wody i usiadła z westchnieniem zadowolenia. Szybko się wyszorowała, podczas gdy Rois szczotką oczyściła z kurzu ubranie swojej pani i buty. Potem przyniosła czystą, obszytą koronką koszulę nocną.

Umyta Fortune wyszła z wanny i wpadła w objęcia ogrzanego przy kominku ręcznika. Rois wytarła ją do sucha i włożyła jej przez głowę koszulę, po czym zawiązała tasiemki pod szyją. Następnie rozpuściła jej długie, rude włosy, wielokrotnie je wyszczotkowała i zaplotła w jeden warkocz. Kiedy Fortune położyła się do łóżka, pokojówka zasunęła kotarę przy posłaniu i wezwała służbę, żeby sprzątnęła po kąpieli. Mężczyźni przenieśli małą wannę do otwartego okna i opróżnili ją, wylewając wodę prosto do jeziora. Następnie schowali balię na miejsce w szafie i w końcu wyszli.

– Rozsuń teraz zasłony i usiądź ze mną, żeby porozmawiać – poleciła Fortune służącej. – Opowiedz mi wszystkie plotki o Kieranie Deversie, jakie słyszałaś. Niczego nie ukrywaj! Wiem o jego młodych latach, sam mi o nich opowiedział dziś po południu. Czy ma kochankę? Czy lubi kobiety? Chcę wiedzieć wszystko, co słyszałaś, Rois.

– Dziewczęta go lubią – zaczęła Rois. – Od czasu do czasu przyjeżdża z Lisnaskea do Maguire's Ford odwiedzić takie dwie. Nie należą do grona panien, które mężczyzna chciałby poślubić, ale to dobre dziewczyny. Plotka głosi, że jest gorącym kochankiem. Och, milady, nie powinnam opowiadać pani takich rzeczy, przecież obie jesteśmy jeszcze pannami!

– Chcę wiedzieć! – nalegała Fortune.

– Powiadają, że jest miłym człowiekiem o dobrym sercu. Proszę sobie wyobrazić, że jedna z kobiet była w ciąży, wcale nie z nim, i rozchorowała się. Zapłacił medykowi, żeby przyjechał i zaopiekował się chorą, a po narodzinach dziecka dopilnował, żeby kobieta miała dość pieniędzy, aby zimą nie wracać do pracy i móc w pełni odzyskać zdrowie. Dziewczyna była protestantką, milady.

– Ale nie ma stałej kochanki?

– O żadnej nie słyszałam – rzekła Rois.

– A nieślubne dzieci?

– Nikt się nie zgłaszał – odpowiedziała Rois. – Sprawia wrażenie człowieka lubiącego miłosne igraszki, ale nie jest wyuzdany, milady. Po prostu ma potrzeby, jak typowy dżentelmen. W końcu jest synem swojego ojca.

– I nie starał się o żadną damę?

– Podobno uważa, że po wydziedziczeniu nie ma nic do zaoferowania kobiecie. Dżentelmen w jego sytuacji chciałby zaoferować żonie dom. Nie chce sprowadzać jej do domu swojego ojca, bo nie jest już dziedzicem. To wszystko, co wiem, milady. Mało jest plotek dotyczących Kierana Deversa.

– Nic złego – głośno zauważyła Fortune. – Rozłóż swoje łóżko, Rois. Chcę wstać ze wschodem słońca i przygotować się do przejażdżki. Rois wypełniła polecenie. Sprawdziła, czy w kominku jest dość torfu, żeby ogień palił się przez całą noc, umyła się w niewielkiej misce i rozebrała do koszuli. Gdy się położyła, natychmiast zasnęła. Zgodnie z życzeniem Fortune nie zaciągała zasłon przy łóżku swojej pani.

Fortune nie mogła zasnąć. Srebrny księżyc świecił za oknem, odbijając się srebrzyście w wodach jeziora. Kieran Devers o ciemnych włosach i ciemnozielonych oczach był przystojnym mężczyzną. Wysokim i szczupłym, chociaż Fortune podejrzewała, że pod jego ubraniem kryło się silne, dobrze zbudowane ciało. Lubił kobiety, ale nie był rozwiązły. Miał silną wolę i dobrze zdefiniowane pojęcie dobra i zła. Jej zdaniem był zwyczajnym mężczyzną, bardzo podobnym do Jamesa Lesliego. Czemu więc tak bardzo ją fascynował? Co takiego sprawiało, że różnił się od wszystkich, których znała?

Za parę tygodni będzie miała dwadzieścia lat. Zabiegano o jej względy i zalecano się do niej odkąd skończyła piętnaście i nagle wyraźnie uwidoczniły się jej piersi. Chłopcy, których znała w Szkocji i w Anglii, z trudem trzymali ręce przy sobie i deklarowali miłość do grobowej deski. Śmiała się z nich. Przecież od dziecka bawili się ze sobą na bosaka, jeździli konno i polowali. W żadnym z nich nie widziała przyszłego męża. Ci towarzysze dziecięcych zabaw, teraz dorośli, byli jej przyjaciółmi, a nie ewentualnymi kandydatami na ukochanych.

Nie umiała traktować ich poważnie i wszystkich odprawiała.

Nie była tak romantyczna i uparta jak India. Na dworze wielu młodzieńców z dobrych rodzin zawierało znajomość z ich rodzicami, mając na uwadze małżeństwo. Obie z Indią doszły do wniosku, że większość zabiegających o ich względy była zainteresowana posagiem. Ale małżonkowie Leslie z Glenkirk zawsze powtarzali, że ostateczna decyzja należy do córek. Chociaż było to niezwykle frustrujące dla Jamesa Lesliego, starał się dotrzymać danej dziewczętom obietnicy. India mogłaby świętego doprowadzić do szału. W końcu książę Glenkirk stracił cierpliwość i wydal ją za hrabiego Oxtona. Małżeństwo to okazało się szczęśliwym związkiem. India zmusiła jednak Jamesa Lesliego do złożenia obietnicy, że nie zrobi tego samego wobec Fortune. Czy jednak ojczym, jedyny ojciec, jakiego znała, dotrzyma słowa? Czy Rowan Lindley, mężczyzna, który ją spłodził, dotrzymałby takiej obietnicy?