– Skąd o tym wiesz? – zapytał zdumiony.

– Pytałam Rory'ego Maguire'a. Czy wiesz, że mężczyźni z Fermanagh zawsze byli uważani za najgorszych szermierzy w całej Irlandii?

– Nie – odparł z uśmiechem.

– Otóż byli. Fermanagh to najspokojniejsze miejsce w całej Irlandii. Żaden z wielkich władyków nigdy nie uważał mieszkańców Fermanagh za zagrożenie, bowiem możne rody tego regionu składały się w większości z poetów, bardów, medyków i prawników – wyjaśniała Fortune. – Rory Maguire, który sam pochodzi z jednej z głównych rodzin tego regionu, zna całą historię tego okręgu i z radością mi ją wyjawił.

– Nie podejrzewałem nigdy Maguire'a o zainteresowania historyczne – rzekł Kieran.

– Bo przestrzegł cię, abyś nie zapominał, że jestem szlachetnie urodzoną panną i nie należy się mną bawić? – zapytała prowokacyjnie. Roześmiał się, bo były to niemal dokładnie słowa Maguire'a, które usłyszał wcześniej, gdy przyjechał i prowadził konia do stajni.

– Ruszajmy na przejażdżkę, jeśli przestało padać. A może chodziło ci tylko o to, żeby mnie zatrzymać tu dłużej?

– I jedno, i drugie – rzekła uczciwie.

– To wszystko nie ma przyszłości – upierał się. – Jesteśmy szaleni, sądząc, że coś mogłoby z tego wyniknąć.

– Czyż nie do nas należy decyzja, Kieranie? – Położyła mu rękę na ramieniu i spojrzała w jego przystojną, zmartwioną twarz.

– Do nas? – zastanowił się głośno, tonąc w spojrzeniu jej oczu. Zdumiony pomyślał, że jest zakochany. Stało się to tak szybko, tak nagle.

Nigdy się nie spodziewał, że się zakocha. Cała ta sytuacja była nie do zniesienia. Nigdy mu nie dadzą tej dziewczyny za żonę.

– Chcę, żebyśmy się pobrali, zanim twoja rodzina powróci na jesieni z Anglii – szczerze stwierdziła Fortune.

– Nie prosiłem cię o rękę.

– A nie chcesz?

– Oczywiście, że chcę, ale twoja rodzina się na to nie zgodzi, kochanie. Nie rozumiesz? Biedni mężczyźni, nawet jeśli pochodzą ze szlacheckich rodów, nie żenią się z dziedziczkami wielkich fortun. Możesz mieć księcia czy markiza, Fortune. Twoja rodzina na pewno może ci znaleźć lepszego męża ode mnie.

– Kieranie, wybór należy do mnie. Zawsze tak było. Wybieram ciebie. Czy naprawdę mnie kochasz, chociaż tak krótko się znamy?

– Owszem – odpowiedział cicho. – Od pierwszego wejrzenia, gdy spotkaliśmy się twarzą w twarz na tamtym wzgórzu, gdy byłaś taka dumna i wyniosła.

– Byłam okropnie nieuprzejma – przyznała – ale ty zachowałeś się równie arogancko. Moje serce chyba już wtedy wiedziało, chociaż rozum jeszcze nie. Byłam jednak wściekła, że zepsułeś moje doskonałe plany. Pocałował ją w rudą głowę. Bardzo jej pragnął. Chciał obudzić się rano i znaleźć ją koło siebie. Chciał dać jej dzieci. Dlaczego był taki głupi i sprzeciwił się ojcu? Dlaczego nigdy nie przyszło mu do głowy, że kiedyś może zaistnieć sytuacja taka jak ta teraz? Że może się pojawić w jego życiu lady Fortune Mary Lindley?

– Zostałam ochrzczona jako katoliczka przez ojca Cullena – powiedziała, jakby czytając w jego myślach. – A to oznacza, że możemy wziąć ślub w jego kościele. Nie musisz dla mnie z niczego rezygnować, Kieranie.

– To nadal nie rozwiązuje problemu mojego ubóstwa – oświadczył spokojnie, delikatnie odsuwając Fortune od siebie.

– Podyskutujmy o tym w czasie przejażdżki – zaproponowała.

– Nie jestem odpowiednią partią dla ciebie, kochanie – powtórzył.

– Adali! – zawołała, a gdy majordomus wyłonił się z ciemnego korytarza, rzekła: – Znajdź tatę. Powiedz mu, że muszę z nim natychmiast porozmawiać.

– W tej chwili, milady – odpowiedział Adali, widząc nerwowy, pełen zaskoczenia wyraz twarzy Kierana Deversa.

Odszedł szybko korytarzem, uśmiechając się pod nosem. Młody człowiek nie miał żadnej szansy, żeby uciec lady Fortune. Zawsze była zdecydowanym, upartym dzieckiem, które wiedziało, czego chce. Ponieważ nigdy, nawet jako brzdąc, nie miała zbytnich wymagań, gdy zaczynała się tak zachowywać, zawsze zaskakiwała tym swoją rodzinę.

Znalazł księcia w niewielkim gabinecie Maguire'a, przeglądającego plany hodowli.

– Lady Fortune chciałaby się z panem widzieć w holu, milordzie – odezwał się Adali.

– Powiedz jej, że niedługo przyjdę – odpowiedział książę.

– Chyba lepiej będzie, jeśli pójdzie pan zaraz – nalegał Adali. – Lady Fortune oświadczyła panu Deversowi, że muszą się pobrać, ale on wysuwa wątpliwości, bo uważa, iż nie ma majątku, więc nie jest jej godzien.

– Na litość boską! – jęknął książę.

– A niech mnie – z uśmiechem zawołał Maguire.

Kiedy książę Glenkirk wkroczył do holu w towarzystwie Adalego i Rory'ego Maguire'a, Kieran Devers wyraźnie pobladł. Na pewno chcieli go wyrzucić i poszczuć psami. Nie miał prawa, nawet potajemnie, w głębi serca, myśleć o takiej dziewczynie jak Fortune.

– Milordzie – odezwał się, kłaniając.

Co do cholery się z nim działo? Przecież nie był byle chłopem. Był Deversem, miał matkę z rodu Maguire'ów i kuzynów noszących nazwisko O'Neil. Nie był bogaty, ale nosił szanowane nazwisko. Maguire uśmiechał się od ucha do ucha. Co, u diabła, mu się stało?

– Podobno chcesz poślubić moją córkę, Kieranie Deversie – spokojnie odezwał się książę.

– Owszem, milordzie, wiem jednak, że na to nie zezwolisz, bo jestem biednym człowiekiem, który poza nazwiskiem nie ma nic do zaoferowania – odpowiedział Kieran. James Leslie spojrzał na swoją pasierbicę.

– I co powiesz na to, Fortune?

– Kocham go, tato – oświadczyła Fortune.

– Aha. I masz majątek, który wystarczy dla was obojga. Chcesz się nim podzielić?

– Wiesz, że chcę, tato! – zawołała. – A Kieran może mieć wszystko, co jest moje. Tyle tego mam.

– Milordzie, nie mogę poślubić Fortune dla jej majątku – dobitnie stwierdził młody człowiek. – Muszę polegać na sobie i wrócić do niej, gdy będę miał coś więcej do zaoferowania, poza nazwiskiem. Jestem człowiekiem honoru, a nie nędznym łowcą posagów.

– Och, nie bądź taki cholernie dumny! – krzyknęła na niego Fortune.

– Może Willy mógłby się z tobą ożenić dla pieniędzy, ale nie ja! – zawołał w odpowiedzi.

– Nie musi pan żenić się z moją córką dla jej majątku, panie Devers. Nie będzie pan miał żadnej kontroli nad jej fortuną, tak samo, jak nie miałby jej pański młodszy brat. W tej rodzinie kobiety zatrzymują swój majątek i zarządzają nim z rozwagą. To ich tradycja. Mężczyźni, za których wychodzą za mąż, przed ślubem otrzymują odpowiednią rentę. Fortune pozostanie bardzo bogatą kobietą. Jeśli pan zechce, będzie pan mógł zainwestować swoją rentę, żeby ją pomnożyć. Teraz chyba nie może pan mieć już żadnych obiekcji, prawda? Wyświadczy mi pan ogromną przysługę, zabierając smarkulę spod mojej opieki. Była okropnie wybredna przy wyborze przyszłego męża. Jeszcze nigdy Kieran Devers nie był tak zdumiony, jak w tym momencie.

– Mówi pan, że mogę poślubić Fortune, milordzie?

– Tak, pod warunkiem, że ją kochasz. Kochasz ją? – zapytał książę Glenkirk, chociaż znał odpowiedź. Chciał bowiem usłyszeć, jak Kieran Devers mówi to głośno.

– Kocham ją z całego serca! Nie mógłbym poślubić innej, wiedząc, że moje uczucie do niej nigdy nie dorówna mojej miłości do Fortune. Tak, milordzie, kocham ją! Słysząc te słowa, Rory Maguire poczuł, że ściska mu się serce. Doskonale wiedział, co czuje młodzieniec. Chłopak przynajmniej mógł zrealizować pragnienie swojego serca. Jemu to się nigdy nie udało.

– Och, dziękuję, tato! – Fortune zarzuciła księciu ręce na szyję i ucałowała go.

– Co się dzieje? – Jasmine Leslie weszła do holu i rozejrzała się.

– Kieran i ja pobieramy się, mamo! – powiedziała promieniejąca Fortune, rzucając zakochane spojrzenie swojemu wybrańcowi.

– To całkiem nagle, nawet jak na ciebie, kochanie – powoli powiedziała księżna. – Czy jesteś pewna, że właśnie jego chcesz? Nie młodego Williama, ale jego brata?

– Kocham go – stwierdziła Fortune. – Dlaczego tak trudno ci to zrozumieć, mamo? Will jest słodki, ale nudny. Kieran i ja mamy ze sobą o wiele więcej wspólnego.

– Na przykład? – spytała córkę Jasmine.

– Żadne z nas nigdy nie czuło, że jest u siebie w domu. Oboje wiemy, że gdzieś na świecie istnieje miejsce nam przeznaczone, na które jeszcze nie natrafiliśmy – z przejęciem rzekła Fortune.

– Nie czujesz się w Irlandii jak w domu? Albo tutaj, w Erne Rock? – Jasmine była poruszona, wiedziała bowiem, że Kieran Devers mieszka! w domu swojego ojca, gdzie nie mogli zamieszkać po ślubie. Czy rozwiązaniem była Anglia? Jasmine, znająca antykatolickie prawa obowiązujące w Anglii, miała co do tego wątpliwości. Gdzie więc będą mogli się podziać jej córka i Kieran Devers?

– Wiesz, że planowałam dać ci w prezencie ślubnym Maguire's Ford – powiedziała Jasmine.

– To źle, że zakochałem się w pani córce, madam – odezwał się Kieran. – Gdybyśmy zamieszkali tutaj, w Maguire's Ford, moja rodzina w Lisnaskea, a zwłaszcza moja macocha, skręcaliby się z zazdrości. Jak pani widziała, Jane Devers ubóstwia swojego syna. Nie będzie mogła pogodzić się z myślą, że chociaż się modliła, aby Fortune przyjęła oświadczyny Williama, ta je odtrąciła i poślubiła właśnie mnie. Od dłuższego czasu pożąda waszych ziem, chociaż kryje się z tym przed moim ojcem. To ona namówiła Samuela Steena, żeby zaproponował Williama. Mój brat ma zwyczaj zwierzania mi się, bo jego matka, chcąc zachować pozory, zawsze dbała o serdeczne stosunki pomiędzy nami. Willy jest samotnym młodym człowiekiem, jednak lady Jane w ciągu jednej minuty potrafiłaby obrócić go przeciwko mnie, gdyby tylko myślała, że Maguire's Ford należy do mnie. Brat wyobrażał sobie, że jest zakochany w Fortune i łatwo dałby sobą pokierować matce. Moja macocha ma chętkę na te ziemie. Zrobiłaby wszystko, żeby zabrać tę posiadłość jej katolickim właścicielom. Przysporzy wielu kłopotów na wieść o ślubie Fortune ze mną.

– Kieran ma rację – powiedział Rory Maguire. – To fanatyczka, milady. Chcąc uniknąć jej gniewu, Kieran i lady Fortune będą musieli opuścić Irlandię. Pani zaś powinna oddać posiadłość w ręce niekwestiowanego protestanta, aby lady Devers nie miała żadnej możliwości kradzenia pani tych ziem.

– Och, Rory, a co będzie z twoimi ludźmi? – zaniepokoiła się Jasmine.

– Będzie nam dobrze pod rządami nowego protestanckiego właściciela, którego nam wybierzesz, milady. Do licha, ależ była dobra, jakże troszczyła się o wszystkich.

– Duncan i Adam! – nagle zawołała Jasmine. – Oddamy Maguire's Ford naszym najmłodszym synom, Duncanowi i Adamowi Lesliem. To jeszcze chłopcy, ale obaj zostali wychowani w wierze szkockiego Kościoła anglikańskiego. Nie można kwestionować ich lojalności, zwłaszcza że są braćmi przyrodnimi królewskiego bratanka. Starszy może dostać zamek, zaś młodszemu wybudujemy ładny dom. Chociaż to protestanci, obaj są otwartymi, tolerancyjnymi chłopcami, Rory Maguire.

– Skoro to pani synowie, ani przez chwilę w to nie wątpię – odpowiedział.

– Czy możemy się więc z Kieranem pobrać? – zapytała Fortune.

– Nie tak od razu – powiedziała Jasmine córce, podnosząc rękę, żeby powstrzymać protest Fortune.

– Oboje z Kieranem daliście się porwać burzy uczuć, skarbie. Nie wątpię, że się kochacie… teraz. Ale czy za miesiąc, za rok też będziecie się kochać? I gdzie będziecie mieszkać? Kieran ma rację; nie możecie zostać w Irlandii. Jego rodzina będzie wściekła, że złapał dziedziczkę Maguire's Ford. W Anglii może być trochę bezpieczniej, jeśli tylko Kieran nie będzie się manifestował ze swoim katolicyzmem i będzie przestrzega! praw ustanowionych przez króla.

– Żona króla jest katoliczką! – zawołała Fortune.

– I jej wiara przysporzyła już wielu problemów, bo istnieją ludzie, którzy nie dopuszczają do siebie myśli o różnorodności świata, stworzonego przez Boga – odpowiedziała księżna Glenkirk.

– Co więc mamy począć, madam? Jaką mamy szansę? – Kieran Devers zadał pytanie Jasmine Leslie.

– Macie szansę – spokojnie stwierdziła Jasmine.

– Zawsze trzeba mieć nadzieję, Kieranie. Mówisz, że nie czujesz się w Irlandii jak w domu, chociaż jest to twoja ojczyzna, kraj twoich przodków. Wierzysz jednak, że gdzieś istnieje miejsce, przeznaczone dla ciebie. Ja również kieruję się swoim instynktem i dlatego sądzę, że jesteś właściwym mężem dla mojej córki. Zanim jednak oddam ci Fortune, musisz znaleźć miejsce, gdzie oboje będziecie się czuli wygodnie i bezpiecznie. Pod koniec lata pojedziesz więc wraz z nami do Anglii. Chcę, żebyś tam kogoś poznał. Nazywa się George Calvert, lord Baltimore. Jego matka była katoliczką, a ojciec protestantem i wychował się w wierze kościoła anglikańskiego. Chociaż pochodził z szanowanej i zamożnej rodziny, nie należał do szlachty. George Calvert był gruntownie wykształcony i zwrócił na siebie uwagę sir Roberta Cecila, królewskiego sekretarza stanu. Został jego osobistym sekretarzem i w ten sposób rozpoczął karierę polityczną. Ożenił się, a jego pierworodny syn otrzymał imię Cecil, po sir Robercie. Powoli, dzięki pilności i ciężkiej pracy, George Calvert piął się w górę. Kilkakrotnie przyjeżdżał do Irlandii w królewskich interesach, zna więc panującą tu sytuację. W tysiąc sześćset dwunastym roku, kiedy umarł sir Robert Cecil, król zatrzymał Calverta w swojej służbie. W tysiąc sześćset szesnastym roku nadał mu tytuł szlachecki. W końcu Calvert został sekretarzem stanu i członkiem rady królewskiej. To skromny, lubiany człowiek. Sam ma ziemie w Irlandii. Kiedy parę lat temu jego żona Anna umarła przy porodzie, sir George przeżył załamanie i przeszedł na wiarę swojej matki. Calvert jest człowiekiem niezwykłej szczerości. Publicznie oznajmił o swoim nawróceniu i zrezygnował z piastowanych stanowisk. Król był załamany i gotów skazać sir George'a na śmierć. Ale jego miłość do Calverta przezwyciężyła rozczarowanie i król mianował go baronem Baltimore w Irlandii. Po śmierci króla Jakuba Calvertom udało się zachować przyjaźń i życzliwość króla Karola. Lord Baltimore ma marzenie, aby założyć kolonię, gdzie każdy mógłby wyznawać swoją wiarę i nikt by mu w tym nie przeszkadzał. Nie wiem, czy uda mu się to osiągnąć. Nie wierzę specjalnie w dobrą wolę moich rodaków – mówiła Jasmine – ale Calvert jest jedynym człowiekiem, który mógłby osiągnąć swój cel. Może jego kolonia jest właściwym miejscem dla ciebie i mojej córki. Pojedziesz do Anglii?