Pojadę! – bez namysłu odparł Kieran Devers. Wziął Fortune za rękę. – To mogłoby być rozwiązanie, moja kochana. Miejsce, gdzie moglibyśmy wyznawać naszą wiarę w wolności i pokoju. To niemal zbyt piękne, żeby było prawdziwe.

Może tak być – rzekła Jasmine. – Żyję już dość długo i widziałam wiele zła wyrządzanego w imię Boga, ale, jak ci mówiłam, Kieranie, zawsze jest nadzieja. – Uśmiechnęła się do niego.

Ale kiedy możemy się pobrać, mamo? – chciała wiedzieć Fortune. Kiedy będę pewna, że wasza miłość przetrwa dłużej, niż do końca słodkiego lata – odpowiedziała córce Jasmine.

ROZDZIAŁ 6

Po słowach matki Fortune jak burza wypadła z sali. Czy matka nie rozumiała, że są zakochani? Mama tyle razy bywała zakochana, że z pewnością powinna rozumieć to uczucie. Fortune, wściekła, mruczała do siebie, że całe życie czekała na tę chwilę, a matka ją zepsuła.

– Kochanie, poczekaj! – Kieran Devers dogonił Fortune, gdy dziewczyna wybiegła na dziedziniec. – Przejedźmy się. Deszcz ustał. Porozmawiamy. Przecież wiesz, że twoja mama ma rację.

– Co? Stajesz po jej stronie? Nie chcesz mnie poślubić, Kieranie Devers? Twój zapał tak szybko opadł? Michaelu, osiodłaj mojego konia! Kieran złapał ją w objęcia, lecz Fortune usiłowała mu się wyrwać.

– Przestań! – polecił ostro. – Zachowujesz się jak dziecko. Coś w jego głosie zmusiło ją do posłuchu. Spojrzała na niego oczami pełnymi łez.

– Ona nie rozumie, Kieranie.

– Mylisz się, Fortune. Twoja matka aż za dobrze rozumie. – Pogłaskał ją po włosach.

– Żyłaś pod kloszem, kochanie, i jesteś taka rozpieszczona. To ty nie rozumiesz, a może tak bardzo chcesz postawić na swoim, że nie chcesz zrozumieć. Fortune pociągnęła nosem i oparła głowę na szerokim ramieniu Kierana.

– Jestem katolikiem, Fortune. Podjąłem tę decyzję dawno temu i nie widzę powodu, żeby teraz ją zmieniać. Jednak nie chcę być ani męczennikiem za wiarę, ani bigotem. Żaden Kościół mnie do tego nie zmusi. Wyznaję wiarę katolicką, bo mi to odpowiada. Ty należysz do kościoła anglikańskiego, bo tak chcesz. Obie nasze wiary są sobie wrogie i gotowe zniszczyć się nawzajem. Wydaje się, że spokojne życie może nam zagwarantować jedynie wybranie jednej, wspólnej wiary. Twoja matka proponuje nam miejsce, gdzie oboje moglibyśmy modlić się zgodnie z własnym przekonaniem, a nie jak ktoś nam nakaże.

– Takie miejsce nie istnieje – ze smutkiem zauważyła Fortune.

– Gdyby sir George Calvert założył kolonię, gdzie takie życie byłoby możliwe, czy nie chciałabyś tam mieszkać, kochanie? Może to jest miejsce, którego oboje poszukujemy przez całe życie.

– Ale gdzie znaleźć takie miejsce? – zapytała. Wzruszył ramionami.

– Nie jestem pewien, ale może w Nowym Świecie, za oceanem. Spędźmy lato w Irlandii i kochajmy się coraz bardziej, Fortune. A z nadejściem jesieni pojedziemy z twoimi rodzicami do Anglii. Spotkamy się z sir Georgem i zobaczymy, co nam może powiedzieć o tym wspaniałym świecie, który chce stworzyć, gdzie moglibyśmy wyznawać taką wiarę, jaką pragniemy.

– Ale kiedy się pobierzemy?

– Mam nadzieję, że przed wyjazdem do Anglii. Twoi rodzice nie są przeciwko nam, kochanie. Chcą tylko się upewnić, że naprawdę się kochamy. Będę cierpliwy, więc i ty musisz okazać cierpliwość. A oto i Michael z naszymi końmi. Chodź, przejedźmy się na wzgórza, gdzie się zobaczyliśmy pierwszy raz. Wyjechali razem, pogalopowali przez wioskę, po czym popędzili przez łąki, płosząc pasące się owce. Fortune roześmiała się, a jej śmiech poniósł wiatr. Wreszcie wspięli się na szczyt pagórka, na którym spotkali się pierwszy raz. Pod nimi znajdowało się błękitne jezioro, stapiające się z zielononiebieskimi wzgórzami, rozpływającymi się we mgle na zachodzie. Zsiedli z koni i przystanęli, patrząc na rozciągający się widok.

– Tu jest pięknie, ale to nie jest dom – odezwała się Fortune. Zdjęła płaszcz, rozłożyła go na trawie i usiadła.

– Tak… – zgodził się, siadając obok niej. – Patrzyłem na te wzgórza przez całe życie i nigdy nie czułem z nimi żadnego pokrewieństwa. – Otoczył ją ramieniem, a następnie pochylił się i pocałował, z początku czule, a potem z coraz większą namiętnością. Fortune pomyślała, że to bardzo dziwne, ale wcale nie ma ochoty się wyrywać. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Poczuła na piersiach dotyk jego twardego torsu. To był prawdziwy pocałunek! Zdumiewające, że przychodził jej tak naturalnie, chociaż do dzisiejszego dnia nie miała właściwie żadnego doświadczenia. Napór na jej usta potęgował się. Niemal bezwiednie rozchyliła wargi. Poczuła, jak okrąża je czubkiem języka. Było to wspaniale doznanie. Zuchwale wysunęła swój język na spotkanie. I jakby poraziła ją błyskawica!

Kieran uniósł ciemną głowę i uśmiechnął się do niej leniwie. Przekręcił się na plecy i wbił wzrok w niebo. Drżał z rosnącego podniecenia. Fortune naprawdę nie miała pojęcia, co się działo z nim i z nią samą. Zastanawiał się, jak daleko pozwoli mu się posunąć. Odwrócił się do niej i położył na boku, opierając się na łokciu. Wyciągnął drugą rękę i rozpiął srebrne guziki jej kamizelki.

Obserwowała go spod wpółprzymkniętych powiek. Kiedy ostatni guzik wyślizgnął się z dziurki, serce zaczęło jej bić trochę szybciej. Przesunął rękę i bardzo delikatnie zaczął pieścić miękkie wzniesienie jej biustu. Wstrzymała oddech, a jej oczy rozwarły się szeroko; przeszyła ją eksplozja podniecenia. Zastanawiała się nerwowo, jak daleko ośmieli się posunąć. Czy ona sama skłonna jest pozwolić mu na większą poufałość? Czy przestanie, jeśli go o to poprosi?

Jego palce bawiły się ze sznurówką jej jedwabnej bluzki. Poluzował ją zręcznie. W zasięgu jego ręki znalazły się teraz wstążki koszulki. Napotkał jej wzrok i bez słowa zapytał o zgodę na dalsze działania. Odczekał chwilę i lekko pocałował ją w usta.

Miała ciało jak z ołowiu. Nie mogła się ruszyć. Nie mogła powiedzieć mu „nie”. Chciała, żeby rozchylił jej koszulę. Chciała, żeby dotknął jej piersi. Kiedy była mała, pewnego dnia widziała, jak kochanek matki, książę Henry Stuart, pieścił nagie piersi Jasmine. Wyraz zachwytu na twarzach ich obojga i serdeczne westchnienie rozkoszy matki pozostało na zawsze w pamięci Fortune. Chciała poznać tę samą radość. Z westchnieniem zamknęła oczy.

Nie powiedziała ani słowa, a jednak udzieliła mu pozwolenia na podjęcie dalszych działań. Jego palce niemal wyrwały wstążki z delikatnego materiału i rozchyliły go, aby odsłonić biust Fortune. Prawie zawył z wdzięczności za to, że jest taka piękna, o doskonałych kształtach. Miała drobne, okrągłe piersi z rozkosznymi brodawkami, które wyglądały jak maleńkie jagódki na czubku miseczki ze śmietaną. Nie potrafił się powstrzymać i delikatnie ujął w dłoń jedną z nich.

Fortune gwałtownie otworzyła oczy i zerknęła w dół na jego rękę.

Kieran uśmiechnął się do dziewczyny. Była taką ognistą istotą, a jednocześnie bardziej niewinną, niż oboje mogliby się spodziewać. Jednak nie potrafi! się pohamować, była bowiem tak bardzo kusząca. Przyłożył policzek do jej piersi i usłyszał szaleńcze bicie serca Fortune.

– Przebacz mi, najdroższa – rzekł cicho – ale nie mogę się powstrzymać. Jesteś tak cudowna, Fortune. Najcudowniejsza!

Dotknęła ręką ciemnej czupryny Kierana i łagodnie potargała gęste włosy.

Chociaż troszkę się lękała, czuła, że ich bliskość była czymś szalenie naturalnym. Kieran ją kochał. Nie skrzywdzi jej. Matka zawsze ją ostrzegała, że namiętność jest potężnym uczuciem. Ledwo zaczynała pojmować, co miała na myśli.

– Kocham cię, Kieranie Deversie – oświadczyła. Oderwał policzek od jej piersi.

– Ja też cię kocham, skarbie – odpowiedział. W jego wzroku było coś, czego nie rozumiała.

– O co chodzi? – zapytała.

– Nie jestem przyzwyczajony do miłosnych gier, Fortune – przyznał szczerze. – Płonę z pożądania.

– Och! – szepnęła słabym głosem. Była na tyle mądra, że wiedziała, o czym mówił. Zebrała rozchyloną koszulę i na powrót zawiązała tasiemki. Potem uporządkowała jedwabną bluzkę. W końcu zapięła guziki kamizelki.

– To może być niebezpieczna gra, prawda? – wyszeptała. W odpowiedzi ujął jej dłoń i położył sobie na spodniach.

– Owszem, kochanie – przytaknął. Czuła pod palcami twardy, podłużny kształt, który pod wpływem jej dotyku zdawał się promieniować ciepłem.

– Twój… organ jest wspaniały – zakomunikowała. – Pewnego dnia dostarczysz mi wielkiej rozkoszy.

Napięcie, które powstało pomiędzy nimi, nagle pękło i Kieran roześmiał się.

Było to bardzo dziwaczne oświadczenie w ustach dziewicy, choć trudno było się spodziewać po Fortune czegoś innego.

– Tak – zgodził się. – Dam ci wiele przyjemności, skarbie. A teraz zabieraj ze mnie swoją podstępną rączkę, zanim wybuchnę z żądzy. Poklepała go żartobliwie i powiedziała:

– Nie położyłam ręki na tobie z własnej inicjatywy, mój panie. To ty chciałeś się pochwalić. – Zabrała dłoń. – Następnym razem obejrzę go sobie bez ubrania, tak jak ty widziałeś dzisiaj moje piersi. To chyba sprawiedliwy rewanż. Śmiejąc się, ujął dłoń, która go chwilę wcześniej dotykała, i ucałował ją po obu stronach.

– Czy mam ci sprawić lanie, żebyś zaczęła się przyzwoicie zachowywać? Obawiam się, że jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką.

– Możesz mnie zbić, jeśli to zapewni przyjemność nam obojgu – odparowała. Uniósł pytająco brwi. Zrozumiał, że nie miała zielonego pojęcia, co powiedziała. Ze śmiechem dźwignął się na nogi i szybko złapał konie, które spokojnie pasły się nieopodal nich.

– Najwyższy czas wracać do domu. Twoi rodzice będą zachodzić w głowę, gdzie przepadliśmy, a Maguire poszczuje mnie psami, jeśli dojdzie do wniosku, że w jakikolwiek sposób cię znieważyłem.

Pomógł jej dosiąść konia, powstrzymując się przed pogładzeniem kusząco okrągłych pośladków dziewczyny.

Jechali do domu wolno, chociaż chmury na niebie szybko się przemieszczały. Odległy grzmot kazał im popędzić rumaki. Wjechali na dziedziniec Erne Rock, gdy deszcz dopiero zaczynał padać. Nie było widać żadnego chłopca stajennego, więc podjechali prosto do stajni, zsiedli z koni i zaprowadzili zwierzęta do ich boksów. Wprawnie rozsiodłali konie i zdjęli uprzęże. Fortune wzięła zgrzebło Pioruna i zaczęła go szczotkować. Koń tańczył na nogach i parskał. Kieran obserwował scenę z uśmiechem. Potem postanowił być użytecznym i nasypał obu koniom owies do żłobów.

Po zakończeniu szczotkowania Fortune odwiesiła zgrzebło i wyszła z boksu, starannie zamykając za sobą drzwi.

– Nie wiem, gdzie się podział Michael – powiedziała. – Może poszedł coś zjeść do kuchni. – Wyjrzała ze stajni. Lał deszcz. – Chyba musimy tutaj zostać, dopóki ulewa się nie skończy albo przynajmniej nie zelżeje. – Spojrzała na niego z udawaną nieśmiałością. – Co możemy robić, żeby szybciej nam minął czas oczekiwania? Roześmiał się frywolnie.

– Naprawdę jesteś bezwstydna, dziewczyno – powiedział, przypierając ją do ściany stajni. Nie stykając się z jej ciałem, wyciągnął ręce i złapał ją za pośladki, pieszcząc je prowokacyjnie.

– Co chciałabyś robić, kochanie? Była jak zahipnotyzowana tymi zielonymi oczami, którymi ją pożerał, silnymi palcami, ugniatającymi jej tyłeczek, niemal niekontrolowanym pragnieniem, żeby się z nią kochał. Usłyszała swój głos, przyznający się do tej myśli.

– Chcę cię poczuć w sobie, Kieranie. Chcę cię twardego, gorącego i spragnionego.

– Jezu! – wyrwało mu się z ust.

– Szokuję cię, bo jestem dziewicą, a dziewice nie powinny nic wiedzieć o tych sprawach, prawda? Ale ja mam matkę, która była kochanką księcia. Mam ojczyma, który nie wstydzi się okazywać namiętnych uczuć wobec mojej matki. Moja starsza siostra niemal przez rok żyła w haremie. Przede wszystkim zaś, Kieranie, mam oczy, żeby widziały, i uszy, żeby słyszały. Wiem, co dzieje się pomiędzy kobietą i mężczyzną. Chcę, żeby stało się to pomiędzy nami. Owszem, jestem zuchwała, ale oszalałam na twoim punkcie i chcę być twoją żoną – oświadczyła Fortune z policzkami zaróżowionymi od własnej śmiałości.

Pocałował ją. Nie wiedział, co ma począć wobec takiej szczerości. Nie powiedziała mu nic, o czym by sam wcześniej nie myślał. Nie chciała niczego więcej niż on. Przesunął dłonie, żeby ująć jej twarz. Jego zgłodniałe usta wędrowały po jej miękkiej skórze, dotykając warg, nosa, oczu, czoła, policzków. Pachniała końmi i skórą. Jej bliskość przyprawiała go o zawrót głowy. Chciał, żeby ta chwila trwała w nieskończoność. Nie trwała. Przeciął ją głos Rory'ego Maguire'a:

– Twoja mama wysłała mnie, żebym cię poszukał, milady Fortune.

Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do Kierana Deversa, który pospiesznie puścił jej twarz. Zerknęła w stronę drzwi do stajni, otwartych za plecami Maguire'a.

– O, przestało padać – zauważyła. – Czekaliśmy, aż deszcz zelżeje, Rory.

– I widziałem, że byliście bardzo zajęci podczas tego czekania – rzekł oschle. Potem wbił wzrok w Kierana. – Milady chce, żebyś pozostał przez jakiś czas w Erne Rock, Kieranie. Czy będziesz umiał się zachować w tym czasie? Szczerze mówiąc, uważam, że to najlepsze miejsce, gdzie stale możemy mieć na ciebie baczenie.