– Lady Kelly ma zupełną rację – wtrącił książę Glenkirk. Opiekuńczym gestem otoczył ramieniem Fortune. – Wiem, że się kochacie, skarbie, ale aż do dnia waszego ślubu musicie się rozdzielić. Deversowie będą wystarczająco źli, gdy dowiedzą się o tym, co się dzieje. Sir Shane jest rozsądnym człowiekiem i będę w stanie się z nim pogodzić. Ale jego żona i syn będą śmiertelnie obrażeni. Nie wybaczą tego, skarbie. Jeśli się nie mylę, wyjdą ze skóry, żeby przysporzyć kłopotów.

– Ale lady Jane będzie miała to, czego zawsze pragnęła. Will poślubi swoją kuzynkę, pannę Elliot – z rozpaczą rzekła Fortune.

– Mama nie ciebie chciała dla Willa, Fortune. Chodziło jej o bogatą posiadłość. Sądziła, że zdusi swoje rozczarowanie, że nie będzie ślubu z jej bratanicą i zaakceptuje cię jako synową, bo przyniesiesz jej synowi Maguire's Ford i zamek Erne Rock. Ale kiedy cię poznała i zobaczyła, jaka jesteś śliczna, mądra i jak bardzo zdecydowana, żeby samej panować nad własnym życiem, zrozumiała, że cię nie zniesie, bo zabierzesz jej Willa. A nieszczęsna Emily Annę nigdy tego nie zrobi – tłumaczyła Colleen.

– Jesteś bardzo przenikliwa – cicho zauważyła księżna.

– Proszę nie myśleć, że jestem nielojalna, madam – odpowiedziała Colleen. – Kocham całą moją rodzinę i chcę, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Mama nie potrafi się zmienić. Jest ambitna. Wykorzystując część majątku, jaki dostała w spadku po swoim ojcu, wyswatała moje siostry Mary i Bessie z pomniejszymi angielskimi lordami. Była bardzo dumna z tych małżeństw. Tylko fakt, że matka mojego Hugha jest Angielką skłonił ją do ustępstwa i wyrażenia zgody na mój ślub. Nie lubi Irlandczyków, chociaż sama jest żoną jednego z nich. Nie ma nic złego na myśli. Stara się być dobrą żoną dla taty i dobrą matką dla wszystkich jego dzieci. Tylko Kieran wyrwał się spod jej opieki, ale ponieważ nie robił trudności, żeby Will zosta! spadkobiercą majątku po tacie, gotowa jest tolerować to, co nazywa niestosownym zachowaniem. Mawia, że w każdej rodzinie jest co najmniej jedna czarna owca.

– Kieran nie jest czarną owcą – powiedziała Fortune urażonym tonem. – To człowiek z zasadami.

– Na nieszczęście moje zasady są różne od zasad wyznawanych przez moją macochę – z przekornym uśmiechem zauważył Kieran Devers. Colleen roześmiała się. – Masz rację, zupełnie różne, braciszku.


*

Rankiem lady Kelly wyruszyła z Erne Rock w drogę do swojego domu na przedmieściach Dublina.

– Być może urażę mamę, madam – zwróciła się do Jasmine – ale jeśli ślub Kierana z pani córką odbędzie się wkrótce po weselu Willa, chciałabym na nim być. Czy zawiadomisz mnie, pani, o dacie ślubu? Jeśli się nie mylę, tata przybędzie razem ze mną. Nic nie mówi, bo kocha mamę, ale kocha również Kierana, chociaż nieprzejednana postawa brata bardzo go rani.

– Napiszę – obiecała Jasmine.

Powóz lady Kelly opuścił dziedziniec zamkowy i przejechał przez zwodzony most. Kieran i Fortune odprowadzili powóz aż do głównej drogi, wiodącej do Dublina. Tam karoca zatrzymała się na chwilę, aby siostra i brat mogli się czule pożegnać. Fortune z miłością ucałowała policzki Colleen. Potem powóz potoczył się dalej, a Kieran i Fortune stali machając, dopóki nie znikł z oczu za zakrętem.

Ostatni czerwcowy poranek był pochmurny i ciepły. Nie ulegało wątpliwości, że po południu rozpęta się burza. Długo jechali bez słowa, zmierzając ku swojemu ulubionemu miejscu, ku ruinom domu Czarnego Colma Maguire. Fortune pytała o to miejsce Rory'ego po swoim pierwszym ukryciu się tam z Kieranem. Czarny Colm zyskał sobie ten przydomek nie ze względu na swoje ciemne włosy, ale ze względu na swój czarny charakter. Kiedy porwał i zgwałcił żonę przywódcy swojego klanu, rozwścieczeni krewni wreszcie mieli go dosyć. Pewnej bezksiężycowej nocy załomotali do bram Czarnego Colma. Ale ten zniknął. Mówiono, że poszedł do diabła, do swojego pana. Nikt go więcej nie widział. Nieszczęsną ofiarę jego brutalności uratowano i odwieziono do domu, ale kobieta, ku rozpaczy męża, już nigdy nie odezwała się do nikogo nawet słowem. Dom Czarnego Colma zrównano z ziemią.

– To nieszczęśliwe miejsce – powiedział Rory, ale Fortune nie zgadzała się z nim, bo było to miejsce, gdzie mogli być z Kieranem sami, z dala od szpiegujących ich oczu. Ruiny były dla niej szczęśliwe. Letni deszcz zaczął się nagle, towarzyszył mu cichy pomruk grzmotu. Zaczęło lać, przesłaniając widok jeziora i odległych wzgórz. Konie, niemal zupełnie suche, skupiły się pod szerokim kamiennym łukiem. Nieopodal przycupnęli Kieran i Fortune, spleceni ramionami.

– Powinniśmy ustalić termin ślubu zanim mnie opuścisz – odezwała się dziewczyna.

– Tylko powiedz, kochanie, a będę na miejscu – odpowiedział. Pocałował czubek jej rudej głowy, mocniej opasując ją ramieniem. Przytuliła się do niego i oparła policzek o jego skórzany kaftan.

– Październik – powiedziała. – Najszybciej, jak tylko się da po ślubie Willa z kuzynką. Piąty października? – spojrzała na niego pytająco.

– Równie dobry termin jak każdy inny, najdroższa.

– Delikatnie przesunął wargami po jej ustach. – Słodka, słodka – wymruczał cicho.

– Kieranie, nie mogę znieść, że musisz mnie opuścić. Wiem, że zachowuję się jak dziecko, ale trudno mi myśleć o tym, że nie będę cię widywać codziennie – wyszeptała Fortune. Pochwyciła w dłonie jego ciemną głowę i przyciągnęła do siebie, żeby móc go pocałować.

– To nie będzie trwać w nieskończoność – uspokajał ją, skubiąc jej dolną wargę. Była cholernie podniecająca w tej swojej niewinności.

– Czy nie możemy się spotykać tutaj, gdzie nikt nas nie widzi? – kusiła go słodko, przesuwając językiem wokół jego ust.

– Rodzina powinna powrócić na Dożynki, a to już za miesiąc, Fortune. A kiedy wrócą, będzie mi trudno tak często znikać, nie wzbudzając podejrzeń. Kiedy moja droga macocha organizuje rodzinną uroczystość, wszyscy musimy jej pomagać i być na każde zawołanie. Wesele Willa będzie dla niej największym triumfem w życiu, bo jest przecież dziedzicem Mallow Court. Jeśli biedna Emily Annę wyobraża sobie, że jako zapłoniona panna młoda będzie bohaterką tego dnia, to się bardzo rozczaruje, przesłonięta przez swoją teściową. – Kieran zaśmiał się. – Możemy się tu spotykać parę razy w tygodniu, dopóki nie rozpoczną się przygotowania do ślubu. Nie umiem powiedzieć, kiedy będziemy mogli zobaczyć się później, kochanie.

Przez długą chwilę Fortune walczyła z ogarniającym ją rozczarowaniem, ale w końcu roześmiała się.

– Podejrzewam, że będę tak bardzo zajęta przygotowaniami do naszego ślubu, że wcale nie będę za tobą tęsknić. No, może prawie wcale – przyznała. – Czy nie będą zdziwieni, że pobieramy się zaledwie tydzień po Willu i Emily? – Jej oczy lśniły przekornie.

– Raczej zaszokowani – rzekł z uśmiechem. – Nie chcesz ich jakoś uprzedzić?

– Nie, Kieranie! To nie jest dobry moment, żeby powiedzieć twojej rodzinie o naszych planach. Zepsułoby to wesele Willa i wywołałoby taką wrzawę, że znaleźlibyśmy się w centrum uwagi wszystkich, a nie sądzę, żeby to zbytnio uszczęśliwiło lady Jane. A ponadto, choć nie lubię twojej macochy, czuję sympatię do Willa i nie chcę mu sprawić świadomie żadnej przykrości.

– Nasze małżeństwo nie ucieszy mojej macochy – powiedział.

– Z pewnością nie ucieszy, ale w gruncie rzeczy to nie jest jej sprawa, prawda? – rzekła Fortune z absolutną logiką. – Nie jesteś jej synem, ona zaś w swojej bigoterii sprawiła ci wielką krzywdę, kradnąc przypadający ci spadek na rzecz swojego syna. Nie żywię współczucia dla lady Jane.

– Jesteś taka silna i gwałtowna – stwierdził, biorąc ją w objęcia i całując mocno, niemal miażdżąc jej wargi.

– Kochaj się ze mną, Kieranie – wyszeptała mu do ucha. Połaskotała go czubkiem języka i, oddychając cicho, prowokacyjnie poruszała się, przywarta do niego. – Pragniesz mnie, Kieranie. Wiem, że mnie pragniesz. – Przesunęła dłoń, żeby pogłaskać jego kark, przeczesując palcami ciemne włosy ukochanego. Były jedwabiste, ale mocne.

– Jesteś okropna – rzucił przez zaciśnięte zęby. Czuł, że członek zaczyna mu sztywnieć. W odpowiedzi Fortune drugą ręką rozpięła guziki zamszowej kamizeli i rozsznurowała przód bluzki. Kiedy Kieran, nie potrafiąc się powstrzymać, wsunął dłoń pod cienki materiał i ujął jej pierś, uśmiechnęła się.

– Mmmm – mruczała, gdy ją pieścił. – Och! – zawołała, kiedy lekko, prowokująco uszczypnął ją w sutek. Przyparł ją do kamiennego muru.

– Nie powinnaś się ze mną drażnić, Fortune. Nie wiesz, co robisz – powiedział. Zaczynał dygotać z pożądania. Od jego bliskości zakręciło jej się w głowie.

– Owszem, doskonałe wiem, co robię, Kieranie – oświadczyła bez tchu. – Mam dość bycia dziewicą! Kochaj się ze mną!

– Nie – powiedział. – Podczas naszej nocy poślubnej przyjdziesz do mnie jako dziewica, Fortune. Skoro jednak jesteś tak cholernie ciekawa, udzielę ci drobnej lekcji namiętności. Ciekaw jestem, czy masz dość odwagi, żeby ją znieść. – I zanim zdołała cokolwiek odpowiedzieć, zdarł z niej kamizelę i bluzkę, obnażając ją do pasa.

– Ach – westchnął. – Ależ jesteś piękna, kochanie. – Ogromnymi dłońmi otoczył jej talię i przeniósł na kamienną ławkę, gdzie mógł lepiej nacieszyć nią swój wzrok. Z początku Fortune była zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła się uwodzicielsko, rozpięła pas i ściągnęła bryczesy, które opadły w dół, zatrzymując się na jej butach.

– A na ile tobie starczy odwagi? – zapytała.

– Jezu – wyjęczał, widząc ją niemal zupełnie nagą. Miała bladą skórę, bez żadnej skazy, a wzgórka Wenery nie porastały włoski. Słyszał, że wielkie damy usuwają sobie włosy, ale nigdy dotąd nic takiego nie widział. Tam, gdzie u jego wiejskich kochanek widniały loczki, wzgórek Fortune był różowy i gładki. Jej szparka, długa i wodząca go na pokuszenie, miała ciemniejsze zabarwienie.

– Zakryj się – poprosił. – Jesteś zbyt piękna, Fortune. – Nie mógł się powstrzymać. Wyciągnął ręce i zaczął ją pieścić.

Z głębokim westchnieniem Fortune zamknęła oczy. Nie była w najmniejszym stopniu przestraszona, gdy pochwycił w dłonie jej pośladki i przyciągnął do siebie, wtulając twarz w jej miękki brzuch. Oddychała przerywanie, gdy pokrywał jej ciało lekkimi pocałunkami. Potem przesunął ręce w górę i mocno zacisnął dłonie na jej piersiach. Jej ciało wygięło się, silniej przywierając do jego twarzy. Poczuła na brzuchu piaszczystą szorstkość jego policzka.

Kieran Devers był wstrząśnięty do szpiku kości jej urodą i wyraźną gotowością oddania mu się bez żadnych zahamowań. Jego członek był teraz twardy jak z żelaza. Czemu nie? pomyślał. Co w tym było złego? Przecież wkrótce mieli się pobrać. Ale zaraz pojawiły się wyrzuty sumienia. Owszem, mieli się pobrać, ale darzył Fortune głębokim szacunkiem i miłością. Co będzie, jeśli zrobi jej dziecko? I co się stanie, jeśli, Boże broń, zginie w jakimś wypadku i ich dziecko przyjdzie na świat jako bastard? Nie była, jak jej matka, mogolską księżniczką z królewskiego rodu, on zaś nie był księciem z rodu Stuartów, którego nieślubny syn został przyjęty jak potomek z prawego łoża. Zaczął dygotać, docierając do granicy zdrowego rozsądku, gdy jeszcze mógł się pohamować. Z jękiem podciągnął do góry spodnie dziewczyny i zapiął jej pasek.

– Ubierz się – warknął gniewnie.

– Co się stało? – zapytała Fortune. – Co takiego zrobiłam, Kieranie, że mnie nie chcesz?

– Porozmawiamy, jak włożysz bluzkę – rzekł szorstko i odwrócił się do niej tyłem, dostrzegłszy w jej oczach łzy. Fortune, zmieszana i przepełniona uczuciami, jakich nigdy dotąd nie zaznała i zupełnie nie rozumiała, podniosła jedwabną bluzkę, włożyła ją przez głowę i zawiązała. Potem założyła kamizelkę i zapięła ją.

– Już jestem ubrana – powiedziała, stając na ławce. Odwrócił się, zestawił ją na ziemię i wziął w objęcia.

– Kocham cię – powiedział. – Chcę pozbawić cię dziewictwa w naszym małżeńskim łożu. Chcę mieć dużo czasu, aby pieścić i podziwiać twoje piękne ciało, aby całować cię długo i czule, nie tylko w usta, ale wszędzie. Gdyby mi się cokolwiek stało przed złożeniem małżeńskich ślubów, a ty byłabyś w ciąży z dzieckiem, z naszym dzieckiem, z dzieckiem powstałym z naszej miłości, nasz niewinny potomek uznany by został za bastarda i zepchnięty na margines. Nie zrobię tego, Fortune. Nie zrobię tego naszemu dziecku. Rozumiesz? Kiwnęła głową i powiedziała:

– Ale tak bardzo cię pragnę, Kieranie. Moje ciało aż mnie boli z tęsknoty za nieznanym.

– Podobnie jak moje płonie na myśl o tysiącu rozkoszy, jakie nas czekają, gdy w końcu się połączymy, kochanie – oświadczył. – Widzę, że lepiej będzie, jeśli teraz się rozstaniemy, zanim nasza namiętność weźmie górę.

– Ale będziemy się tu spotykać? – błagała. – Chociaż do Dożynek?

– My, Celtowie w Irlandii nazywamy je Lugnasadh – powiedział. – To święto zbiorów, ale w dawnych czasach była to coroczna uroczystość ku czci bardzo uzdolnionego boga, Lugha.